Jeżeli prawdą jest twierdzenie, że postęp w filozofii polega, w dużej mierze, na precyzowaniu pojęć przy pomocy języka filozoficznego, a więc na dokładniejszym ujmowaniu tego, co jest, czyli rzeczywistości, wobec tego to, o czym poniżej mowa, będzie próbą takiego doprecyzowania.
Zadaniem tego tekstu jest przede wszystkim zrozumienie dwóch pojęć: możności i możliwości, które to pojęcia w filozofii mają dość szczególne znaczenie, a z punktu widzenia historycznego – swoje dzieje. Dzisiaj niekiedy używa się terminów zapożycznonych z fizyki czy informatyki do wyrażenia tych znaczeń, mianowicie « potencjalność » i « wirtualność ».
Postawiony w tym tekscie cel, to także uwyraźnienie propozycji podejmowania przez filozofów problemu « możność – możliwość », z uwzględnieniem filozofów z kręgu islamu. Przybliżenie rozważań ze środowiska muzułmańskiego wydaje się ważne między innymi dlatego, że wpływ filozofii arabskiej[1] na kształtowanie się kultury filozoficznej Europy średniowiecznej, a przez to i dzisiejszego myślenia cywilizacji europejskiej, pomimo odrzucania przez niektórych filozofów tego ponad tysiącletniego dorobku intelektualnego Średniowiecza, był ewidentny i wycisnął trwałe piętno w sztuce filozofowania. Nie podlega przecież żadnej dyskusji fakt, że rozprzestrzenianie się polityczne, terytorialne i intelektualne średniowiecznego islamu, wywoływało przez wiele wieków wśród mieszkańców Europy reakcje zarówno polityczne (np. wyprawy krzyżowe), ideologiczne czy teologiczne (m.in. przetłumaczenie Koranu na zamówienie Piotra Czcigodnego z Cluny,[2] traktat Piotra Abelarda obrazujący polemikę przedstawicieli trzech monoteistycznych religii, paryskie potępienie awerroizmu), jak i filozoficzne (twórczość np. Alberta Wielkiego, Tomasza z Akwinu czy Jana Dunsa Szkota).
W dziejach filozofii te dwa pojęcia « możność – możliwość » niekiedy były ujmowane rozłącznie, niekiedy identyfikowano je ze sobą. Wydaje się, że po raz pierwszy to zagadnienie pojawiło się u Megarejczyków w interpretacji Arystotlesa, który rozważa problem możności ( la puissance, potentia – he dunamis) w « Metafizyce »,[3] natomiast możliwość ( le possible, possibile – to dunatόn ) analizuje w traktacie « Hermeneutyka ».[4] Takie ustawienie tych zagadnień wydawałoby się uzasadnione : problem możliwości w przeciwstawieniu do pojęć konieczności i niemożliwości Arystoteles analizuje w pismach logicznych « Organonu », natomiast problem możności rozważa w obszarze rozumień struktury bytu, to jest na terenie metafizyki jako nauki o « tym, co jest » i jego przyczynch.
Dzisiaj także filozofowie różnorodnie podchodzą do tego problemu. Wygląda na to, że jeden z najpoważniejszych współczesnych znawców Arystotelesa, Pierre Aubenque[5], to rozróżnienie nie do końca uważa za pertynentne. Twierdzi przede wszystkim, że nie jest ono ani Arystotelesa, ani z jego epoki lecz nie precyzuje kto i kiedy je zaprezentował; zadawala się prostym zwrotem « późniejsze ». Odwołuje się tu do pracy J. Souilhé z początku XX wieku.[6] Przyjrzyjmy się jak P. Aubenque analizuje krytykę Megarejczyków przeprowadzoną przez Arystotelesa. Nade wszystko twierdzi, że rozróżnienie na akt i możność jest rezultatem arystotelesowskiej koncepcji ruchu. Arystotelesa krytyka Megarejczyków wykazuje a contrario konieczne związki, jakie zachodzą między rozróżnieniem na akt i możność, a ontologią powstającego bytu czy bytu w ruchu. Megarejczycy twierdzą, według Arystotelesa, że « coś jest w możności tylko wtedy, gdy działa, kiedy zaś nie działa, nie jest w możności ».[7] W tym miejscu P. Aubenque warunkowo zauważa, że można by przypuszczać, iż Arystoteles tłumaczy na swój język tezę, którą Megarejczycy powinni sformułować w terminach możliwość i rzeczywistość, gdzie możliwe jest jedynie to, co jest lub będzie.[8] Ale według P. Aubenque’a to rozróżnienie z punktu widzenia logiki jako możliwość, a z punktu widzenia ontologii jako możność jest bez wątpienia późniejsze i dla krytykowanych przez Arystotelesa Megarejczyków dunaton musiało znaczyć, tak jak dla Platona, to co ma moc do… (ce qui a pouvoir de…), a co najmniej to, co dla późniejszych logików znaczyło moc-bytu abstrakcyjnego (le pouvoir-être abstrait). Następnie P. Aubenque usiłuje wyjaśnić, że zgodnie z pierwszym znaczeniem dunaton Megarejczycy mogli to pojęcie rozumieć jako pewną realną możliwość (possibilité réelle). I dalej, w kolejnym przypisie P. Aubenque precyzuje, że możliwość « logiczna » jest tylko taka, gdyż może się ujawnić swobodnie w wypowiedzi, w dyskursie. A na odwrót, jej przeciwieństwo stopniowo ukazuje się jako niemożliwość « logiczna », gdyż zatrzymuje dyskurs, nie pozwala mu się rozwinąć. W ten sposób możliwość logiczna staje się tylko szczególnym przypadkiem możności (de la puissance) – możności w wypowiedzi.[9] Nie rozwijając tutaj zbyt szczegółowej analizy, możemy krótko powiedzieć, że bez wątpienia stanowisko P. Aubenque’a jest dyskusyjne. Wszystko wskazuje na to, że z jednej strony uważa, iż dunaton można rozumieć jako własność, cechę czy przypadłość bytu (gdyż jak inaczej rozumieć to, co ma moc do…, czy też realną możliwość), a z drugiej strony jako pojęcie graniczne dyskursu (czyli pomyślaną niesprzeczność). Dla P. Aubenque’a możność ontologiczna i możliwość logiczna w pewnym wymiarze są tym samym, albo w najlepszym wypadku możliwość logiczna jest szczególnym przypadkiem możności ontologicznej (bytu ujętego w pojęciach). P. Aubenque wyraźnie traktuje filozofię jako rozważanie pojęć, natomiast to, jaka jest struktura rzeczywistości (tego, co jest), przestaje być dla niego sprawą pierwszoplanową.
Sytuacja nie jest oczywista, skoro już Octave Hamelin, w swych sławnych wykładach z Ecole Normale Supérieure na temat filozofii Arystotelesa, odniósł się krytycznie do interpretacji takiego autorytetu jak Waitz, nb. interpretacji uznanej przez Bonitza, który dokonał rozróżnienia w sylogizmach modalnych Stagiryty między eudechomenon (być możliwym) jako to, co jest możliwe logicznie, a dunaton (możliwe) jako to, co jest możliwe ontologicznie; zwłaszcza gdy Waitz dopatrzył się w arystotelesowskim eudechomenon kantowskiej teorii możliwości (problèmatique) nadając temu terminowi Arystotelesa sens ujęcia subiektywnego czy myślnego. O. Hamelin akurat w tym fragmencie niezbyt przekonująco odwołuje się do Arystotelesa Analityk Pierwszych (1. 32 b 11 i sq.), gdzie rozważane są zdania naukowe (έπιστήμη) i do Peri hermeneias, (9. 19 a 32), zapominając dorzucić zdanie z końca tego rozdziału 9., gdzie Stagiryta wyraźnie rozróżnia ujęcie tego, co istnieje od ujęcia tego, co nie istnieje, a może być lub nie. Otóż te dwa pojęcia dla Hamelin’a są równoznaczne, przynajmniej w kontekscie teorii sylogizmów modalnych.[10]
W każdym razie, mówiąc ogólnie, można spośród filozofów czy historyków filozofii wyróżnić tych, którzy indentyfikowali możność z możliwością, niekoniecznie pisząc komentarz do « Peri hermeneias », niektórzy w ogóle nawet nie wymieniali pojęcia możności,[11] a więc akcentowali przede wszystkim logiczny porządek rozwiązania tego problemu. Proponowali tym samym logicyzującą interpretację metafizyki Arystotelesa. Są to tacy myśliciele jak Awicenna (980-1037), Piotr Damiani (1007-1072), Jan Duns Scott (1266-1308), Tomasz de Vio Kajetan (1468-1534), Christian Wolf (1679-1754), Immanuel Kant (1724-1804), Martin Heidegger (1889-1976), Yaakko Hintikka (1929-)[12] czy na polskim terenie Marcin Śmiglecki (1564-1618) a także Jan Łukasiewicz (1878-1956).
Drugą opcję, tę w której odróżnia się możność od możliwości, reprezentowali m.in. : al-Kindi (choć nie do końca), Tomasz z Akwinu, A. Forges,[13] Carlo Giacon,[14] Etienne Gilson, a w Polsce Stefan Swieżawski, Mieczysław Krąpiec, Mieczysław Gogacz.[15] Autorzy ci, w swych analizach generalnie uznają « możność » jako czynnik konstytuujący byt, a « możliwość » jako operacyjne pojęcie logiczne. Natomiast różnią się nieco w szczegółowych wyjaśnianiach pochodzenia problemu aktu i możności u Arystotelesa. Jedni kładą akcent bądź na chęć rozwiązania przez Stagirytę problemu « jedność-wielość », bądź kwestii ruchu w świecie czy przyczynowości, a inni jeszcze podkreślają ważność zagadnienia doskonałości, bądź po prostu twierdzą, że są to uogólnienia takich elementów składowych substancji jak forma i materia.
