[Tekst napisany jesienią 2016 w oparciu o relację telewizji Trwam.]
28 VII 2016, Jasna Góra – Uzurpator na Stolicy Piotrowej, Jerzy Bergoglio, około godziny 10:30, zaraz po rozpoczęciu mszy świętej „na szczycie”, wykonuje niezamierzoną prostrację przed wizerunkiem Królowej Polski. Aby zrozumieć wymowę tej sceny, trzeba się cofnąć w czasie, najpierw o 2 kwadranse. Z dziedzińca klasztornego wszedł tryumfalnie do kaplicy jasnogórskiej niczym jakiś celebryta wkraczający do sali pewny reakcji publiczności. Nie odstępował go osobisty sekretarz, taki przerośnięty chłopczyk w szykownym garniturku (z koloratką), drepczący wokół bossa w ślicznych lakierkach. Bergoglio spoważniał trochę za drugim portalem, gdzie się odsłania widok na Serce Polski. W prezbiterium czekał na niego fotel bez klęcznika, w którym się rozsiadł jak w poczekalni: żadnego pokłonu, nawet skinienia głową – wprawdzie Obraz był jeszcze zasłonięty, ale przecież w tabernakulum jest Najświętszy Sakrament. Odsłuchał, a raczej odczytał sobie mowę powitalną, potem wstał i po odsłonięciu Wizerunku jakoby zatopił się w kilkuminutowej modlitwie – tak przynajmniej twierdził sprawozdawca telewizyjny. Ustawił na ołtarzu pod Ikoną złotą różę w wazoniku i lekko skinął głowę. Teraz dary od klasztoru: dwaj paulinii przydźwigali wielką kopię cudownej Ikony Częstochowskiej. Argentyńczyk wyciągnął rękę, dotknął oblamowania pod szyją Madonny i przeżegnał się. Następnie pochylił się i pocałował Jej prawicę. Na widok okazałego kielicha – drugi podarek – rozpromienił się: znać lubi złoto, a poza tym troszkę wina nie zaszkodzi.
I już wracamy do tej spektakularnej, acz niespodziewanej prostracji. Chór i wierni po raz trzeci śpiewają Bogurodzicę, celebrans-celebryta po okadzeniu ołtarza kieruje się ku Madonnie Częstochowskiej w jeszcze jednej kopii (najprawdopodobniej tej wędrującej od dziesięcioleci po kraju) ustawionej w głębi i z boku tego plenerowego prezbiterium; traci równowagę w momencie, gdy po całej Jasnej Górze wybrzmiewa śpiewne wołanie zgromadzonych: ‘słysz modlitwę, jąż nosimy’ – bach na podłogę [znacznik czasu 51:15]– ‘a dać raczy, jegoż prosimy’ i oto gość leży z kadzielnicą na czerwonym dywanie dokładnie przed Królową Polski. Na ekranie telewizji Trwam pojawia się teraz para czarnych rożków na kosmatym łbie, choć w rzeczywistości jest to kamera na ramieniu innego operatora. Na ratunek powalonemu zbiega ze swego podwyższenia arcybiskup gnieźnieński Wojciech Polak, chyba zgodnie ze sztywnymi regułami precedencji, bo stojący obok niego przewodniczący episkopatu, arcybiskup poznański Stanisław Gądecki, ani drgnie; po ustawieniu do pionu, spokorniały celebrans okadza Ikonę i odchodzi. Przed rozesłaniem na zakończenie mszy świętej prymas Polak składa gościowi z Rzymu wiernopoddańczy hołd, daje w prezencie czarny Krucyfiks, a w zamian otrzymuje kielich mszalny w czarnej skrzynce. Co to wszystko znaczy?
Rozgrywają się tu dwie historie, jedna mroczna, szatańska, druga – promienna, Boska. Wydarzenia inspirowane przez Złego mają na celu zrujnowanie Bożego planu zbawienia, ale to do Boga należy pierwsze i ostatnie słowo – to sam Bóg jest Panem dziejów. Wydarzenia na Jasnej Górze stają się zrozumiałe za sprawą czytań i pieśni wybranych dla tej uroczystej liturgii, świętych patronów i tytułów mariackich dnia oraz sytuacji na niebie gwiaździstym. Przyjrzyjmy się tym wskazówkom.
