czyli Igor Rostisławiowicz Szafariewicz (1923 -2017) opowiada jak został dysydentem
https://pl.wikipedia.org/wiki/Igor_Szafariewicz
Niezależnie od tego, jak ciężkie czasy przeżywała Rosja, zawsze znajdowali się ludzie, którzy walczyli z antyludową polityką władz. Nawet krwawy reżim Stalina nie był pod tym względem wyjątkiem. Wielu ludzi nie tylko doskonale rozumiało, kim jest „wódz narodów”, ale także starało się mu przeciwstawiać w miarę swoich sił i możliwości. „Dobroczynne” rządy Breżniewa również spotkały się z dość wyraźnym sprzeciwem. Pośród tych, którzy wówczas sprzeciwiali się naruszaniu praw człowieka, interesów narodowych i zdrowego rozsądku, byli również naukowcy, członkowie akademii nauk. Oczywiście na pierwszym miejscu znajdowało się nazwisko Andrieja Dmitriewicza Sacharowa. Z biegiem czasu zapomniano, że były lata, kiedy wystarczyło wymówić „Sacharow”, aby od razu przypomniano sobie innego naukowca-buntownika tj. Igora R. Szafariewicza. W swoich wspomnieniach Aleksander I. Sołżenicyn powiedział, że sam aresztowany został w momencie, gdy omawiał treść zbioru artykułów zeszytu „Iz-pod glib” („Spod głazów”) z Igorem Rostisławowiczem Szafariewiczem.
Każdy, kto w latach sześćdziesiątych XX wieku choćby sporadycznie słuchał „wrogich rozgłośni”, może pamiętać, że Szafariewicz występował w obronie wielu więźniów sumienia: „Radziecki matematyk Igor Szafariewicz wyraził protest…”, „Znany dysydent Szafariewicz udzielił wywiadu zagranicznym dziennikarzom…”. W tamtych czasach eter był przepełniony tego typu wiadomościami. A oto dziś wokół Szafariewicza ponownie rozgorzały emocje. Ale obecnie powodem tym jest opublikowanie w czasopiśmie „Nasz współczesny” eseju zatytułowanego „Rusofobia” , z powodu którego były dysydent stał się nie do przyjęcia nawet dla lewicowej opozycji. Na pytanie jak i dlaczego tak się stało, Nikołaj Korieniuk – naukowy recenzent czasopisma Akademii Nauk ZSRS „Viestnik” (Goniec/Posłaniec) – przeprowadził wywiad z Igorem Rostisławowiczem Szafariewiczem, autorem tegoż eseju. Wywiad został opublikowany w numerze 1 tego miesięcznika z 1990 roku.
Przedstawiam ten wywiad we własnym tłumaczeniu. Dlaczego akurat ten wywiad i ten autor? Wszyscy z grubsza orientują się co jest polakofobia. Daleko jednak nie wszyscy kojarzą, że głównym rozsadnikiem polakofobii, czyli urabiania negatywnej opinii o Polakach w kraju i zagranicą są pewne środowiska alienujące się od patriotyzmu i poczucia związku z polską tradycją narodową, w tym może zwłaszcza religijną. To w dużej części tzw. dysydenci, przedstawiciele środowisk opiniotwórczych (głównie literaci oraz publicyści, którzy otrzymują stosowne „nagłośnienie” w mass-mediach zagranicznych wówczas, o ile opluwają Polskę oraz Polaków. Im “dosadniej” to robią, tym takie nagłośnienie jest szerzej rozpowszechniane, i co nie bez znaczenia, opłacalne. Może to kogoś zaskoczy, ale identycznie działo i dzieje się w przypadku Rosjan i Rosji. Owi emigranci, jeśli tylko mówili i pisali „co trzeba”, wówczas bez trudu znajdowali wydawców jak też otwierano przed nimi łamy w tytułach prasowych oraz stawiano do dyspozycji czas antenowy w rozgłośniach lub studiach tv. Rzecz jasna, w wypadku przeciwnym klepali biedę.
Nie muszę dodawać, iż zarówno autor “Rusofobii” jak i jego esej oraz inne publikacje, nie są znane w Polsce, gdyż nie zostały przetłumaczone. Są dostępne w oryginale w wersji zgiditalizowanej (PDF). Oczywiście przedmiotowy esej jest zbyt obszerny na notkę blogową (Musiałaby bowiem liczyć ok. 100 stron, z uwzględnieniem niezbędnych przypisów w przypadku polskiego czytelnika). A zatem tylko wspomniany wywiad.
Od siebie dodałem kilka przypisów w nawiasach kwadratowych […] oraz kilka linków.
***********
Swoją „Rusofobią” wywołał Pan wiele zamieszania. Opinie na jej temat i na pański temat są bardzo zróżnicowane. Często pojawia się zdziwienie: jak to możliwe, że tak znany dysydent zmienił swoje poglądy.
– Nie widzę żadnych zasadniczych zmian w swoim stanowisku; raczej zmienił się pewien powszechnie akceptowany, standardowy zestaw poglądów, pewna ogólna pozycja, którą łatwo i nawet korzystnie jest zajmować, pewien zbiór sądów, które przyswajane są głównie poprzez sugestie innych, a nie poprzez własne poszukiwania. Zjawisko to występuje w każdym społeczeństwie, a w naszym – szczególnie ze względu na inercję totalitarnego myślenia. Z tego standardu ponownie wypadłem, tak jak wypadłem wcześniej, to znaczy ponownie stałem się dysydentem. Nieprzypadkowo jeden z publicystów zwrócił się do KGB z prośbą, aby poważnie się mną zajęli.