Arystotelesowskie źródła problemu
1) Możność
Dlaczego takie rozbieżne stanowiska ? Skąd się wziął pomysł, że możność i możliwość są tym samym, lub że nie są identyczne ?
Prawdopodobnie w pewnym sensie winien jest sam Arystoteles. W Księdze IX (Q) swej Metafizyki, rozważając rozumienie bytu ze względu na możność i akt, w pewnym momencie (Rozd. 3-4, 1046 b 29 – 1048 b 35) podejmuje krytykę stanowiska Megarejczyków i wprowadza tematykę « możliwości ». Szczególnie w rozdziale 5 mówi zarówno o ‘byciu w możności’ dunameôn, jak i o ‘możliwości’ to dunaton. Bez wątpienia, to sposób postawienia problemu przez Megarejczyków spowodował, że Arystoteles musiał przeanalizować rozumienie terminu ‘możliwość’. Dlaczego jednak w tym fragmencie nie postawił sprawy wyraźnie i wprost nie rozstrzygnął, że jedno (możność) dotyczy struktury bytu, a drugie (możliwość) wyraża tylko logiczną konstrukcję ? Czy dlatego, że o pewnych sytuacjach możemy powiedzieć, iż sens pojęcia możliwości nakłada się sens realnie zachodzącego stanu « bycia w możności » ? W tym rozdziale 5 Arystoteles wyróżnia możności (tôn dunameôn), które są wrodzone jak władze zmysłowe, inne nabyte lub wyuczone. Wzmiankuje również te, które są bierne.
Natomiast możliwość jako taka (to dunaton) jest zawsze relacyjna, jest zawsze w relacji do czasu lub do sposobu określania jej, co może powodować pewne zmiany w sposób rozumny. Znaczy to, że jest związana z rozumem, gdy inne przypadki, niezwiązane z rozumem, są irracjonalne. Te ostatnie występują z konieczności, gdy zachodzi zetknięcie działającego z doznającym, natomiast konieczność nie obowiązuje tych, które są związane z rozumem. Dlatego, że ‘irracjonalne’ skierowane jest tylko do czegoś jednego, a to związane z rozumem kieruje do przeciwieństw i byłoby absurdem, gdyby mogło wywoływać skutki w stosunku do siebie sprzeczne. Dlatego, według Stagiryty, potrzebne jest tu jeszcze coś dodatkowe, jak pożądanie lub wolny wybór.[16] Fragment ten należy odczytać w perspektywie tego, co Arystoteles powiedział w rozdziale 1 tej IX Księgi : « Możność i bycie w możności (he dunamis kai to dunasthai) rozumie się na różne sposoby, które wyróżniliśmy już gdzie indziej.[17] Wszelako te przypadki, kiedy chodzi o możność (dunamis) tylko z nazwy, trzeba tutaj pominąć. Niekiedy bowiem coś nazywa się tak tylko z racji jakiegoś podobieństwa, jak na przyklad w geometrii operujemy pojęciem możności i niemożności (hen geômetria kai dunata kai adunata legomen) w zależności od tego czy coś jest jakoś, czy nie. »[18]
Z powyższych fragmentów wynika przede wszystkim wniosek, iż właściwe rozumienie możności może w interpretowaniu nastręczyć sporo kłopotów. Wygląda jednak na to, że Arystoteles zdaje sobie sprawę z tego, że są takie « możności », które mają tylko nazwę wspólną z możnością struktury danego bytu, gdyż ich treść jest zasadniczo różna. W logice czy w geometrii niektórzy mówią o « możności » i « niemożności » pewnych stanów lub rzeczy, gdy tymczasem chodzi tu wyłącznie o samo myślne czy pojęciowe ujęcie tych stanów czy rzeczy. Tak rozumiana « możność » czy « niemożność » jest w gruncie rzeczy przeciwstawieniem « możliwości » do « niemożliwości » i ma tylko pewne zewnętrzne (językowe czy formalne) podobieństwo do właściwie rozumianej możności. Możliwość czy niemożliwość logiczna oznacza niesprzeczność lub sprzeczność danego przedmiotu analizy : niemożliwe jest to, czego zaprzeczenie z konieczności jest prawdziwe, a możliwe będzie tym, czego zaprzeczenie nie jest z konieczności fałszywe.[19]
Nawet w logicznym traktacie « Peri hermeneias », Arystoteles twierdzi, że « to, co się odnosi do rzeczy istniejących, nie odnosi się do tego, co nie istnieje, ale może być lub nie być. »[20] A w « Kategoriach » dopowie, że « Prawdziwe twierdzenie nie jest jednak przyczyną istnienia rzeczy, ale jej istnienie wydaje się w pewien sposób przyczyną istnienia prawdziwego twierdzenia : bo prawdziwość lub fałszywość zdania uzależniona jest od faktu istnienia czy nieistnienia rzeczy. »[21] Te arystotelesowskie dopowiedzi wskazują przynajmniej na jedną sprawę, że nie należy w ten sam sposób podchodzić do rozwiązywania kwestii, które dotyczą bytów realnie istniejących i tych, które istnieją tylko w naszym intelekcie.
Można powiedzieć, że możność, w zależności od typu bytu, jest : 1) sposobem bytowania (stanem, w jakim się dany byt znajduje), 2) elementem bytu (dzięki czemu dany byt rozwija się lub ginie), 3) władzą sprawiającą lub odbierającą określone funkcje (zdolnością do działania lub przyjmowania). Krótko – możność, jako element struktury bytu, jest w stosunku do aktu czynnikiem ograniczającym byt. Gdyby byty nie posiadały możności, byłyby czystymi, doskonałymi zrealizowaniami (aktami).
2) Możliwość
Zwróćmy teraz uwagę na to, w jaki sposób Arystoteles podejmuje zagadnienie możliwości (to dunaton). Otóż w « Peri hermeneias » stawia pytanie czy każde twierdzenie jest koniecznie prawdziwe lub fałszywe, w szczególności, gdy chodzi o przyszłe wypadki (futures contingents). I odpowiada na nie negatywnie – twierdzenie, że « ‘Jutro będzie miała miejsce bitwa morska’ nie ujmuje żadnej prawdy, ani nie jest prawdziwe, ani fałszywe ».[22] Między teraźniejszością a przyszłością nie zachodzi relacja konieczności. Jest możliwe, że dana rzecz się wydarzy, ale jest także możliwe, że się nie wydarzy.
Czy jednak to, co się wydarza nie jest w jakiś sposób związane z przyczyną, bo przecież, gdy się zrealizuje, powinno się to jakoś wyjaśnić? W jaki inny sposób można to wyjaśnić, jeżeli nie przez przyczynowanie, porównując stan obecny ze stanem, w jakim się znajdował w poprzedzających go wydarzeniach ? Wygląda na to, że Arystoteles zgadza się, iż bitwa morska nie mogła nie mieć przyczyny, ale według niego, to wydarzenie nie jest powiązane ze swą przyczyną w sposób konieczny. Konieczność odnosi się do tego, co jest, ponieważ już jest obecne. Nie znaczy jednak, że zrealizowało się to z konieczności. Biorąc w nawias wypadki zależne od działania ludzkiego, np. «jest możliwe, że ta szata zostanie przecięta na pół i że nie zostanie przecięta, lecz przedtem zostanie zniszczona», zdarzają się przecież pewne fakty, które zachodzą w sposób przypadkowy.[23] Jak już zauważyliśmy wyżej Arystoteles uwzględnia pewną odpowiedniość logiki z rzeczywistością : «prawdziwość lub fałszywość zdania uzależniona jest od faktu istnienia czy nieistnienia rzeczy», ale nie odwrotnie. Gdyby każde twierdzenie, nawet dotyczące przyszłych wypadków, było prawdziwe lub fałszywe, musielibyśmy przyjąć całkowity determinizm. Tym samym musielibyśmy wyeliminować wszelką przypadkowość zarówno tą, która zachodzi w świecie materialnym, jak i tą, która pochodzi z naszej, ludzkiej działalności czy z naszego myślenia. A takie pominięcie byłoby absurdem. Arystoteles utrzymuje więc, że każde twierdzenie nie koniecznie jest prawdziwe lub fałszywe, gdyż to, które dotyczy przyszłych wydarzeń nie jest ani prawdziwe, ani fałszywe, chociaż jak się zrealizuje, to będzie albo prawdziwe albo fałszywe. Przykład o bitwie morskiej należy do kategorii ludzkich możliwości, a nie konieczności.