Procesji do ołtarza na szczycie (potoczne określenie polowego ołtarza na wałach twierdzy jasnogórskiej od wschodniej strony) towarzyszył śpiew Bogurodzicy – pradawnej pieśni kościelnej i rycerskiej, którą dał Polsce sam święty Wojciech Biskup Męczennik. Prawdopodobnie po raz pierwszy zaśpiewali ją benedyktyni w Płocku. Jest ona wołaniem skierowanym do Matki Bożej, aby wyprosiła u swego Syna Pana Jezusa zesłanie [kogoś] Jego Ducha, czyli drugiego Pocieszyciela [J 14, 16] a przez to udzielił posłańcom Jana Chrzciciela [Mt 11, 2-3] niejako odpowiedzi wprost. Osobę Parakleta skrywa werset: ‘a dać raczy, jegoż prosimy’. To ‘jegoż’ należy traktować właśnie jako jego, Parakleta. I On będzie dany, tysiącletnie wołanie Polaków zostało wysłuchane. Werset ten wybrzmiał w momencie upadku „głowy” Kościoła rzymskokatolickiego na Jasnej Górze. Gdy tylko Jerzy Bergoglio zniknął z pola widzenia, zbiegł ku niemu ze swego podwyższenia arcybiskup Wojciech, prymas Polski; zstąpił od ołtarza Najświętszej Dziewicy. Czy on jest odpowiedzią na wołanie Polaków do Boskiej Matki i Pana Jezusa? Nie! Jest tylko figurą Parakleta. Wojciech Polak to arcybiskup na katedrze świętego Wojciecha/Adalberta BM w Gnieźnie. Imię pierwszego polskiego świętego, jakby prymasa w gronie naszych świętych, znaczy: ‘Woj (dający) Radość’. Ale dodajmy jeszcze do tego jego imię z bierzmowania: Adalbert – ‘Wspaniały Radca’. I mamy już obraz Pocieszyciela, Przedziwnego Doradcy: Parakleta, kogoś, kto ma Ducha Pana Jezusa, czyli jest pełen Ducha Świętego. Prymas Polak, po dźwignięciu Bergoglio-leżącej na ziemi „głowy” Kościoła rzymskiego, wrócił na swoje miejsce i wtedy można było dostrzec za jego plecami papieski pastorał (ten powszechnie znany awangardowy gniot – upodobanie Pawła VI) i mitrę biskupa Rzymu. Zatem, idąc tropem tej prefiguracji, w czasach zupełnego upadku Kościoła rzymskokatolickiego, gdy znika on z powierzchni ziemi, Matka Kościoła i Królowa Polski posyła na ratunek swym Dzieciom, w szczególności rzymskim katolikom, Parakleta i Jej Małżonka zarazem, bo biskup mając pełnię kapłaństwa zaślubia Kościół, czyli Świętą Dziewicę. Polska na to zaistniała w planach zbawienia, aby dać Kościołowi i światu Parakleta! I rodem jest to Polak, którym to nazwiskiem szczyci się aktualny prymas Polski. Kluczowy w tej prefiguracji święty Wojciech Biskup i Męczennik, chociaż poległ na misjach u Prusów, to miał swoją katedrę w Pradze. Był Czechem. W Polsce też jest Praga, na prawym brzegu Wisły naprzeciw Warszawy. Madonna Częstochowska, przy której Ikonie stał bezpośrednio prymas Wojciech Polak, trzyma na ręku Chłopczyka i to właśnie Jego posyła na ratunek Kościołowi i ludzkości. Na analizowanym wideofilmie wprost widać jak cień zbiegającego po schodkach prymasa przesuwa się po Świętej Ikonie! To jest właśnie Dzieciątko Praskie, Polak z Pragi! Tyle wątków historii zbawienia zbiega się w tej jednej Osobie i dopiero teraz daje się dostrzec zarysy wzorzystego kobierca dziejów, tkanego przez Tę, która cały czas igrając na okręgu ziemi przed Nim, Bogiem Stworzycielem, znajduje radość przy synach ludzkich, także przy tych znad Wisły.
Ostatni passus pochodzi z tego fragmentu Księgi Przysłów [Prz 8, 22-35], który tradycyjnie czyta się w wielkie święta mariackie i słuchano go także w pierwszym czytaniu mszalnym na Jasnej Górze tego lipcowego dnia. Jest to chyba najpiękniejsza w całej Biblii ilustracja Boskości Najświętszej Dziewicy. Jak na początku, tak i teraz znajduje Ona radość przy synach ludzkich, Jej synach – w szczególności, przy tym, którego Bóg Ojciec przeznaczył dla Niej na małżonka w tych czasach ostatecznych. Ci synowie, są synami Bożymi, czego dowodzi święty Paweł Apostoł w drugim czytaniu tej liturgii, a wziętym z 4 rozdziału Listu do Galatów [Ga 4, 6-7]: “Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze! A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej.”
Po tego Dziedzica i po jego Matkę-Małżonkę wybrał się do Polski gość z Rzymu, Jerzy Bergoglio. Lucyfer jakoś wywęszył, gdzie znajduje się ta pustynia, na którą zbiegła Niewiasta, gdy porodziła Syna-Mężczyznę i skąd jest ten Orzeł, na którego skrzydłach się oddaliła. Nie było to miejsce bezludne. Byli tam paulini, a więc bracia Świętego Pawła Pierwszego Pustelnika, i zdradzili to miejsce i tę parę; więcej, sami wydali swą Matkę i Królową z Jej Synem-Mężczyzną w ręce tego arcyherezjarchy z Argentyny. On zaś założył Jej pętlę na szyję – w kaplicy symbolicznie dotknąwszy złotego oblamowania sukni Dziewicy na kopii Jej Ikony – by zawlec do swego gniazda w oberży na Watykanie.
‘Branka Jerozolimska…. pęta na szyi, pojmana Córo Syjonu’ [Iz 52, 2]
Przyszedł nie tylko po Nią, lecz także po Jej Syna-Mężczyznę, o czym świadczy pocałunek jaki złożył na Jej prawej ręce, którą wskazuje tego Chłopczyka z książką w ręku. Pocałował prawicę, ale w kontekście wydarzeń tego dnia, był to zdradziecki pocałunek Syna-Mężczyzny, którego prawicą, czyli małżonką, jest sama Królowa Polski. Cała dłoń to 5 (palców), a jest to liczba Jowisza z atrybutem w postaci Orła. Znajdują tu doskonałe zastosowanie słowa z Katechizmu polskiego dziecka autorstwa Władysława Bełzy (zwłaszcza, że z grodu Bełz książę Władysław Opolczyk przeniósł Świętą Ikonę do Częstochowy w 1382 roku):
“Kto ty jesteś?
