Słowo Boże na dziś – 30 lipca 2014r. – środa – Wybawię cię z rąk złoczyńców i uwolnię cię z mocy gwałtowników

Myśl dnia

Czy nie lepiej byłoby, zamiast tępić zło, szerzyć dobro?

Antoine de Saint-Exupéry

O Boże, utwierdź we mnie dar Twojej miłości, pomagając mi żyć dobrze
(św. Augustyn)

ŚRODA XVII TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK II

PIERWSZE CZYTANIE  (Jr 15,10.16-21)

Rozpacz i nawrócenie się proroka

Czytanie z Księgi proroka Jeremiasza.

Biada mi, matko moja, żeś mnie porodziła, męża skargi i niezgody dla całego kraju. Nie pożyczam ani nie daję pożyczki, a wszyscy mi złorzeczą.
Ilekroć otrzymywałem Twoje słowa, pochłaniałem je, a Twoje słowo stawało się dla mnie rozkoszą i radością serca mego. Bo imię Twoje zostało wezwane nade mną, Panie, Boże Zastępów.
Nigdy nie zasiadałem w wesołym gronie, by się bawić. Pod Twoją ręką siadałem samotny, bo napełniłeś mnie gniewem. Dlaczego mój ból nie ma granic, a rana moja jest nieuleczalna, niemożliwa do uzdrowienia? Jesteś więc dla mnie zupełnie jak zwodniczy strumień, niepewna woda.
Dlatego to mówi Pan: „Jeśli się nawrócisz, dozwolę, byś znów stanął przede Mną. Jeśli zaś będziesz wykonywać to, co szlachetne, bez jakiejkolwiek podłości, będziesz jakby moimi ustami. Wtedy oni się zwrócą ku tobie, ty się jednak nie będziesz ku nim zwracał. Uczynię z ciebie dla tego narodu niezdobyty mur ze spiżu. Będą walczyć z tobą, lecz cię nie zwyciężą, bo jestem z tobą, by cię wspomagać i uwolnić, mówi Pan. Wybawię cię z rąk złoczyńców i uwolnię cię z mocy gwałtowników”.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 59,2-3.4-5a.10-11.17)

Refren: Bóg jest ucieczką w dniu mego ucisku.

Od nieprzyjaciół moich wyzwól mnie, mój Boże, *
broń mnie od tych, co na mnie powstają.
Wybaw mnie od złoczyńców *
i od mężów krwawych.

Bo oto czyhają na moje życie, *
spiskują przeciw mnie mocarze,
a we mnie nie ma zbrodni ani grzechu, Panie, *
bez mojej winy tu biegną, by mnie napastować.

Na Ciebie będę baczył, Mocy moja, *
bo Ty, o Boże, jesteś moją warownią.
Wychodzi mi naprzeciw Bóg w swej łaskawości, *
Bóg sprawia, że mogę patrzeć na klęskę swych wrogów.

A ja opiewać będę Twoją potęgę *
i rankiem będę się weselić z Twojej łaskawości.
bo stałeś się dla mnie warownią *
i ucieczką w dniu mego ucisku.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (J 6,63b.68b)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Słowa Twoje, Panie, są duchem i życiem,
Ty masz słowa życia wiecznego.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Mt 13,44-46)

Przypowieści o skarbie i perle

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

Jezus powiedział do tłumów:
„Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i ukrył ponownie. Uradowany poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę.
Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do kupca poszukującego pięknych pereł. Gdy znalazł jedną, drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją”.

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ

Radość odnalezienia

Bóg, Jego miłość, jest jak skarb ukryty w roli, w ziemi. Ziemią tą jest człowiek, ulepiony przez Jego dobre dłonie. Bóg jak bezcenny skarb ukrywa się w naszym człowieczeństwie. Ile potrafimy zainwestować w kupienie, posiadanie tej ziemi, czyli w samego siebie, aby odkrywać z niespotykaną radością wartość tego skarbu? Bóg, Jego miłość, jest też jak poszukiwacz pięknych pereł. W Palestynie nie było pereł, trzeba było wędrować daleko, aby je zdobyć. I Bóg w Jezusie wędruje w dalekie, odległe strony, aby odnaleźć swoje drogocenne perły – każdego z nas. I za każdego z nas zapłacił najwyższą cenę – cenę krzyża.

