Psychologia wojny – czy jesteśmy skazani na samozniszczenie?

Stres towarzyszący bitwie jest ogromny. Żołnierz wie, że może umrzeć w każdej chwili, a jego zmysły są przytłoczone widokami, dźwiękami i zapachami umierających, z których wielu to jego przyjaciele. Wojna sprawia również, że życie staje się nieprzewidywalne. Żołnierz w czynnej walce traci kontrolę nad swoim losem i jest obciążony nieustającą wrogością ze strony przeciwnika, który pragnie jego krwi. Jeśli kule i bomby nie zniszczą jego ciała, doświadczenia wojny zniszczą jego umysł.

−∗−

Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org

−∗−

Psychologia wojny – czy jesteśmy skazani na samozniszczenie?

 

Transkrypcja

„Czy ludzie będą w stanie przestać igrać z myślą o kolejnej wojnie? Teraz to kwestia istnienia lub nieistnienia… Niebezpieczeństwo, które nam teraz grozi, jest tak wielkie, że ta ostatnia europejska katastrofa [tj. II wojna światowa] wydaje się niczym początek wojny”.

Carl Jung, Epilog do „Esejów o wydarzeniach współczesnych”

Wojna jest głęboko zakorzeniona w naszej kulturze, społeczeństwie i psychice. Poprzez filmy, programy telewizyjne i gry wideo przemysł rozrywkowy gloryfikuje okrucieństwa wojny, politycy i biurokraci zdobywają władzę dzięki prowadzeniu wojen, a wiele korporacji bogaci się dzięki produkcji arsenałów wojennych. Wojna jest również głęboko zakorzeniona w naszej historii. Toczymy wojny od czasów, gdy byliśmy myśliwymi i zbieraczami, a wojna pozostaje jedną z najbardziej wpływowych sił kształtujących bieg cywilizacji. Stoimy jednak przed dylematem: wojna może być zakorzeniona w naszym społeczeństwie, ale technologie wojenne stały się tak destrukcyjne, że wybuch wojny między dwoma mocarstwami może położyć kres cywilizacji, jaką znamy.

„Wojna stała się zajęciem, którego znoszenie przekracza ludzkie możliwości”.

Richard A. Gabriel, Koniec z bohaterami: szaleństwo i psychiatria w czasie wojny

W tym filmie zgłębiamy psychologię człowieka w kontekście wojny. Sprawdzamy, czy jesteśmy psychologicznie przygotowani do stresu wojennego, czy z natury jesteśmy zabójcami i jak wojsko wykorzystuje techniki psychologicznego warunkowania, aby przekształcić młodych mężczyzn z osób kochających pokój w żołnierzy zabijających na rozkaz.

Biorąc pod uwagę chroniczne trwanie wojny, łacińskie przysłowie „Homo homini lupus”, czyli „człowiek człowiekowi wilkiem”, wydaje się trafne. Jednak poza bardzo niewielką częścią populacji, która przejawia cechy psychopatyczne, takie jak nadmierna przemoc i agresja, ludzie nie są psychicznie przygotowani do walki we współczesnych wojnach. Niemal każdy żołnierz, który spędza czas w czynnej walce, na linii frontu wielkiej wojny, jest psychicznie skrzywdzony przez to doświadczenie. Weteran II wojny światowej, William Manchester, posunął się nawet do stwierdzenia, że ​​aby przetrwać koszmary wojny, konieczne jest przyjęcie sposobu myślenia, który w każdej innej sytuacji niż wojna zostałby określony jako szalony, lub, jak napisał:

„Żaden człowiek na polu bitwy nie jest naprawdę zdrowy na umyśle. Umysł żołnierza na polu bitwy jest bardzo zaburzony, i jest to epidemia szaleństwa, która dotyka wszystkich – a ci, których nie dotknie, umierają bardzo szybko”.

William Manchester, cytowany w książce War: The New Edition autorstwa Gwynne Dyer

Stres towarzyszący bitwie jest ogromny. Żołnierz wie, że może umrzeć w każdej chwili, a jego zmysły są przytłoczone widokami, dźwiękami i zapachami umierających, z których wielu to jego przyjaciele. Wojna sprawia również, że życie staje się nieprzewidywalne. Żołnierz w czynnej walce traci kontrolę nad swoim losem i jest obciążony nieustającą wrogością ze strony przeciwnika, który pragnie jego krwi. Jeśli kule i bomby nie zniszczą jego ciała, doświadczenia wojny zniszczą jego umysł. Albo, jak wyjaśnia wojskowy raport medyczny z czasów II wojny światowej:

„… kluczem do zrozumienia problemu psychiatrycznego [wojny] jest prosty fakt, że niebezpieczeństwo śmierci lub okaleczenia stanowi tak wielkie obciążenie, że doprowadza mężczyzn do załamania. Wystarczy spojrzeć na skurczone, apatyczne twarze pacjentów psychiatrycznych, gdy wpadają do izby chorych, szlochając, drżąc, z dreszczem mówiąc o „tych skorupach” i o okaleczonych lub martwych kolegach, by przekonać o tym większość obserwatorów. Nie ma czegoś takiego jak „przyzwyczajenie się do walki”. Każdy człowiek będący „tam” wie, że w każdej chwili może zostać zabity, a fakt ten stale tkwi mu w pamięci przez widok martwych i okaleczonych kolegów wokół niego”.

Cytowane w książce „Spójność, przewidywane załamanie i wytrzymałość w walce” autorstwa Davida Marlowe’a

Załamanie się żołnierza nie wynika z tchórzostwa, ponieważ odwaga nie jest antidotum na stres wojny. Z biegiem czasu praktycznie każdy żołnierz odczuwa szkody psychiczne spowodowane walką, lub jak wyjaśnia wojskowy raport medyczny z czasów II wojny światowej:

„Każda chwila walki to tak wielkie obciążenie, że mężczyźni załamują się w zależności od intensywności i czasu trwania narażenia. Dlatego też straty psychiczne są tak samo nieuniknione, jak rany postrzałowe i odłamkowe na wojnie…”

Cytowane w książce „Spójność, przewidywane załamanie i wytrzymałość w walce” autorstwa Davida Marlowe’a

Richard Gabriel podziela tę refleksję w swojej książce No More Heroes: Madness and Psychiatry In War:

„Nie ma dowodów na poparcie powszechnego wśród ludności cywilnej poglądu, promowanego przez filmy i programy telewizyjne, że tylko słabi lub tchórze załamują się w bitwie. W rzeczywistości każdy jest podatny na załamanie psychiczne na wojnie”.

Richard A. Gabriel, Koniec z bohaterami: szaleństwo i psychiatria w czasie wojny

Ale nie tylko wszechobecne zagrożenie śmiercią czy doświadczenie śmierci towarzyszy broni prowadzi do psychicznych ofiar wojny. Dzieje się tak również dlatego, że podstawowe zadanie żołnierza, czyli zabijanie innych ludzi, jest głęboko odrażającym aktem, którego większość ludzi nie chce brać w ogóle pod uwagę. Jak pisze podpułkownik David Grossman w książce „O zabijaniu: Psychologiczny koszt nauki zabijania w czasie wojny i w społeczeństwie”:

„…pomimo nieprzerwanej tradycji przemocy i wojny, człowiek z natury nie jest zabójcą”.

David Grossman, O zabijaniu: psychologiczny koszt nauki zabijania w czasie wojny i w społeczeństwie

Grossman idzie tak daleko, że sugeruje, iż nie tylko naturalnie brzydzimy się aktem zabijania innego człowieka, ale większość z nas wręcz brzydzi się wrogością i konfrontacją, lub jak pisze:

„Większość za wszelką cenę unika konfrontacji, a przygotowanie się do agresywnej reakcji słownej – nie mówiąc już o fizycznej – jest niezwykle trudne. Sama konfrontacja z szefem w sprawie awansu lub podwyżki to jedna z najbardziej stresujących i denerwujących rzeczy, na jakie większość ludzi może się zdobyć, a wielu nigdy nawet do tego nie dochodzi. Stawienie czoła szkolnemu łobuzowi lub konfrontacja z wrogim znajomym to coś, czego większość unika za wszelką cenę”.

David Grossman, O zabijaniu: psychologiczny koszt nauki zabijania w czasie wojny i w społeczeństwie

Niektórzy mogą myśleć, że nasz opór przed zabijaniem zniknie w ferworze walki. Wystarczy wziąć broń do ręki i stanąć przed wrogiem, a instynkt podpowie nam, że trzeba zabić. Tak jednak nie jest. Większość ludzi nie strzeli do wroga, jeśli nie zostaną odpowiednio przeszkoleni w zabijaniu i nie zostaną psychologicznie uwarunkowani, by przezwyciężyć wstręt do odebrania życia innemu człowiekowi. Badania przeprowadzone przez generała brygady armii amerykańskiej S.L.A. Marshalla podczas II wojny światowej ujawniły ten fakt.

