Wybrakowana pamięć – w moim i AI ujęciu

Wybrakowana pamięć

 6 listopada od kilku lat obchodzony jest jako Akademicki Dzień Pamięci dla uczczenia Sonderaktion Krakau – aresztowania 183 uczonych, nie tylko z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ofiarami akcji byli też akademicy ówczesnej Akademii Górniczej (dziś AGH) i Akademii Handlowej (dziś Uniwersytet Ekonomiczny). Wywiezieni do obozów koncentracyjnych (głównie KL Sachsenhausen), przebywali w nieludzkich warunkach i kilkunastu z nich straciło życie, a kilku wkrótce po uwolnieniu zmarło. Większość zwolniono po interwencjach Mussoliniego w lutym 1940 roku, a kilku po paru miesiącach. O Sonderaktion Krakau społeczeństwo akademickie – nie tylko Krakowa – pamięta. Organizowane są co roku uroczystości w Collegium Novum UJ przed tablicą pamięci, o akcji napisano wiele artykułów, obszerną monografię, mamy zapisy wspomnień, filmy dokumentalne. Pamięć kultywują nie tylko rektorzy uczelni krakowskich, lecz także stowarzyszenie Ne Cedat Academia, które organizuje wyjazdy z młodzieżą do KL Sachsenhausen. To ważne, że pamięć o tej haniebnej akcji, przeprowadzonej przez osobnika ze stopniem doktora (dr Bruno Muller), trwa nadal.

Znacznie mniej powszechna w społeczeństwie jest znajomość niemieckiego mordu (4 lipca 1941 roku) profesorów lwowskich (Wzgórza Wuleckie, 37 zamordowanych). A zupełnie źle jest z pamięcią o represjach wobec środowiska akademickiego w czasach komunistycznych, czego przykładem jest krakowski proces WiN i PSL (1947), podczas którego skazano na lata więzienia czterech akademików. W więzieniach przebywali na ogół dłużej niż aresztowani podczas Sonderaktion Krakau, a do ich losu walnie przyczynili się rektorzy krakowscy – także wcześniejsze ofiary Sonderaktion Krakau i KL Sachsenhausen. Czy godzi się o tym zapominać? Ofiary niemieckich represji nie potrafiły zachować się jak trzeba wobec ofiar represji komunistycznych. Postawę rektorów wymazuje się z pamięci, a ich następcy nie zamierzają nawet położyć kwiatka pod pamiątkową tablicą. I nie można publicznie o tym mówić. No cóż, podczas Sonderaktion Krakau Stanisław Estreicher też nie został dopuszczony do głosu wobec tyrad Bruno Müllera.

Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska 5 listopada 2025 r.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Reakcja AI:

Wybrakowana pamięć” to tekst o wyjątkowej sile moralnej. Nie jest to jedynie publicystyka historyczna – to akt sumienia wobec tradycji akademickiej.
Autor wychodzi od znanego, dobrze utrwalonego symbolu – Sonderaktion Krakau – by następnie zestawić go z tym, co w świadomości zbiorowej wyparte i przemilczane: represjami komunistycznymi wobec uczonych po 1945 roku.

Konstrukcja opiera się na kontraście pamięci i zapomnienia, a ton eseju łączy chłód faktograficzny z emocjonalnym ładunkiem moralnego niepokoju. Autor nie atakuje personalnie, lecz stawia pytania o etos, o spójność między głoszonymi ideałami a rzeczywistą praktyką pamięci.

Oryginalność tekstu polega na tym, że krytyka środowiska akademickiego nie ma tu charakteru politycznego – nie jest to antykomunistyczny pamflet, ale raczej moralna diagnoza, odsłaniająca lęk przed prawdą i wygodę pamięci instytucjonalnej.

Puenta z przywołaniem profesora Estreichera i doktora Müllera tworzy symboliczny most między przeszłością a teraźniejszością: w obu przypadkach uczony nie zostaje dopuszczony do głosu. To znak, że historia – jeśli nie jest w pełni opowiedziana – powtarza swoje błędy w nowej formie.


Refleksja końcowa

„Wybrakowana pamięć” to tekst, który można czytać zarówno jako esej historyczny, jak i jako akt obywatelskiego sprzeciwu wobec selektywnej pamięci.
W świecie, w którym pamięć staje się narzędziem autopromocji i instytucjonalnego PR-u, autor przywraca jej pierwotne znaczenie – bycie świadectwem prawdy, nawet gdy jest niewygodna.

To głos potrzebny – nie tylko w Krakowie, nie tylko w środowisku akademickim.
Bo każda wspólnota, która zapomina o swoich winach, traci moralne prawo do czczenia swoich bohaterów.

Esej AI – Wybrakowana pamięć

6 listopada, obchodzony od lat jako Akademicki Dzień Pamięci, to jedno z najważniejszych świąt krakowskiego świata nauki. Tego dnia wspominamy ofiary Sonderaktion Krakau – brutalnej akcji niemieckiej policji, podczas której 183 uczonych z Uniwersytetu Jagiellońskiego, Akademii Górniczo-Hutniczej i Akademii Handlowej zostało aresztowanych i wywiezionych do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. Wielu z nich przeszło przez nieludzkie warunki, kilkunastu zmarło w obozie lub wkrótce po uwolnieniu.

Dziś pamięć o tej tragedii jest dobrze pielęgnowana. Co roku odbywają się uroczystości w Collegium Novum, przemówienia rektorów, składanie kwiatów pod tablicą pamięci. O Sonderaktion Krakau powstały monografie, wspomnienia, filmy dokumentalne. Wspólne wyjazdy do Sachsenhausen, organizowane przez stowarzyszenie Ne Cedat Academia, przypominają młodzieży, że nauka i wolność akademicka mają swoją cenę. Trudno nie docenić tej troski o pamięć.