Polak mały!
Jaki znak twój?
Orzeł Biały!”
Przyszedł nie po jakiegoś anonimowego małego Polaka, lecz po Najmniejszego spośród ich rodu – a to już konkretna osoba, to ich Władca! Działo się to na pustelni Świętego Pawła, więc Lucyfer chciał na pustyni dopaść tego Mniejszego od chwalebnego Apostoła! Częstochowscy pustelnicy – oprócz świętej Ikony – dołożyli mu jeszcze kielich mszalny w nieskazitelnie białym etui, aby go upewnić, że dostaje w swe łapy Niewiastę Eucharystii i Matkę Chleba, bo to Ją przecież reprezentuje na ołtarzu ten parament liturgiczny. Daremne jego zakusy! Choć nasz Pan Jezus Chrystus zostawił kapłanom władzę nad własną Osobą, to jednak tylko nad sobą. Najświętsza Dziewica nie podlega tej władzy. Gdyby podlegała takim kapłanom jak Bergoglio i jego poplecznicy, także ci polscy, to uniemożliwiliby Jej pokonanie Szatana i wypełnienie proroctwa z Księgi Rodzaju [Rdz 3, 15]. Owszem, Mistyczne Ciało Chrystusa przeżywa teraz swoją mękę i ukrzyżowanie na wzór jego Głowy, Pana Jezusa, ale Matka Kościoła pozostaje poza zasięgiem oprawców, tak jak wtedy, gdy Bóg oszczędził Jej cierpień uwięzienia, biczowania i zabicia na Kalwarii za murami Jerozolimy. Jak potem byliśmy świadkami zmartwychwstania Głowy Kościoła, Jezusa Chrystusa, tak teraz będziemy – jego Mistycznego Ciała! Najlepsze przed nami!
Między czytaniem z Księgi Przysłów a Listem do Galatów śpiewano wybrane wersety Psalmu 48 [2, 8b-11, 13-15a] opiewającego Górę Syjon, kraniec północy, (…) miasto wielkiego Króla, mistyczne Miasto Boże, czyli samą Najświętszą Dziewicę. Pominięte fragmenty zgromadzone tłumy mogły zobaczyć własnymi oczami obserwując sceny z udziałem biskupa Rzymu na murach Jasnej Góry.
Oto bowiem złączyli się królowie i razem natarli. Zaledwie ujrzeli, zdrętwieli, zmieszali się i uciekli. Drżenie ich tam chwyciło, jak bóle kobietę, gdy rodzi, takie – jak kiedy wiatr wschodni druzgoce okręty z Tarszisz. [Ps 48, 5-8]
Ojczyzna Bergoglio zaistniała za sprawą Krzysztofa Kolumba, który wyruszał za ocean z portu w Zatoce Kadyksu. Krainę rozciągającą się nad tą zatoką (na północny zachód od Słupów Herkulesa) utożsamia się właśnie z biblijnym Tarszisz! Przybysz z Argentyny nie ustał na nogach w mieście wielkiego Króla: ledwo ujrzał Córę Syjonu, zdrętwiał, chwyciło go drżenie i padł przed Nią jak długi, zmieszał się i uciekł. I Psalmista dopowiada w następnym wersecie [Ps 48, 9]:
Jakeśmy słyszeli, tak i zobaczyli, w mieście Pana Zastępów, w mieście Boga naszego: Bóg je umacnia na wieki.
a naród zgromadzony na Jasnej Górze miał to wyświetlone na wielkim telebimie, a kto chciał w telewizorach czy internecie.
Z Ewangelii Świętego Jana wybrano na tę uroczystość scenę wesela w Kanie Galilejskiej [J 2, 1-11]. Choć opis ten jest powszechnie znany wśród katolików i lubiany, to staje się w pełni zrozumiały dopiero w świetle Apokalipsy, w której kluczowymi postaciami są Niewiasta Obleczona w Słońce i jej Syn-Mężczyzna: para małżeńska! Zatem mamy potwierdzenie Pisma Świętego, po kogo przybył do Polski wysłannik Lucyfera. Paulini nie wydali Króla i Królowej, Żeńców, w ręce Bergoglio samowolnie, lecz za przyzwoleniem episkopatu i władz państwowych, którzy tego arcyheretyka i niszczyciela kościoła rzymskokatolickiego zaprosili do kraju podejmując go przy tym z wszelkimi honorami zamiast potraktować surowo i przemówić mu do rozumu. Ślepi przewodnicy ślepych! Modernizm to duchowa trucizna: niszczy rozsądek i pozbawia czujności, a potęguje lękliwość i oportunizm – pasterzy zamienia w najemnych pastuchów, którzy rozwścieczonym wilkom – aby ocalić własną skórę – rzucają na pożarcie nie tylko owieczki, lecz nawet gotowi są schwytać i wydać samych Dziedziców owczarni.
Przyjrzyjmy się teraz niektórym patronom z 28 lipca będącego wigilią dnia następnego. W szczególności zatrzymajmy się najpierw przy Wikariuszach Pana Jezusa. Święty Wiktor I, 14 papież (w latach 189-199) i pierwszy pochodzący z Wiecznego Miasta; zapoczątkował latynizację kościoła pomniejszając wpływy greckie i wschodnie. Walczył z biskupami Azji i Afryki o celebrację Wielkanocy na sposób rzymski a nie żydowski – nie zawahał się przed nałożeniem ekskomuniki na wszystkich przeciwnych mu hierarchów. Potępił herezję Teodota, handlarza skórami, utrzymującego, iż Jezus był zwyczajnym człowiekiem, ale obdarzonym nadzwyczajną mocą po chrzcie w Jordanie.