Z historycznego punktu widzenia zauważmy, że argumentację Megarejczyków podjęli na nowo stoicy, kolejni scholarchowie w Akademii Ateńskiej, tacy jak Kleantes z Assos (264-232 przed n. Ch.) – następca Zenona z Kition (336-264 przed n. Ch.), Chryzyp (281-208 przed n. Ch.) czy Karneades z Cyreny (214-129 przed n. Ch.). Przyjaciel Zenona z Kition,[24] Diodor z Kronos usiłował wykazać niezgodność podstawowych 3 przesłanek przyjmowanych przez ogół filozofów odnośnie sądów koniecznościowych, mianowicie : (A) wszystko, co należy do przeszłości, jest koniecznie prawdziwe; (B) niemożliwość nie może być konsekwencją możliwości; (C) możliwość jest tym, co nie jest prawdziwe teraz i nie będzie prawdziwe w przyszłości.[25]
Jeżeli przesłanka (C) jest prawdziwa, to trzeba by przyjąć, że to co należy do przeszłości, nie jest możliwe, ale skoro się wydarzyło, należy je uznać za możliwe; a wtedy okaże się, że niemożliwość jest konsekwencją możliwości, wbrew przesłance (B). Rozumowanie to można opisać tak : albo (A) i (B), albo (C); gdy (A) i (B), a więc nie (C).[26]
Tak rozumował Diodor, gdy przyjął przesłanki (A) i (B), a odrzucając (C) miał ją zastąpić twierdzeniem cytowanym przez Cicerona, że « tylko to jest możliwe, co jest prawdziwe lub w przyszłości będzie prawdziwe; i to co się zdarzy w przyszłości, on twierdzi, że będzie konieczne, a cokolwiek nie będzie w przyszłości, on neguje jego możliwość ».[27] Zakres możliwości zredukował więc Diodor do tego, co się faktycznie wydarzy. Niemożliwy jest inny świat, gdyż natura, wytwarzając taki jaki jest, wyczerpała wszelkie możliwości. W takiej optyce konkluzją jest determinizm wszechogarniający pojęcie tego, co nazywamy « kosmosem ».
Inną perspektywę przyjął Kleantes z Assos, następca Zenona w Akademii w 264 roku przed n. Ch. Odrzucił przesłankę (A), zachowując (B) i (C). Twierdził, że to co należy do przeszłości nie jest koniecznie prawdziwe.[28] Niekoniecznie chciał przez to zanegować całą przeszłość czy dzieje historyczne, gdyż utrzymywał, że wyroki czy dekrety losu są niepodważalne. Próbował w ten sposób zwrócić uwagę na to, że działania człowieka są szczególne. Człowiek może przyjąć postawę zgody na wydarzenia zachodzące w świecie, ale może też się zbuntować przeciwko nim; choć tak na prawdę nic to nie zmieni. Odrzucając przesłankę (A) zakres możliwości rozszerza się i zawiera także to, co się nigdy nie zrealizuje. A więc tylko formalnie można te niezralizowane wydarzenia nazywać możliwymi.
Następca Kleantesa w 232 roku przed n. Ch., Chryzyp, nie zgadzając się ze swym poprzednikiem, odrzucił przesłankę (B), a zachował (A) i (C). Tym samym uznał, że niemożliwość jest konsekwencją możliwości i motywował swe stanowisko tym, że w hipotetycznym sądzie typu : « Jeżeli Dion umarł, więc ‘ten-oto’ umarł », pierwsza część jest możliwa, gdyż pewnego dnia Dion umrze, natomiast druga część jest niemożliwa, gdyż jeżeli Dion umarł, to nie ma już podmiotu, na który można by wskazać « ten-oto ». Zaimek wskazujący « ten-oto » (outos) może odnosić się tylko do żyjącej osoby jako takiej, ale nie do zmarłej.
Konieczność dla Chryzypa jest więc tym, co jest zawsze prawdziwe i nie może się nie zdarzyć. Każde twierdzenie jest albo prawdziwe, albo fałszywe, nawet to które dotyczy przyszłych wydarzeń, gdyż w świecie zachodzi ciąg przyczyn i skutków nie do obejścia. Twierdzenie, że « jutro odbędzie się bitwa morska » jest albo prawdziwe, albo fałszywe. Nie jest koniecznościowe, gdyż jest wydarzeniem przejściowym. Bitwa mogłaby się nie odbyć, ale my tego nie wiemy, gdyż nie znamy wszystkich przeszkód, które mogłyby przeciwstawić się zrealizowaniu przeciwności. Chryzyp zachował twierdzenie (A), że to co dotyczy przeszłości jest koniecznie prawdziwe, rozumując w ten sposób, że wszystkie przeszłe wydarzenia w momencie gdy się odbyły, nie mogły się nie odbyć. Nie są koniecznościowe, gdyż są wydarzeniami przejściowymi, ale zdeterminowanymi przez wcześniejsze przyczyny.
Epikur (341-270 przed n. Ch.) i Karneades z Cyreny (214-129 przed n. Ch.) przeciwstawiali się dominującej u stoików doktrynie przeznaczenia i ich fatalizmowi. Dla pierwszego, pewne wydarzenia wynikają z koniecznych praw, inne są przypadkowe, a niektóre spowodowane naszą działalnością są albo godne pochwały, albo potępienia. I tak Epikur zgadza sie z Arystotelesem, że sąd o przyszłych wydarzeniach nie jest ani prawdziwy, ani fałszywy. Owszem, zawsze jeden z nich nie będzie prawdziwy; w ten sposób Epikur chce uniknąć ogólnego determinizmu.
Również Karneades, chociaż potwierdził za Chryzypem, że wszelkie twierdzenie jest albo prawdziwe, albo fałszywe, a więc także i sądy o przyszłych wydarzeniach, to nie chciał się zgodzić, że wszystko jest zdeterminowane, a wydarzające się fakty są konieczne. Twierdził, że oprócz wiecznych i niezmiennych przyczyn, są jeszcze przyczyny przypadkowe, gdyż wiadomo było, że Katon wystąpi w Senacie tego dnia, ale przecież ten fakt nie był zdeterminowany przez odwieczne przyczyny. Każde, przypadkowe wydarzenie ma przypadkową przyczynę, a szczególnie działania ludzkie, powodowane są przez wolną wolę człowieka.[29]
Próba podsumowania
Sprecyzujmy nasz problem jeszcze raz. Gdy w « Metafizyce » Arystoteles próbuje określić czym jest byt, stwierdza, że byt mówi się wieloznacznie[30], nie wymienia w żadnym z tych rozumień, że byt można uznać za « konieczny, możliwy czy niemożliwy ». Owszem, mówi, że można go rozpatrywać jako substancję i przypadłości, prawdę i fałsz zdania, akt i możność. To Awicenna jest winny utożsamienia porządku ontycznego z porządkiem logicznym, wprowadzając do koncepcji Arystotelesa rozróżnienie na jeden Byt Konieczny, a pozostałe byty jako możliwe. Tę koncepcję kontynuował w Europie Jan Duns Szkot (+1308), najlepszy myśliciel Średniowiecza w/g Heideggera.
Powyższa prezentacja historyczna dotycząca pojęcia « możliwości » ujmowanego w relacji do pojęcia « konieczności » i formułowanego w zasadzie z punktu widzenia porządku logiki, gdzie rozróżnia się jeszcze pojęcia « niemożliwości » i « przypadkowości » (contingentia),[31] skłania do zastanowienia się, czy tym czterem pojęciom odpowiada coś w realnie istniejącej rzeczywistości, czy są one wytworem naszych spekulacji, przeciwstawiających afirmację negacji : możliwy – niemożliwy, konieczny – przypadkowy ?
Wygląda na to, że takie rozróżnienie jest wynikiem naszego rozumowania, a nie rozumienia rzeczywistości.
Należy więc zawsze tropić, identyfikować i ściśle przestrzegać w opisach filozoficznych granicy między skutkami spowodowanymi przez nasze myślenie, a skutkami zrealizowanymi przez przyczyny realne, zewnętrzne. Gdy tego nie będzie się uwzględniać, wtedy to, co pomyślane będzie miało ten sam wymiar bytowy, co rzeczy realne, istniejące poza naszym intelektem.
Jeżeli prawdopodobnie wszyscy filozofowie zgodziliby się na koncepcję arystotelesowskich możności wrodzonych w strukturze danego bytu (np. wielbłąd ma taką strukturę bytową, która nie pozwoli mu na przejście przez przysłowiowe ucho igielne, natomiast mała pchła pewnie się przez nie przeciśnie), to już gorzej jest z zaakceptowaniem możności nabytych (kupiłem saksofon, więc stałem się posiadaczem tego instrumentu, na którym będę mógł grać albo mu się przyglądać z dumą szczęśliwego posiadacza, natomiast nigdy nie nabędę skrzydeł, by fruwać jak wróbelek) czy z możnościami wyuczonymi (trudno lekarzowi zaplanować centralę nuklearną, natomiast z powodzeniem będzie leczył chorych), a już zupełnie jest źle, gdy analizujemy możliwości, będące wynikiem wyłącznie naszego myślenia. Zdarza się, że pomyślana ‘realnie’ możliwość niekiedy nakłada się na rzeczywistość, ponieważ odkryliśmy właściwą przyczynę danego zjawiska, ale to nie nasze myślenie czy wymyślona przez nas struktura spowodowała zajście tego wydarzenia, lecz jego realna przyczyna, gdyż możliwości są zawsze wynikiem naszego rozumowania.[32]
Nałożenie się możliwości na możności jest wynikiem pomieszania porządku bytowego z porządkim poznania czy z porządkiem logiki, albo więcej : nadanie, w naszym sposobie rozumowania, porządkowi poznania czy porządkowi logiki ważności jedynego, rzeczywistego i prawdziwego sposobu opisywania rzeczywistości. Otóż, jeżeli prawdą jest, że z porządku bytowego przechodzimy do porządku poznania, to odwrotna droga nie jest taka oczywista. Faktem jest, że świat fizycznych bytów poznajemy poprzez zmysły i intelekt, ale na odwrót jest trudniej. To, co wymyśli nasz intelekt (liczne możliwości), nie tak łatwo urealnić, zrealizować, gdyż intelekt nie może wyjść z nas i zreinkarnować się w rzeczywistości. To tylko w wymiarze religijnym może stać się cud, że « Słowo stanie się ciałem », lecz w naszej wyobraźni czy w intelekcie, gdy pomyślimy, że urosły nam skrzydła, to jednak nie będziemy fruwać.