Czyli Pana stanowisko pozostało niezmienne?
– Czytając swoje prace sprzed piętnastu lat, z żalem zauważam, jak bardzo zawarte w nich idee pokrywają się z moimi obecnymi poglądami. A przecież człowiek powinien zmieniać się wraz z upływem czasu.
Kiedy i jak powstał pomysł „Rusofobii”?
– W 1978 roku: w tym roku w paryskim rosyjskojęzycznym czasopiśmie „Wiadomości rosyjskiego ruchu chrześcijańskiego” ukazał się zbiór artykułów poświęconych historii i współczesności Rosji. W zbiorze znalazły się również moje artykuły (choć innego rodzaju), w szczególności „Walka tylnej straży marksizmu”, w którym dowodziłem, że praktyka państwowa Lenina i Stalina wynika z fundamentalnych założeń marksizmu, nie jest zaś jego „zniekształceniem”. Ale co najważniejsze: niektórzy autorzy zbioru zwrócili uwagę na panujący w naszym kraju nurt, głoszący niższość i ułomność narodu rosyjskiego (jego samoświadomości kultury i historii) i w oparciu o konkretne materiały historyczne zakwestionowali tego rodzaju oceny. Po przeczytaniu ich artykułów doszedłem do wniosku, że rzeczywiście istnieje pewien nurt, który ma swoje zakorzenienie, i że nie wystarczy tylko obalać te lub inne twierdzenia, trzeba dogłębnie postarać się zrozumieć to zjawisko. To przekonanie stało się impulsem do napisania „Rusofobii”.
I Pan ją napisał?
– Ukończyłem i zacząłem rozpowszechniać w 1983 roku, bez żadnej nadziei na publikację.
Czyli był to samizdat
[Самизда́т – самостоятельное издательство; samopublikowanie, głównie własnym sumptem autora]
– Tak, zrobiłem kilkadziesiąt kserokopii i rozdałem tym znajomym, których mogło to zainteresować. Był to czas całkowitego stłumienia samizdatu, ale ku mojemu zaskoczeniu już po kilku miesiącach dotarły do mnie pierwsze opinie.
W czym tkwi główna idea „Rusofobii”? Wielu krytyków odniosło wrażenie, że za źródło wszystkich nieszczęść, które spadły na Rosjan w tym stuleciu, uważasz Żydów. [tekst wywiadu opublikowany został w I kw. 1990 r.]
— Nie rozumiem, skąd mogło się wziąć takie wrażenie. W tytułowej publikacji rozważam ten punkt widzenia i przytaczam szereg argumentów potwierdzających moją niezgodę z nim. Krótko mówiąc, moja koncepcja jest następująca: po pierwsze, chodzi o określony nurt ideowy – o publikacje samizdatu i tajne, próbujące udowodnić istnienie jakiejś fundamentalnej wady w rosyjskiej psychice, np.: „rosyjska dusza jest tysiącletnią niewolnicą”, „w Rosji nie było historii, a było istnienie poza historią”, „Rosjanie udowodnili swoją polityczną impotencję”, „Rosja przyniosła światu więcej zła niż jakikolwiek inny kraj” itp. Cała rewolucja została całkowicie wyprowadzona z rosyjskiej tradycji, która rzekomo wypaczyła marksizm, i przedstawiona jako powrót do ducha caratu moskiewskiego. Rozważając te idee i zajmując się ich studiowaniem, natknąłem się na pracę mało znanego wówczas francuskiego historyka Augustina Cochina, specjalisty od rewolucji francuskiej, i byłem pod wrażeniem: analizując kulturowe i ideologiczne przesłanki rewolucji, opisał on zjawisko bardzo podobne do naszego, przy czym bardzo obrazowo, czasami niemal dosłownie powtarzając szczegóły.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Augustin_Cochin
Pamiętam, że czytając jego książkę, wprost nie mogłem usiedzieć w miejscu, bez przerwy aż mnie podrzucało. W ostatnich latach prace A. Cochina a stały się bardziej popularne na Zachodzie: zostały wznowione i przetłumaczone na wiele języków. Mam nadzieję, że zostaną przetłumaczone również u nas, ponieważ w szczególności mówią o takiej grupie ludzi, którzy przeciwstawiają się reszcie społeczeństwa, gardzą jego tradycjami i w ten sposób potwierdzają swoje prawo do dysponowania tym społeczeństwem jako surowcem dla własnej twórczości – w tym Cochin dostrzegał duchową przesłankę dyktatury jakobińskiej. Doszedłem jednak do wniosku, że mamy tu do czynienia z dużo bardziej ogólnym zjawiskiem, które towarzyszy każdemu kryzysowi społecznemu wraz z pojawieniem się podobnie agresywnych grup elitarnych. Podkreślę to wyraźnie: grup nie mających żadnego specyficznego zabarwienia narodowego.
W tym żydowskiego?
