Jazz był, jest i pozostanie muzyką niszową, dla specyficznej i nielicznej w sumie publiczności. Fakt – wiernej, gdyż jak ktoś się za młodu jazzem zaraził, to pozostaje fanem do końca.
Czasami z jazzu wychynie jakiś przebój, nawet światowej rangi, ale to muzyka już zupełnie innego typu.
Czysty jazz gra Tomasz Stańko, znakomity muzyk, którego dokonania śledzi się z zaciekawieniem i uznaniem. Od początku idzie swoją własną drogą i pod względem muzycznym zdawał się być /i był!/ osobny, tak jak na artystę przystało. O jego nowych płytach świat/ek/ fanów jazzu dowiadywał się branżową – by tak rzec – drogą, gdyż, jako się rzekło, jazz to całkowita nisza.
A tu nagle w mediach wprost zaroiło się od Tomasza Stańki! Telewizory, radia, informacje, szał! Nowa płyta jazzowa! Której tytuł nabożnie wymawiają wszyscy dziennikarze! A brzmi on ni mniej , ni więcej jak “Wisława”.
Sam Stańko mówi, że nie jest to muzyka ilustracyjna do poezji Szymborskiej. Że specjalnie nie rozczytywał się w tych wierszach. Że tak tę płytę sobie nazwał, pomny na spotkanie z poetką – Szymborska czytała wiersze, a on musiał trafić ze swoim pierwszym dźwiękiem trąbki w momencie, gdy Szymborska kończyła czytać. Potem była wódeczka z Szymborską i Michnikiem. I tyle.
Ale Stańko nazwał tę swoją płytę /album dwupłytowy/ – rewelacyjnie! Handlowo! Wszystkie media trąbią o płycie jazzowej, czego nigdy nie było. “Wisława” – mówią z nabożeństwem prezenterzy…
Wracając do tytułu notki: czy można jeszcze głębiej? Ależ można! Następny album winien mieć tytuł: “Adam”.
Stańko gra świetnie, z jego amerykański New York Quortet jest znakomity.
Zdumiewa tylko brak słuchu u tak dojrzałego muzyka, było nie było. Otóż po Noblu Szymborskiej, znajomy bibliofil, namiętny bywalec księgarń usłyszał od księgarzy, pokazujących mu sztalpy tomików poetki: “zarzucili nas tą Szymborską, a nikt tego nie kupuje!” No właśnie – ten brak słuchu…
Zdumiewające, jak artyści żyją osobno, poza narodem.
A może właśnie są kuci na cztery nogi? I było to zagranie czysto handlowe z jednoczesnym wejściem salonowi w d.?
Hej, młodzi artyści! Chcecie ze swoją sztuką zaistnieć w mediach? Nazywajcie wszystko, co tworzycie: “Wisława”. Rozgłos murowany. Nikt wam nie podskoczy.
http://muzyka.interia.pl/alternatywa/news/jazzowy-hold-dla-zmarlej-poetki,1891961,44
Tekst bardzo zgrabny, ale ta porada dla mlodych na koniec?
A jak który naiwny artysta potraktuje to poważnie?
No, znalazl facet se chwyt marketingowy – albo mu go podrzucili. Może by na okładce portrecik noblistki z g…a w wykonaniu jakiej Nieznalskiej. Jak szaleć, to szaleć.
Przez Szymborską mam awersję do poezji.
Większość celebrytów ze sfer artystycznych to “dupowlizy” uwieszone u państwowego (podatkowego) cycka.
Nie mówiąc już o tym że większość z nich jest narodowości “handlowej”, bo stosując swoją odwieczną zasadę plemienną jeden wciąga drugiego do żłobu (czyt.: do naszych podatkowych pieniędzy) – vide specjalista od tarcz w bitwie pod Cedynią. ;-)
To są smętne jaja, Jacku. Też jestem artystą i coś o tym wiem.
A niech se tam traktują, jak chcą. “Wisława” mi wisi.
Nawiasem mówiąc, “Wiśka” była obiektem naszych surrealistycznych i pure nonsensowych żartów na “Jajach bzdyklaczy”.
Otóż właśnie niedobrze mi się zrobiło. Stańko to starszy pan po przejściach i winien czuć miarę rzeczy.
To klasyczny salonowy Nobel. Olewam. A do facetki czuję po prostu obrzydzenie.