Jezu, raduję się niewymownie, kiedy odnajduję Cię w moim życiu. Ty także radujesz się, kiedy odnajdujesz mnie w moich zagubieniach. Obym zawsze Cię szukał! Obyś zawsze mnie odnajdywał!

 

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html

 

Boży prorocy od wieków wzbudzali sprzeciw – od Starego Testamentu aż po czasy obecne – ponieważ ich misją jest przekazywanie Bożej prawdy. Odsłaniają oni oblicze Boga, często nieznane, różne od ludzkich wyobrażeń. My natomiast łatwo zadowalamy się tym, co znane i do czego już się przyzwyczailiśmy. Aby przyjąć Boże orędzie, trzeba czasem zostawić wcześniejsze przyzwyczajenia i wyobrażenia. Za każdym razem warto, bo czeka na nas sam Bóg i Jego królestwo – skarb ukryty w roli, drogocenna perła, dla której warto oddać wszystko.

Małgorzata Konarska, „Oremus” lipiec 2004, s. 114

 

PIERWSZY NAS UMIŁOWAŁ

Ukochałeś mnie odwieczną miłością, Panie (Jr 31, 3)

Uprzedzająca miłość Boga jest całkowicie darmowa i szczodra. Człowiek nic nie uczynił ani nie mógłby nic uczynić, aby zasłużyć na nią. Owszem, ze swej strony sprzeciwił się jej nie tylko przez grzech pierwszych rodziców, lecz także przez grzechy osobiste. Miłość Boga zwraca się nie do ludzi niewinnych, sprawiedliwych, lecz do grzeszników: „Jeśli mówimy, że nie mamy grzechów, to samych siebie oszukujemy” (1 J 1, 8). A jednak miłość Boga trwa nieprzerwanie. Powiedział to już przez usta Ozeasza do narodu wybranego: „Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem, i Syna swego wezwałem z Egiptu. Im więcej ich wzywałem, tym dalej odchodzili ode Mnie… a przecież Ja uczyłem chodzić Efraima, na swe ramiona ich brałem; oni zaś nie rozumieli, że troszczyłem się o nich… moje serce na to się wzdraga i rozpalają się moje wnętrzności… Efraima już więcej nie zniszczę, albowiem Bogiem jestem, nie człowiekiem” (Oz 11, 1-3; 8-9). Historia Izraela staje się historią każdego człowieka. Bóg uprzedza go swoją miłością, a człowiek nie rozumie tego: zamiast przyjąć dar Boga, odwraca się od Niego i szuka miłości ziemskiej; staje się niewolnikiem własnych namiętności i namiętności innych ludzi. Lecz Bóg dosięga go nie dlatego, by go zniszczyć, zbyt bowiem lituje się nad nim; jest przecież Bogiem, „nie człowiekiem”, jest Miłością i chce zwyciężyć miłością. „Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie — mówi św. Paweł — przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia… aby w nadchodzących wiekach bogactwa Jego łaski wykazać na przykładzie dobroci względem nas w Chrystusie Jezusie” (Ef 2, 4-7). Bóg przez umiłowanego Syna swojego dosięga człowieka grzesznego, odkupuje go, wylewa na niego swoją miłość. Rozważywszy to głębiej, można by powiedzieć, że Bóg raczył postawić człowieka nie tylko w takich warunkach, aby Go kochał, lecz także w takich, aby Go nie mógł nie kochać. A jednak człowiek nie zrozumiał jeszcze tajemnicy „wielkiej miłości”, jaką Bóg go umiłował, i jak Izrael szuka obcych bogów, pieniędzy, wygodnego życia, miejsc zaszczytnych, ziemskich przyjemności. Gdyby znał dar Boży i Tego, kto go miłuje, nie przestałby wzywać Jego miłości.