– Jakie znaczenie dla Żydów mogą mieć prace Cochina poświęcone rewolucji francuskiej, w której Żydzi nie odegrali żadnej roli? Ponadto starałem się rozszerzyć zastosowanie jego koncepcji. Nawiasem mówiąc, Żydzi nie mogli uczestniczyć również w rewolucji angielskiej XVII wieku z tego prostego powodu, że zostali wygnani z Anglii jeszcze w XIII wieku i nie wolno im było tam mieszkać pod groźbą śmierci i dopiero Cromwell zniósł ten zakaz, choć tylko formalnie. Cochin użył terminu „mały naród”, nie nadając mu żadnego znaczenia etnicznego i mając na myśli taką mniejszość tego czy innego narodu, która czuje się wybraną i odrębną. Mówiąc jedynie o współczesnym kierunku w naszej publicystyce (o którym była mowa), rzeczywiście zwróciłem uwagę na obecność w nim wpływowego żydowskiego nurtu nacjonalistycznego. Znajduje to odzwierciedlenie w takich stwierdzeniach, jak na przykład: „po zniknięciu rosyjskiej inteligencji Żydzi wypełnili powstałą próżnię” itp. Pod koniec XIX wieku narodowość wydawała się wielu przeżytkiem, pojawiały się idee połączenia narodów w jednym socjalistycznym społeczeństwie. Ale w XX wieku stało się dokładnie odwrotnie – nastąpił rozkwit nurtów narodowych, o których wcześniej nie mieliśmy pojęcia (nacjonalizm waloński, baskijski itp.), nie mówiąc już o wybuchu nacjonalizmu w naszym kraju. Tak więc jedyna nowość mojego podejścia polega na tym, że wyodrębniam nacjonalizm żydowski.
A jednak u Pana – co rzuca się w oczy – przypisuje mu się szczególnie niebezpieczną rolę
– Nacjonalizm często prowadzi do niebezpiecznych konsekwencji. Czy terroryzm baskijski jest bezpieczny? W mojej pracy mowa jest o pewnym nurcie w nacjonalizmie żydowskim, który wywarł decydujący wpływ na literaturę, przy czym szczegółowo udowodniłem, że nurtu tego w żadnym wypadku nie można utożsamiać z narodem żydowskim. W „Rusofobii” podkreślam, że chodzi o wolny wybór, indywidualny udział; zwróciłem uwagę w szczególności na dużą rolę Amalrika, Siniawskiego i innych, którzy nie byli Żydami. Ponadto zawiera ona odniesienia do autorów żydowskich, którzy występowali przeciwko żydowskiemu nacjonalizmowi i to znacznie ostrzej niż ja.
Na przykład?
– Cytowałem zbiór „Rosja i Żydzi”. Wszyscy jego autorzy to Żydzi, którzy wyemigrowali z Rosji po wojnie domowej. Mają oni swoje własne spojrzenie na rewolucję, wojnę, pogromy Żydów; jest to niezwykle głęboka i szczera praca, której twórcy wznieśli się ponad tradycyjne uprzedzenia. Podałem również przykład powieści współczesnego autora Feliksa G. Swietowa „Otwórz mi drzwi”, tak ostrej, że do tej pory nie została u nas opublikowana (vide przypis; S.O.). Innymi słowy, próbuję wyjaśnić rolę „małego narodu” – zjawiska ogólnohistorycznego, na które w różnych okresach mogą wpływać czynniki religijne, narodowościowe i inne.
[F. G. Swietow (1927-2002) nie ma biogramu w polskiej wersji WiKi”. Książka „Otwórz mi drzwi” (Отверзи ми двери) została napisana w latach 1974-75; Przez trzy lata powielana była w formie druku bezdebitowego (samizdat), a w 1978 r. wydana w Paryżu w wydawnictwie rosyjskich emigrantów o nazwie YMCA-Press (sponsorowane przez YMCA – Young Men Christian Association). W Rosji ukazała się w 1991 r.]
Czy zatem doszło do nieporozumienia?
– O nieporozumieniu należy chyba mówić w cudzysłowie. Przeciętny czytelnik być może nie przeczytał całości publikacji. Ale krytyk, piszący o niej recenzję, wyraża ideologię tego samego „małego narodu”, który stara się być niewidoczny jako mniejszość i skrywa się za rozważaniami na temat interesów uciskanej klasy, narodu, a nawet wartości ogólnoludzkich.
Jesteś przeciwny temu, aby Rosjan uważano za niewolników z natury, ciemnych, stłumionych itp. Jednak jeśli takimi nie są, to w takim razie jak dopuścili do rusofobii i, według twojej opinii, stali się zabawką w rękach wiadomej mniejszości? Krótko mówiąc, dlaczego „duży naród” pozwolił na to, aby zarządzał nim „mały naród”?
– Myślę, że aktywność „małego narodu”, podżegająca do rusofobii oraz cała jego ideologia są bardzo zaraźliwe. Jeden z autorów tego nurtu publicystycznego, który analizuję, scharakteryzował swoją grupę jako „plemię gigantów”, a jej otoczenie jako „ludzką chlewnię”. Przynależność do „plemienia gigantów” jest niezwykle kusząca, dlatego ludzie łatwo przyswajają ich punkt widzenia, a każdy, kto go przyswaja, tym samym przestaje zaliczać się do „chlewni”. Skumulowane doświadczenie historyczne pozwoliło w końcu to zrozumieć.
A Pana zdaniem, czy nadal tego nie rozumieją?
– Jeśli zgodzić się z A. Cochinem, to naród francuski podobnie nie rozpoznał swojego „małego narodu”. Taka jest chyba natura każdego kataklizmu społecznego. Pyta Pan, w jaki sposób ideologia mniejszości może być narzucana większości? A dlaczego naród niemiecki dopuścił do narodowego socjalizmu? A dlaczego naród francuski dopuścił do terroru? A. Cochin przytacza obrazowy przykład – „liliputy wiążą Guliwera i zasypują go zatrutymi strzałami”. Przyczyny są różne: manipulowanie opinią publiczną, podsycanie antagonizmów, tworzenie „wizerunku wroga”. Jest w tym coś przypominającego chorobę, której wynik wcale nie zależy od ilości bakterii chorobotwórczych w organizmu chorego, gdyż istnieje ponadto jakiś wspólny mechanizm, skoro tak wiele podobieństw występuje w kataklizmach, takich jak rewolucja angielska, francuska i rosyjska.