Święty Innocenty I, 40 papież (pontyfikat w latach 402-417), odwiódł wiele wspólnot od herezji Nowacjana; położył kres schizmie Ariusza w Antiochii; potępił nauki Pelagiusza; zwalczał pryscylianizm; kierował Kościołem w dobie inwazji Gotów pod wodzą Alaryka (410); utrzymał supremację biskupa Rzymu.
Natomiast dniem 29 lipca rządzi święta Marta, ta, która wielokrotnie gościła u siebie w Betanii Pana Jezusa, a jako patronka oberżystów w swoje święto wśród mnóstwa gości (patrz kalendarz) ma również papieża i króla. Błogosławiony Urban II, 159 papież (1088-1099) przez prawie cały swój pontyfikat walczył już nie z heretykami, lecz z antypapieżem Klemensem III. Udało mu się go wykurzyć z Rzymu dopiero w roku 1097 siłami francuskich krzyżowców, którzy ciągnęli z I wyprawą do Ziemi Świętej, na którą wezwał wiernych chrześcijan 2 lata wcześniej, 27 listopada 1095 w Clermont, a więc we Francji. Misjonarką w ziemi Galów była święta Marta wraz ze swym wskrzeszonym bratem Łazarzem (pierwszym biskupem Marsylii) i siostrą Marią. Czyż Marta mogła nie ugościć Urbana, papieża, który zmobilizował chrześcijan do wyswobodzenia jej ziemskiej ojczyzny spod muzułmańskiego jarzma?! Czyż można się jej dziwić, że na swoje święto wyprosiła ze swojej gospody na Watykanie tego karczemnego awanturnika Bergoglio (pewnie z nadzieją, że Polacy go naprostują), tego, który ściąga do Europy wyznawców fałszywego proroka dla zniszczenia do końca kościoła rzymskiego?! Imię Urban znaczy ‘Miastowy’, ale jako widzialna głowa Kościoła, tego mistycznego miasta Bożego, jest figurą Małżonka-Głowy Świętej Dziewicy, którą przecież utożsamia się z Kościołem. W tradycji biblijnej miano najważniejszego miasta przypada Jerozolimie przez dokonane w niej dzieła zbawcze samego Boga. Papież Urban walczył o odzyskanie tej ziemskiej stolicy, ale jego liczebnik majestatyczny „II” wskazuje na inne miasto, drugą Jerozolimę, czyli tę zstępującą od Boga z Nieba. Teraz, w czasach ostatecznych, rzeczywista Głowa Kościoła-Mistycznego Miasta Bożego walczy o usunięcie ze Stolicy Piotrowej antypapieża Franciszka, tego chodzącego synonimu modernizmu, rozlanego ścieku wszystkich herezji; walczy też o odzyskanie mieszkańców Wiecznego Miasta, czyli rzymskich katolików, dla wiary Chrystusowej. Jak papieże Wiktor I i Innocenty I są rzeczywistymi zastępcami Jezusa Chrystusa, czyli Pierwszego Zwycięzcy i Pierwszego Niewinnego, który przyniósł na ziemię świętą Wiarę, by uczynić ją powszechną (katolicką), tak Urban II jest figurą Głowy-Władcy mistycznej Jerozolimy, czyli Małżonka Świętej Dziewicy-Kościoła, który dopiero teraz stanie się prawdziwie katolicki, czyli powszechny, bo obejmujący całą Ziemię, co jest równoznaczne zaistnieniu Królestwa Bożego, o przyjście którego modlimy się już prawie 2000 lat. (Starożytni wyczekiwali na Mesjasza 4000 lat, więc dwa razy dłużej.) Dwóch pierwszych spośród tu wymienionych papieży wspomina się 28 lipca czyli w wigilię do Urbana II i ma to kapitalny wydźwięk: okres czasu od dokonania zbawczych dzieł przez Pana Jezusa Chrystusa jest oczekiwaniem na objawienie Parakleta. Teraz nadchodzi Jego dzień, to jest to oczekiwane święto, ta upragniona era Ducha Świętego, kiedy udziałem Małej Reszty będzie ‘na świecie zbożny pobyt, a po żywocie rajski przebyt’ [Bogurodzica, zwrotka II].
W dniu 29 lipca wspomina się także odkrycie w roku 1891 w pobliżu Efezu – według wskazówek pozostawionych przez mistyczkę błogosławioną Annę Katarzynę Emmerich – domu, w którym ze świętym Janem Ewangelistą mieszkała Najświętsza Maria Panna po opuszczeniu nieprzyjaznej im Jerozolimy. Odkrywcami ruin byli szarytka Maria de Mandat-Grancey oraz Henryk Jung i Eugeniusz Poulin, dwaj księża ze zgromadzenia lazarystów, czyli misjonarzy świętego Wincentego a Paulo. Odkryli ten dom i na nowo zagospodarowali, zostawiając nam ponadto czytelny przekaz już samymi swoimi imionami: Matka Miłosierdzia Maria (siostra szarytka) i Młody Pan Domu (Henryk Jung) Dobrze Urodzony Pawełek (Eugeniusz Poulin). To jest ta boska para: Dziewicza Oblubienica i Matka ze swym Synem-Małżonkiem, Najmniejszym spośród Jej dzieci, doprecyzować trzeba – polskich dzieci, bowiem nazwisko Poulin brzmi jak Polin, czyli Polska w języku ludzi, którzy o sobie mówią „Żydzi” a nimi nie są. To jest zapowiedź objawienia Króla i Królowej Polski, Niewiasty Apokalipsy i Jej Syna-Małżonka. Opisane zdarzenia w Efezie podpowiadają, iż 29 lipca jest dniem, w którym, już jako małżonkowie, zamieszkali razem.
