Między Millerem a Korwinem

Nieodmiennie mnie bawią notki liberałów ma temat socjalizmu i vice versa. Biedni są ci wszyscy liberalni i socjalistyczni fanatycy, którzy mimo szczerych chęci nie potrafią się wyzbyć pogardy i wrogości.

 

Efektem są notki, w których z jednej strony są zawarte deklaracje dobrej woli (np. „staramy się podejść z wyciągniętą ręką” itp.). Z drugiej strony jednak sypią się pogardliwe wyrażenia. Ludzi o innych poglądach otwarcie posądza się o „funkcjonowanie na swój nienormalny sposób”. Nazywa się ich „skundlonymi”, „upadłymi” czy też „zdeprawowanymi”. Wyzwiska lecą z obu stron, zarówno ze strony socjalistów, jak i liberałów, ze szczególnym uwzględnieniem fanatycznych korwinowców.

 

Z jednej strony socjaliści nie rozumieją, że dawanie pieniędzy pijakowi nie pomaga nikomu w żadnym stopniu. Poza może przemytnikami i meliniarzami, oraz supermarketami sprzedającymi tanią wódę. Z drugiej wielu liberałów z porażającą pychą stwierdza, że każdy człowiek biedny sam jest sobie winien i im prędzej zdechnie na ulicy z głodu, tym lepiej. Z jednej strony socjaliści pomijają destrukcyjny wpływ wysokich podatków na gospodarkę, z drugiej liberałowie twierdzą niczym dzieci, że międzynarodowe korporacje dobrodusznie będą trzymać się wszystkich reguł gry i że jedynym problemem jest to podłe państwo, które korumpuje biednych, kryształowo uczciwych biznesmenów.

 

Z socjalistami nie zgadzam się głównie co do tego, jak daleko ma sięgać kontrola państwa nad obywatelem i komu należy pomagać, a komu nie. W pewnych przypadkach nie ma ani ekonomicznego, ani moralnego uzasadnienia dla pomocy i po prostu trzeba postawić pewne warunki, żeby miała ona sens. Jednak gdy chodzi o liberałów, różnice sięgają już najbardziej fundamentalnych kwestii.

 

Nigdy nie zrozumiem dla przykładu jak można twierdzić, że na zlikwidowaniu podatku dochodowego obywatele cokolwiek zyskają. To oszustwo oparte właśnie na naiwnym postrzeganiu wielkiego biznesu jako ludzi kryształowo uczciwych. Rząd Millera już to przerabiał na przykładzie akcyzy na paliwo. Akcyza została obniżona, a producenci i sprzedawcy paliw po prostu zgarnęli różnicę do kieszeni. Polacy nawet nie odczuli obniżki. Twierdzenie, że mniejszy podatek dochodowy w sposób automatyczny przełoży się na większe wypłaty na rękę jest absurdalne i nie ma żadnego pokrycia w faktach. Praktyka nie zawsze pokrywa się z matematycznymi wzorami.

 

Podobna kwestia dotyczy składki na ubezpieczenie społeczne czy zdrowotne. I tak pracodawcy zabiorą różnicę dla siebie i w efekcie większość społeczeństwa zostanie z niewielką wypłatą, a bez ubezpieczenia zdrowotnego i bez szans na emeryturę. To są oczywiste fakty i pomijanie ich uważam za zdumiewającą naiwność.

 

Nie jest żadną tajemnicą, że tzw. „fundacje charytatywne” to w ogromnej większości tylko komercyjne firmy zajmujące się zarabianiem ciężkich pieniędzy na odsetkach od zebranych funduszy. Zajmują się tylko najbardziej medialnymi przypadkami na które można naciągnąć najwięcej naiwnych ofiarodawców. Nie wiem jak można uważać istnienie ludzi robiących biznes na kłamstwach o „dobroczynności” za gwarancję, że nikt nie zostanie bez pomocy. W rzeczywistości tylko te najbardziej medialne przypadki mogą liczyć na to, że zwrócą czyjąś uwagę. Większość zwyczajnych ludzi potrzebujących pomocy otrzymuje ją albo od MOPSów, albo od instytucji związanych ze związkami wyznaniowymi, takich jak Caritas. Myślę, że to co najmniej podłe podejście próbować zwalić ciężar odpowiedzialności za pomaganie ludziom biednym z państwa na związki wyznaniowe. Państwo ma obowiązek zadbać o to, by nikt potrzebujący nie pozostał bez pomocy i nie może tu być żadnych wykrętów. No, chyba że obywatele w referendum zdecydują inaczej. Ale takiego referendum jakoś liberałowie nie kwapią się rozpisywać. Podobnie jak socjaliści jakoś nie palą się w referendum pytać społeczeństwa czy pijakom należy dawać pieniądze z MOPSów, czy nie.

