[Poniższa czytanka odnosi się do słynnego wpisu nr 1732 w Dzienniczku św. Faustyny:
Gdy się modliłam za Polskę, usłyszałam te słowa: – Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli Mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Moje.
Uwaga techniczna: Jeśli nawet ktoś jest dobrze obznajomiony z gwiaździstym firmamentem, to bez śledzenia interaktywnej mapy nieba, nic nie uchwyci z prezentowanych tu wywodów astronomicznych i prędko się znuży taką lekturą.]
22 II 1931, Płock; I niedziela Wielkiego Postu, Pan Jezus objawia się siostrze Faustynie Kowalskiej i prosi ją o namalowanie Jego wizerunku w tej tak charakterystycznej aranżacji z inskrypcją: Jezu, ufam tobie. Tak dobrze znany katolikom na całym świecie obraz Miłosierdzia Bożego z dwoma strumieniami, czerwonym i bladym, wychodzącymi z rozchylonej szaty na piersi Zbawiciela, to zapowiedź wzbudzenia – z patriarchy Jakuba, w linii króla Dawida – potomka-Miłosiernego Władcy. Kiedy mężczyzna mówi z dumą o swoim synu „moja krew”, to przecież jest to metafora tej jego wody, która niesie życie. W innym miejscu w rozmowach z świętą Faustyną Pan Jezus powiedział, iż Miłosierdzie wyszło z wnętrzności Jego; stąd dwa strumienie: krwisty i wodnisty. Czyż trzeba tu jeszcze coś doprecyzowywać? Ojcostwo ustalone, a matka? Jej figurą jest Maria Faustyna od Najświętszego Sakramentu (Helena Kowalska) w istocie oblubienica Jezusa Chrystusa. Zatem mistycznymi rodzicami tegoż potomka są Jezus i Maria, Niewiasta i Mężczyzna Eucharystii, Ojciec i Matka Chleba. To owoc Eucharystii. Kult Miłosierdzia Bożego odnosi się także do Króla Miłosierdzia, osoby, którą Jezus i Maria dają światu na czas upadku wiary i obyczajów, na czas utraty wiary przez Rzym, ale i na czas odrodzenia Kościoła. To jest konkretna osoba – to Paraklet; ktoś, o kim Pan Jezus może powiedzieć: Moja krew.
Spojrzyjmy teraz na firmament niebieski tamtego zimowego dnia. Faustyna zaznaczyła w Dzienniczku, że Jezus objawił się wieczorem w jej własnej celi. Obserwacje trzeba odnosić do osoby Jezusa, bo przecież to na Niego patrzymy w tym słynnym obrazie. Na niebie reprezentuje Go Mars, który przebywał w tym czasie w Bramie Niebios (Krab/Rak) tuż przy Polluksie. Jowisz w swojej wędrowce właśnie cofnął się od Polluksa (figura Parakleta) do Kastora (figura Jezusa Chrystusa). Po co katolicy przychodzą regularnie do Jezusa? Po Eucharystię, bo jako wzrastające Dzieci Boże potrzebują pokarmu. Jeśli uwzględnimy stosowne residua w konstelacjach, to jasny Jowisz reprezentował Neptuna (8) płynącego w Lwie (z pokolenia Judy). Luna opuszczała Ryby, zostawiając tam Urana-Ojca, wchodząc do Baranka. Rankiem zobaczylibyśmy Wenus w koniunkcji z Saturnem w Strzelcu (pod Tarczą Sobieskiego) i Merkurego w Koziorożcu przed Słońcem wschodzącym w Wodniku. Marsowi towarzyszyły tej nocy ‘8’ i ‘7’ oraz Dziewicza Oblubienica i Matka ’15’ (w klasztornej celi reprezentowała Ją święta Maria Faustyna trwająca w obecności Pana Nieba i Ziemi). Doprowadzając kalkulacje do końca: Marsowi towarzyszyli Merkury, Jowisz i Saturn, bo w takim ustawieniu ciał niebieskich Luna i Wenus zlewają się z tymi ostatnimi – ‘1’ ‘5’ ‘6’ . Pan Jezus poprzez ten wizerunek zapowiada więc objawienie kogoś Jego Ducha, Parakleta, Króla Miłosierdzia, który stanowi jedno z Dziewiczą Oblubienicą i Matką, ponieważ są małżeństwem! To jest ten obiecany Ogień, który Pan Jezus pragnął rzucić na ziemię, a który nie może zapłonąć bez Boskiej Małżonki. Jeżeli teraz odniesiemy znaki na firmamencie do Dziewicy Matki, to okazuje się, że była w towarzystwie ‘1’ czyli Merkurego mknącego (bardzo szybki w porównaniu z innymi planetami) na granicy Wodnika w Koziorożcu – konstelacji Syna Marnotrawnego! Święta Faustyna w swej celi płockiego klasztoru kontemplowała Ogień, który Pan Jezus od początku pragnął rzucić na ziemię! Niepodważalnego dowodu na prawdziwość tej interpretacji – pamiętając, że Faustyna to figura Najświętszej Dziewicy – dostarcza tytuł mariackiej ikony czczonej 23 lutego (w rachubie starożytnych doba rozpoczyna się po zachodzie Słońca): Najświętsza Bogurodzica Areovindus, co adekwatnie do sytuacji trzeba tłumaczyć jako Patrząca w Ogień – oblicze Madonny a także jej szata całe wymalowane w tonacji purpury. W Płocku w początku XX wieku wyodrębniła się grupa katolików chcących naśladować życie Boskiej Matki (Mariae Vitam) skutkiem ekskomuniki nałożonej na założycieli ruchu. Miasto znajdowało się wówczas w granicach Imperium Rosyjskiego, więc dla załogi garnizonu zbudowano tu cerkiew Przemienienia Pańskiego i nad Wisłę przybyły wschodnie ikony – być może także Areovindus. Objawienie się Pana Jezusa siostrze Marii Faustynie właśnie w tym mieście, żądanie namalowania obrazu i ustanowienia święta Miłosierdzia, wydaje się być, w jakiejś mierze, Jego reakcją na ten bolesny podział wspólnoty katolickiej. Jeśli mariawici chcą rzeczywiście naśladować Najświętszą Dziewicę, to niech, tak jak Ona-Areovindus, wpatrują się w ten Ogień, który Zbawiciel chce rzucić na ziemię.
Stało się to w klasztorze pośrednio związanym z błogosławionym Antonim Julianem Nowowiejskim BM (rówieśnikiem 1-go objawienia w Lourdes), gdyż to on, jeszcze jako ksiądz diecezjalny, założył w tym miejscu Instytut Miłości Bożej dla opieki nad dziewczętami. Po połączeniu tej placówki ze Zgromadzeniem Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, 13 IV 1899, zaistniał tu klasztor, w którym przez dwa i pół roku miała przebywać święta Faustyna. Pracując także w piekarni, Sekretarka Miłosierdzia Bożego nie mogła nie patrzeć w ogień. Siostry zapewne wypiekały także komunikanty na Chleb Eucharystyczny.