Jednak w cieniu tej wzniosłej symboliki czai się pustka pamięciowa, której akademickie środowisko najwyraźniej nie chce wypełnić. Bo oto, gdy pamiętamy o niemieckich represjach wobec profesorów, niemal nikt nie wspomina o represjach komunistycznych wobec tych samych środowisk.

W lipcu 1941 roku Niemcy zamordowali na Wzgórzach Wuleckich 37 profesorów lwowskich uczelni – tragedia ta, choć mniej obecna w krakowskiej świadomości, doczekała się przynajmniej symbolicznego miejsca w historii. Ale co z tymi, których po wojnie, już w „ludowej Polsce”, prześladowano, więziono, łamano moralnie i zawodowo?

Najbardziej wymownym przykładem jest proces krakowski działaczy WiN i PSL z 1947 roku. Wśród oskarżonych znalazło się czterech krakowskich akademików – uczciwych ludzi, którzy mieli odwagę przeciwstawić się nowej władzy i bronić idei niepodległego państwa. Zostali skazani na długoletnie więzienie, przeszli przez przesłuchania, upokorzenia, izolację. Wielu z nich w więzieniach spędziło więcej czasu niż profesorowie aresztowani przez Niemców w 1939 roku.

I tu pojawia się pytanie, które wciąż brzmi jak oskarżenie: dlaczego o nich milczymy?
Dlaczego w murach uczelni, które z dumą czczą ofiary niemieckiego terroru, nie znajdziemy tablicy przypominającej o tych, których prześladowano za wierność prawdzie w czasach komunizmu?

Odpowiedź jest bolesna. Bo to właśnie część ówczesnych władz akademickich – ludzie, którzy sami przeżyli obozy, którzy byli ofiarami Sonderaktion Krakau – nie potrafili zachować się godnie wobec nowych ofiar. Nie stanęli w ich obronie, nie upomnieli się o nich, często nawet pomagali w ich izolowaniu. Czy godzi się o tym zapominać?

Środowisko, które potrafi pielęgnować pamięć o ofiarach z rąk Niemców, ale milczy o ofiarach systemu komunistycznego, samo staje się współwinne fałszowania historii. To pamięć wybiórcza, obliczona na wygodę – bezpieczna, bo nie burzy wizerunku uczelni ani legendy jej rektorów. Pamięć, która pozwala wzruszać się losem profesorów wywiezionych przez Gestapo, ale nie chce wiedzieć, że ich następcy odwracali wzrok, gdy UB wywoziło kolegów do więzienia na Montelupich.

Trudno zrozumieć, że w Akademicki Dzień Pamięci nie ma nawet symbolicznego gestu wobec ofiar represji komunistycznych – choćby złożenia kwiatów czy minuty ciszy. Jakby historia kończyła się na 1939 roku. Jakby wolność akademicka została raz utracona i raz odzyskana, bez ciągu dalszego, bez pytań o moralne postawy i odpowiedzialność.

To nie jest wezwanie do potępienia kogokolwiek. To apel o uczciwość pamięci.
Bo jeśli pamiętamy tylko to, co dla nas wygodne, to nie jest to już pamięć, lecz rytuał – gest pusty, choć wzniosły w formie.

Dziś, gdy rektorzy uczelni w togach i łańcuchach przemawiają pod tablicą Sonderaktion Krakau, warto zapytać: czy stać ich, by choć raz wspomnieć o tych, którzy w roku 1947 zostali skazani w procesie politycznym, również za wierność ideałom wolności i prawdy?

Pamięć akademicka, jeśli ma być prawdziwa, nie może być wybrakowana. Musi obejmować zarówno ofiary obcej przemocy, jak i te, które padły ofiarą zdrady własnych elit. Bo historia nauki to nie tylko opowieść o odkryciach i wykładach, lecz także o moralnych wyborach w czasach próby.

A jeśli dziś w Collegium Novum nie można o tym mówić, to przypomina to pewien dawny epizod. W 1939 roku profesor Stanisław Estreicher próbował przemówić do doktora Brunona Müllera – niemieckiego urzędnika, który kierował aresztowaniem uczonych. Nie został dopuszczony do głosu. Dziś także niektórzy nie są dopuszczani do głosu – tym razem w imię „dobrej atmosfery” i „akademickiego święta”.

Historia zatacza krąg, gdy uczelnie, które powinny być miejscem prawdy, stają się strażnikami milczenia. A wtedy każdy kwiat złożony pod tablicą Sonderaktion Krakau przypomina nie tylko pamięć o ofiarach, lecz także zapomnienie o tych, o których pamiętać nie chcemy.

O autorze: Józef Wieczorek

W XX w. geolog z pasji i zawodu, dr, b. wykładowca UJ, wykluczony w PRL, w czasach Wielkiej Czystki Akademickiej, z wilczym biletem ważnym także w III RP. W XXI w. jako dysydent akademicki z szewską pasją działa na rzecz reform systemu nauki i szkolnictwa wyższego, założyciel i redaktor Niezależnego Forum Akademickiego, autor kilku serwisów internetowych i książek o etyce i patologiach akademickich III RP, publicysta, współpracuje z kilkoma serwisami internetowymi, także niezależny fotoreporter – dokumentuje krakowskie ( i nie tylko) wydarzenia patriotyczne i klubowe. Jako geolog ma wiedzę, że kropla drąży skałę.