 

Nie jest żadną tajemnicą, że ludzie najciężej chorujący wcale nie są najbogatsi. Nie jest też żadną tajemnicą, że komercyjne szpitale mają tendencje do zajmowania się tylko klientami z grubym portfelem, resztę pacjentów traktując najlepszym wypadku jak natrętów, w najgorszym jak intruzów którym należy rzucić ochłap i pozbyć się ich z terenu szpitala tak szybko, jak to możliwe. Nie jest żadną tajemnicą, że w prywatnych placówkach lekarze niejednokrotnie dopuszczają się kłamstw, by pacjenta naciągnąć na zbędne komercyjne usługi, takie przypadki znam z własnego doświadczenia. A przecież funkcją podstawową służby zdrowia nie jest zarabiać pieniądze. Funkcją służby zdrowia jest leczyć. Czy istnieje coś ważniejszego niż leczenie ludzi? Jaki mają sens argumenty, że część obywateli trzeba zamordować z premedytacją odcinając ich od opieki lekarskiej, bo inaczej dla kogoś nie starczy pieniędzy? Ja stoję na stanowisku, że jeśli lekarz nie ma możliwości wyleczyć wszystkich, jego obowiązkiem jest najpierw leczyć tych najbardziej potrzebujących. Nie ma najmniejszego znaczenia, czy ich stać na leczenie. A to z tego prostego powodu, że w cywilizowanym kraju za prawo do życia i zdrowia nie może być żadnych rynkowych opłat.

 

Za dopuszczenie do sytuacji gdy ludzie umierają, bo nie stać ich na leczenie albo pomoc nie dociera do nich na czas minister zdrowia i premier powinni kończyć w więzieniu.

 

Jest wiele takich dziedzin, gdzie o wolnym rynku nie może być mowy. To generalnie dziedziny niezbędne do prawidłowego funkcjonowania państwa. Podstawowy transport (np. koleje), komunikacja miejska, energetyka, wojsko, przemysł ciężki czy organa ścigania.

 

Skłonny byłbym też do nich zaliczyć oprogramowanie używane w administracji publicznej, które na pewno powinno być na licencji GPL. Nie dowierzam jakoś szlachetnym intencjom Microsoftu i podejrzewam, że gdyby FBI albo CIA domagało się od MS tylnych drzwi w ich systemach, to Bill Gates przy odpowiedniej finansowej rekompensacie by nadmiernie nie protestował. Chiny miały dobry pomysł. Najbezpieczniejszym byłoby używanie w polskich urzędach (nie wyłączając PKW) jakiejś krajowej dystrybucji Linuksa sponsorowanej i nadzorowanej przez polski rząd. Poza tym uważam, że całość polskiej administracji powinien obowiązywać bezwzględny zakaz wykupywania serwerów w zagranicznych firmach, jak również stawiania aplikacji internetowych na jakichkolwiek serwerach fizycznie zlokalizowanych poza obszarem naszego kraju. Przypomnę tylko skandal z PKW gdy okazało się, że obliczeń w wyborach dokonywano na rosyjskim serwerze. Coś takiego powinno skutkować procesem sądowym w przypadku osób odpowiedzialnych za takiego kalibru zaniedbania.

 

Również niebezpieczeństwo przejęcia najważniejszych dziedzin przemysłu w Polsce przez korporacje służące politycznym interesom takich czy innych krajów jest jak najbardziej realne. Wystarczy wspomnieć o Gazpromie. Ale nie jest też tak, że USA nie skorzystaliby z okazji sparaliżowania naszej gospodarki i wsadzenia swoich megakorporacji na miejsce polskich firm gdyby tylko mieli taką możliwość. Tak się po prostu w dzisiejszym świecie robi politykę. Rękoma niby-prywatnych megakorporacji. I z tego prostego powodu kraj, który by postawił na liberalizm, zostałby w mig sprowadzony do roli niewolniczej kolonii nie mającej nic do powiedzenia.

 

Nawet gdyby znieść podatek dochodowy i podatki od firm (ciekawe za co wtedy drogi budować, policję i armię utrzymywać itp., ale o to mniejsza) to koncern przecież ma własny transport, własne hurtownie, sam odbiera towary od producenta i na dodatek zamawia ogromne ilości, zyskując zniżki. Nawet jak sobie ten czy ów naiwny mieszkaniec danego miasta otworzy sklepik obok centrum handlowego, to może sprzedawać może z 10% asortymentu kolosa. I na pewno mając po drodze firmę transportową, hurtownika itp. nie sprzeda po niższej cenie niż koncern. A jak się zdecyduje opuścić ceny i stracić na tym, koncern może po prostu opuścić ceny tych 10% produktów jakie oferuje mały konkurent, a podnieść pozostałe, z którymi konkurencji nie ma. Niestety, ale przykra prawda jest taka, że bez ingerencji ze strony państwa megakorporacje są bezkarne. Tak naprawdę to większość rynku w USA spotyka się regularnie na bankietach i regularnie obgaduje bieżące sprawy, więc jasne, że między koncernami nie ma miejsca na żadną realną konkurencję.