26 V – 2 VI 1938; Prądnik, Kraków, (dzienna data nieustalona), święta Maria Faustyna od Najświętszego Sakramentu słyszy z ust Pana Jezusa tę słynną obecnie zapowiedź [Dzienniczek nr 1732]: Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście moje. Niektórzy w swej prostoduszności sądzą, że proroctwo to spełniło się w osobie papieża Jana Pawła II. Mylą się jednak. Jezus Chrystus mówi tu o swoim ostatecznym przyjściu, czyli na Sąd Ostateczny. Na ten finalny akord historii zbawienia świat zostanie przygotowany przez Parakleta a objawienie jego Osoby oznacza powtórne przyjście Pana, ponieważ jest On bliźniaczym bratem Jezusa Chrystusa, drugim Synem Bożym. Jest On tym ogniem, który Jezus pragnął rzucić na ziemię. To jest właśnie ta iskra, która ma rozniecić ogień Ducha Świętego w sercach wierzących. Bł. Jan Paweł II był papieżem od pracy Słońca (z proroctwa św. Malachiasza), dopiero za nim idzie właściwe Słońce.
W Dzienniczku świętej Faustyny brakuje precyzyjnego datowania, ale wpis (opatrzony w redakcji numerem 1732) relacjonujący omawianą tu wypowiedź Pana Jezusa lokuje się między dniem 26 maja a 2 czerwca 1938. Został więc dokonany w oktawie Wniebowstąpienia Pańskiego i dopiero w kontekście zapowiedzianego apostołom przez Jezusa odejścia do Ojca, czyli wstąpienia do nieba – [J 16, 7b]: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Paraklet nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was. – można zrozumieć ten akapit Dzienniczka. To były ostatnie wielkie święta siostry Faustyny w jej życiu doczesnym (+ 5 X 1938). Po raz ostatni uczestniczyła też w rekolekcjach, które poprowadził dla niej osobiście jej Boski Oblubieniec przez 3 dni przed Zesłaniem Ducha Świętego (5 VI 1938). Na lekturę duchową Pan dał Faustynie 3 rozdziały Ewangelii św. Jana. Pierwszego dnia (w czwartek) był to 15 rozdział traktujący o krzewie winnym i latoroślach, przykazaniu miłości, nienawiści świata i świadectwie Parakleta: [J 15, 26] Gdy jednak przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On będzie świadczył o Mnie. W każdy czwartek, a w szczególności pierwszy w miesiącu, jak w tym przypadku, wspomina się ustanowienie Sakramentu Ołtarza, zatem Pan Jezus wiąże osobę Parakleta z Eucharystią: Jest On owocem Najświętszego Sakramentu.
Drugiego dnia, w piątek, Faustyna przeczytała 19 rozdział o męce Pańskiej, a w nim i te słowa z krzyża skierowane do Matki – Niewiasto, oto syn Twój. – i do umiłowanego ucznia: Oto Matka twoja. Ustanowienie tej osobliwej relacji Matka-Syn w godzinie śmierci Zbawiciela, w perspektywie zniknięcia Głowy Kościoła (złożenia do grobu) jest antycypacją zniknięcia z powierzchni ziemi Mistycznego Ciała Kościoła w tych czasach, kiedy pozostaną tylko Boska Matka i Jej wybrany Syn-Małżonek, by przenieść Świętą Wiarę w nowy czas po zmartwychwstaniu Kościoła. Dowodem prawdziwości tej interpretacji testamentu z krzyża jest patriarchalna Bazylika Najświętszego Zbawiciela i Świętych Janów, Chrzciciela i Ewangelisty, na Lateranie. Jako faktyczna Katedra Biskupa Rzymu, wikariusza Jezusa Chrystusa, nosi zaszczytne miano Matka i Głowa Wszystkich Kościołów Miasta i Świata. Pierwszy tytuł zawiera pośrednią odpowiedź na dylemat Jana Chrzciciela: Czy ty jesteś Tym, który miał przyjść, czy na innego mamy czekać? ponieważ za Jezusem Chrystusem pojawia się inny Jan (= Łaska Boga) Ewangelista głoszący Dobrą Nowinę o Królestwie Bożym – sam będąc figurą Parakleta-Wielkiego Monarchy. Drugi zaś z tytułów Bazyliki, Matka i Głowa, wskazuje na relację małżeńską pomiędzy Matką Kościoła i Jej Synem-Małżonkiem, czyli Jej Głową. [Bóg w swej Opatrzności zadbał o to, aby władcom Francji przypadła godność honorowego protokanonika Bazyliki Laterańskiej i żeby rokrocznie, 13 grudnia, począwszy od 1604 – za panowania papieża Klemensa VIII i króla Henryka IV Burbona, wielkiego nawróconego z kalwinizmu – odprawiać w niej mszę świętą o pomyślność państwa i narodu Galów.]
W trzecim dniu rekolekcji (w sobotę) lekturą świętej Faustyny był ostatni 21 rozdział Ewangelii Świętego Jana opisujący ukazanie się Zmartwychwstałego nad Jeziorem Galilejskim: rozpoznanie Go przez Jana (krzyknął do Piotra: To jest Pan! ); połów 153 wielkich ryb; wspólne śniadanie zaaranżowane przez Pana dla 7 uczniów; ustanowienie prymatu Piotra; troskę Piotra o najmłodszego z apostołów, Jana, i szorstką odpowiedź Pana: Jeżeli chcę, aby pozostał, aż przyjdę, co tobie do tego? Ty pójdź za Mną! Piotr poszedł za Jezusem, a za nim Jan. Teraz, gdy historia papiestwa w kościele rzymskokatolickim dobiegła końca, widzialną Głową Kościoła będzie Paraklet. Spełni się wola Pana wyrażona nad Jeziorem Galilejskim: Paraklet pozostanie w widzialnej postaci aż do powrotu Jezusa Chrystusa na Sąd Ostateczny. To jest właśnie ów Piotr Rzymianin zamykający proroctwo świętego Malachiasza, prymasa Irlandii; Rzymianin, bo wywodzący się z kościoła rzymskokatolickiego. Sobotnie rekolekcje odbywały się w wigilię Zesłania Ducha Świętego a Boski Mistrz w dialogu z Faustyną niespodziewanie powrócił do aktu ustanowienia Najświętszego Sakramentu; to ponownie daje asumpt do wiązania zapowiedzianej Iskry (Dzienniczek 1732) z Eucharystią. Dlatego analizując znaki na niebie gwiaździstym trzeba się przyjrzeć zmianom od Wielkiego Czwartku poprzez Zmartwychwstanie, Wniebowstąpienie i Zesłanie Ducha Świętego aż do oktawy Bożego Ciała AD 1938. Nie sposób bowiem dotrzeć do istoty przedmiotowego proroctwa o iskrze wychodzącej z Polski, a zanotowanego przez Sekretarkę Miłosierdzia Bożego, jeśli nie prześwietli się dokładnie okoliczności w jakich zostało ono wypowiedziane.