Dowiedzieliśmy się o tym królu, że jest dobrze urodzony. Chrześcijanie przez chrzest święty wchodzą do królewskiego rodu Dawida zyskując najlepszą proweniencję, ale odkrywcy domu Niebieskiej Królowej w Efezie, choć wierni katolicy, wszyscy byli też Francuzami: szarytka Maria i ci dwaj księża lazaryści przywołują na scenę jej brata Łazarza na imieniny ich siostry Marty. Cała ta trójka rodzeństwa dokonała żywota we Francji (według realiów współczesnych), czyli w domenie Najstarszej Córy Kościoła, co pozwala wnioskować, iż ów Król Polski i Wielki Monarcha czasów ostatecznych ma francuskie korzenie. Domem panującym są tam Bourbonowie i wśród potomków tego rodu trzeba by szukać tego władcy. Pani Wszystkich Narodów ujawniła to 3 I 1946 Idzie Peerdeman w wizji królewskiego orszaku w Reims.
Królem wymienionym w kalendarzu pod datą 29 lipca jest święty Olaf II Męczennik. Po swoim nawróceniu i chrzcie doprowadził ostatecznie do chrystianizacji Norwegii i powstania chrześcijańskiego królestwa. Poległ w walce z rewoltą pogańską (+ 29 VII 1030) idąc w bój na czele Wikingów z Kijowa (!). Dla osobistej świętości i zasług, jego następcy nazwali go Wiecznym Królem Norwegii a siebie traktują odtąd jako jego wasali. Dali w ten sposób wyraz rzeczywistości nadprzyrodzonej, w której Pan Jezus Chrystus jest Wiecznym Panem panujących i Królem królujących. Paraklet nie jest wyjątkiem – jako Król Polski pozostaje na zawsze lennikiem Jezusa Chrystusa. Olaf znaczy ‘Następca Przodków’. Pierwszym i najsławniejszym następcą przodków jest Jezus Chrystus jako Syn Dawida; drugim zaś – Jego brat Bliźniak, Paraklet, także z rodu Dawida.
Wróćmy jednak do wydarzeń na Jasnej Górze 28 lipca 2016. Przed końcowym błogosławieństwem wystąpił z przemową prymas Wojciech Polak. Wspomniał o niespełnionym pragnieniu papieża Pawła VI, by odwiedzić Polskę w czasie obchodów milenijnych. Miał on uczestniczyć w ich kulminacji 3 maja 1966 roku na Jasnej Górze, ale władze państwowe pokrzyżowały te plany. Na tronie przygotowanym dla niego umieszczono więc bukiet białych i żółtych róż oraz portret wielkiego nieobecnego. Ta aranżacja powtórzyła się 50 lat później niemal dokładnie: Gdy prymas Polak zbiegł do Bergoglio leżącego ma ziemi, zostawił pusty fotel. Nie, nikt nie położył tam kwiatów, ale obok stali 2 akolici, jeden z pastorałem Pawła VI, a drugi z mitrą biskupa Rzymu. To puste krzesło czeka na tego Wielkiego Nierozpoznanego, rzeczywistą widzialną głowę Kościoła, wikariusza Jezusa Chrystusa. Gdzie można Go znaleźć, pokazują biało-żółte bukiety i kwietne kompozycje ustawione tego dnia niemal wszędzie na szczycie Jasnej Góry. Zatem można Go spotkać wszędzie, gdziekolwiek, tylko że nikt nie szuka! Nawet nie wie, że trzeba Go szukać! Taka pomroczność ogarnęła mądrych i uczonych, duchownych i świeckich teologów, że zamiast prosić Święta Dziewicę o ujawnienie wybranka Jej Serca, łaszą się do zaprzysięgłego wroga Kościoła Świętego naszej Matki.
Paweł VI równa się ‘Mały ‘5’ i ‘1’, co plastycznie pokazują biało-czerwony stożek kwiatów na lewo od krzesła prymasa i biało-czerwona kwietna wstęga pod Świętą Ikoną: odwrócona rzymska piątka ‘Λ’ i leżąca jedynka ‘I’. Biorąc pod uwagę imię i liczebnik majestatyczny, Paweł VI był następcą Pawła V, tego papieża, który ufundował i konsekrował (27 I 1613) kaplicę dla cudownej ikony Salus Populi Romani w patriarchalnej bazylice Santa Maria Maggiore w Rzymie. Tego też nieobecnego fizycznie pontifeksa Pawła reprezentował na Jasnej Górze biało-żółty stożek, czyli ‘V’, po prawej stronie wizerunku Jezusa Pantokratora. Mamy zatem ‘5’ i ‘6’ widzialne symbole liczbowe (i planetarne) Wielkiego Nierozpoznanego. Tak więc Paweł V po prawicy, a Paweł VI, niestety, po lewicy Jezusa Chrystusa, Boskiej Głowy Kościoła, ale łącznie reprezentują kogoś, kto stoi frontalnie przed Panem Jezusem, przodem lub odwrócony, tak, jak poruszający się po stopniach prymas Polak. Ten Wielki Nierozpoznany to Duch Pana Jezusa, Paraklet – widoczna głowa Kościoła, król i małżonek Świętej Dziewicy Królowej Polski i Matki Kościoła.