Racja. Ale Stańce odwaliło na stare lata – to świetny artysta i jestem zażenowana…
nie ona jedna taka ale az dziw (powinien być) normalnemu człowiekowi, co na tym da się sprzedawać.
miła pani, poparła KS dla szpiegów Watykanu.
a jazz fajny jest
Ta miła pani popierała różne świństwa. I nie jest to tajemnicą. Widać Stańko wiedzy nie posiada – a to wstyd. Włażenie w d. salonowi – jeszcze większy wstyd. Włażenie salonowi w d. przez durnia – nie mam słów. Włażenie salonowi w d. przez durnia w celach merkantylnych – no, jak to się nazywa??? ;)
U Wisi przy kawce. Gospodyni z tą swoją diaboliczną słodyczką na ustach popija koniaczek. Wtem kolega K. wyrywa się z cytatem z Ewangelii. Koniaczek zawisa w powietrzu, na wargach zastyga uśmiech stalowy. Małe ostre sztyleciki w oczach.
– Z tą Ewangelią to pan żartuje?…
bardzo trafnie ujęte
:)
A to wszystko przez zarzucenie free jazzu.
Ach, jakie to były piękne czasy.
Pan Tomasz wychodził na estradę i popierdywał w swoją trąbkę. Robił to nieśpiesznie, tak gdzieś jeden pierd na 10, 15 sekund. Nieliczna publika po każdym takim dźwięku popadała w ekstazę. Mistrz pierdział długo, aż zmęczył publicum i siebie.
Estyma w tym nielicznym gronie była niewąska, ale estymą człowiek nie zapłaci za prąd, czy nie spłaci raty kredytu.
Poszedł nasz pan Tomasz po rozum do głowy i zstąpił z niebotycznych wysokości, spuścił z tonu i spichnął się z ECeeMem.
Tam mu powiedzieli, że pierdy już nie idą i musi być jakowaś linia melodyczna, by ludziska jego produkcje kupili.
Przemógł się Mistrz w sobie, w czym mu pomogła pierwszorzędna celebrytka po przejściach, niejaka Maria Czubaszek, mówią w Warszawie, że satyryczka i jej mąż Wojtek Karolak, co to ma organy Hammonda odkupione od starszego Zielińskiego.
Wydał pan Tomasz kilka płyt, które zdobyły bardzo przychylne przyjęcie na Zachodzie, ale Mistrzowi doskwierała kompletna obojętność przekaziorów głównego ścieku w kraju.
Marynia poradziła mu nagrać to co zwykle, a album zatytułować “Wisława”.
Mistrz nie za bardzo w to wierzył, bo był oderwany od rzeczywistości, ale uległ perswazji Karolakowo-Czubaszkowej.
To co później się stało bardzo zaskoczyło Mistrza. Zachęcony powodzeniem ma już wybrany tytuł dla następnego albumu, który będzie nosił nazwę Drogi Bronisław.
Hej, skąd to masz? Dawaj tego więcej!!!
No z ta Wiśką! Mówię Ci, dziennikarze chyba klęczeli, gdy wymawiali “Wisława”…
Szanowna Pani.
Co do sztuki, co do artystów.
Moje przemyślenia.
To jest tak samo jak z intelektem i mądrością.
Jest różnica – ktoś inteligentny nie koniecznie musi być mądry.
Mądrość wynika z intelektu ale połączonego nierozerwalnie z dobrem – umiejętnością odróżniania dobra i zła, i wyborem tego pierwszego.
Czy inżynierowie siemens’a, którzy wymyślili i wybudowali komory gazowe dla Oświęcimia byli nie inteligentni?
Czy chemicy bayer’a, którzy stworzyli zyklon b byli też nie inteligentni?
Sprawa następna.
Forma i treść.
Jeślibym miał wybierać jedno – to wybieram treść. Czyli wnętrze a nie to co na zewnątrz.
Czy ss-mani mieli brzydkie mundury…?!
Proszę wybaczyć. Piszę mocno na skróty.
I teraz wracamy do naszych kochanych artystów i innych sztukmistrzów.
Artysta – według prawdziwiej definicji – to po pierwsze mędrzec, czyli musi być dobry, w sensie musi być apostołem dobra i prawdy. To po pierwsze. Artystą jest też dlatego, że posiada umiejętność pięknego opakowania, nadania pięknej formy prawdziwiej treści.