Wnioski
W tych moich rozważaniach nie chodzi o to, by wyeliminować z naszego myślenia wszelkie możliwości. To jest niemożliwe. Tak pracują nasze władze poznawcze : zmysły, intelekt, wola. Ale chodzi o to, by w każdej sytuacji (praktycznej i teoretycznej) umieć rozróżniać « to, co jest realnie istniejące » wraz ze swoimi transcendentaliami, od tego, co jest tylko pomyślane czy jest naszym wytworem. « To, co pomyślane » jest zawsze z porządku możliwości ; jest tylko naszym pomysłem. « To, co jest naszym wytworem » może być zrealizowane jedynie ze względu na nadaną mu jedną lub wiele funkcji : samochód do szybszego przemieszczania się czy do transportu; instytucja do ułatwienia ludziom życia ; teoria polityczna, ekonomiczna, teologiczna do zrozumienia poszczególnych aspektów życia wśród innych osób. Oczywiście te funkcje możemy wypaczyć. I tak samochodem możemy spowodować wypadek ; instytucja zamiast nam pomagać, utrudnia nam życie ; teorie polityczne, ekonomiczne, teologiczne zamiast przekazywać nam prawdę o człowieku, fałszują rozumienie osoby, jego relacji z innymi, Boga.
Wydaje mi się, iż są to skutki ustawicznego mylenia porządku myślenia z porządkiem bytowania. Pierwszy wprowadza nas w świat możliwości, drugi w świat realnie istniejących bytów. Pierwszy wywodzi się z tradycji platońskiej, drugi z tradycji arystotelesowskiej. W dziejach filozofii często mieszano te dwie tradycje. I dzisiaj też, w życiu codziennym, mamy tendencje do ich utożsamiania, co utrudnia nam życie, gdy nasze pomysły czy wytwory bierzemy za samodzielne, realnie istniejące byty.
[1] Lista mediewistów zajmujących się wpływem filozofii i nauki arabskiej jest bardzo duża. Tu podajemy kilka ważniejszych prac : BÜLOW G., Des Dominicus Gundissalinus Schrift von der Unterblichkeit der Seele, in : Beiträge z. Gesch. der Philos. d. Mitt. (B.G.P.M.), II, 3, Münster 1897; BAEUMKER Cl., Des Alfred Sareshel (Alfredus Anglicus) Schrift <De Motu Cordis>, in : B.G.P.M., XXII, 1923, 1-2; A. BIRKENMAJER, Le rôle joué par les médecins et les naturalistes dans la réception d’Aristote aux XIIème et XIIIème siècle. Varsovie 1930; L. MINIO-PALUELLO, Aristotele dal mondo arabo a quello Latino. L’occidente e l’Islam nell’alto medioevo, II, Settimane di studio del centro italiano di studi sull’alto medioevo, XII, Spoleto 1965; M.-T. d’ALVERNY, Alain de Lille, textes inédits avec une introduction, Paris 1965; J. MILLAS-VALLICROSA, Estudios sobre historia de la ciencia española, Barcelona 1949; A. van der VYVER, Les plus ancienne traductions médiévales (X-XIèmes s.) des traités d’astronomie et d’astrologie, in : “Osiris” 1, 1936; na temat docenienia matematyków arabskich przez Gerbert d’Aurillac (Sylvestre II) i studiowania prac lekarzy arabskich w Salerno w XII wieku: W. Montgomery WATT, L’influence de l’islam sur l’Europe médiévale, in : Revue des études islamiques, Paris 1974; R. LEMAY, Abu Ma’shar and Latin Aristotelianism in the twelfth century, Beyrouth 1962; H. BEDORET, Les premières traductions tolédanes de philosophie, in : Revue néo-scolastique de philosophie, 1938; Et. GILSON, Les sources gréco-arabes de l’augustinisme avicennisant, in : Archives d’Hist. Doc. (A.H.D.L.M.A.), 4, 1929; idem., A History of Christian Philosophy in the M.A., New York, 1955; A.-M. GOICHON, La philosophie d’Avicenne, Paris 1951; VAUX R. de, Notes et textes sur l’avicennisme latin aux confins de XIIème- XIIIème siècle, Paris 1934; STEENBERGHEN F. van, Aristote en Occident, Louvain 1946; GOGACZ M., L’état des recherches sur “Liber de causis”, in : “Liber de causis”, Warszawa 1970 ; PATTIN A., Liber de causis, t. 1, Leuven, Bibl. van de Faculteit Godgeleerdheid, 2000, 228 ss.
[2] d’ALVERNY M.-T., Deux traductions latines du Coran au Moyen Age, in : A.H.D.L.M.A., 16, 1947-1948, s. 87 ; Robert de Ketton ukończył tłumaczenie Koranu w lipcu 1143; drugiego tłumaczenia dokonał Marc z Toledo, który żył pod koniec XIII wieku.
[3] ARYSTOTELES, Metafizyka, t. 1-2, tłum. T. Żeleźniak, oprac. M. A. Krąpiec i A. Maryniarczyk, Lublin 1998, Księga IX (Q), t. 2, s. 34-77.
[4] Idem, Peri hermeneias, in : Kategorie, tłum. K. Leśniak, PWN, Warszawa 1975, § 9-14.
[5] P. AUBENQUE, Le problème de l’être chez Aristote, PUF, Paris (1. wyd. 1962) 2002, s. 438-456.
[6] J. SOUILHE, Etude sur le terme ‘Dunamis’ dans les dialogues de Platon, Paris 1919.
[7] ARYSTOTELES, Metafizyka, tłum. T. Żeleźniak, IX, 3, 1046 b 29.
[8] Słusznie tutaj P. Aubenque zauważa, że CICERON, De Fato (Traité du destin), wyd. Les Belles Lettres, Paris 1933, VII, 13, przypisuje DIODOROWI z Kronos następujące twierdzenie : «id solum fieri posse dicit, quod aut sit verum aut futurum sit verum » ([Diodor] … mówi, że tylko to jest możliwe, co jest prawdziwe lub w przyszłości będzie prawdziwe; [i dalej tamże] i to co się zdarzy w przyszłości, on twierdzi, że będzie konieczne, a cokolwiek nie będzie w przyszłości, on neguje jego możliwość »). Słusznie też przypuszcza P. Aubenque, że Arystoteles krytykował jakichś wcześniejszych Megarejczyków, ale nie Diodora; według ustaleń historyków Diodor z Kronos mógł mieć kilkanaście lat, gdy Arystoteles umierał; cf. P.-M. SCHUHL, Le dominateur et les possibles, PUF, Paris 1960, s. 33-34.
[9] P. AUBENQUE, Le problème de l’être chez Aristote, PUF, Paris 2002, s. 451, szczególnie przypisy 2 i 4.
[10] O. HAMELIN, Le système d’Aristote, wyd. F. Alcan, Paris 1920, s. 193, przypis 1.
[11] Na przykład ARYSTOTELES, Metaphysik XII, w niemieckim tłumaczeniu H.G. GADAMERA, wyd. Vittorio Klosterman, Frankfurt am Main 1948, 54 s.; dunamiV
lub on dunamei (ens in potentia) czy dunaton (possibilitas) – Gadamer wszędzie konsekwentnie tłumaczy Möglichkeit = możliwość, cf. XII. 2. 1069 b 15, 19; 6. 1071 b 19 : « Was der Möglichkeit nach ist, kann ja auch nicht sein» oraz ibidem, b 24-25 : « Und doch ist hier eine Schwierigkeit. Alles, was tätig ist nämlich, scheint es, hat auch die Möglichkeit; nicht alles, was die Möglichkeit hat, ist degegen tätig, so dass die Möglichkeit das Frühere wäre.» Nie jest to szczęśliwy wybór. Można by sądzić, że jest to decyzja ideologiczna, gdzie tłumacz w ten sposób podporządkowuje tekst Arystotelesa swoim opcjom filozoficznym. W najlepszym wypadku byłaby to decyzja spowodowana czystym eksperymentem (?), ale na pewno nie wymogami językowymi, gdyż niemiecki przecież posiada, oprócz « Möglichkeit », takie pojęcia jak «das Vermögen» czy «die Potenz».
[12] HINTIKKA Y., Time and Necessity. Studies in Aristotele’s Theory of modality, Oxford 1973, szczególnie rozdziały III, s. 41-61 i VIII, s. 147-175, gdzie autor komentuje z « Peri hermeneias » rozdziały 9 i 12-13.
[13] FORGES A., Théorie fondamentale de l’acte et de la puissance, du moteur et du mobile, (Paris 1891) 7. wyd. 1909, s. 137.
[14] GIACON Carlo, Atto e potenza, Brescia 1947, s. 79.
[15] SWIEŻAWSKI S., Notes sur l’influence d’Avicenne sur la pensée philosophique latine du XVe siècle, in : Recherches d’islamologie. Recueil d’articles offert à Georges C. Anawati et Louis Gardet par leurs collègues et amis, wyd. Peeters, Louvain 1977, s. 295-305.