Czy odrzuca Pan pojęcia „psychologia narodowa” i „charakter narodowy”?
– Oczywiście, że nie. Ale skoro miały miejsce tak podobne przewroty (można jeszcze dodać wojny religijne epoki reformacji, panowanie Czerwonych Khmerów w Kambodży itp.), przyczyny należy szukać nie w indywidualnej psychologii tego czy innego narodu. I nie szuka się ich, dopóki nie dochodzi do rozmowy o Rosjanach, ale nigdy nie słyszałem, nawet wśród najbardziej zagorzałych krytyków rewolucji francuskiej, że terror, na przykład, jest francuską tradycją narodową. Oczywiście charakter narodowy w jakiś sposób odzwierciedla się w przebiegu rozwoju historycznego, ale raczej w jego zewnętrznych formach. W naszym przypadku istotną cechą rewolucji było stłumienie narodowego, rosyjskiego poczucia tożsamości, skoro określenie „patriota” rozumiane było jako „kontrrewolucjonista”.
A co jest złego w idei uniwersalnych wartości ludzkich (uważa ją Pan za przykrywkę dla ideologii „małego narodu”)? Może jest ona na wyższym poziomie niż wartości klasowe i narodowe? Tym bardziej, że czynnik narodowy nie zawsze jest twórczy i konstruktywny, jak Pan twierdzi. Nie chcę przytaczać przykładów: lepiej podzielę się powszechną obecnie, zwłaszcza wśród inteligencji, wątpliwością, że oto rosyjski nacjonalizm jest ostatnią nadzieją tracącego władzę aparatu, który w desperacji postawił na niego, gdy dyktaturę komunistów zastąpi dyktatura rosyjskich faszystów. Nowa dyktatura najprawdopodobniej znajdzie wielu zwolenników. Czy nie okaże się, że „rusofobia”, niezależnie od waszych pragnień, wniesie tu swój wkład? Jakie wnioski można z tego wyciągnąć? Precz z „małym narodem”! Oczywiście, to nie Pan wzywa do tego, ale mam na względzie świadomość masową.
– Zadałeś trzy różne pytania. Pierwsze. Idea uniwersalnych wartości ludzkich nie jest niczym „złym”, o ile nie neguje ona tożsamości narodowej. Podobnie jak wartości narodowe są dobre w takim zakresie, w jakim nie tłumią one indywidualności ludzkiej. Moim zdaniem beznarodowa ludzkość nie może istnieć, podobnie jak państwo składające się z pozbawionych indywidualności poddanych. Przypomnijmy, że nasze nieszczęścia zaczęły się od nadmiernego wprowadzenia niektórych ponadnarodowych wartości: internacjonalizmu, światowej rewolucji socjalistycznej itp.
Po drugie, omawiając możliwość totalitarnego przewrotu, należy przeanalizować wszystkie siły, które aparat mógłby wykorzystać jako sojuszników: nie tylko rosyjski nacjonalizm, ale także nacjonalizm narodów nierosyjskich (jak to miało miejsce na początku rewolucji), a także przestępców z przestępczej gospodarki (wraz z ich aparatem) i zagraniczne firmy zainteresowane eksploatacją taniej siły roboczej i naszych bogactw naturalnych. Spośród wszystkich tych teoretycznych możliwości sojusz aparatu partyjnego z rosyjskimi nacjonalistami wydaje mi się najbardziej fantastyczny. Aparat został wychowany w oparciu o ideologię całkowicie zdenacjonalizowaną. Wielokrotnie uderzały mnie takie fragmenty przemówień Breżniewa, Andropowa i podobnych im działaczy: „W ciągu 50 lat istnienia naszego państwa…”, „Nasze państwo w całej swojej 60-letniej historii” itp.; to znaczy, że wcześniej istniało państwo „nie ich”. Rosyjskie idee narodowe były przedmiotem najsurowszych prześladowań: na przykład Władimir Nikołajewicz Osipow (1938-2020), który wydawał rosyjski patriotyczny samizdatowy magazyn „Wici” i, nawiasem mówiąc, nie wysuwał żadnych żądań politycznych, spędził osiem lat w łagrze.
https://en.wikipedia.org/wiki/Vladimir_Osipov
Kiedy na początku lat siedemdziesiątych w radzieckiej prasie pojawiły się pierwsze oznaki odrodzenia rosyjskich tradycji duchowych, cios zadał im tak znany przedstawiciel aparatu partyjnego, jak A. N. Jakowlew (słynny artykuł „Przeciw antyhistoryzmowi” w „Gazecie Literackiej”). Ale żaden z głównych przywódców partyjnych – ani w KPZR, ani w RKP – nie powiedział, że jego głównym zmartwieniem jest ocalenie kraju i narodu, a nie realizacja niektórych dogmatów ideologicznych. W organach władzy są, oczywiście, różni ludzie, w tym również nastawieni patriotycznie, ale są oni indywidualistami, a aparat jako całość najwyraźniej nie jest w stanie reagować na impulsy narodowe.