Wymienione święta chociaż są ruchome, to jednak między sobą sztywno związane: jeśli Wielkanoc to dzień ‘1’, to Wniebowstąpienie – ’40’, Zesłanie Ducha Świętego – ’50’, Boże Ciało – ’62’ z oktawą ’69’ i wieńczące cały cykl uroczystości Najświętszego Serca Jezusa – ’70’ i Niepokalanego Serca Marii – ’71’. W całym tym okresie świątecznym roku 1938 Saturn przebywał w Rybach, Uran w Baranku, Neptun w Lwie blisko Panny. Istotne zmiany w ciągu tych 74 dni zaszły w przypadku Słońca, które z Ryb poprzez Byka statecznie podążało ku Bliźniętom oraz Merkurego, Wenus, Marsa, Jowisza i oczywiście Luny. Przejdźmy zatem przez te święta i rekolekcje w porządku astronomicznym albo ściślej rzecz biorąc, według Boskiego kalendarza. [Uwaga na marginesie: Kalendarz ten pojawia się już w trzecim dniu stwarzania świata. Wiernie oddaje to Biblia księdza Jakuba Wujka [Rdz 1, 14]: I rzekł Bóg: Niech się staną światła na utwierdzeniu nieba, a niech dzielą dzień od nocy: i niech będą na znaki, i czasy, i dni i lata. Formalny kalendarz kryje się w pojęciu dni i lata, natomiast znaki i czasy odnoszą się do Boskich planów, pór na dokonanie pewnych dzieł. Poruszając się, w swoich tekstach, po niebie gwiaździstym odnoszę się do tego drugiego, Boskiego kalendarza. Tłumacze Biblii Tysiąclecia zupełnie zatracili ten aspekt, sprowadzając kosmiczną manifestację potęgi Boga Stworzyciela, li tylko do oznaczania pór roku, tak jakby ich profesją była uprawa gleby, a nie głoszenie Słowa – perspektywa zupełnie przyziemna.]
Wielki Czwartek AD 1938: Słońce przebywało dokładnie w środku wstęgi łączącej gwiezdne Ryby komplementarnych płci (która jest która, nie potrzeba do tego filozofa – wystarczy spojrzeć na obrys tej konstelacji). Wieczerza Pańska miała miejsce wieczorem i o tej porze celebruje się ją nadal. Tego dnia Wenus wchodziła w koniunkcję z Uranem (7), czyli z Ojcem; również sumaryczna wartość towarzyszących jej ciał niebieskich wynosiła 7. Kto Nim jest? Po zachodzie Słońca był widoczny tylko Mars (na granicy Baranek/Byk), gdyż Wenus, wraz z Uranem i Merkurym, skrywała wieczorna zorza. Jezus i Maria to Mężczyzna i Niewiasta Eucharystii, Ojciec i Matka Chleba! Luna-Boska Matka tego wieczoru zakryła swym blaskiem w pełni gwiazdę Kłos, którą gwiezdna Panna trzyma w lewej dłoni: z tego kłosa pochodzą ziarna i mąka na Chleb Eucharystyczny. W królewskim Lwie, tuż nad głową Panny rezydował Neptun (8), zatem Najświętsza Dziewica Matka była z Duchem Świętym, Wodą i Ogniem, bo przecież Merkury (1) towarzyszył Wenus. Reasumując: Dziewica Matka (’15’) była z ‘7’ i ‘8’, czyli ’15’. Kogo reprezentuje ta druga ’15’? Odpowiedź ukryta jest w celu, dla jakiego Pan Jezus ustanowił Eucharystię: Aby przywrócić upadłym dzieciom adamowym godność Dzieci Bożych! ’15’ to także Jowisz (5) w tym czasie przechodzący z Koziorożca (konstelacja Syna Marnotrawnego) do Wodnika (znak Ducha Świętego w aspekcie wody) i Saturn (6) rezydujący wówczas w Rybach na granicy Cetusa, czyli Potwora Morskiego. To ten potwór-Szatan czyha na dzieci ludzkie, także ochrzczone, zanurzone w morzu doczesności, by im uniemożliwić osiągnięcie życiowego celu: przemiany w Dzieci Boże. Chrzest to poczęcie Dzieci Bożych, Eucharystia to pokarm poczętych, którzy rodzą się do Życia Wiecznego w ciele chwalebnym przez śmierć ciała niechwalebnego. Paraklet to beneficjent Świętej Eucharystii będącej pokarmem na Życie Wieczne. Święty Paweł napisał w Liście do Koryntian [1Kor, 15 22-23]: I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. Paraklet jest drugi w tej kolejce pośród synów, jako drugi Syn Boży, bliźniaczy brat Jezusa Chrystusa. W omawiany Wielki Czwartek 14 kwietnia 1938 przypadała kalendarzowa 972 rocznica Chrztu Mieszka – Polska na to zaistniała w Bożych planach zbawienia, aby dać światu Parakleta.
W Wielki Piątek, 15 kwietnia, w godzinach popołudniowych Wenus weszła w ścisłą koniunkcję z Uranem: w godzinie śmierci Zbawiciela narodził się Kościół. Wieczorem Luna przeszła do Wagi a Ciało Jezusa zdjęto z krzyża. Pieta, Boska Matka z martwym Synem, przypomina wagę ze względu na utrzymanie balansu ciała. Wiemy, iż w tym czasie Święta Dziewica była z ‘6’, Saturnem, który w tym układzie ciał niebieskich reprezentuje Syna Marnotrawnego. Bez łaski uświęcającej on też był martwy. Wyobraźmy sobie teraz boleść Boskiej Matki wobec miliardów Jej dzieci ludzkich upadających w grzech, umierających duchowo, a wśród nich – przed nawróceniem – także Tego, który ma przyjść – Parakleta.
W Wielką Niedzielę, 17 kwietnia, Dziewica Matka (Wenus i Luna) nadal była w parze z Uranem (‘7’) w Baranku i Neptunem (‘8’) w Lwie, ale – suma sumarum – z ’15’, czyli Jowiszem (Wodnik/Koziorożec) i Merkurym (Baranek). Luna jednak cały ten dzień spieszyła na spotkanie z Antaresem, gwiazdą Wielkiego Nawróconego, Parakleta i wieczorem była już w Skorpionie. Po dotarciu do celu Dziewiczej Matce towarzyszyła już tylko ‘7’, czyli Ojciec reprezentowany także przez dostępne dla wzroku (w korzystnych warunkach) planety Saturn (‘6’) po stronie Ryby (żeńskiej), Słońce (‘0’) po stronie Ryby (męskiej) i Merkury (‘1’) w Baranku. Kiedy Wenus pławiła się w Słońcu z Barankiem Zmartwychwstałym (Marsem), Luna bawiła z Antaresem, drugim Barankiem, młodszym z braci, nawróconym Synem Marnotrawnym, który był umarły, a znów ożył [Łk 15, 32], z Parakletem. Jeśli doprowadzimy powyższe rachunki do samego końca, to otrzymamy ’13’ (‘2′ + ’13’ + ‘7’), czyli inną ‘4’, Dziewicza Oblubienica stanowi jedno ze swym Małżonkiem Parakletem – określa Ich także ’13’. Mars (‘4’) był tego dnia w Byku, którego residuum ma wartość ’13’ (bo Hiady to ‘5’, Aldebaran – ‘1’, Plejady – ‘7’), czyli z inną ‘4’.