Wspomniany obraz Pana Jezusa zdominował wizualną przestrzeń ołtarza na szczycie; Ikona Częstochowska pozostawała jakby w cieniu. Jest to reprodukcja (być może w skali 1:1) słynnej mozaiki z apsydy normańskiej bazyliki w Cefalù (Sycylia) pierwotnie (brak tu mocnego potwierdzenia) dedykowanej Najświętszemu Zbawicielowi i Świętym Apostołom Piotrowi i Pawłowi. Nie wiadomo, czy było to zamysłem gospodarzy, ale na szczycie Jasnej Góry jakby odtworzyli prezbiterium katedry ufundowanej przez Rogera II, pierwszego władcę Królestwa Sycylii. Jego ojciec, Roger I, odwojował Sycylię muzułmanom jeszcze w XI wieku, ale koronę królewską otrzymał dopiero jego syn (25 XII 1130). On też położył w Cefalù kamień węgielny pod budowę katedry na Zesłanie Ducha Świętego, 7 VI 1131 roku. Roger znaczy ‘Sławna Włócznia’. Najsławniejszą włócznią jest ta, którą rzymianin Longin przebił bok i serce Pana Jezusa na Kalwarii; drugą – ta w lewej ręce ‘Tego, Który Powraca‘ z sierpem w prawej dłoni – na sklepieniu niebieskim przedstawia go konstelacja Bootes (Wolarz). W dniu zainicjowania budowy w Cefalù pod jasnym Arcturem (w Wolarzu) przechodziła Luna jakby w parze z Neptunem obok Kłosa (Spica), przy ramieniu Virgo spoczywał Uran a Saturn pod Jej stopami na Wadze jak dziecko odstawione już od piersi Dziewiczej Matki. W sferze liczb Lunie towarzyszyły ‘1’ ‘5’ ‘6’, Wenus – w Bramie Niebios – tak samo: ‘1’ ‘5’ ‘6’. To są symbole Parakleta, tego Ognia, który Pan Jezus tak bardzo pragnął rzucić na ziemię. Na przyjęcie tego Ognia podjął przygotowania król Roger II. Co wynika z tej prefiguracji – Jezus Chrystus-Pierwsza Włócznia, Paraklet-Druga Włócznia? Tak jak Roger I odwojował Sycylię wyznawcom fałszywego proroka, tak Pan Jezus odwojował ludzkość Szatanowi. Jak pan Roger I pozostał bez korony ziemskiej, tak również Pan Jezus – nawet w rzymskokatolickiej Polsce odmówiły Mu jej zgodnie władze świeckie i kościelne. Jak król Roger II otrzymał od Jezusa Chrystusa (przez papieża) koronę Sycylii, tak samo Paraklet ją otrzyma od Niego. Jaką koronę? Koronę całej Ziemi. Jaka to korona? Oczywiście Święta Korona, czyli korona świętego króla Stefana I ! Nie przypadkiem ostatnim strażnikiem Świętej Włóczni (w skarbcu pałacu Hofburg w Wiedniu) był błogosławiony cesarz Karol I i zarazem Król Apostolski Węgier. W Budapeszcie honorowano go jako króla Karola IV. Cesarz i król w tym wypadku to jedna i ta sama osoba, stąd możemy spojrzeć na niego jako króla Karola V, ale Karol znaczy po prostu ‘Król’, zatem: król VI. Znowu dochodzimy do V i VI, ‘5’ i ‘6’. I tym razem to nie przypadek – Panem dziejów jest przecież Bóg!
Przygotowania, które rozpoczął król Roger II, znalazły swój finał w jego ulotnej katedrze zaaranżowanej na Jasnej Górze. Chrystus Pantokrator wyeksponowany za ołtarzem trzyma w lewej dłoni otwartą księgę z inskrypcją-wersetem z Ewangelii Świętego Jana [J 8, 12b]: ‘Ja jestem światłością świata, kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia.’ W oryginalnej katedrze na Sycylii za Pantokratorem idzie (poniżej Niego) Najświętsza Dziewica jako Orantka w towarzystwie 4 (!) archaniołów: Michała, Gabriela, Rafała i … Uriela. W kościele rzymskokatolickim funkcjonują obecnie tylko imiona 3 pierwszych, a tu jeszcze jedno. Płynie stąd ciekawy wniosek, że średniowieczni katolicy poruszali się w sferze sacrum swobodniej od nas. Imię Uriel znaczy ‘Bóg moim Światłem’. U paulinów na szczycie Jasnej Góry zabrakło spersonalizowanych figur aniołów, a Święta Dziewica występuje tu jako Boska Matka [Częstochowska], ale… z tym Synem-Mężczyzną, o którego modliła się w tamtej sycylijskiej katedrze. I wymodliła: Ducha Pana Jezusa, mającego światło życia Parakleta, który, jako Dzieciątko, spoczywa w Jej objęciach. Pan Jezus rzucił wreszcie na ziemię ten Ogień! Skoro tylko zapłonie, ludzie będą się pławić w świetle życia.