[16] Wydaje się, że trzynastowieczny łaciński tłumacz, Wilhelm Moerbeke, lepiej wyraził sens tego tekstu, niż polscy tłumacze (wyżej cytowany T. Żeleźniak-M. Krąpiec czy inna wersja K. Leśniaka, Meta., wyd. PWN, Warszawa 1983, który np. wprost nadał tytuł § 4 « Potencja jako możliwość », co można wybronić, ale taki tytuł jeszcze bardziej komplikuje, niż ułatwia poprawne odczytanie) : « Omnibus autem potentiis [tvn dunamewn] existentibus : his quidem connatis, ut sensibus : his autem consuetudine, ut quae est fistulandi : aliis autem disciplina, ut quae est artium : has quidem necesse eos qui praeexercitati fuerunt habere quaecumque consuetudine et ratione. Non tales autem, et eas quae sunt <in> pati, non necesse. Quoniam autem possibile <est aliquid possibile> [to dunaton] et quando, et quomodo, et quaecumque alia necesse adesse in definitione : et haec quidem secundum rationem possunt movere, et potentiae ipsorum cum ratione. Haec autem irrationabilia et potentiae irrationales. Et illas quidem necesse in animato esse, has vero in ambobus. Tales quidem potentias necesse, quando ut possunt passivum et activum appropinquant, hoc quidem facere, illud vero pati. Illas vero non necesse. Hae quidem enim omnes una unius factiva, illae autem contrariorum. Quare simul facient contraria : hoc autem impossibile. Necesse ergo alterum aliquid esse quod proprium est. Dico autem hoc appetitum, aut prohaeresim. » Cytuję za trójęzycznym wydaniem T. Żeleźniak-M. Krąpiec, t. 2, s. 49.
[17] Arystoteles odwołuje się tu do Księgi V (D), §12 : « W sensie przenośnym o możności mówi się w geometrii. To, co możnościowe w znaczeniu wspomnianej tu możliwości, nie ma związku z prawdziwą możnością » (kata metaforan de h en
gewmetria legetai dunamiV. touta men oun ta dunata ou kata dunamin) – cyt. za wyd. T. Żeleźniak – M. Krąpiec, t. 1, s. 262-263).
[18] Cyt. za tłumaczeniem T. Żeleźniak-M. Krąpiec, t. 2, s. 35-36.
[19] Cf. M. A. KRĄPIEC op., Metafizyka, wyd. Pallottinum, Poznań 1966, s. 241.
[20] ARYSTOTELES, Peri hermeneias, tłum. K. Leśniak, koniec rozdz. 9, 19 b 3-4.
[21] Idem., Kategorie, tłum. K. Leśniak, koniec rozdz. XII, 14 b 20-23.
[22] Idem, Peri hermeneias, tłum. K. Leśniak, rozdz. 9, 19 a 39 : « Jasne więc, że nie jest konieczne, ażeby każde twierdzenie czy przeciwne mu przeczenie musiało być jedno prawdziwe, a drugie fałszywe.»
[23] Ibidem, 9, 19, a 7-20.
[24] E. BREHIER, Histoire de la philosophie, PUF, wyd. 8, Paris 1967, s. 260.
[25] VUILLEMIN J., Nécessité ou contingence; l’aporie de Diodore et les systèmes philosophiques, wyd. Les Éditions de Minuit, Paris 1984, s. 44 wykazuje, że Diodor dzieli przesłankę (C) na dwie i podaje : (C) że są możliwości, które nie zrealizują się nigdy i (NC) (zasada konieczności warunkowej) że to, co jest nie może nie być, wtedy gdy jest.
[26] Cf. G. VERBEKE, Le statut de la métaphysique, in : Avicenna latinus, Liber de philosophia prima sive scientia divina, wyd. S. VAN RIET; Louvain-Paris, 1977, t. I-IV, s. 44*-47*.
[27] Cf. wyżej przypis 8.
[28] Cf. CICERON, De fato, VII, 14.
[29] Cf. Ibidem, XI, 23 – XII, 28; XIV, 31.
[30] Aristoteles, Metafizyka, VII, 1028 a 10 : «to on legetai pollachos», «ens dicitur multis modis».
[31] Por. HINTIKKA Y., Time and Necessity. Studies in Aristotele’s Theory of modality, Oxford 1973, rozdz. III i VIII, s. 41-61 i 147-175,
[32] Cf. M. GOGACZ, Platonizm i arystotelizm, wyd. ATK, Warszawa 1996, s. 45.
Mam problem z czcionką grecką; automatycznie przełożyło na łacińską (chociaż jeden wyraz się ostał), więc starałem się poprawić, ale nie wszystko mi się udało; przepraszam. Nie ma kategorii kultura, więc włożyłem do nauki.
Dodałem kategorię Filozofia, umieściłem ją poza Nauka/Technika – nie wiem czy słusznie.
Zdaje się, że już samo to zagadnienie może wywołać małą dyskusję :-)
To ja przepraszam za kłopot z czcionką grecką.
Postaram się znaleźć i opisać metodę umieszczania tekstu w oryginalnej pisowni nie-łacińskich alfabetów.
@Asadow
Zanim przeczytam powiem, że na Salonie24 był dział Idee, który potem zlikwidowano i nie można się było doprosić o przywrócenie.
Nie wiem czy Pan Marek się ze mną zgodzi, ale taka nazwa byłaby chyba bardziej pragmatyczna, ale dział Kultura też jest dobry, może lepszy?
I dział Wiara, jeśli już muszą być działy nie wiem co co.
Nazwa chyba nie jest problemem. Pamiętam, że sugerowałam Łażącemu Łazarzowi, aby zrobił działkę Filozofia. Twierdził, że gdy będzie więcej artykułów, to zrobi taką zakładkę. I nic. Wawro zrobił “filozoficzne”, ale dla siebie. Dlatego pisałem tam w dziale Kultura, jako że dla mnie filo. jest produktem kultury, chociaż dzisiaj to pojęcie wiąże się z teatrem, filmem, etc. Skoro Asadow zrobił kategorię filozofia, to czemu nie. Idee – to może zbyt ogólne ? Można je mieć na różne tematy – jak upiec dobre ciasto, albo skutecznie uszczelnić kran; ale te moje rozważania nie są zupełnie zobowiązujące.
Słusznie!
Bo w przeciwnym przypadku trzebaby fizykę, astronomię , kosmologię nie mówiąc o teologi, jako podkategorie umieścić.
Przeczytałam, uff. Bardzo kiwało.
Panie Marku. Moim zdaniem różnicę między możnością, a możliwością pokazuje najlepiej scena nad jeziorem.
”Spotkanie Zmartwychwstałego z uczniami ma miejsce w Galilei. Uczniowie dopiero teraz wypełnili nakaz Jezusa, który polecił im udać się do Galilei. Jest ich siedmiu. „Siedem” jest liczbą doskonałą, liczbą przemienienia. Po tragedii Wielkiego Piątku uczniowie tworzą ponownie wspólnotę. Jednak jest to wspólnota rozbita. Apostołowie przeżywają kryzys wiary w Jezusa. Są znów razem, ale nic ich nie łączy. Powracają do sieci rybackich, aby przetrwać najtrudniejsze chwile. Pracują raczej z konieczności, niż z miłości i pracują bez efektu. Tło pracy uczniów jest szare: noc, zmęczenie, nieudany połów, rozczarowanie, bezradność.
Piotr pierwszy próbuje przerwać tę beznadzieję. Mówi: Idę łowić ryby. Piotr próbuje odbudować autorytet w gronie Dwunastu. Nie czuje się liderem. Jest słaby, błądzący, mylący się nawet w kwestiach kluczowych. Chce, by pozostali uczniowie powrócili z nim do łowienia ryb, od których odciągnął ich Jezus. Po długiej formacji uczniowie powracają do starych zajęć. Chcą zapomnieć o nowej misji – „łowienia ludzi”.
Uczniowie, sieci i praca rybacka są symbolem Kościoła. Jednak praca Apostołów w Kościele w tym wypadku jest bezowocna. Doświadczają daremności swych wysiłków. Mają poczucie, że wszystko jest bezowocne, puste. Są sfrustrowani i rozczarowani. Widzą tylko ciemność nocy i bezsens wszystkiego. Poczucie daremności pozbawia energii potrzebnej do życia, osłabia wolę. Jest bolesnym doświadczeniem, które powoduje chorobę ducha (por. np. Hi, Ps 63, 73, 39).
A kiedy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Kto cierpi w nocy z powodu daremności wysiłku, wygląda ranka. Ale nie każdy ranek przynosi pocieszenie. Są też ranki szare, beznadziejne, w których człowiek nie widzi żadnego sensu w kolejnym dniu. W taki ranek, świt beznadziei wkracza Jezus. Świt, wschód słońca w Biblii oznacza samego Jezusa, który przynosi zbawienie. Już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa nazywano Jezusa „Wschodzącym Słońcem”, „Słońcem, które nigdy nie zachodzi”.
Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus. Uczniowie nie rozpoznają Jezusa. Być może myślą, że jest to człowiek, który oczekuje na ranny połów. W wioskach rybackich jest to zjawisko normalne; klienci przychodzą wcześnie rano, aby zakupić ryby. Jezus po zmartwychwstaniu jest ten sam, ale „trochę inny”. Widoczny, „jakby na horyzoncie z oddali”, jak przypadkowy człowiek, pielgrzym, przechodzień (por. spotkanie z Marią Magdaleną i uczniami z Emaus). Objawia się jakby „pośród mgieł”, prowokując do poszukiwań, nowego trudu, zmagań, które prowadzą do wzrostu. Jest jednak blisko, na brzegu życia.
Spotkanie z uczniami o świcie jest pełne serdeczności, ciepła, bliskości, uczucia. Jezus zwraca się do uczniów słowem: „dzieci”. Tym ciepłym słowem pragnie dotknąć ich bolesnego zagubienia, poczucia winy, bezradności. Chce obudzić uczucia, które ich łączyły wcześniej. Nie strofuje uczniów, nie wyrzuca im, że Go zdradzili. Jest blisko nie po to, by się naśmiewać, jak czynią to często ludzie wobec rybaków, którzy nic nie złowili. On jest blisko, by dodać sił, wzniecić zapał, podnieść na duchu, dać nową nadzieję.