W 1938 roku celebrowano Wielkanoc, co znamienne, po raz 1905, a jeśli uwzględnimy jeszcze sam akt Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa – to po raz 1906.
Niedziela Przewodnia, wypadała owego roku 24 kwietnia. Minęło 7 lat od płockiego objawienia Pana Jezusa i święta Maria Faustyna celebrowała tę niedzielę po raz 8 jako święto Miłosierdzia. Tego dnia Luna przeszła wokół Jowisza (na granicy Koziorożec/Wodnik). Następnego ranka pierwszy wzeszedł Jowisz a zaraz za nim Luna i to jest właśnie Przewodnik, Paraklet, a idzie za Nim Kościół Święty Matka nasza. Idzie krok w krok. Kalendarz mariacki www.wherewewalked.info prezentuje 24 kwietnia Gromniczną z Bonarii (toponim: Dobre Powietrze albo Dobry Wiatr) na Sardynii, gdzie pojawiła się w swoim posągu, w cudownych okolicznościach, 25 marca 1370. Okręt z Katalonii zmagał się z potwornym sztormem i zdesperowany kapitan nakazał wyrzucać ładunek do morza. Gdy tylko pozbyli się pewnej ciężkiej skrzyni, burza natychmiast ustała. Wyłowili ją bracia z wyspiarskiego klasztoru Zakonu Najświętszej Marii Panny Miłosierdzia, czyli mercedariusze. Po otwarciu skrzyni ujrzeli w niej przepiękną Madonnę z Dzieciątkiem i świecą w prawej dłoni. Ta świeca płonęła! Ogień z Wodą! Dla uciszenia żywiołu katalońscy marynarze pozbyli się nowego Jonasza! Kim on jest? Tym Chłopczykiem w objęciach Madonny – Ona skoczyła za nim do wody, aby wyrwać Go z wnętrzności Potwora Morskiego, Cetusa. To jest Syn Marnotrawny, który uchylał się od pełnienia Woli Bożej nurzając się w zdradliwych wodach doczesności. A przecież jest on tym Światłem, które ma zapłonąć w czasach upadku Kościoła rzymskiego, w czasach powszechnych ciemności duchowych. Imię Jonasz znaczy Gołąb. Nowy Jonasz jest więc pełen Ducha Świętego lubiącego przecież dawać znak o sobie obecnością tego ptaka. To jest Paraklet. Bracia miłosierdzia wyjęli Go ze skrzyni, tak jak się wyjmuje Najświętszy Sakrament z tabernakulum przy zapalonych świecach, bo jest On owocem Eucharystii. Figura Madonny z Bonarii została uroczyście koronowana papieskimi koronami w dniu 24 kwietnia 1870 roku. Była to NIEDZIELA PRZEWODNIA! Tak samo jak w roztrząsanym tu roku 1938! Madonna zjawiła się w Bonarii na Zwiastowanie Pańskie, a została ukoronowana wraz z Dzieciątkiem w Niedzielę Przewodnią, czyli w święto Miłosierdzia, bo ma na ręku Przewodnika i Króla Miłosierdzia. Stało się to 500 lat po przybyciu na Sardynię, kiedy upływał już 1-szy miesiąc roku 501. Czy dobrze widać ‘1’ ‘5’ ‘6’?!
Sardyńczycy nazywają Madonnę z Bonarii, główną patronkę swej wyspy, także Gromniczną. I słusznie, bo to jest światło na odstraszenie wilków, które wdarły się do Owczarni Chrystusowej i sieją spustoszenie. Dzieje się to teraz. Skąd one przybyły? Wskazuje sama Madonna. Mercedariusze uczestniczyli bowiem w wyprawie morskiej Hiszpana Piotra z Mendozy, który odkrył dogodne miejsce na założenie portu na wybrzeżu krainy znanej dziś jako Argentyna. Stało się to 2 lutego 1536 roku, a ponieważ zakonnicy mieli ze sobą czczoną przez nich figurkę Gromnicznej z Bonarii, więc bez wahania nazwano ten port Buenos Aires, zwłaszcza że wiatry w nim sprzyjały manewrowaniu transoceanicznych galeonów! Po czterystu latach urodzi się tam przewodnik stada wilków: Jorge Bergoglio! Dziewica Apokaliptyczna już przed wiekami zaczęła przygotowania do starcia ze sforą wilków w tych czasach ostatecznych. Benedykt XVI, ostatni papież kościoła rzymskokatolickiego, wystraszył się wilków, schował się. Z wilkami rozprawi się Paraklet ze swą Boską Małżonką z Bonarii i Buenos Aires. [Akapit ten napisałem 1 lutego, w wigilię Gromnicznej, kilka lat temu.]
Wniebowstąpienie AD 1938 obchodzono 26 maja, tradycyjnie w czwartek. Słońce ulokowało się w Byku między Hiadami i Plejadami. Najświętsza Dziewica, Wenus, zajęła miejsce u stóp Jezusa reprezentowanego na firmamencie postacią Kastora w Bliźniętach, zaś Boska Matka, Luna, była w Rybach w parze Saturnem. Znany już sposób rachowania doprowadzi nas do wyniku ‘1’ ‘5’ ‘6’ – Paraklet odwiedzi Niebo, a wprowadzi Go na wyżyny Boska Małżonka, Królowa Nieba i Ziemi.
Na Zesłanie Ducha Świętego, 5 czerwca, świętą Faustynę przygotował Boski Mistrz w trzydniowych rekolekcjach skupiając jej uwagę na Sakramencie Ołtarza, a więc także na predykacie jej zakonnego imienia: Maria Faustyna od Najświętszego Sakramentu. (Jak On musi kochać tę swoją Oblubienicę, skoro w ostatnich naukach przed zabraniem jej ze świata do siebie, tak detalicznie rozwijał imię, które sam jej nadał.) Wenus, w konstelacji Bliźniąt, tej niedzieli dążyła do Polluksa od Kastora, od Jezusa do Parakleta; Luna przechodziła pod Neptunem w Lwie. Patrząc w niebo gwiaździste przed wschodem widzielibyśmy tylko Jowisza (w Wodniku) i Saturna (w Rybach), natomiast po zachodzie – Wenus i Lunę; pozostałe planety były niewidoczne: Neptun i Uran z natury rzeczy, a Mars i Merkury lokowali się zbyt blisko Słońca. Znaki na niebie zapowiadały Parakleta wraz z jego Boską Małżonką, Niewiastę Apokaliptyczną wraz Jej Synem-Mężczyzną: ‘1’ ‘5’ ‘6’. W oktawę Zielonych Świąt, 12 czerwca, czyli finał obchodów, Mars zajmował swoje miejsce na niebie w Kastorze, Wenus w Bliźniakach występowała po prawicy Polluksa, zaś Luna – uwaga – płonęła pełnią w Wężowniku vis à vis Antaresa! Mimo przesunięć na firmamencie wartość znaków nie uległa zmianie – nadal mieliśmy ‘1’ ‘5’ ‘6’, Parakleta z Dziewiczą Oblubienicą.