Marshall i zespół badaczy przeprowadzili wywiady z żołnierzami walczącymi w Europie i na Pacyfiku, aby zrozumieć, co robili na froncie. To, co odkryli, zszokowało ich – zdecydowana większość żołnierzy nigdy nie strzelała do żołnierzy wroga. Metodologia Marshalla była krytykowana, ale niewielu podważa jego zasadniczy wniosek, że nawet żołnierze w bitwie czują odrazę do aktu zabijania. Jak wyjaśnia Grossman:

„Ci, którzy nie chcieli strzelać, nie uciekali ani się nie chowali (w wielu przypadkach byli gotowi narazić się na wielkie niebezpieczeństwo, aby uratować towarzyszy, zdobyć amunicję lub przekazać wiadomości), ale po prostu nie strzelali do wroga, nawet gdy musieli stawiać czoła powtarzającym się falom [wrogich] szarż”.

David Grossman, O zabijaniu: psychologiczny koszt nauki zabijania w czasie wojny i w społeczeństwie

Zaintrygowani wynikami badań Marshalla, historycy przyjrzeli się innym wojnom i znaleźli dowody na podobnie niską częstość strzałów. Na przykład, wykopaliska na polach bitewnych z czasów wojny secesyjnej ujawniły dużą liczbę muszkietów ładowanych wielokrotnie, ale nigdy nie oddających strzału, co sugeruje, że tylko niewielka część żołnierzy kiedykolwiek oddała strzał.

Co tłumaczy niechęć do strzelania? Wywiady z żołnierzami doprowadziły Marshalla do wniosku, że „przeciętny i zdrowy człowiek… ma tak silny wewnętrzny i zazwyczaj nieuświadomiony opór przed zabiciem bliźniego, że nie odbierze komuś życia z własnej woli, jeśli tylko uda mu się uchylić od tego oobowiązku…” (SLA Marshall, Men Against Fire)

To, że człowiek unikałby zabicia drugiego człowieka, nawet na wojnie, nie jest zaskakujące, ponieważ zabicie drugiego człowieka to jedno z najbardziej traumatycznych przeżyć, jakich można doświadczyć. Wielu żołnierzy, którzy opowiedzieli o tym doświadczeniu, odczuwa ogromne poczucie winy i żal za to, do czego zmusiła ich wojna. Na przykład, po zabiciu japońskiego żołnierza z bliskiej odległości podczas II wojny światowej, amerykański żołnierz piechoty morskiej William Manchester napisał:

„Pamiętam, jak głupio szepnąłem: »Przepraszam«, a potem po prostu zwymiotowałem… Zwymiotowałem na siebie. To była zdrada tego, czego uczono mnie od dziecka”.

William Manchester, cytowany w książce Davida Grossmana „O zabijaniu”

Podobne odczucia wyraził oficer amerykańskich sił specjalnych, który zabił chłopca podczas wojny w Wietnamie.

„Zamarłem, bo to był chłopiec, powiedziałbym, że w wieku od dwunastu do czternastu lat. Kiedy odwrócił się do mnie i spojrzał, nagle obrócił się całym ciałem i wycelował we mnie bronią automatyczną. Odbezpieczyłem, wystrzeliłem wszystkie dwadzieścia naboi prosto w dzieciaka, a on po prostu tam upadł. Upuściłem broń i rozpłakałem się”.

Oficer amerykańskich sił specjalnych i weteran wojny w Wietnamie cytowany w książce „Żołnierze: Historia mężczyzn w bitwie” autorstwa Johna Keegana i Richarda Holmesa

Choć akt zabijania budzi w nas odrazę, większość z nas może zostać uwarunkowana do przezwyciężenia tego typu odrazy i w efekcie stać się śmiertelnym zabójcą. Po odkryciu przez Marshalla niskiego odsetka wystrzałów podczas II wojny światowej, armia amerykańska podjęła skoordynowane wysiłki w celu jego zwiększenia, wdrażając nowe metody szkoleniowe i inne techniki warunkowania psychologicznego. Techniki te okazały się skuteczne. Szacunki dotyczące wojny w Wietnamie wskazują, że odsetek wystrzeleń sięgała ponad 80%. Te metody szkoleniowe obejmują ćwiczenia odruchowe strzelania do realistycznych celów o kształcie człowieka oraz scenariusze treningowe symulujące stres związany z walką. Techniki te pomagają w tworzeniu ścieżek neuronalnych, które warunkują ludzi do strzelania bez nadmiernego myślenia o tym, co robią, lub, jak wyjaśnia historyk Gwynne Dyer:

To, że kompania piechoty w czasie II wojny światowej mogła siać takie spustoszenie, mając zaledwie około jednej siódmej żołnierzy gotowych do użycia broni, świadczy o śmiercionośnych skutkach współczesnej siły ognia. Jednak gdy armie zdały sobie sprawę z realnych skutków, natychmiast przystąpiły do ​​podnoszenia średniej. Częściowo można to osiągnąć poprzez szkolenie z obsługi broni, które faktycznie wytycza ścieżki odruchów omijające moralną cenzurę. Długie, trawiaste pola z tarczami strzelniczymi na końcu ustępują miejsca symulatorom walki z wyskakującymi sylwetkami ludzi, które pozostają w polu widzenia tylko przez chwilę: strzelaj natychmiast i celnie, a one opadają. Zawahaj się, a i tak znikną po kilku sekundach. Ale trening odruchów to tylko połowa sukcesu. Konieczne jest również zajęcie się psychologiczną niechęcią do bezpośredniego zabijania. W dzisiejszych czasach żołnierzy uczy się, bardzo szczegółowo, zabijania.

Gwynne Dyer, Wojna: Nowe wydanie

Dyer sugeruje, że współczesne szkolenie wojskowe wywiera na rekruta niemal religijny wpływ. Przed zaciągnięciem się do wojska rekrut jest zazwyczaj młodym mężczyzną, ograniczonym moralnymi zakazami przemocy i naturalnie odrzucającym akt zabijania. Jeśli szkolenie jest skuteczne, przemienia się w żołnierza, który zabija na rozkaz.

„Sposób, w jaki ta transformacja przebiega, różni się w zależności od epoki i kraju. W społeczeństwach całkowicie zmilitaryzowanych – jak w starożytnej Sparcie, jak w klasie samurajów w średniowiecznej Japonii, jak na obszarach kontrolowanych przez organizacje takie jak dzisiejsze Tamilskie Tygrysy – zaczyna się ona w okresie dojrzewania lub wcześniej, kiedy młody chłopiec jest zanurzony w zdyscyplinowanym społeczeństwie, w którym mogą zakorzenić się jedynie wartości militarne. W dużych, współczesnych społeczeństwach proces ten jest krótszy i bardziej skoncentrowany, a jego przebieg jest znacznie bardziej widoczny. Jest to w istocie proces nawrócenia w niemal religijnym sensie…”

Gwynne Dyer, Wojna: Nowe wydanie

Jednym z najważniejszych czynników w tym procesie konwersji jest budowanie silnej solidarności grupowej wśród rekrutów. Kiedy ukształtuje się głębokie poczucie koleżeństwa – a mężczyzna zostanie uwarunkowany wiarą w moralną wyższość swojej grupy – może zostać popchnięty do popełnienia okrucieństw, których nigdy nie wyobrażałby sobie popełnić w pojedynkę. Żołnierze często tak bardzo wiążą się ze swoimi jednostkami wojskowymi, że ostrzelają wroga, zamiast ryzykować zawiedzenie towarzyszy. Albo, jak pisze Grossman:

„Ogromna ilość badań wskazuje, że głównym czynnikiem motywującym żołnierza do robienia rzeczy, których żaden zdrowy na umyśle człowiek nie chce robić w walce (czyli zabijania i umierania) nie jest siła samozachowawcza, lecz silne poczucie odpowiedzialności wobec towarzyszy broni na polu bitwy”.

David Grossman, O zabijaniu: psychologiczny koszt nauki zabijania w czasie wojny i w społeczeństwie

Ścisła więź grupowa zmniejsza również poczucie winy związane z aktem zabójstwa, zapewniając każdemu żołnierzowi poczucie anonimowości i moralnej nieodpowiedzialności. Parafrazując zoologa i etnologa Konrada Lorenza, „zabójcą nie jest człowiek, lecz grupa”.

Trzecim efektem solidarności grupowej jest nasilenie emocji. Grupy mają tendencję do wzmacniania i odzwierciedlania wszelkich silnych emocji, które pojawiają się u poszczególnych członków. Jeśli zatem jednostka wojskowa składa się z kilku żołnierzy odczuwających silną nienawiść do wroga lub szczególnie agresywnych, emocje te mogą przenosić się na innych członków i nasilać się w grupie. Ben Shalit, adiunkt w Instytucie Badań nad Obronnością Narodową w Szwecji, wyjaśnia:

„Każde stłoczenie ma efekt intensyfikujący. Jeśli istnieje agresja, nasili się ona w wyniku stłoczenia… Niektóre badania wykazały… że lustro przed agresorem ma tendencję do zwiększania jego agresji – jeśli jest on skłonny do agresji… Efekt tłumu wydaje się być bardzo podobny do lustra, odbijającego zachowanie każdej jednostki w otaczających ją osobach, a tym samym intensyfikującego istniejący wzorzec zachowania”.