Następnie daje im polecenie: Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie. Prawa strona uważana jest za lepszą, szczęśliwszą, błogosławioną. Oznacza również świadomość. Jezus nie daje jednak doświadczonym rybakom rad, jak lepiej łowić ryby. Nie każe im również diametralnie zmieniać sytuacji życia. Chce, aby nadal byli rybakami. Pokazuje im jednak nowy wymiar ich pracy.
Mimo zmęczenia, frustracji uczniowie wypływają ponownie na połów. Owoc zawierzenia Jezusowi jest niewyobrażalny. Św. Jan podaje symboliczną liczbę złowionych ryb: 153. Św. Hieronim widzi w niej symbol pełni. Współcześni Jezusowi zoologowie uważali, że w jeziorze Genezaret żyją 153 gatunki ryb. Liczba 153 oznacza w tym kontekście misję Kościoła wśród przedstawicieli wszystkich ludów. Inni uważają, że liczba ta wyraża uniwersalizm, powszechność, a zarazem obfitość znamienną dla czasów mesjańskich. Najważniejszy jednak jest fakt, że taki połów jest możliwy, gdy jest dokonany na rozkaz Jezusa i w sposób wyznaczony przez Niego.
Jako pierwszy Jezusa zmartwychwstałego rozpoznał Jan. Umiłowany uczeń dzieli się swoją intuicją z Piotrem, naprowadza Piotra na doświadczenie zmartwychwstania: To jest Pan! Te słowa są okrzykiem paschalnym pierwszych chrześcijan. „Kyrios” jest określeniem osoby, której nadaje się Boską moc. Różni się ono zasadniczo od naszego słowa ”pan”. Pierwsi chrześcijanie byli prześladowani dlatego, że nie uznawali w imperatorze rzymskim „pana”.
Na okrzyk Jana Piotr reaguje natychmiast. Przywdziewa wierzchnią szatę, rzuca się w jezioro i płynie do Jezusa. Ubranie wierzchniej szaty oznacza szacunek wobec osoby. Piotr z wielkim szacunkiem jako pierwszy chce stanąć przed Jezusem. Wielka, niecierpliwa miłość każe mu pokonać wszystkie trudności i bez namysłu zbliżyć się do Jezusa. Jeszcze inaczej reagują pozostali uczniowie. Powoli dobijają do brzegu z łodzią pełną ryb. Ich zachowanie jest bardziej spokojne, ciche, cierpliwe, zrównoważone.
Ta różnorodność reakcji wobec Zmartwychwstałego ukazuje odmienność dróg duchowych. Każdy człowiek ma swoją drogę i swój czas dochodzenia do zmartwychwstania. Jedni, jak Jan dochodzą poprzez wewnętrzną intuicję, kontemplację, duchowe poznanie. Inni, jak Piotr w sposób bardziej aktywny, emocjonalny. Jeszcze inni potrzebują więcej czasu i znaków. Ta wielość nie jest przeszkodą, ale przeciwnie całym bogactwem Kościoła (por. 1 Kor 12).”
Jak względem tego miewa się róznica pomiędzy możnością, a możliwościami?
Moim zdaniem ona znika.
A Pańskim?
Bardzo odpowiada mi rozróżnienie pomiędzy możliwością w sensie logicznym – w ramach określonego systemu formalnego oraz możnością jako realną przypadłością bytu, niezależną od naszego poznania czy rozumienia.
Przykład:
Jeśli weźmiemy system wiedzy i metodologii nauk przyrodniczych, to odrośnięcie odciętej nogi w ramach tego systemu uznajemy za niemożliwe. To znaczy – praktycznie niemożliwe, czyli niezwykle mało prawdopodobne, ponieważ nauki przyrodnicze, o czym się często zapomina, zgodnie ze swoim paradygmatem nie mogą formułować przewidywań w sposób kategoryczny, a jedynie przez oszacowanie prawdopodobieństwa.
W ramach tego systemu odrośnięcie nogi jest zjawiskiem nad-naturalnym, cudem.
W innym systemie – np. w opartym na teologii, gdzie nie przykłada się większej wagi do analizowania praw natury, przyjmując, że i tak nie mają one charakteru absolutnego, taki fenomen jak odrośnięcie kończyny nie jest niczym niezwykłym.
Zajście zjawiska niemożliwego w ramach pewnego systemu wiedzy, wskazuje na ograniczoność jego stosowalności.
Możność określiłbym jako element obiektywnej przestrzeni wyborów i działań dostępnych danemu bytowi.
Przykład: człowiek postawiony przed wyborem może odpowiedzieć tak lub nie.
//możnością jako realną przypadłością bytu, niezależną od naszego poznania czy rozumienia//
Czy ten któremu odrosła noga miał taką możność wcześniej, w sensie przypadłości? Nie.
Uzdrowił go Bóg za pośrednictwem Matki Bożej z Pilar, bo modlił się do niej z wiarą. Ta ”możność” zaszła jako wyniku relacji pomiędzy jego wiarą, a Bożą obietnicą- w pewnym momencie Bóg uznał, że pora się wywiązać, ale tego momentu nikt nie przewidzi, stąd możność jako pojęcie staje się niewystarczalne, staroświeckie, tzn. oświeceniowe. Co do możności- człowiek sam z siebie może tyle co Piotr bez Jezusa- napracować się z niewielkim efektem, albo bez. Co do możliwości (zewnętrznych)- to kompozycja możności i okoliczności, które też leżą w mocy Boga.
//Możność określiłbym jako element obiektywnej przestrzeni wyborów i działań dostępnych danemu bytowi.
Przykład: człowiek postawiony przed wyborem może odpowiedzieć tak lub nie.//
To chyba coś więcej niż opcja zero-jedynkowa.
Ksiądz D. do Jezusa ;-”Wybacz, że do dziś myślałem, że najważniejsze jest to, co dla Ciebie robię. Dziś, gdy czuję się rozbity, zagubiony i słaby wiem, że najważniejsze jest to, co jest między nami.”
Mam wrażenie zbliżającego się końca filozofii. O. Krąpiec powiedział kiedyś, że żydzi byli słabymi filozofami, bo po co im filozofia, skoro byli cywilizacją sakralną-nie mieli potrzeby zadawania sobie pytań.
Mam silne przeświadczenie, że idzie całkiem nowe.
Ach jak przyjemnie jest filozofować. Panie Marku – ukłony.
Mam takie spostrzeżenie. Nie wiem dlaczego, ale zdecydowane rozróżnienie jakoś mocno się nie zakorzeniło w kulturze polskiej.
Co innego w anglosaskiej. Tam się pilnie tego przestrzega w języku codziennym. Każdy uważa co właściwie użyć.
Zanim do tego dojdę, jedna uwaga – pewnie świadomie pominął pan słowo “zdolność”. Nieco różni się od “możności” lecz potocznie wyraża to samo.
Wracając do angielskiego, mamy aż trzy wyrażenia:
– I can – generalnie, ja mogę (bez
niuansów)
– I am able to – jestem w stanie [zrobić],
jestem zdolny do…
– I may – ja mogę ( bo mi wolno) [czynnik
zewnętrzny mi pozwala, a nie moja
możność]
U nas o tym rozprawiają tylko filozofowie, choć przede wszystkim powinni politycy.
… i jeszcze – to be capable of – być w mocy coś uczynić.
Aha – to może być tożsame z able. Potrzebna pomoc lingwisty – znawcy ewolucji języka angielskiego.
Zgadzam się w kwestii możności. Nie określałem, kto w moim przykładzie był jej podmiotem. Chciałem tylko zwrócić uwagę na fakt, że kiedy mówimy “nie możliwe” to implicite mamy na myśli ramy pewnego systemu wiedzy, zawierającego aksjomaty i pewną logikę.
Aleście się nafilozofowali nie dotykając istoty.
Najważniejszym pytaniem jest- skąd możność i możliwości. Jakie jest żródło.
He he – dobra uczennica ks. prof. Guza :)
“Aby w pełni zrozumieć jakąś bytowość musimy spytać o jej przyczynę…”.
Bez możności jest konieczność lub nic.
Możność jest konieczna, aby była wolność.
Muszę o tym pomyśleć kilka dni co najmniej.
Widzisz Szefowo, chciałem pokazać, że jakoś takoś, ten jakże ważny temat omija dyskurs i nie zadomowił się na niwie. Więc chwała p. Prokopowi, że rozpoczął dyskusję.
A ja mam tylko nadzieję, że swoimi mądrymi uwagami się przyłączysz.
Acha, możność jest nam daną całkowicie przez Pana.
@Asadow, jazgdyni
Bardzo dobre odpowiedzi.
Piątka.
;-))
I po dyskusji. I dobrze (chyba, że Pan Marek coś doda)
Prawda jest prościutka.
“Jeśli weźmiemy system wiedzy i metodologii nauk przyrodniczych, to”
To pułapka, imvho. Wszelkie współczesne systemy naukowe czy teol. są przesiąknie tym nierozróżnieniem, o którym pisze Pan Marek. Ponadto zwraca uwagę na i podkreśla konieczność odróznienia w myśleniu porządku bytowego i poznawczego. Jest to trudne, bo nauczono nas mieszac je i w takim pomieszanym swiecie zyjemy. Oczywiscie mamy w nim tez cole, czipsy, tv, net, a nawet zapiecia na rzepy czy perkal – wspaniale osiagniecia naukowe (ironia), ale czy to jest rzeczywistosc? Watpie ;-)
@Marek P. Prokop
Panie Marku, nie ukrywam, że tekst jest trudny i mam kłopoty z jego poprawną recepcją. Przypuszczam, że wiele osób również. Niestety nie potrafię nawet sformułowac jakiegos pytania do tekstu i nie wyjsc na totalnego barana, wiec prosze Pana o litość i komentarz objasniajacy, poglebiajacy i przyblizajacy istote rzeczy.