Moim zdaniem nie chodzi tu o ideologię. Gdy pojawi się pytanie „kto kogo”, władza, chcąc pozostać władzą, bez wahania zrezygnuje z dotychczasowych ikon i modlitw. Wszystko inne schodzi na dalszy plan – najważniejsze, żeby przetrwać. I właśnie wtedy przyda się propaganda w duchu „wielka Rosja zjednoczyła się na wieki”. Zgadzam się co do Breżniewa i Andropowa, ale przecież Jakowlew po wspomnianym artykule znalazł się w niełasce i został zesłany do Kanady [vide: przypis], czyli, według partyjnych standardów, również na zesłanie (co nie było żadną miarą porównywalne do ośmiu lat łagru W.Osipowa). Podczas niedawnego XXVIII zjazdu KPZR: kogo najczęściej atakowali konserwatywni delegaci? Właśnie Jakowlewa, który ich zdaniem niemal zrujnował całą partię i kraj. Za to jakże zgodnie oklaskiwali „kuźmiczów” z ich wezwaniami do odrodzenia Rosji, ale Rosji, w gruncie rzeczy, stalinowsko-breżniewowskiej. I za to samo generałów, więc gdzie tu fantastyka.
[Aleksander Nikołajewicz Jakowlew (1923-2005); sowiecki działacz polityczny i partyjny oraz dyplomata, który w latach 1973-1983 był ambasadorem w Kanadzie]
https://www.alexanderyakovlev.org/personal-archive
— Słowo „Rosja” stało się więc taką samą walutą, jak „miłosierdzie” i „humanizm” – wszyscy się nim posługują. Sprawa w znaczeniu, jakie nadaje się tym słowom. Sam mówisz, że chodzi o Rosję stalinowsko-breżniewowską, czyli taką, w której wyniszczano chłopstwo, a naród rosyjski wymierał (i nadal wymiera). Rosja zajmuje jedno z ostatnich miejsc pod względem edukacji jak i opieki medycznej, a jej wkład w budżet Związku Radzieckiego jest nieproporcjonalnie duży wobec wkładu innych republik. Wróćmy jednak do kwestii „niebezpieczeństwa” mojego tekstu „Rusofobia”. Argumentacja w tej sprawie ma charakter ogólny. Równie zasadnie można by powiedzieć, że skoro dostrzegacie niebezpieczeństwo rosyjskiego nacjonalizmu, to wtedy łatwo wyciągnąć wniosek: precz z rosyjskimi nacjonalistami (lub Rosjanami). Oczywiście, wiem, że nie wzywacie do tego, odnoszę się do świadomości masowej.
Chciałbym przejść do tego, na czym opiera się Pana koncepcja, żeby wyjaśnić, dlaczego nadał Pan fragmentom Starego Testamentu tak złowieszczy charakter?
– Chciałem pokazać, jakie są podstawy w żydowskiej tradycji religijnej, na których może się oprzeć nurt wybranej mniejszości, który znalazł wyraz w cytowanych przeze mnie pracach. Gdybym chciał przeanalizować jakąś cechę historii Rosji lub jakiś inny nurt, na przykład syjonistyczny, w przyjętym na Zachodzie rozumieniu tego słowa, przytoczyłbym dążenie do powrotu do Izraela, stworzenia własnego państwa (bardziej religijnego, ze Świątynią w centrum), a także inne cytaty.
Ale rzecz w tym, że Stary Testament to nie tylko historia Żydów, ale w sensie religijnym także historia Rosjan.
– Cytaty są te same, ale ich odbiór jest skrajnie odmienny. Tradycja judaistyczna opiera się na Starym Testamencie, zawierającym obietnicę panowania nad innymi narodami, które będą służyć Izraelowi, oddawać mu swoje bogactwa itp. Tradycja chrześcijańska odrzuca taką Interpretację, uznając ją za błędną.
Jakie jest Pańskie stanowisko wobec „Protokołów mędrców Syjonu”?
– Zawsze wydawało mi się zupełnie niezrozumiałe, jaki wpływ i rozpowszechnienie uzyskały. Najwyraźniej jest w nich coś, co wydaje się interesujące – słuszne lub niesłuszne, dobre lub złe. Nie rozumiem tego. Zazwyczaj mówi się: „Protokoły” uderzają tym, że to, co w nich napisano, potwierdziło się podczas rewolucji i po niej”, co uważa się za dowód ich autentyczności. Przeczytałem uważnie „Protokoły”, zapisując wszystkie przepowiednie, które się spełniły, i wydają mi się one uderzająco słabe. Na przykład taka prognoza: nowa władza będzie kontrolować gospodarkę za pomocą progresywnego podatku. Najwyraźniej autorom po prostu nie przyszło do głowy, że można znacjonalizować cały przemysł. Nie wspomniano nic o rolnictwie – najwyraźniej idea kołchozów i sowchozów wykraczała poza wyobraźnię autorów. Zakłada się, że wpływ szlachty zostanie osłabiony, ale przecież stało się to podczas rewolucji francuskiej (kraj, o którym tam mowa, to prawdopodobnie Francja). Wreszcie twierdzi się, że władza znajdzie się w rękach Żydów. Jednak w XIX wieku istniała już cała literatura głosząca, że działalność rewolucyjna z jednej strony i władza giełdy z drugiej, doprowadzą do panowania Żydów nad światem. Tak więc w „Protokółach” nie znalazłem nic zasadniczo nowego w porównaniu z tym, co już wielokrotnie powtarzano.