Oczywiście taki proces wynika niejako automatycznie – prawda i dobro prezentują się pięknie same z siebie.
Wracając to trębacza i kochanej wieszczki.
Dźwięki mogą wcale dobrze brzmieć ale co wyrażają, co się pod nimi, za nimi kryje…
To samo ze słodkimi wersetami – co z tego? Taka noblowska słodycz skutkuje zgagą, bo zatruta kłamstwem i zbrodnią nawet w tym przypadku.
Dzisiejsi tzw. artyści to zwykle znakomici budowniczowie formy, lukrowanej skorupy, która skrywa pustkę, otchłań kłamstwa i zła. Jakby to smakowcie nie wyglądało z wierzchu – ja dziękuję, na takie torty się nie skuszę.
Wie Pani co, ja wybieram chleb – o najcudowniejszym smaku, który nigdy się nie nudzi, zawsze smakuje, a do tego ile nam daje siły i zdrowia…!
Ja wybieram Pana Kilara.
Pana Lorenca.
Ostatnio odkryłem trzy wielkie, wieeelkie młode głosy – Andrzeja Lamperta, Mateusza Ziółko i Krzysztofa Zalewskiego.
?
Ano właśnie, nikt nie widział, nikt nie słyszał.
Dawno temu miałem podobne dylematy – na szczęście krótkotrwałe.
Podziwiać czy nie podziwiać fałszywych, czy w najlepszym przypadku pogubionych “artystów”.
Szkoda czasu.
Po pierwsze na świecie jest tak wielu prawdziwych, godnych uwagi twórców, że będziemy bardzo żałowali, że wcześniej oczu i uszu nie wyciągneliśmy z telewizora i radia.
Tadziu! Cudna recenzja!!! :))) Jako żywo! I w telewizji śniadaniowej był! Nie oglądam telewizji, ale szukałam materiałów w necie i było to śniadanie również. A ja mam drugi program Polskiego Radia, gdzie prowadzę nasłuchy kultury serwowanej tubylczej ludności i to obcmokiwanie Stańki było dojmujące.
Wyobraź sobie, że też mi ten tytuł “Drogi Bronisław” przyszedł do głowy, alem poniechała. :))) Jedynie przez lytość lytracką ;)
A tak po prostu jest mi wstyd za Stańkę.
Baran się przyznał, że zupełnie nie interesował się operą /MUZYK!!!!!!!!/, dopiero teraz, jak przesiaduje w Nowym Jorku i zakolegował się z Beczałą, to opera jest git. To kolejna żenada, po “znajomości” życiorysu i łajdactw poetyckich Wiśki.
Że też starcy muszą się kompromitować na koniec???!!!
Rzeczywiście – wszystko przez to zarzucenie free jazzu!
Ooo, to są bardzo słuszne uwagi. Dla mnie triada platońska jest absolutnym prymatem w sztuce /też jestem artystą/. Tyle, że…. to teraz wieża z kości słoniowej :( Naprawdę. Ale z uporem maniaka wręcz tkwię w tej wieży :)))
Natomiast notkę o Wiśce i Stańce musiałam napisać, bo to po prostu oczywistość marna, a ludziskom podawana do wierzenia. Na kolanach.
Bardzo piękna recenzja. Świetna ta “lukrowana skorupa”.
Czytam z przyjemnością, a tu w środku łyżka dziegciu. Te 3 młode głosy. Lampert rozmienia się na drobne (nie przeszedł castingu w Wiedniu), Ziółko świetnie imituje znanych wykonawców, a Zaleff zapowiada się.
Nie wiem czy nie jest za wcześnie, ale marzy mi sie kącik recenzji muzycznych pisanych z pozycji nieulegania tryndom i modom. Może jest tu ktoś znający się na rzeczy. ;)
Panie Tadman!
Dałbym Panu szczerze pyska gdbyśmy nie byli teraz wirtualnych łączach a w realu…!
No! Duch w narodzie nie ginie skoro jednak tą Trójkę ktoś kojarzy.
Pisząc bardzo w skrócie.
To jest wielka bolączka wielkich głosów czy szerzej solistów, że potrzebują zaplecza, odpowiedniego tła dla swojej wielkości.
Bardzo rzadko się zdarza, żeby to wszystko zagrało.
O! Niemenowi się udało, gdy zaczynał – na prawdę miał z Kim grać…
Z naszej wspomnianej Trójki Ziółko się wyróżnia – czy Pan słyszał i widzał jak ten Gość gra?!