Dziekuję i pozdrawiam
Maciek
Circ!
A co to ma znaczyć …mam silne przeświadczenie !?
To neuliberalizm,teologia czy kawałek filozofii ??
Znasz,twierdzisz,ustalasz,mocne,silne..
Czy to tylko…koniec i tylko całkiem koniec początku końca,jasno prosze ze zrozumieniem,bez ploretariatu!
Pozdr.
Silne przeświadczenie to sprawa ducha, mówi się tu o przeczuwaniu, przeświadczeniu.
W sprawach nauki zaś się twierdzi, za urzędem nauczycielskim Kościoła.
@@@
Wszystkim dziękuję za podjęcie dyskusji. Miałem sporo pracy, dlatego to spóźnienie.
@Circ
Cytuję :
“Panie Marku. Moim zdaniem różnicę między możnością, a możliwością pokazuje najlepiej scena nad jeziorem.”
Może to wydarzenie pozwala Pani dostrzec różnicę między możnością (gr. dynamis, łac. potentia), a możliwością (gr. dünaton, łac. possibilitas). Ja tego nie widzę. Widzę natomiast próbę interpretacji trochę w tradycji gnostyczno-kabalistycznej (świt, Wschód Słońca, ciemność nocy; siedem – liczba doskonała, prawa strona, grono Dwunastu, liczba 153), trochę obyczajowości (Ubranie wierzchniej szaty oznacza szacunek wobec osoby) i trochę mieszania porządku nadprzyrodzonego z porządkiem przyrodzonym, czyli w sumie mieszanie teologii z filozofią.
I jeszcze : – „Jak względem tego miewa się różnica pomiędzy możnością, a możliwościami? Moim zdaniem ona znika.”
Owszem, ma Pani rację. Z perspektywy boskiej, ta różnica pewnie znika, gdyż 1°) w tym opisie jesteśmy w porządku nadprzyrodzonym, 2°) Bóg nie myśli możliwościami. Ba, nawet nie ma w Nim możności, gdyż jest Czystym Aktem Istnienia (Unum purum esse), czyli to, co mogłoby być nazwane u Niego możnością (potencjalnością) jest „już“ w Nim zaktualizowane. Jego istota jest jego istnieniem. To tylko Mariusz Wiktorynus (III w. po Ch.) przypisał Mu „Potentia, Omnipotentia – Wszechmoc, a po nim Dawid z Dinant (XIII w.) stwierdził, że jest Czystą Materią, jako Podstawą wszechświata, z której wszystkie możliwości „wyrastają“, są stwarzane. I niekiedy podobne rozumowania funkcjonują i dzisiaj. Ale to jest niedobre rozumienie tego, kim jest Bóg. To jest przypisywanie Bogu wysublimowanych, w najwyższym stopniu, ale cech ludzkich. Tak mają Arabowie – 99 Imion Bożych, które są własnościami kategorialnymi bytów (niektórych), a nie własnościami transcendentalnymi (wszystkich) bytów.
Ja chciałem ukazać problem tylko w porządku przyrodzonym. A tu możność i możliwość nie są tym samym. Owszem, niekiedy się nakładają, czy raczej my widzimy je jako nakładające się na siebie, ale to są dwie różne perspektywy opisywania rzeczywistości. Więcej. To są dwa odrębne stany bytowania. W jednej perspektywie, to co istnieje, niezależnie ode mnie, ma w swej strukturze bytowej element potencjalości (właśnie możność), a w drugiej perspektywie, tylko ja, myślący człowiek, mogę powiedzieć, że to drewniane krzesło mogę spalić, mogę na nim usiąść, mogę je wyrzucić przez okno, mogę je używać jako stolik, mogę je umyć, mogę, mogę, mogę… ciągle ja, bo krzesło przecież nic o tym nie wie, co ja mogę. A więc wyciągam wniosek, że możliwości są w mojej głowie.
Natomiast krzesło jako byt intencjonalny, samo z siebie nie może np. pofrunąć, bo nie ma w sobie takiej „możności“, czy jak chce słusznie Jazgdyni, nie ma w sobie takiej „zdolności do fruwania“.
A u Izy B.F. napisała Pani w komentarzu :
„Prokop napisał tu o możności i możliwości, tymczasem jedno i drugie ma żródło w Bogu – co mógł Piotr z rybakami po ukrzyżowaniu, to wiemy – nic nie mógł. Zrozumiał to dopiero jak Pan przyszedł powtórnie i zadał mu trzy pytania.
Takie dywagacje są więc jałowe, wydaje się nam, że moglibyśmy Bogu lepiej doradzić co i jak.“
Otóż, takie „dywagacje“ są konieczne. Nie wystarczy powiedzieć, że wszystko ma źródło w Bogu, gdyż wtedy możemy właśnie dojść do wniosku, że jesteśmy cząstką Boga, a więc popadniemy w panteizm. To właśnie dzięki arystotelesowskiemu wyróżnieniu w bycie np. człowieka elementu możnościowego, tego, co może się rozwinąć, co jest powodem co sprawia, że nie jesteśmy absolutami, idąc śladami Tomasza z Akwinu, możemy nie popaść w panteizm. A to przecież ważne, żeby nie być panteistą.
Uff. Znowu za długo, ale może już tak Panią nie „kiwało“ ?
Serdecznie pozdrawiam
@ Asadow
Małe sprostowanie : w języku arystotelesowsko-tomistycznym możność nie jest przypadłością. To inny opis bytu. Z innej perspektywy. W/g Arystotalasa «to on legetai pollachos» – “byt rozumie się wielorako” oznacza, że byt można rozumieć jako 1) substancję i 9 przypadłości, 2) jako akt i możność, 3) jako prawdę i fałsz zdania; a Tomasz z Akwinu dodał 4) jako istnienie i istota, gdzie można powiedzieć, że aktem jest istnienie jako “akt istnienia”, a istotą jest możność właśnie urealniona przez ten akt. Ale nie należy tych “poziomów”, tych kategorii czy tych perspektyw mieszać biorąc po jednym terminie z każdego.
To znaczy. Słusznie Pan mówi, że możliwość występuje np. w ramach określonego systemu formalnego, czyli w moim języku jest naszym pomysłem na uporządkowanie naszej wiedzy czy niewiedzy. Tak jak strzałki Faynmana, których nawet długość nie jest długością fail światła.
I też w sumie słusznie, że możność jest realną, [dodałbym : zaktualizowaną] treścią bytu ujętego jako istoty, gdzie istotą bytu byłaby, właśnie w innej perspektywie, substancja wraz z zaktualizowanymi przypadłościami.
Pana przykład z odrośniętą nogą chyba nie jest zbyt pertynentny. Powiedziałbym raczej, że przyrodnicy nazwą to “głupotą”, a teologowie właśnie cudem. A dla mnie jest to nienajtrafniejszy przykład uzgodnienia porządku nadprzyrodzonego z przyrodzonym.
Na przykładzie człowieka możność może być w tym sensie wyborem, że mogę się nauczyć chińskiego, ale wolę nauczyć się arabskiego. To znaczy możność jest tą zdolnością. Ale już kwiatek nie ma tej zdolności, ma inną do rośnięcia w górę. To jest w jego strukturze bytowej. Słonik jest w możności do posiadania dużej trąby, ale już mu piórka nie urosną, tak żeby fruwał. Natomiast jam am możliwość, żeby mu przylepić piórka tak, żeby wszyscy myśleli, że to bocian. Głupie przykłady daję, ale chodzi mi o to, że z plemnika i jaja ludzkiego nie powstanie człowiek, nawet jeżeli o tym nic nie wiemy, z tego nie zrobi się hipopotam, tylko człowiek. Taka jest sfera możnościowa, którą na poziomie istoty urealnia akt istnienia, a na poziomie materii aktualizuje dana forma.
Możliwości są tylko i wyłącznie ludzkim pomysłem na porządkowanie tego, co wiem lub nie, na dany temat. Zresztą sam Pan to mówi, że niemożliwe zachodzi w ramach pewnego systemu wiedzy z logiki, z fizyki, z matematyki, a w innym schemacie może być możliwe. A taki system nie istnieje w rzeczywistości jako samodzielny byt, lecz jako byt intencjonalny, czyli nasz wytwór, nasz pomysł.
Przepraszam. Zbyt może arbitralnie to formuuję, ale tak mi się to w głowie układa.
Pozdrowienia
@ DelfInn
Panie Maćku. Pięknie dziękuję za chęć otwarcia się na i chęć zrozumienia tego języka. Fakt. Pewnie terminologia nie jest zbyt ewidentna. Staram się jak mogę, by ją uwtraźnić, uczynić zrozumiałą. Cóż, też nie jestem wszystkowiedzący. Proszę stawiać pytania i nie bać się “stania się baranem”. Ponoć tylko odpowiedzi są kiepskie. Pytania nie. Ja też mogę się mylić.