Ben Shalit, Psychologia konfliktu i walki

Oprócz promowania solidarności grupowej, inną metodą uwarunkowania mężczyzn do zabijania jest odwieczna technika dehumanizacji wroga. Żołnierze są poddawani ogromnej ilości propagandy, która przedstawia mężczyzn i kobiety, których mają zabić, jako mniej niż ludzi, a ich istnienie jako zagrożenie dla wszystkiego, co dobre i prawdziwe.

„Podstawowym celem narodu będącego w stanie wojny jest stworzenie obrazu wroga, który umożliwi jak najdokładniejsze odróżnienie aktu zabijania od aktu morderstwa”.

Glenn Gray, Wojownicy

Albo jak pisze Richard Gabriel:

„Ludzie odczłowieczają wroga, by usprawiedliwić swoje okropne czyny. W przeciwnym razie nie dałoby się usunąć krwi z rąk żołnierza”.

Richard A. Gabriel, Koniec z bohaterami: szaleństwo i psychiatria w czasie wojny

Jednakże ze wszystkich sposobów zminimalizowania niechęci człowieka do zabijania, najskuteczniejszym jest maksymalizacja fizycznej odległości między zabójcą a ofiarą. Znacznie łatwiej jest zabić człowieka z odległości setek metrów kulą niż w walce wręcz, a jeszcze łatwiej zrzucić bombę lub wystrzelić pocisk z tak dużej odległości, że ofiary nigdy nie znajdą się w polu widzenia zabójcy. Najbardziej przerażająca forma zabójstwa ma miejsce, gdy trzeba spojrzeć ofierze w oczy, co, jak pisze Grossman, może wyjaśniać dlaczego:

„… Egzekucje nazistowskie, komunistyczne i gangsterskie tradycyjnie przeprowadza się strzałem w tył głowy, dlatego osoby stracone przez powieszenie lub rozstrzelanie mają zawiązane oczy lub kaptury. Z badań Mirona i Goldsteina z 1979 roku wiemy, że ryzyko śmierci ofiary porwania jest znacznie wyższe, jeśli ofiara ma kaptur. … Oczy są zwierciadłem duszy, a jeśli nie trzeba patrzeć w oczy podczas zabijania, znacznie łatwiej jest zaprzeczyć człowieczeństwu ofiary”.

David Grossman, O zabijaniu: psychologiczny koszt nauki zabijania w czasie wojny i w społeczeństwie

Dzięki zaawansowanemu szkoleniu, technikom psychologicznym i broni zwiększającej fizyczny dystans między żołnierzem a jego ofiarami, większość mężczyzn można przekształcić w zabójców. A to nie wróży dobrze w zapobieganiu wybuchowi trzeciej wojny światowej. Jak pisze Dyer:

„…jeśli u większości ludzi można usunąć niechęć do zabijania za pomocą rutynowych ćwiczeń psychologicznych, to nadal mamy wiele powodów do zmartwień”.

Gwynne Dyer, Wojna: Nowe wydanie

Co gorsza, większość współczesnych polityków jest niestabilna psychicznie, nie przywiązuje dużej wagi do życia mas i pozostaje pod silnym wpływem potężnych instytucji, osób i korporacji, które czerpią korzyści z aktu wojny. Były generał dywizji piechoty morskiej i amerykański sygnalista Smedley D. Butler napisał:

„WOJNA to reket. Zawsze tak było. Prawdopodobnie najstarszy, z pewnością najbardziej dochodowy, a już na pewno najbardziej brutalny. Jedyny taki o zasięgu międzynarodowym. Jedyny, z którego zyski liczone są w dolarach, a straty w ludziach”.