Nawiasem mówiąc, w „Rusofobii” nie ma ani słowa o masonach, ani o światowym spisku żydowskim. Czy to prawdziwe Pańskie przekonanie, czy tylko niechęć do popadania
w skrajności?
– To naprawdę moje przekonanie, podobnie jak dążenie do unikania skrajności. Historia ma swoją logikę, nie jest zbiorem przypadków, ale stanowi regularny, częściowo celowy proces. Rozwój dziecka w łonie matki jest również procesem naturalnym, ale nikt nie nazwałby go czyimś spiskiem. W historii duże grupy ludzi, nie uzgadniając tego między sobą, często działają w określonym kierunku. Jestem zdania, że mechanizm takich procesów jest wciąż mało zbadany, zaś ludzie, odczuwając „logiczność” historii, wyjaśniają je trywialną koncepcją spisku.
A jednak czasami można odnieść wrażenie, że „szukacie Żydów”. Weźmy na przykład opis rozstrzelania rodziny carskiej. U was Biełoborodow to Weisbart, Głoszczekin to Szaja, a do tego – nie wiem, na jakich źródłach się opieracie – napisany na ścianie pokoju, w którym doszło do rozstrzelania, dwuwiersz z wiersza Heinego o królu Balthasarze, który obraził Jehowę i został za to zabity. Starannie wymieniono żydowskie nazwiska setek osób kierujących OGPU, zaangażowanych w niszczenie kościołów. Czy nie jest Pan zbyt stronniczy w wyborze „negatywnych postaci”?
– Co to znaczy „szukam Żyda”? Chcę zwrócić uwagę czytelnika na wyjątkowo dużą rolę, zupełnie nieproporcjonalną do jej udziału w populacji, jaką czasami odgrywała radykalna rewolucyjna społeczność żydowska. Jeśli chodzi o Biełoborodowa: wielokrotnie spotykałem się w wielu pracach z wzmianką o jego prawdziwym nazwisku; są wspomnienia jednego z niemieckich jeńców, który był w oddziale strzegącym rodziny carskiej (opublikowane w niemieckim tygodniku „Siedem dni”) – opowiadają one o wszystkich przywódcach władzy sowieckiej w Jekaterynburgu, wspomniane jest również pierwotne nazwisko Biełoborodowa – Weisbart. Dwuwiersz Heinego przytoczono w książce Sokołowa, który badał sprawę rozstrzelania rodziny carskiej, w której nawet wspomniano, że imię Balthasar zostało zmienione na „Walthazar” (na wzór cara).
[Nikołaj Aleksiejewicz Sokołow (1882-1924) „Enquête judiciaire sur l’assassinat de la Famille Impériale Russe”, Paris, 1924, kolejne wydanie już pod tytułem rosyjskim ”Zabójstwo carskiej rodziny” – Berlin 1925, Buenois Aires 1969. Edycje w Rosji w latach 1990 i 1998]
Lista szefów departamentów GPU z „epoki Kanału Białomorskiego” pochodzi z książki Roberta Conquesta „The Great Terror: Stalin’s Purge of the Thirties” (1968). podobny wykaz przedstawia również Aleksander Sołżenicyn w „Archipelagu”.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Robert_Conquest
Wreszcie, lista propagandystów antyreligijnych została zaczerpnięta z rękopisu zmarłego ukraińskiego akademika Bieleckiego, który krążył w samizdacie. Wszystkie te prace nie mają żadnego charakteru narodowościowego.
[Publikacja zatytułowana „Raport akademika. Bieleckiego”, którego autorstwo przypisywane jest literaturoznawcy Aleksandrowi Iwanowiczowi Bieleckiemu (1882-1961)]
Jednak pisze Pan: „Po przewrocie przez kilka dni głową państwa był Kamieniew, a następnie,aż do swojej śmierci, Swierdłow. Na czele armii stał Trocki, na czele Piotrogrodu – Zinowiew, a Moskwy – Kamieniew. Kominternem kierował Zinowiew; Profinternem – A. Łozowski (Solomon Drizo), na czele Komsomołu stał Oskar Rywkin, początkowo – przez kilka miesięcy – Efim Czetlin itp.”. A gdzie podział się Lenin? Jak ocenia Pan jego stanowisko?
[Profintern – międzynarodowa organizacja komunistycznych związków zawodowych założona w Moskwie w 1921 r.; Красный интернационал профсоюзов (Красный Профинтерн – Red Profintern)]
– Lenin był człowiekiem całkowicie oddanym rewolucji i wszystko, co działo się wokół niego, postrzegał z tej perspektywy. Takie było w szczególności jego podejście do narodu. Uważał, że prawdziwym patriotyzmem jest pragnienie porażki swojego rządu w wojnie, używając przy tym wyrażenia „rewolucyjna duma narodowa”. Zobaczmy, z czego proponował Rosjanom być dumnymi: z tego, że podobnie jak inne narody zdołali stworzyć rewolucyjną klasę robotniczą. I przez kogo – Radiszczewa, dekabrystów, narodowców. Ale nie znajdziemy w tym gronie nazwisk Puszkina, Łomonosowa, Czajkowskiego, Dmitrija Donskiego, już nie wspominając o Siergiju Radoneżskim. Naród był siłą konserwatywną, wspierał ustalony porządek świata, był przeszkodą dla rewolucjonistów. Nieprzypadkowo więc Lenin w dość osobliwy sposób wyobrażał sobie przeznaczenie narodu rosyjskiego:
„… internacjonalizm ze strony narodu uciskającego lub tak zwanego „wielkiego” (choć wielkiej tylko dzięki swojej przemocy, wielkiej tylko tak, jak wielki jest tyran) powinien polegać nie tylko na przestrzeganiu formalnej równości narodów, ale także na takiej nierówności, która rekompensowałaby ze strony narodu uciskającego, narodu wielkiego, tę nierówność, która faktycznie istnieje w narodzie”.