Dochodzimy już do uroczystości Bożego Ciała w czwartek 16 czerwca. Nad ranem Luna przeszła ze Strzelca do Koziorożca, czyli do Syna Marnotrawnego. Wenus przebywała w Bramie Niebios opodal Polluksa. Słońce świeciło dokładnie ponad Patriarchą Jakubem (Orionem). Tego dnia kapłani niosą w uroczystych procesjach wysoko monstrancję, to złociste słoneczko z Najświętszym Sakramentem, widocznym dla wszystkich tak jak nasza dzienna gwiazda. Kapłan, jako Alter Christus, także pochodzi z Jakuba i niesie nad sobą chlubę tego rodu Jezusa Chrystusa. Jednakże w tym znaku Chleba Eucharystycznego niesie wszystkie Dzieci Boże, bo przecież One tym się karmią i przez to stają się Jedno z Nim, Bogiem. W obchodach tamtego roku spośród nich Bóg wyróżnił Parakleta z jego Boską Małżonką: mimo przetasowań niebo wciąż pokazywało ‘1’ ‘5’ ‘6’ a teraz ten słoneczny Ogień wędrował po ziemi pośród świętujących rzesz wiernych.
Zbliżamy się już do kresu ruchomych uroczystości. W oktawę Bożego Ciała Luna przeszła z Ryb do Baranka, Wenus świeciła przy Żłóbku (M44, otwarta gromada gwiazd) w Bramie Niebios, Mars przebywał pośrodku Bliźniaków, ale znaki na niebie wciąż pokazywały ‘1’ ‘5’ ‘6’. I teraz najważniejsze ustalenie dla tego długiego wywodu: Merkury w złączeniu górnym ze Słońcem znalazł się dokładnie u stóp Kastora – dokładnie tak, jak wtedy, gdy ktoś wypuszcza z ręki płonącą zapałkę a ona spada na ziemię, pod nogi. Jeśli tylko przywołamy na pamięć fakt, iż w oktawę Zielonych Świąt, Luna wpatrywała się w Antaresa, to uzyskamy jakieś wyobrażenie o proporcjach tego porównania. Paraklet to duchowy olbrzym i to jest właśnie ta Iskra, która ma wyjść z Polski, aby rozpalić ogień Ducha Świętego w sercach wierzących! Tu się urzeczywistni Królestwo Boże! Czy istnieje na Ziemi szczęśliwsze królestwo od naszego?!
W piątek po Bożym Ciele obchodzi się uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa. W 1938 roku przypadła ona na świętego Jana Chrzciciela, 24 czerwca. Prorok znad Jordanu a z nim także my ponownie otrzymujemy odpowiedź na fundamentalnie ważny dylemat: Czy Ty jesteś Tym, który miał przyjść, czy na innego mamy czekać? Tego dnia w Kastorze przebywał Mars z Merkurym i Słońcem, czyli tym Ogniem-Iskrą do rzucenia na Ziemię, Luna bawiła w Baranku, ale na niebie wciąż figurowało ‘1’ ‘5’ ‘6’. Rozchylając szatę na swej piersi Jezus pokazał Marii Faustynie, i nam poprzez obraz Miłosierdzia Bożego, że w tę Iskrę-Ogień, w tego drugiego Pocieszyciela, na którego trzeba jeszcze czekać, wkłada całe swoje Boskie Serce.
Następnego dnia, w sobotę po oktawie Bożego Ciała, czcimy Niepokalane Serce Marii. Luna wędrowała z Bykiem, konstelacją świętego Michała Archanioła, przechodząc między Plejadami-Siedmioma Siostrami a Hiadami, czyli ‘V’ i Aldebaranem-Władcą ‘I’ (kosmiczny Byk, ma te konstelacje w oczach, ponieważ święty Archanioł jest obrońcą Kościoła). Dziewicza Oblubienica i Matka była ze swym Niepokalanym Sercem: Synem-Małżonkiem ‘VI’, bo przecież serce małżonki jest w całości dla małżonka. A Niebo wciąż wyświetlało ‘1’ ‘5’ ‘6’.
23 lutego, Bogurodzicy Patrzącej w Ogień – w kalendarzu prawosławnym 10 lutego, więc i kolejna rocznica ślubów Ludwika XIII króla Francji, który 10 lutego 1638 uroczyście powierzył siebie, swoją rodzinę i swoje królestwo Najświętszej Pani w podzięce za poczęcie upragnionego dziedzica, który będzie znany jako Ludwik XIV z przydomkiem Król Słońce, choć w istocie był tylko zapowiedzią realnego Króla Słońce, wielkiego monarchy czasów ostatecznych.
Tajemnymi i niebezpiecznymi naukami się drogi brat para… o czym dowiaduję się z pewnym delikatnym rozbawieniem (choć temat tu poruszony jest jak najbardziej serio). Być może jednak moja diagnoza jest mylna, i w artykule chodzi wyłącznie o pozycję planet, w połączeniu z chrześcijańską symboliką odnoszącą się poszczególnych stopni zodiaku, a nie o ich powszechnie znane “astrologiczne” znaczenie. Nie potrafię tego rozstrzygnąć… innymi słowy… nasuwa mi się pytanie: czy pewne elementy nauki o gwiazdach, wychodzące poza ramy astronomii, akceptowane są przez Kościół??? Co wolno a czego nie, oto jest pytanie! No cóż… wiernym w ogóle nie za dużo wolno i z tego powodu kiedyś w życiu zaczęły mi rosnąć rogi. Ale przecież rysowaniem horoskopów trudnił się nawet nasz utalentowany Mikołaj Kopernik, ponoć jednak głownie dla tzw. “kasy”.
Niewiele mogę powiedzieć o św. Faustynie, choć z radością dowiaduję się, iż jest związana z bardzo lubianym przeze mnie Płockiem, miastem, które kiedyś, choć krótko było nawet stolicą Polski.