Nawiasem pisząc to właśnie jutro będzie miał koncert w Krakowie – w menu Queen, a jakże…!
I oczywiście karoljozefik, czyli ja, będzie na tym koncercie!!!
Życie chwilami bywa piękne…
Stańko mi się kiedyś oświadczył, pewnie szukał kolejnej kobiety-
sorki za takie wstawki, ale misie przypomniało.
Nie przyjęłam oświadczyn, bo nie te fale- cały czas był na trawce i nawet pogadać się z nim nie dało, bo jego umysł cechował głęboki dystans do wszystkiego.
On myśli tylko muzyką i dla żyje muzyki. Treścią tej muzyki jest moim zdaniem rozbrzmiewająca pustka. Może to wypełnia go jakoś.
Pewnie ktoś mu Wiśkę podsunął jako chwyt marketingowy, a on już nie umie podjąć głębszej refleksji.
Cóż, dzieci morderców promują swoją propagandę jako “sztukę”. Wcale mnie nie zdziwi jak jutro ruszy w trasę po katowniach ubeckich jakiś “Różański Band” promujący homoseksualizm.
Nie uwierzę, że bywałaś w takich dekadenckich kazamatach.
Nie to co ja. Lecz mi Stańsko się nie oświadczył.Zato HellMutt Nadolski przytulił.
Tak, tak, on był wybitnie na trawce. Teraz jakoś się ogarnął, ale pustki w życiu i wiedzy zostały. Dojmujące pustki.
Upudrowany Stańko w telewizji na śniadanie – bezcenne :(((
No, OZu, to Cię mamy z tym Helmutem! ;)
W Szczecinie mam przyjemność chodzić (i fotografować) młodych muzyków w Różance. Jest to przedwojenny, odtworzony ogród z małą sceną. Powiem wam że rośnie bardzo dobrze, muzycznie i nie tylko, wykształcone pokolenie. Tak! Profesjonalne i nie zblazowane.
Zblazowany najczęściej jest chałturnik.
No i zaczyna się lans i artystyczna prostytucja.
Marką “wisława” nazwałbym szary, a może luksusowy, tęczowy, pachnący papier toaletowy, który zwykle zapycha kibel…
Panie Marku…to nie po krześcijańsku.
P.S.
Nie wspomniał Pan o tym, że ten gatunek tak fajnie śmierdzi. Sam z siebie. Ale może się niektórym podobać jego srebrzysty blichtr – ma sporo frakcji aluminium, chyba pochodzącego ze ścieru po opakowaniach soków.
Pozdrawiam Pana papierniczo…
niezmiennie serdecznie!
Miłosz o Noblistce:
-Ee, pisze sobie kobiecina.
Możesz sobie jazgu nie wierzyć, ale jak miałam nie być, jak byłam, ponadto to Kraków i wokół rynku wszystko się kręci.
W zeszlym roku z okazji 80 urodzin Killara miala miejsce uroczysta msza i koncert jego muzyki w katedrze w Katowicach.Pojechalam tam z drugiego kranca swiata, pol dnia wczesniej, bo wydawalo mi sie, ze “caly narod” bedzie stal w kolejce przed wejsciem do katedry, ze ludzie beda czekali wokol Katowic, aby tylko moc uslyszec jego muzyke. Tymczasem katedra wypelnila sie 5 minut przed koncertem i zdecydowana wiekszosc stanowily parafianki, ktore przyszly na msze.
A koncert byl rewelacyjny!! w pierwszych lawkach wokol Mistrza siedzieli Serafini, Cherubini oraz Trony.
Cisnie mi sie na usta pytanie, dlaczego nikt z organizatorow nie wymyslil takiego wytrycha “wislawa”, aby dac ludziom szanse uczestniczenia w czyms pieknym i waznym.
@ Janetatanka
Ano widzisz, Pani! To celna uwaga. Tak właśnie robi się “kulturę dla tubylców”. O tym decydują decydenci w najważniejszych dla kultury /dla tubylców/ miejscach. Sobie mogą być cudowni, prawdziwi artyści. Ale o nich sza… A o Wisławie – ooo, to “nasza”.
A starczyło rozpropagować w atmosferze wydarzenia te urodziny Kilara i katedra byłaby pełna!!! No ale Kilar nie jest “nasz”.