W duchu tego powiedzenia przebiegały wszystkie wystąpienia na temat kwestii narodowej na XII zjeździe partii – Stalina, Zinowjewa, Jakowlewa, Bucharina. Wszyscy oni mówili tam o niebezpieczeństwie wielkiego państwowego szowinizmu, że należy go bezlitośnie niszczyć, a w sprawozdaniu Stalina wymieniono konkretne działania: kiedy i które fabryki przenieść do Azji Środkowej, a które do Zakaukazia. To właśnie wtedy zapoczątkowano proces, który, jak obecnie widzimy, doprowadził do zniszczenia Rosji i jej zasobów. Niezależnie od tego, o czym mowa – czy to o światowej rewolucji, wsparciu reżimów na Kubie czy w Etiopii – zasoby czerpano głównie z Rosji. Obecnie ujawniono już liczby, a więc na te cele było przez nią przekazywane corocznie do budżetu związkowego 70 mld rubli.
[Rosja – chodzi o Rosyjską Federacyjną Republikę Sowiecką, jako część składową Związku Sowieckiego]
Tak więc rusofobia pozostała. Jak się ona przejawia dzisiaj?
– Przejawia się znacznie wyraźniej niż wcześniej. Dawniej musiałem zdobywać publikacje samizdatowe, emigracyjne, aby wyciągać jakieś wnioski na temat zachodzących procesów, oczywiście z pewnym ryzykiem popełnienia błędu. Teraz rusofobia objawia się ostrzej i bardziej przekonująco, ponieważ poglądy są wyrażane w czasopismach o ogromnym nakładzie, przedrukowywane są stare dzieła – emigracyjne, samizdatowe, które w związku z nowym zwrotem w historii nabierają zupełnie innego znaczenia. Konieczne jest ponowne przemyślenie całej naszej historii, wyjaśnienie, co się z nami stało. Jeśli kierować się koncepcjami, które zrodziły rusofobię, odpowiedź na pytanie o przyczyny naszych nieszczęść sprowadza się do następującego stwierdzenia: Rosjanie mają obciążony genotyp, a stalinizm jest zjawiskiem narodowym. Ponadto, istnieje punkt widzenia, że kolektywizacja jest wynikiem ideologii chłopskiej, a społeczną bazą Stalina okazało się patriarchalne chłopstwo; wynika z tego, że zniszczone chłopstwo stało się swoim własnym zabójcą. W ten sposób odpowiedzialność przenosi się z przestępców (tych, którzy planowali kolektywizację, kierowali nią, wychwalali ją) na ich ofiary. Ale sprawa jest znacznie głębsza: przeżywamy kryzys, być może najcięższy w całej naszej historii, i nie ma pewności, czy wystarczy sił, aby go przetrwać. I jeśli „rosyjska dusza jest tysiącletnią niewolnicą”, to nie ma nadziei. Skoro mamy „obciążony genotyp”, to sytuacja jest beznadziejna – genotypu nie da się zmienić!
Co robić?
– Jedynym wyjściem jest dyskusja. Bo co się dzieje: jeśli jakaś idea wydaje się nie do przyjęcia, zostaje ona wyparta do ludzkiej podświadomości i powoduje nerwice. Stąd ta histeryczna reakcja na moją „Rusofobię”. Mam nadzieję, że emocje stopniowo opadną i będzie można spokojnie omówić ten problem opierając się nie na emocjach, ale na faktach.
********
Stary już jestem, choć nie tak stary aby pamiętać lata sześćdziesiąte ub. wieku ale bardzo podoba mi się to określenie Szafariewicza “tylna straż marksizmu”. Sądzę że idealnie pasuje do opisu wielu zjawisk na naszej i nie tylko naszej scenie politycznej.
Nierealne strachy przed Rosja ? Niestety one sa realne.Gdyby byly nierealne to wladza miala by gorzej ,trudniej bylo by wladzy straszyc Rosja.A ze one te strachy sa realne to wladzy latwiej straszyc Rosja i wykorzystywac to do walki z opozycja..A Rosji to obojetne czy nia strasza czy nie.I jedno i drugie mozna wykozystac do swoich celow,a te cele sa niezmienne od wiekow.Pod tym katem Rosja jest przewidywalna jak nikt inny na swiecie.
Komentarz oderwany od rzeczywistości. Strachy nierealne podsycone przez propagandę, niezależnie od tego czego rzekomo dotyczą, stają się realne, przede wszystkim tylko i wyłącznie w głowie osoby zastraszonej i niemyślącej.
Ten konstrukt również jest od czapy. Z jaką opozycją? Względem czego? Opozycji dżumy względem cholery?
w zasadzie cały tekst jest o demonizowaniui Rosji przez jej wrogów ideolo, wewnetrznych i zewnetrznych, a ci wewnetrzni wysługuja sie tym zewnetrznym.
A szerzej przez wrogów chrześcijaństwa, w przypaku Rosji w jego wersji prawosławnej.
U nas sa oni od zwalczania wpływów rzymskiego katolicyzmu. Tak czy owak, zenon nowak.