Nie sposób przemilczeć faktu, iż dziś na czasie jest Ukraina, kraj rozlewisk, bagien i mokradeł (obszar, który tak jak bagnisko, wsysa i nie puszcza, o czym słowo jest w “Arlekinie i dwóch Verduzzo”). Krainie tej, o ile mi wiadomo, patronuje zwodniczy Neptun, a jego chazarski tryzub (zgadza się,to jeden z symboli Kaganatu Chazarii) umieszczono nawet w godle owego dziwacznego tworu. Nasi ulubieńcy sprytnie “ostemplowali” więc Ukrom flagę swym godłem. Nachalne rysowanie Gwiazdy Dawida nad Orłem w Koronie czy tęcza “zdobiąca” aureolę Madonny z Dzieciątkiem to dokładnie to samo. Myślenie magiczne stanowi w istocie sedno cywilizacji żydowskiej. Neptun to także, o ile kojarzę, patron skłonność do narkotyków i alkoholu (które, jak wiadomo, wsysają i nie puszczają) co również by się zgadzało. Planeta owa aktualnie znajduje się w swoich macierzystych Rybach, więc prawdopodobnie dlatego nasza mętna wojna związana jest z mydleniem ludziom oczu i dezinformacją na wielu poziomach. W swoim pozytywnym aspekcie, Neptun to patron mistyków, artystów, poetów i wszelkiej maści wizjonerów. Bardzo silnego Neptuna miał ponoć Salvadore Dali, być może zatem… Neptun błogosławił także św. Faustynie. Co zacny brat na to (poza uwagą,że mój wpis zapewne jest zgoła nie na temat? Co więcej, po raz kolejny obawiam się, iż może on mieć “gorszący” charakter…
Salve!
P.S. “Jeżeli umrzesz zanim umrzesz, to nie umrzesz, gdy umrzesz”. Zdanie owo bardzo mnie frapuje.
Kiedyś pisałeś Myronie, o Twoich obliczeniach dotyczących trwania “ohydy spustoszenia”. Wg Ciebie, o ile się nie mylę, rozpoczęła się od watykańskiego incydentu z ‘pacza mamą’, tj.w październiku (nie pamiętam dokładnie, którego?) 2019, a zakończy się wg Ciebie? (Podałeś konkretną datę – jaką? Przypomnij, proszę.)
Ps. W nocy z 23/24.02 ok.godz.3:25 zostałam wybudzona ze snu, a w głowie zaczęła przewijać mi się śpiewana Suplikacja Święty Boże. Rano dowiedziałam się, że rozpoczął się chaos na U-krainie. Od tego czasu intensywnie modlę się o pokój dla naszej Polski, żebyśmy nie zostali wepchnięci do tego planu destabilizacji regionu…
Z tą, nieszczęsną Faustyną nie jest taka prosta sprawa.
W obecnym katastrofalnym stanie wiedzy religijnej bardzo łatwo jest wmówić ludziom cokolwiek, zwłaszcza coś, co wychodzi na przeciw ich pobłażliwości wobec siebie, czyli fałszywe miłosierdzie bez sprawiedliwości.
Zresztą większości wystarczy pociągający obrazek (mimo że jest fałszywy) plus “gwarancja” zbawienia dzięki kultowi tego obrazka.
Nie trudno zrozumieć, że coś takiego przyciąga i wiąże emocjonalnie, zwłaszcza gdy ma poparcie struktur kościelnych, a nawet jest przez nie promowane.
Tak więc określenie “totalne fałszerstwo” przysługuje całemu kultowi s. Faustyny.
http://teologkatolicki.blogspot.com/2021/02/naiwnosc-i-oszukanstwo.html
Przebrnąłeś, Bracie, przez ten artykuł? Byłby to wyczyn, mając na uwadze zupełnie obcy język zastosowany przy pisaniu. Twoje zmieszanie jest zupełnie usprawiedliwione, bo czy znasz kogoś, kto opanowałby nowy język już po jednej lekcji?
Astrologia w potocznym rozumieniu (raczej odczuciu) nie tylko nie ma wartości, jest wręcz szkodliwa, gdyż dyskredytuje całą sferę Boskiej odwiecznej komunikacji wrzucając ją do worka z metką: ‘Horoskopy’. O istnieniu tego sposobu wysławiania się przez Boga Stworzyciela, naszego Pana i Ojca, najdobitniej mówi Psalm 19 ‘Niebiosa głoszą chwałę Boga’, w szczególności wersety 2-7. Od medytacji nad tym Psalmem trzeba by zacząć całą naukę.
Płock jest wielki objawieniem wizerunku ‘Jezu, ufam Tobie’ i relikwią głowy św. Zygmunta, króla, który zabił swego syna… co później odpokutował, by wreszcie ponieść śmierć męczeńską.
Twój wpis pozwolił mi odkryć nie lada jaką osobliwość związaną z tym Świętym Burgundem (królem, nie trunkiem), który jest patronem:
Praski Kamionek jest związany z moim wczesnym i późnym… dziecięctwem. [Zapamiętam sobie, Bracie, twój udział w tym odkryciu.]
‘Ukraina, kraj rozlewisk, bagien i mokradeł’ … dlatego Niewiasta Apokaliptyczna pojawia się w takich stronach, bo przecież są one naznaczone obecnością diablej czeredy – Ona ściga tę hołotę tam, gdzie się to wałęsa.
‘…patronuje [Ukrainie] zwodniczy Neptun, a jego chazarski tryzub…’ – Neptun nie jest zwodniczy: grzecznie zatacza kółka wokół Słońca – jedno co 165 lat (w zaokrągleniu, bo o epicyklach mowa); odkryty na firmamencie 4 dni po objawieniu Najświętszej w La Salette, co ma kapitalne znaczenie.
‘…a jego chazarski tryzub..’ – dopuszczalne uproszczenie. Gdy jednak weźmie się pod uwagę barwy Trydentu i posąg Neptuna obok katedry św. Wigiliusza, gdzie odbywał się znany Sobór, wartość trójzębu jawi się zupełnie inaczej.
Ukrainna ziemia jest wielka wielkością Ślicznej Pani Lwowa, przed obliczem której król Jan Kazimierz Waza suwerennym, państwowej wagi aktem oddał Koronę Polski do wyłącznej dyspozycji Królowej Nieba i Ziemi.
Pozwalasz sobie, Bracie, na uproszczenia:
‘Nachalne rysowanie Gwiazdy Dawida nad Orłem w Koronie czy tęcza “zdobiąca” aureolę Madonny z Dzieciątkiem.’ … bo nie bierzesz pod uwagę możliwości, że władca Korony Polski może pochodzić z rodu Dawida. Podobnie zawłaszczona przez sodomitów tęcza jest przede wszystkim znakiem wiecznego przymierza Boga z Patriarchą Noe i jego potomkami, ślicznie ucieleśnionego w osobie Najświętszej Dziewicy, o której lud wierny śpiewa z Godzinkach: ‘Tęczo, wszechmocną ręką z pięknych farb złożona.’
‘…patron(a) skłonności do narkotyków i alkoholu…’ szukaj, Bracie, wśród kompanów Asmodeusza.
