Aristotle zapytał:
Czy warto chować trupa w szafie? :)
Postanowiłem odpowiedzieć.
Tylko do czasu wyborów. Potem i tak trzeba go wyciągnąć, wyjąć uroczyście, i przedstawić jako sukces lub (wariant drugi) pokazać z metką konkurencji.
Niektóre trupy są wspólne. Mam na myśli ofiary lockdownu. Tutaj dla odmiany panuje consensus, a ten jest zdobyczą, można nawet rzec, spektakularnym osiągnięciem parlamentarnej demokracji.
Czy trupami można się chwalić?
W sposób powściągliwy, owszem – można, a w niektórych wypadkach nawet trzeba, ale nie wprost. Podczas jednego z przemówień majowych, pokłócony z mężem pani Applebaum, mąż pani Kornhauser zwrócił uwagę, że „Polska poradziła sobie z pandemią COVID–19…”. Jak widać, można. Skromnie i bez wytykania palcami.
Trup „świeży czy dobrze zleżały”?
Niedawno, na fali pijackiego pogłosu trzeźwego polityka, były partyjny kacyk zwrócił się do inkryminowanego tymi oto słowy:
Jeśli jednak myślisz o „seryjnych samobójcach”, to odpuść. Pewnie znam ich wszystkich. Oni – znają mnie. Nic z tego nie będzie, poza kolejną wtopą.
Fakt znajomości na szczeblu “wpychania do szafy” lub, powiedzmy wprost, pozostawiania na widoku – trupa (koniecznie w piątek) – nie spowodował większego poruszenia, a tym bardziej śledztwa. Tych trupów lepiej nie ruszać.
Ostatni wątek to trup ożywiony
Tutaj mamy dostatek. Na widok publiczny są wypychani, wysyłani do mediów, żyjący jeszcze, martwi moralnie – liderzy opinii publicznej. Pełen pluralizm, ale bez przesady. Ten rodzaj trupów służy do oznakowania łupów oraz ma, datującą się od momentu moralnej śmierci, koalicyjną gibkość.
Dodaj komentarz