W prawosławiu i w katolickiej Polsce szczególną czcią (chyba się nie mylę) otaczana jest Bogarodzica.Ciekawe,że nas Polaków tzw. zachód i “nasi” politycy nastawiają anty wszystkiemu co na wschodzie,co rosyjskie,prawosławne (schizmatyckie) ale ani słowa sprzeciwu wobec heretyckiemu zachodowi ,który kultem Maryi Bogarodzicy gardzi.
Tzw. “Zachód” jest albo heretycki albo antykatolicki.
Judaizm plus wieprzowina.
Tak sie moze myslec osobie o malej wyobrazni.A co do opozycji to oczywiscie w polsce jest takowa.To widac wszedzie
A co np. widać?
“Koleżko”, Ty u nas od dłuższego czasu komentujesz na kredyt. Nie chodzi o Twój ostatni komentarz do mnie – teraz, ale o komentarze w których obraziłeś AC i cały nasz portal i to nie raz. Do dziś nawet nie przeprosiłeś. Dlatego masz czas do jutra, aby się zreflektować i przeprosić. W innym przypadku nastąpi nieodwołalny, całkowity “wypad z baru” i nigdy tu nie wejdziesz.
Nie jestem twoim kolezka.chcialbys ale nic z tego.Niczego antypolskiego nie napisalem a wy w swoich komentarzach do artykulow tolerujecie wezwania do boju bratniego miedzy Polakami,( zapewnie ruskim na tym zalezy i powiazanych z nimi żydostwem )no i zapieniacie sie jak ktos Ruskim na odcisk nacisnie.A jezeli jakis wpis wpisalem poza tematem to dlatego by was o waznej sprawie poinformowac np. o tej Czestochowie i atakach policji tamtejszej na kontrmanifestacje przeciw LGBTQ.Albo po polsku nie rozumiecie,albo po polsku nie myslicie,albo jedno i drugie,jezeli wtedy obrzuciliscie mnie wywiskami.A co to obroncy teczowych w Ekspedycie ?!
Zgodnie z zapowiedzią wylatujesz na zawsze za wielomiesięczny trolling, za lekceważenie najpierw próśb, potem monitów, a także za kłamliwe insynuacje i notoryczne brednie, za obrażanie ad personam, oraz za uprzejmości typu: “prymitywne prawactwo gorsze od komuny”. Każdy Twój nowy awatar będzie lądować w koszu.
Zabawne że
nacjonaliści rosyjscy są chwaleni przez reżim NATO i dysydentów rosyjskich i żydowskich
a polscy nacjonaliści są tępieni przez reżim NATO i dysydentów polskich i żydowskich.
brytyjskie dwójmyślenie
wiadomo Heartland, ropa, gaz i złoto
Prof. Dakowski prezentuje
Rusofobia – bliźniacza siostra banderyzmu
Od 10 września 2025 roku rządzący Polską establishment prowadzi zmasowany atak psychologiczny na naród polski,
mający na celu przełamanie naszego oporu przed wepchnięciem
Polski do wojny z Rosją
po stronie Ukrainy.
Anglosasi uczynili banderyzm ważnym instrumentem do walki z Rosją,
sprawa należytego upamiętnienia ofiar ukraińskiego ludobójstwa Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej,
tak długo nie ruszy z miejsca,
jak długo będziemy pozostawać w wasalnej zależności od Stanów Zjednoczonych.
Rusofobia w służbie Anglosasów
Zarówno obecna polska rusofobia,
jak i rozprzestrzeniający się na Ukrainie banderyzm
stały się jednymi z najważniejszych instrumentów w rękach Anglosasów
w ich zmaganiach o podporządkowanie Federacji Rosyjskiej ich globalnym interesom politycznym i ekonomicznym.
Jako Polacy po dziś dzień nie zorientowaliśmy się, że rusofobia,
którą karmi się nas obecnie jest stworzonym przez Anglosasów na użytek Polaków wariantem ukraińskiego banderyzmu
w celu zatrucia naszych serc i dusz trwałą nienawiścią do Rosji,
abyśmy chętnie ginęli w wojnach z Rosją w interesie zachodnich banksterów i korporacji.
https://dakowski.pl/rusofobia-blizniacza-siostra-banderyzmu/
Ciekawe, przecież zawsze chodziło Angloamerykanom o prawa człowiekowe dla każdego najbiedniejszego Polaka, Rosjanina, katolika i prawosławnego.
Niesłychani altruiści Amerykanie i Anglicy. Walczą wolność naszą i Rosjan.
I opiekują się dysydentami za darmo.
—
Więźniarki, Dziewczyny z jednej celi (2008), reż. Piotr Zarębski, latał na TV Trwam w powtórkach jak Kevin na Boże Narodzenie.
Piotr Zarębski zrealizował film o kobietach, prowadzących działalność opozycyjną w okresie stanu wojennego, które wspólnie odsiadywały więzienne wyroki.
Historia siedmiu kobiet skazanych w Stanie Wojennym za działalność w Solidarności i osadzonych w więzieniu w Fordonie w Bydgoszczy
Bohaterkami filmu jest siedem przyjaciółek, które za walkę o godność i prawa człowieka trafiły do jednej celi w Fordonie
Pomarańczowa rewolucja, Euromajdan po polsku.
Wykorzystanej przez Amerykanów Polce przeciw PRL i walczącej za prawa człowieka
Amerykanie dali nocleg w brudnym mieszkaniu z karaluchami.
Tak Amerykanie nagradzają Polaków.
Złożyła zażalenie – Amerykanin miał to gdzieś.
Polak “by się wstydził” dać takie mieszkanie.
Jak widać niepotrzebnie.