Napisałeś: ‘Planeta owa aktualnie znajduje się w swoich macierzystych Rybach’ – błąd, Neptun ciągle jeszcze jest u siebie jako Nawadniający (w konstelacji Wodnika). Gdy zaś w przyszłym roku na świętego Kazimierza, w sobotę, w Godzinie Miłosierdzia (UTC) lub w porze nieszporów naszego czasu (CET) wejdzie do Królestwa Ryb… – nie rozwinę tej myśli, bo po jednej lekcji mowy nieba gwiaździstego, będziesz nadal szukał wyjaśnień w arsenale potocznie dostępnych skojarzeń. Cierpliwości zatem, Bracie.
‘Bardzo silnego Neptuna miał ponoć Salvadore Dali’ – nie wiem, co by to miało oznaczać, choć wiem, że ten artysta umarł po katolicku.
Serdecznie z Bogiem!
Salve, Bracie.
P.S.
Na Świętego Wigiliusza AD 2001, patrona Trydentu (Trójzębu), czyli 26 czerwca, bł. Jan Paweł II celebrował uroczystą mszę pod okiem Ślicznej Pani Lwowa*. Czy widzisz jak ta o(d)powiastka w tajemniczy sposób się zamyka? Czyż imię Wigiliusz nie oznacza ‘Czuwający’, a Papież Polak nie był ‘de labore Solis’?!
*Sprostowanie: Wcześniej napisałem, że Internet nie czyta hasła ‘Śliczna Pani Lwowa’, bo to jest Śliczna Gwiazda Lwowa’. Ta ‘Gwiazda’ pospieszyła mi w sukurs, gdyż pisałem tutaj o mowie nieba gwiaździstego. Chwała Pani!
Podzielam z Tobą to przekonanie, szczęsna Jaspis. A z tą skałą osadową różnie bywa – lepsze okazy trafiają w ręce Jubilera dla nadania ogłady.
P.S.
Powyższe wywody chyba trochę skruszyły Jaspis, tę w istocie niezbyt twardą skałę, jakby nowe wcielenie wojowniczej intix.
— — —-
P.S.
Widzę, Joanno, że nawykłaś pracować z sekretariatem (asystentem/asystentką) – nie nadaję się do tej roli; wolę popatrzeć teraz na jowiszowe pasy na zachodnim nieboskłonie.
Dziękuję drogiemu bratu za wyczerpujące objaśnienia.
Zadałem pytanie i otrzymałem odpowiedź… w zasadzie dokładnie taką, jakiej się spodziewałem. Tak więc twoja nauka z tradycyjnie pojętą astrologią nie ma nic wspólnego. I bardzo dobrze… nie będę wdawał się tu w polemikę, gdyż z pewnością i tak nie przekonałbym cię do swoich racji. Różnimy się bardzo, ale to właśnie czyni naszą wymianę myśli ciekawą.
Jednego ci bracie zazdroszczę… silnej i żarliwej wiary… dodatkowo podbudowanej bardzo rzetelną wiedzą religijną. Ty już znalazłeś to czego szukałeś … ja “tego czegoś” dopiero poszukuję… i wciąż jestem gdzieś w połowie drogi… albo co gorsza… gdzieś z tej drogi zboczyłem:)
Dla mnie religia nie jest czymś, co absolutnie mnie pochłania, lecz zaledwie jednym z trzech filarów europejskości… obok prawa rzymskiego i greckiego umiłowania piękna (bo tą właśnie sferę przyszło mi w życiu penetrować). Daleko mi do bycia mistykiem, choć kontakt z mistykiem, a taką osobą chyba jesteś… nie wzbraniaj się… może być bardzo pouczający. Nic to, dopiero, jak znajdziemy się po drugiej stronie, przekonamy się, jak jest w rzeczywistości… wtedy Bóg sprawiedliwie oceni nasze czyny i wyda wyrok.
Salve
P.S. Przychodzi mi na myśl pewna dość dobrze znana przypowieść: Pewien mędrzec zamyślił się po czym powiedział co następuje: Ten, który wie, że wie, tego należy słuchać. Ten który wie, że nie wie, tego należy oświecić. Ten który nie wie, że wie, tego należy obudzić. A tego nieszczęśnika, który nie wie nawet tego, że nie wie… należy… zostawić w spokoju.
Ja jestem chyba tym który wie, że nie wie (mam taką nadzieję, bo to i tak bardzo wysoki pułap, pułap… Sokratesa, a nie był byle kim), a ty? Pytanie te, choć prowokacyjne, zadaję absolutnie bez złośliwości…
P.P.S. Salvadore całkiem ładnie odmalował “Ostatnią Wieczerzę”, choć podobnie jak ja, w młodości łobuzem był okrutnym…
Szanowna Pani!
Zalinkowany przez Panią artykuł przeczytałem z ogromnym zainteresowaniem. Bawiąc się ową lekturą, odkryłem tam następujące zdanie (a wzbudziło ono moje słuszne zdziwienie): “…tzw. charyzmatyków, czyli protestanckiej sekty pentekostalnej przystosowanej do… zwodzenia katolików”. Uuuuups! Sprawa jest więc grubszego kalibru niż myślałem. Jako osoba próbująca zachować względną bezstronność, zadaję więc Pani pytanie ekstremalne: Czy portal św Ekspedyta jest zatem… agendą owych potencjalnie niebezpiecznych bisurmanów-zwodzicieli?
Nie wierzę aby poczciwy Geminiano był kimś takim… brat mój autentycznym… MYŚLOZBRODNIARZEM, tak jak ja??? Dwóch myślozbrodniarzy na jednym portalu to za wiele! I co ja teraz mam z tym bałaganem zrobić… drogi bracie, tłumacz się i to zaraz…
Drogi Myronie, na zachwyt niebem będziesz miał całą wieczność, a póki co, jesteś jeszcze ziemskim pielgrzymem – jak każdy człowiek.
Jezus przynagla nas, abyśmy karmili się Eucharystią, bowiem już niedługo ujawni się ‘syn zatracenia’, antychryst, który zakaże odprawiania codziennej ofiary. I właśnie wtedy nastąpi ‘ohyda spustoszenia’ o której mowa w Apokalipsie.
Pytałam o Twoje obliczenia, ponieważ uważam, że się pomyliłeś. Ale to nic. Przecież jesteś TYLKO człowiekiem, więc jesteś omylny. Każdy może się mylić.
Jedynie Bóg w Trójcy Przenajświętszej jest nieomylny.
Raczej zostałem odnaleziony, taki stary znajda (będzie 19 lat na Zielone Świątki tego roku) i z biegiem lat zaprzyjaźniłem się z Niebem. Jeśli “tego czegoś” szukasz, to najłatwiej odnaleźć to pod chórem. Masz już nawyk ewangelicznego celnika – tylko bywaj częściej na właściwym przystanku, na przykład pod tym adresem, gdzie trwa nieustanna adoracja “tego Czegoś”. Znana w tym portalu adoratorka Joanna już cię wzywała na stanowisko, więc się nie ociągaj. Pan prędko podniesie cię z kolan, abyś mógł iść prosto i osiągnąć cel, który ci wyznaczył.
Sam sobie udzieliłeś już odpowiedzi w twoim ostatnim wpisie.