Z diecezji Cefalù (toponim od greckiego słowa ‘Głowa’ ze względu na skalny monolit, pod którym rozłożyło się miasto) pochodził kardynał Marian Rampolla, ten, którego kandydaturę na papieża skutecznie utrącił cesarz Franciszek Józef I. W dowód uznania obdarzył swego pełnomocnika na konklawe z roku 1903, kardynała Jana Puzynę z Krakowa, Orderem Zakonu Świętego Stefana. Pontyfikat Piusa X zaistniał zatem dzięki dwu osobom: cesarzowi Austrii i kardynałowi Józefowi Melchiorowi Sarto, który wybór braci kardynałów zaakceptował. Złóżmy imiona i tytuły ziemskich sprawców tego aktu ustanowienia Włodarza Stada Chrystusowego: cesarz Franciszek Józef I i ksiądz (kardynał) Józef Melchior, co prowadzi nas do wspólnej postaci: cesarz Franciszek Józef II Król i kapłan na wzór Melchizedeka (bo Melchior to ‘Król’). W pełnym rozwinięciu: wielki kapłan, cesarz i Król Apostolski Mały Francuz Małżonek Świętej Dziewicy. Uwzględnijmy jeszcze nazwiska rodowe cesarza i świętego papieża. Habsburg to po niemiecku ‘Dzierżyciel Miasta’, a Sarto – ‘Krawiec’ po włosku. Matrona Rebeka ubrała swego ulubieńca Jakuba w koźlęce futerko; patriarcha Jakub uszył swemu ulubionemu synowi Józefowi wzorzystą szatę; Boska Matka utkała swemu Jednorodzonemu Jezusowi bezszwową tunikę (całodzianą) i zapewne uszyła też suknię. Zaś święty Pius X nosił przepyszne szaty pontyfikalne nie dla własnego splendoru, jak mawiał, lecz ze względu na Króla królów Jezusa Chrystusa, którego na ziemi reprezentował. Nie wykorzystywał piastowanych stanowisk dla osobistego wzbogacenia, do końca swych dni pozostał biedny jak przysłowiowa mysz kościelna (jego rodzone dwie siostry zmarły w Rzymie w ubóstwie). Wydobyliśmy tu na wierzch pewną cechę Wielkiego Monarchy: ubogi dla zupełnie racjonalnego powodu, ponieważ bogatemu trudno jest wejść do Królestwa Niebieskiego. W tym królestwie król nie może nie być ubogi – owszem, jest najuboższy. Jaką szatę zatem przywdzieje? Boska Małżonka i Najjaśniejsza Monarchini oblecze Go w słońce!
Kardynał Rampolla dokonał żywota w Rzymie jako wielki nie-papież jeszcze za pontyfikatu jego kontrkandydata do tego urzędu świętego Piusa X. Chociaż pochodził z ‘Głowy’ (Cefalu), kto inny był tam głową (biskupem miejscowego) kościoła. Tak też wygląda sprawa z Bergoglio: chociaż przybywa ze stolicy widzialnej głowy kościoła rzymskokatolickiego, kto inny jest Wikariuszem Jezusa Chrystusa.
Nie stało też Króla Apostolskiego, aby oprotestować wybór kardynała Jana Baptysty Montiniego na papieża, tego, który kumał się z komunistami (pomyśleć tylko, że kiedy był arcybiskupem Mediolanu, gościł przez 2 tygodnie niejakiego Saula Alinsky’ego, lucyferianina, teoretyka permanentnej rewolucji, mentora Hilarii Clinton i – pośrednio – Baraka Obamy, a także całej amerykańskiej lewicy politycznej i kościelnej) i szeroko otworzył drzwi kościoła rzymskiego dla modernizmu, a potem obłudnie jeszcze ubolewał, że „jakąś szczeliną dym Szatana wniknął do świątyni”. Królowa Apostołów i Królowa Polski przynajmniej nie wpuściła go w 1966 roku do swej warowni w Częstochowie na milenium chrztu. Jerzy Bergoglio pojawił się tu jako wielki nie-papież, wysłannik Szatana. Niegodni słudzy sprzeniewierzyli się swej Pani i Królowej i wpuścili tego niszczyciela w mury Jej sanktuarium. Wobec Jej Boskiego Majestatu nie mógł jednak nie złożyć pokłonu – i złożył, na oczach rzesz wiernych, wespół ze swymi ceremoniarzami, sługami świątynnymi (diakonami), żołnierzami (ochroniarzami), gapiami (reporterzy) a także prymasem Polakiem. Czyż nie przypomina to sceny pojmania Pana Jezusa w Ogrodzie Oliwnym prawie dwa milenia wcześniej?! Jak bardzo stosowna w tym kontekście jest bolesna skarga króla Dawida [Ps 74, 18-19]: ‘Pamiętaj o tym, że wróg lży Ciebie, Panie, a lud niemądry bezcześci Twoje imię.
Duszy Twej Synogarlicy nie wydawaj sępowi, o życiu swych ubogich nie zapominaj na wieki.’