  • O Panie Jezu Chryste, Ty nas wzywasz i pociągasz do swojej miłości uprzedzając nas, tak wielka jest moc Twojego uczucia. Istotnie, żadne wezwanie do miłości nie jest bardziej natarczywe i żaden bodziec tak mocny, jak to uprzedzanie miłością, gdyż serce, które przedtem drzemało, zaledwie poczuje się uprzedzone w miłości, otrząsa się; jeśli już płonęło, widząc się kochanym i poprzedzonym w miłości, jeszcze bardziej się rozpala.
    Chociaż umiłowałeś mnie w sposób niewysłowiony, o najukochańszy Panie Jezu Chryste, jednak ja, niewdzięczny grzesznik, mając w piersi kamienne serce… nie poznałem w moim lodowatym sercu Twojej płomiennej miłości. I chociaż pragnąłem, aby Twoja miłość, jaką samorzutnie mnie uprzedziłeś, przeniknęła mnie całego, nie chciałem jednak w zamian oddać Ci całej swojej miłości.
    Racz więc wspomóc mnie, o najłaskawszy Panie Jezu Chryste, Ty nie możesz nie kochać; mocą Twojej najsłodszej miłości zmuś moje buntownicze serce do miłowania Cię, abym Ci służył w pokoju i otrzymał życie wieczne w miłości (R. Giordano).
  • „Bóg jest miłością. A kto trwa w miłości, trwa w Bogu i Bóg trwa w nim”. Przebywamy jeden w drugim, ten, kto posiada, i ten kto jest posiadany. Ja przebywam w Tobie, Boże mój, abyś Ty mnie posiadał; Ty przebywasz we mnie, lecz na to, abyś mnie posiadał, a nie abym upadł… Ty jesteś lekarstwem dla chorego, regułą postępowania dla złego, światłem dla ślepego, domem dla opuszczonego. Wszystko więc zostaje mi dane. Daj mi zrozumieć, że to nie ja daję Tobie, gdy przychodzę do Ciebie, ani jest to moja własność.
    Ty, o Panie, nie potrzebujesz moich dóbr… Ty jesteś prawdziwym Panem, bo niczego nie potrzebujesz ode mnie, ale biada mi, jeśli ja nie potrzebuję Ciebie. Ty niczego nie żądasz ode mnie, lecz szukałeś mnie wówczas, gdy ja nie szukałem Ciebie. Zagubiła się jedna owieczka: Ty odnalazłeś ją i pełen radości odniosłeś na swoich ramionach. Czy może była potrzebna pasterzowi ta owca, czy też może bardziej owcy był potrzebny pasterz?.,. O Boże, utwierdź we mnie dar Twojej miłości, pomagając mi żyć dobrze (św. Augustyn).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. II, str. 462

http://www.mateusz.pl/czytania/2014/20140730.htm

 

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

30 lipca
Święty Piotr Chryzolog, biskup i doktor Kościoła
Święty Piotr Chryzolog Piotr urodził się około 380 r. w miasteczku Imola. Wychował go i do stanu duchownego przyjął biskup tego miasta, Korneliusz. Potem uczynił go swoim wikariuszem generalnym. Około roku 426 Piotr został wyniesiony do godności metropolity Rawenny, wówczas stolicy Zachodniego Cesarstwa. Był doradcą cesarzowej Galli Placydii oraz jej synów. Na jego kazania przychodził cały dwór cesarski. Jako biskup stolicy cesarskiej miał duży wpływ na kierunek rządów cesarzy. Do niego udawali się duchowni dygnitarze w różnych potrzebach, by pośredniczył między nimi a dworem cesarskim. Wśród nich był także Eutyches, który prosił Piotra o poparcie dla swych błędów o jednej (a nie – jak nauczał Kościół – dwóch) naturze Pana Jezusa. Zachował się list Piotra z napomnieniem do upartego mnicha, aby trzymał się nauki Kościoła. Budowniczy kościołów, gorliwy duszpasterz i wybitny kaznodzieja.