Ma Pan rację w tym, że chodzi mi o umiejętność rozumienia czym jest porządek myślenia, a czym jest porządek bytowania i nie utożsamiania ich, bo to prowadzi do monizmu bytowego i idealizmu poznawczego. Ojciec Krąpiec wprowadził tu swoją teorię analogii. Trochę miał racji, trochę nie, gdyż trzeba być ostrożnym, by nie popaść w tej teorii w zwykłą metodę porównywania, która nadaje się do porządkowania wiedzy o czymś, a nie do opisu rzeczywistości. M. Gogacz przyjął metodę identyfikowania, tj. należy zapytać, co to jest, a nie porównywać tego z innymi rzeczami, gdyż porównując będziemy mieli wiedzę o tym, że ta rzecz nie jest rzeczą porównywaną i na odwrót, oraz że jest jakaś bliżej nieokreślona relacja między tymi rzeczami. Natomiast o tym, jaka ta interesująca nas rzecz jest, nic nie wiemy. Np. Czym jest anty-materia ? Jest materią i jej przeciwieństwem. I takich odpowiedzi jest ogromnie dużo. O nie tylko w naukach przyrodniczych, ale i w codziennym życiu. Więc Gogacz proponuje wskazać wprost na elementy strukturalne, konstytuujące badaną przez nas rzecz.
I tak, w/g mnie, jedną z konsekwencji nieodróżnienia porządku bytowania od porządku poznawania, Tomasz z Akwinu nazywa to “secundum esse” i “secundum dici”, jest utożsamienie “możności”, którą ujmujemy analizując porządek bytowania z możliwością, która jest wynikiem naszej “spekulacji intelektualnej” w porządku myślenia, poznawania.
Pewnie też zamęczyłem Pana
@ jazgdyni
Miło mi, że Pan zajrzał do mnie. Trudno mi się w kwestii angielskiego wypowiadać, gdyż nie poznałem dostatecznie tego języka. Może ma Pan do czynienia z ludźmi “twardo” osadzonymi w tej naszej rzeczywistości. uczyłem się przez miesiąc na dość trudnym kursie. Pod koniec nawet sprzeczałem się z moim nauczycielem, studentem 3 roku filozofii w Oxfordzie, o to czy rzeczywistość jest logiczna. On twierdził, że jest. Jam u na to, że może zbudować bardzo logiczną opowieść o sierotce Marysi i krasnoludkach i to wcale nie będzie znaczyło, że te postacie istnieją w rzeczywistości.
Obama miał hasło wyborcze “yes, we can”, a Sarkozy “tout est possible” (wszystko jest możliwe). Chciałem mu napisać list, że skoro tak uważa, to dlaczego nie skacze przez okno, najlepiej z 10 piętra ?
Dobrze Pan zauważył. Możność jest na poziomie duchowym “zdolnością do” nauczenia się języka angielskiego. Na poziomie materialnym jest “zdolnością” ziarenka do rozwinięcia się w olbrzymi dąb.
Możność widzę jako czynnik, element strukturalny bytu (materialny lub duchowy), który jest urealniony czy następnie aktualizowany przez jakiś akt. Akt stwórczy czy akt formy.
Ukłony łączę
W tym wypadku potencjalność jest bardzo dobrym słowem. “Moc w nas drzemie”. Lecz wcale nie muszę jej wykorzystać. Po prostu ją mam, ale nie mam checi urealnienia. I właśnie w tym momencie możność przechodzi w możliwość. Troszeczkę dziwię się kolegom, bo dla mnie ten problem filozoficzny jest niesłychanie prosty. Może to rzeczywiście codzienne posługiwanie sie angielskim i osadzenie w semantyce.
Wyrazy szacunku
@Marek Prokop
”To są dwa odrębne stany bytowania. W jednej perspektywie, to co istnieje, niezależnie ode mnie, ma w swej strukturze bytowej element potencjalości (właśnie możność), a w drugiej perspektywie, tylko ja, myślący człowiek, mogę powiedzieć, że to drewniane krzesło mogę spalić, mogę na nim usiąść, mogę je wyrzucić przez okno, mogę je używać jako stolik, mogę je umyć, mogę, mogę, mogę… ciągle ja, bo krzesło przecież nic o tym nie wie, co ja mogę. A więc wyciągam wniosek, że możliwości są w mojej głowie.”
”Mogę, mogę…mogę..” Możliwości możenia są niezliczone. To pierwszy level.
Idzie jednak o to jak wpisuję się w porządek prawdy z moim mogę, w jaki sposób podejmuję wybory. Jeśli zawierzam się Bogu, moje ”mogę” znika. Oddaję się Temu, który nie myśli możliwościami; jestem czystym istnieniem jak On, ”dzieckiem” o którym mówi Jezus.
Ktoś w moich komentarzach napisał;
”A może jednak grzech nas determinuje, świadomie i nieświadomie też ulegamy złu? A może sobie tak się bawimy tylko abstrakcyjnymi pojeciami dobro – zło, a w sumie mamy wszystko w nosie i robimy jak wygodnie. Ale też ulegamy jakimś zbiorowym obłędom.”
Widzi Pan jak może szkodzić ”mogę” bez właściwego osadzenia, bo rodzi mnóstwo ”a może?”. Zaraz wyobraźnia ciągnie na manowce, tafla lustra się marszczy. Refleksja filozoficzna nie może tego pominąć, filozofia to nie próżnia doskonała, bo zajmuje się tym co jest, eksperymentuje i porównuje.
Nie jesteśmy cząstką Boga, ale w miłości możemy się z Nim stopić, zanurzyć w Nim, stajemy się tym co kochamy, znika ego, jest czysta świadomość. Działa sama prawda.
Co się dzieje, kiedy filozof skupia uwagę na przyrządzaniu ryby np? Gdzie jest wtedy możność? Znika. Jest ryba.
Nie wszystko ma żródło w Bogu, ale to co mu powierzymy. A jeśli powierzymy całego siebie?
A jeśli powierzymy świat?
//Na przykładzie człowieka możność może być w tym sensie wyborem, że mogę się nauczyć chińskiego, ale wolę nauczyć się arabskiego. To znaczy możność jest tą zdolnością. Ale już kwiatek nie ma tej zdolności, ma inną do rośnięcia w górę. To jest w jego strukturze bytowej. Słonik jest w możności do posiadania dużej trąby, ale już mu piórka nie urosną, tak żeby fruwał. Natomiast jam am możliwość, żeby mu przylepić piórka tak, żeby wszyscy myśleli, że to bocian//
Już rozumiem te pojęcia.
Dziękuję.
@ jazgdyni
Zgoda. Możność po łacinie to „potentia“, czyli spolszczona „potencjalość“, po grecku „dünamis“, czyli spolszczona „dynamiczność“. Dla Arystotelesa czynnik, przyczyna, „arche“, dzięki której jest ruch w świecie. Możemy powiedzieć, że jest to „moc w nas“. Dla Tomasza – uniedoskonalający, ograniczający element strukturalny każdego samodzielnego bytu, powodujący że nie jest on absolutem.
Ale już nie można powiedzieć, że „I właśnie w tym momencie możność przechodzi w możliwość“ To znaczy, można wiele rzeczy wypowiedzieć, ale możność nigdy nie przechodzi w możliwość, dlatego że to są dwa różne stany bytowe. Jeden jest „częścią składową“, drugi funkcją.
Możność jest w każdym bycie. To jest element konstytucyjny każdego samodzielnego bytu.
Możliwość jest tylko w człowieczym intelekcie. To jeden ze sposobów myślenia człowieka. Bez człowieka, bez jego myślenia, nie ma możliwości w przyrodzie. Tylko człowiek może budować zdania modalne.
Skąd te trudności. To Awicenna narozrabiał, twierdząc, że wszystkie byty ziemskie są możliwe, a tylko jeden Bóg jest konieczny, w tym ujęciu filozofię zredukował do logiki ; Kartezjusz rozwinął ten porządek myślenia, nadając mu rangę bytowania swoim „cogito, ergo sum“, a Kant utwierdził nas w przekonaniu, że nic nie możemy powiedzieć o „noumenie“ (rzeczy samej w sobie), więc musimy zająć się tylko analizą porządku myślenia o rzeczach, analizą możliwości poznania – filozofię sprowadził do teorii poznania. A przecież teoria o tym jak poznajemy, nie jest tym samym, co teoria o tym, czym jest byt. To dwa różne problemy, dwa różne przedmioty dwóch różnych nauk. Ale ta neoplatońska tradycja ciągle dominuje w naszym rozumieniu rzeczywistości. Tylko w konkretnych sytuacjach życiowych powracamy do Arystotelesa, np. jak mamy przejść przez ulicę, czekamy na zielone światło. Często łączymy te dwie tradycje w życiu codziennym, a i w dziejach filozofii też to nagminnie czyniono.
Pozdrawiam serdecznie
@Marek P. Prokop
Drogi Panie Marku,
Jestem Panu niezmiernie wdzięczny za prostowanie ścieżek myśli moich i niwelowanie pagórków własnych pomysłów na ogląd rzeczywistości na rzecz tejże poprawnej identyfikacji – w czym, jak Pan wspomniał, rzecz. Pańskie wypowiedzi niezmiernie mi pomagają do zachowania, a być może także po prostu odnajdywania, tego pionu recepcji rzeczywistości, który godzi Łaskę Bożą z ułomnością człowieczą. Pańskie wypowiedzi przeczytałem wiele razy i doszedłem do wniosku, że chciałbym więcej! :)
Po prostu, jak myślę, jestem zachłanny, zapewne jak każdy człowiek, na osiągnięcie tego punktu rozumienia świata i siebie samego, w którym wszystko jest jasne.
Pocieszam się wszelako, że nadal będzie to dla nas nieosiągalne, gdyż rodzi nadzieję na dialog. Na kontakt. Na możliwość wzajemnego dojrzenia, że są byty w możności do aktu.
Pozdrawiam i dziękuję. A, i przepraszam, że nie rozwijam Arystotelesa zadumania, które Pan przedstawił, jak je widzę, przyjmuję, rozumiem, gdyż doszedłem do wniosku, że musi mi się to przyzwoicie poukładać. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy!
Maciej