W swym krótkim wystąpieniu prymas zwracał się do Niszczyciela kościoła rzymskokatolickiego per ‘umiłowany, ukochany Ojcze święty’, by na koniec ofiarować mu Krucyfiks z czarnego dębu datowanego na epokę chrztu księcia Mieszka. Aktem tym symbolicznie przekazał całe to dziedzictwo chrześcijańskie, któremu na imię Polska, zaprzysięgłemu wrogowi Kościoła Bożego i ludzkości. Na nic zdało się uroczyste wołanie papieża Jana Pawła II skierowane do Polaków: ‘Strzeżcie tych wartości i tego dziedzictwa, które stanowi o waszej tożsamości.’ [Gdynia, 11 VI 1987]. …. ‘Brońcie Krzyża’…[Zakopane, 6 VI 1997, słowa w homilii zbudowanej wokół Chrystusa z Krzyża na Giewoncie sięgającego wzrokiem, poprzez cały kraj, aż ku Bałtykowi]. Nie ustrzegli, nie obronili. Wobec siły konformizmu hierarchów z ich duchowieństwem i wiernymi (owieczkami przecież), na nic te uroczyste zaklęcia się zdały: całe to dziedzictwo – 1050 lat katolickiej Polski – wydali Szatanowi na zniszczenie. Na pierwszy cios Złego wystawili młodych zebranych z całego świata w Krakowie: gość z Rzymu zafundował im premierę programu deprawacji w sferze płciowości – wprowadzenie do życia małżeńskiego w klimacie domu publicznego. „The meeting point”, bo tak się nazywa ten projekt dla dorastających katolików, nie zawiera nawet wzmianki o 6 i 9 przykazaniu, o sakramencie spowiedzi czy wyłącznym prawie rodziców do wychowywania własnych dzieci. Jednym słowem 100% nieludzkich projektów ONZ i jego przybudówek. Polscy biskupi ze swej strony dołożyli młodzieży Drogę Krzyżową-bluźnierczy spektakl w sodomskiej antyestetyce odgrywany na krakowskich Błoniach przez półnagich tancerzy w kalesonkach. Odwdzięczając się za otwarcie Szatanowi bram kościoła w Polsce, Bergoglio ofiarował prymasowi Polakowi złoty kielich w czarnej skrzyneczce z bordową wyściółką, a ten podziękował mu serdecznie niepomny słów psalmu [Ps 75, 9]:
‘Bo w ręku Pana jest kielich pieniący się przyprawionym winem. On z niego nalewa, aż do dna go wypiją, pić będą wszyscy niegodziwi tej ziemi.’
Tyle dyplomów szkół świeckich i kościelnych, tyle wysłuchanych nauk papieża Jana Pawła II, tyle osobistych z nim spotkań, tyle kosztownych podróży, kursów i konferencji a w końcu nasi biskupi okazują się niezdolni do rozpoznania heretyka i niszczyciela kościoła rzymskiego i nazwania go po imieniu. Chyba, że jest to, co gorsze, gra na przeczekanie lub świadome poplecznictwo. Deficyt rozsądku i odwagi lub wymienione zachowania w każdym przypadku dyskwalifikują ich jako pasterzy Owczarni Chrystusowej. Tam, gdzie potrzeba anatemy, oni bawią się w kurtuazję. Pasterze to nie salonowcy, lecz mężczyźni, którzy potrafią połamać kije na grzbiecie wilka. A przecież tutaj chodzi nie o trzodę hodowlaną, lecz o życie wieczne nieśmiertelnych dusz powierzonych im przez Jezusa Chrystusa!
Dziewicza Boska Matka uosabia mityczny Syjon i Miasto Pokoju – wspinajmy się na tę Jasną Górę, wejdźmy spiesznie do wnętrza Niebiańskiej Stolicy, bo każdy, kto pozostał żywy na Syjonie i kto się ostał w Jeruzalem, będzie nazwany świętym i wpisany do księgi życia w Jeruzalem. [Iz 4, 3]
Co się działo na sklepieniu nieba tego 28 dnia lipca 2016 roku? Przed świtem Luna weszła do konstelacji Michała Archanioła (Byka z residuum 1 + 5 + 7), Słońce dokładnie w środku Bramy Niebios (w Raku na tle M44, czyli gromady gwiazd Presepe/Żłóbek), Wenus w Lwie w parze z Merkurym; Jowisz dotykał głowy Virgo; Mars na Wadze, a Saturn już w Wężowniku opodal Antaresa. Gdy wszystko podliczymy, zobaczymy, iż Dziewicza Oblubienica i Matka była w towarzystwie ‘V’ i ‘VI’, czyli Jowisza i Saturna, tego zapowiadanego przez Pana Jezusa Ognia, Przedziwnego Doradcę, Parakleta. Merkury-Ogień (‘I’) był tego dnia w koniunkcji z Regulusem/Małym Królem, ale Saturn z Marsem jak na huśtawce opartej na Antaresie to także ‘1’ (6 + 4) i właśnie ta gwiazda – gwiazda Wielkiego Nawróconego/Wężownika – ma zapłonąć! Zatem patrzmy w niebo! Kolejnej nocy, to jest 28/29 lipca, Luna zakryła Aldebarana/Władcę w Hiadach z ich residuum ‘I’ i ‘V’, czyli była ze swym poślubionym Małżonkiem. Znaki na niebie i ziemi pojawiają się w sposób ciągły, ponieważ Pan Dziejów, Bóg, pisze historię nieustannie, nie nuży się swymi Dziećmi i rozmową z nimi. (….)
21 kwietnia, Santo Niño de la Salud
Łomatko! :)))
Ha,ha,ha !!!! Boicie sie krytyki,tacy to wy “demokratyczni” i “dobrze ” Polsce zyczacy !
A jakaż to była krytyka? Dwa słowa, w tym jedno z błędem. Poza tym proszę nie używać brzydkich słów. Typu “demokratyczni”