Smedley D. Butler, Wojna to reket

Podczas gdy miliardy dolarów są przekazywane z podatków obywateli do kompleksu militarno-przemysłowego, wojna centralizuje również władzę państwa. Wojna stanowi gotowe uzasadnienie dla zwiększonej kontroli rządu, pozwalając politykom pozbawiać obywateli ich praw i zmuszać ich do działań, które nigdy nie byłyby dozwolone w czasie pokoju. W „Roku 1984” George’a Orwella rząd totalitarny wykorzystywał nieustanną wojnę, aby utrzymać ścisłą kontrolę nad obywatelami Oceanii. I choć książka Orwella jest fikcją, nauki z niej płynące już nią nie są. Lub, jak wyjaśnia Gerard Casey w swojej książce „Postęp wolności?”?

„W czasie wojny cała władza i kontrola nieubłaganie przesuwają się w stronę centrum. Wojna, każda wojna, jest niezbędna, aby ją tam utrzymać. Jeśli nie można znaleźć wroga zewnętrznego, należy odkryć lub stworzyć wroga wewnętrznego”.

Gerard Casey, Postęp wolności?

Albo jak mawiał Randolph Bourne:

„Wojna to zdrowie państwa. Automatycznie uruchamia w całym społeczeństwie nieodparte siły jednolitości, żarliwej współpracy z rządem w celu zmuszenia do posłuszeństwa mniejszości i jednostek, którym brakuje poczucia wspólnoty”.

Randolph Bourne, Państwo

Ponieważ tak wielu członków klasy rządzącej dostrzega korzyści z prowadzenia wojen, nie powinniśmy polegać na tych osobach w kwestii utrzymania pokoju. Odpowiedzialność spoczywa na nas. Więcej ludzi musi dostrzec kłamstwa i propagandę, które służą usprawiedliwianiu wojny, i więcej ludzi musi głośno wyrażać swoje antywojenne poglądy. Bo zabieranie głosu i protestowanie przeciwko wojnie jest skuteczne. W okresie poprzedzającym wojnę rządy często cenzurują, a nawet wsadzają do więzienia dysydentów rozpowszechniających antywojenne hasła, a byłoby to zbędne, gdyby te hasła nie miały potencjału zmiany nastrojów społecznych.

Amerykański aktywista polityczny Eugen Debs, skazany na dziesięć lat więzienia na mocy ustawy o podżeganiu do buntu za przemówienia potępiające udział Ameryki w I wojnie światowej, dostrzegł siłę głosu antywojennego. Zdał sobie również sprawę, że to zawsze siły rządzące, a nie lud, wpychają kraj w piekło wojny, albo jak pisał:

„Zawsze was uczyli i wpajali, że waszym patriotycznym obowiązkiem jest iść na wojnę i dać się wymordować na ich rozkaz. Ale w całej historii świata wy, ludzie, nigdy nie mieliście głosu w wypowiadaniu wojny i choć może się to wydawać dziwne, żadna wojna, jaką wypowiedział jakikolwiek kraj w jakiejkolwiek epoce, nigdy nie została wypowiedziana przez społeczeństwo”.

Eugene Debs, przemówienie z 16 czerwca 1918r.

Wielki rosyjski pisarz Lew Tołstoj podziela to przekonanie:

„W całej historii nie było wojny, której nie wywołałyby rządy, wyłącznie rządy, niezależne od interesów ludzi, dla których wojna jest zawsze zgubna, nawet gdy kończy się sukcesem.”

Lew Tołstoj, O patriotyzmie

Jeśli nie będziemy bezlitośnie wyrażać nienawiści do wojny i poddawać ostracyzmowi tych, którzy popychają nas do wojny, to jeśli wybuchnie kolejna wielka wojna, odpowiedzialność po części spocznie na nas. A biorąc pod uwagę zaawansowaną broń, która już istnieje, kolejna wielka wojna stworzy piekło na ziemi nie tylko dla walczących w niej żołnierzy, ale dla każdego z nas, albo jak pisze Dyer:

„Krótkie, jednostronne kampanie dobrze uzbrojonych krajów zachodnich przeciwko dysfunkcyjnym autokracjom Trzeciego Świata przynoszą dziesiątki tysięcy ofiar, a ludobójcze konflikty etniczne w kruchych państwach postkolonialnych to lokalne tragedie. Jednak w ciągu ostatnich dwóch lat II wojny światowej co miesiąc ginął ponad milion osób. Gdyby wielkie mocarstwa miały wypowiedzieć sobie wojnę choć raz jeszcze, używając całej broni, jaką obecnie dysponują, milion ludzi mogłoby ginąć co minutę”.

Gwynne Dyer, Wojna: Nowe wydanie

______________

The Psychology of War – Are We Doomed to Destroy Ourselves?, Academy of Ideas, July 12, 2025

−∗−

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!