W dniu jego narodzin Kościół czytał Ewangelię Św. Jana 17:1-11. Niebywała historia: Salwator Dali zmarł (23 stycznia 1989) na św. Rajmunda z Peñafort, także Katalończyka – ten to był dopiero narwaniec: na swoim płaszczu przepłynął z Majorki do Barcelony bijąc rekord trasy! Sprawdź, Bracie, czytania liturgiczne z istotnych dni w twoim życiu (przyjście na świat, chrzest, I komunia, etc), a zaczniesz rozumieć, co Bóg zamierzał stwarzając twoją duszę.
Mariacki Dali – plastycznie ujmująca kompozycja, może znajdę czas na interpretację. [Wydaje się, że Salwator Filip Jacek Dalí i Domènech markiz Dalí de Púbol odcisnął swoje piętno w twórczości Igora Mitoraja, którego bardzo cenię.]
Serdecznie z Bogiem!
Salve, Bracie.
P.S.
Temat do medytacji: Zwróć uwagę, że na tym zdjęciu ze skarbca płockiej katedry jest jeden Kielich, ale dwóch Królów Bliźniaków, Złocisty – bokiem i w tle, Srebrzysty – na froncie i en face. To tak jak na firmamencie w konstelacji Synów Bożych (Gemini): najpierw wschodzi Kastor, a po nim pojawia się Polluks – jakie mają barwy łatwo sprawdzić naocznie.
“Jeśli “tego czegoś” szukasz, to najłatwiej odnaleźć to pod chórem”.
Drogi bracie-kamracie, chyba nie doceniłeś mego myślozbrodniczego (i literackiego) potencjału. Nie świątynia a “Okopy Świętej Trójcy” są teraz na czasie… ale to nie wyczerpuje tematu… dedykuję ci zatem kolejny fragment “Arlekina i dwóch Verduzzo”. Tym razem jest to epilog do “Nie-Boskiej Komedii” Krasińskiego (jedynego prawdziwego wieszcza, moim nieskromnym zdaniem).
Niech moi bohaterowie przemówią, ja stanę cicho z boku, pod sceną, w kanale dla orkiestry. Występują: HRABIA HENRYK i PRZECHRZTA, tak jak w oryginale. Voila:
Hrabia (szeptem):
– Na barkach ludzkich złoty tron, a na tronie kozieł. Zamiast berła, w kosmatej łapie… tęczowy sterczy phallos. Tłum, sławiąc capa, śpiewa hymn wszeteczny. Stara to śpiewka, nie ma tu nic nowego. Wolność, równość i zaspokojenie chuci, a zamiast braterstwa… szubienica dla opornych. W kółko te same banialuki. Tylko Bóg posiada dar kreacji, twój szatan prześmiewcą i kopistą jeno. Mała to władza i zgaśnie w oka mgnieniu.
Przechrzta:
– Ty nic nie rozumiesz…
Hrabia:
– Tu nie ma co rozumieć. Ów pochód zmierza ku otchłani. Za chwilę
ognista pochłonie go czeluść. Nie widzisz tego? Bracie talmudysto, bracie przechrzto, nienawistny chciwy i podły. Wasz świat przeminie i upadnie, a krzyż… rzekomo zbutwiały i podcięty, ostanie się i wzmocni. My przetrwamy, wy zaś odejdziecie w pohańbieniu. Piasek Synaju przysypie wasze groby na wieki.
Przechrzta:
– Aj-waj! Lico jego blade, wzrok zmącony, włos w nieładzie. Uniesiony złością, szarpie płaszcza swego poły. Jasność niezrozumiała kręgiem go otacza. Aj-waj!
Hrabia:
– Czegóż pragniesz duchu nieczysty, jaka gorączka cię trawi? Pomodlić się za ciebie? Znam ja cię dobrze. Oto co ci powiem: Marks twoim rabinem, diabeł starszym bratem, matką… Estera, nałożnica królów.
Przechrzta (oburzony):
– Nie bluźnij, to historia ojców moich.
Hrabia:
– Zaprawdę, więcej w tobie zwierzęcia dzikiego, niż człowieka. Małpo przewrotna, daremne twe fikołki. Do świata mego i tak nie doskoczysz. Na targu warzyw przedawaj cebulę i czosnek. Od tego wszak jesteś.
Przechrzta:
Aj-waj! To niedemokratyczne, niepolityczne, nieestetyczne, nienowoczesne i ANTYSEMICKIE! Tyle lat edukacji, tyle pracy pokoleń, tyle trudu. Zabory, wojny, rewolucje… zabójstwa, gwałty, więzienia… modlitwy, prośby, steki ksiąg uczonych… a oni dalej tacy sami. GOJE! Tępe kołtuńskie łby z prawieków! Jakże was oświecić? Jak was leczyć? Ręka omdlewa, głos się łamie. Wszystko w szwach pęka, kruszy się i chwieje.
(Po chwili, ciszej i jakby do siebie) Nasza Europa, nasze Jeruzalem, nasz Mesjasz… gdzież to wszystko?
Hrabia:
– Zdradzony i samotny ten, komu los Mesjasza skąpił. Zdradzony podwójnie, przez Boga i przez ludzi.
Przechrzta:
– Oto my sami staliśmy się Mesjaszem. Dziś Lud Wybrany sam się zbawić władny. Setki lat szydziliście z nas, gromiąc i przeganiając z miast. Nic to nie dało. W tych oto rękach wszystkie skarby ziemi.
Hrabia:
– Pycha w twoim głosie. Nie znasz li pokory?
Przechrzta;
– Furda pokora, złoty wiek nadchodzi. Aj-waj! Pan nasz Jehowa z nami, któż więc przeciwko nam?
Hrabia:
– Głowa twa siwa, ale… czy aby mądra? Jehowa z wami… i ludzka nienawiść. Po co to komu? Starcze, tyś bogactwa gromadząc, zęby stracił. Nie boiszsięże wieczności? Nie myślisz o śmierci? Bo ja… myślę o niej nieustannie. To jedyna rzecz, jaką mamy pewną. Gdzie więc odejdziesz, gdy czas twój przeminie? Gdzie twoje piekło, gdzie niebo? Módl się, aby żaden Bóg nie istniał, bo tylko wtedy przewiny ujdą ci na sucho. Jeśli jednak istnieje jakaś ponadludzka kara, ty ją otrzymasz. Ostań w pokoju, nic tu po mnie.
(hrabia odwraca się i odchodzi)
c.d.n. (???)
To tyle. Reszta jest milczeniem.
Salve… albo SZALOM, do wyboru…
P.S. Nie wykluczam wcale dalszej współpracy… na łonie literatury.
Nie pamiętam, kiedy coś czytałem coś z literatury pięknej, a teraz wojna i nawet mało czas na odbiór meldunków z frontów. Miałbym w tych okolicznościach jechać do Berdyczowa?
W innych sprawach polecam naszą pocztę legionową.
Z Bogiem, Bracie!