 

Tu kamyczek do ogródka socjalistów. SLD nie od dziś twierdzi, że biedni mają prawo do pomocy, bo są biedni. Jest to bzdura całkowita. To zachowanie w stylu „spotkał pijaka błagającego o pieniądze na chleb, dał mu dychę, odszedł z poczuciem, że jest dobrym człowiekiem”. A pijak za tę dychę kupił pół litra i dalej był głodny. Komu w ten sposób się pomaga? Ano ten pijak w większości przypadków kupi najtańszy alkohol w supermarkecie. Koncerny będące właścicielami takich marketów nie płacą w Polsce podatku dochodowego, miażdżąca większość ich zysków ląduje za granicą i nigdy już do Polski nie wraca. Wniosek: pomaga się tak ludziom, którzy kasy i tak mają za dużo, a na dodatek nie wydają tej kasy w Polsce.

 

Żeby realnie pomóc takiemu obszczymurkowi, należałoby mu postawić warunek, że ma się najpierw wyleczyć z nałogów. I jak woli umrzeć niż przestać pić, to już jego wybór. Albo po prostu zadbać w jakiś sposób by pomoc przeznaczona została na to, na co była przeznaczona. Np. dając imienne i opatrzone zdjęciem bony żywnościowe, z których nikt poza daną osobą nie miałby prawa skorzystać. A najlepiej byłoby gdyby te bony były wyłącznie do polskich sklepów, które w Polsce płacą podatki. Wtedy za jednym zamachem dajemy komuś na żywność i wspieramy polską przedsiębiorczość. O ile się nie mylę to emiter bonów jak najbardziej ma prawo ustalać, w jakich sklepach te bony mogą być honorowane i jakie produkty można za nie kupować. Za bon żywnościowy dla przykładu nie kupi się alkoholu. Możnaby też to rozwiązać dając środki finansowe w formie karty płatniczej. Transakcje z takiej karty można by potem łatwo prześledzić i odciąć pomoc finansową komuś, kto za nią kupuje alkohol albo papierosy.

 

Problem nie w tym, że sama idea pomocy społecznej jest błędna. Problem w tym, że MOPSy nie posiadają technicznych możliwości kontrolowania przepływu tych środków i sprawdzania, kto jak je wydaje. I to powoduje, że środki opieki społecznej zamiast być wydawane w polskich sklepach i wracać do rąk Polaków, są przez supermarkety wyprowadzane za granicę i znikają.

 

Inną kwestią jest też zasiłek dla bezrobotnych. Moim zdaniem powinien być bezterminowy, ale w zamian za prace społeczne. Na przykład głupie sprzątanie trawników. Odpadałby problem ludzi, którzy siedzą na zasiłku bo im się nie chce pracować. No chyba, że ktoś jest inwalidą i nawet sprzątać trawnika nie może, ale wtedy będzie pewnie miał rentę, a nie zasiłek dla bezrobotnych.

 

Osobną sprawą są kobiety w ciąży i matki, którym moim zdaniem należy się specjalna pomoc. W końcu dzieci to przyszli obywatele, którzy będą płacić podatki i łożyć na przyszłych emerytów. Nie oszukujmy się, „zbieranie na emeryturę” to bujda na resorach. Jak nie będzie komu pracować, wartość pieniądza spadnie i tym samym wartość emerytur też. Więc jak by się nie obrócić, to dupa i tak zawsze z tyłu.

 

Prawdziwą sztuką jest to wszystko wypośrodkować. Zapewnić idealne warunki rozwoju krajowym małym i średnim przedsiębiorstwom, a jednocześnie położyć tamę ekspansji zagranicznych megakorporacji, które wyprowadzają zyski za granicę praktycznie nie płacąc podatków. Zadbać o to by każdy obywatel mógł się leczyć niezależnie od zawartości portfela, a jednocześnie zapewnić dostęp do prywatnych gabinetów lekarskim tym nielicznym, którzy wolą się w nich leczyć za dodatkową opłatą.

 

Nie ma rozwiązań działających na zasadzie magicznej różdżki. I socjalizm, i liberalizm mają swoje wady.

O autorze: rip LunarBird CLH

Katolik, socjalchadek, fan mangi i anime oraz doświadczony internauta. Z wykształcenia informatyk. Lubię fantasy i sci-fi. Teksty na tym blogu są udostępnione na licencji CC-BY-SA.