Wygłaszane mowy zjednały mu przydomek “Złotousty” – po grecku “Chryzolog”. W ten sposób Kościół zachodni chciał podkreślić, że jak Wschód miał swojego Jana Złotoustego (+ 407), tak Zachód ma swojego Piotra Złotoustego. Wprawdzie daleko Piotrowi do sławy, jakiej zażywał tak za życia, jak i po śmierci na Wschodzie św. Jan Złotousty, za to liczbą zostawionych kazań Piotr imponuje. Około 715 r. zebrał je wszystkie biskup Feliks w liczbie 376. Do najgłośniejszych należało kazanie o zabawach i swawolnych tańcach. Ze względu na te kazania papież Benedykt XIII w 1729 r. zaliczył Piotra Chryzologa do grona doktorów Kościoła.
Piotr zmarł 31 lipca 450 r. Jest patronem diecezji i miasta Imoli.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/07-30a.php3

Św. Piotr Chryzolog – II Kazanie o Symbolu

W Kazaniu II o Symbolu (Sermo 57) kaznodzieja, nawiązując do proroka Jeremiasza, który ubolewa nad tym, że ma nieczyste wargi, mówi o smutku serca, które nie zna Boga, a zaczyna radować się, gdy wyznaje Bóstwo Chrystusa.

Sakrament–tajemnica wiary tak oczyszcza człowieka, jak rozżarzony węgiel z ołtarza oczyścił wargi proroka. W tym procesie wyznanie wiary w Boga wszechmogącego oznacza odejście od politeizmu. Bóg Ojciec rodzi Syna dzięki przymiotom swej mocy i przez Syna, który zawsze pozostaje w Ojcu, objawia siebie ludzkości. Syn od krzyżma został nazwany Chrystusem, bo śmiertelnikom wlewa olej Bóstwa, a imię Jezusa otrzymał dlatego, że chorym zapewnia zbawienie i wieczyste zdrowie. (…) Wyznanie wiary w Ducha Świętego oznacza wiarę w jedność Trójcy. W Boga zaś wierzy ten, kto „w Nim wyznaje święty Kościół” (qui in Deum sanctam ecclesiam confitetur). Sam sobie zapewnia przebaczenie grzechów, kto wierzy, że Chrystus ma moc darowania grzechów (ipse sibi donat veniam). Wiarę w zmartwychwstanie ciała potwierdza naturalny proces odradzania się przyrody. Należy strzec tajemnicy Symbolu, bo jest on „umową życia“, którą poznaje Boski Sędzia, a nie fałszywy świadek. (Ludwik Gładyszewski, przedmowa do Mów o Symbolu)

KAZANIE II O SYMBOLU

1. Błogosławiony Izajasz, nie mniej ewangelista niż prorok, ubolewa, ze ma nieczyste wargi i że mieszka wśród ludu, który ma nieczyste wargi, gdy mówi: Nieszczęsny jestem, ponieważ jestem napiętnowany, gdyż chociaż jestem człowiekiem i mam nieczyste wargi oraz mieszkam wśród ludu mającego nieczyste wargi, moimi oczyma ujrzałem króla sabaoth!

Ludzki ból odczuwa zawsze ten, kto nie jest w stanie wyrazić, co dostrzega i widzi o Bogu, nie może opowiedzieć, nie może wyznać. Do jakiego stopnia ciało jest ograniczone swoim duchem, na tyle zaciśnięte są wargi, na tyle język jest krótkim interpretatorem swojego serca. W ciele zamknięty rozżarza się ogień, rozgrzewa żyły, rozpłomienia wnętrzności, burzy się w sercu, rozpala zawsze wszystko, co tkwi wewnątrz człowieka, albowiem tego, co kontempluje umysł, nie jest w stanie wypowiedzieć ustami, wargami wyrazić, określić językiem i przekształcić w pełną wypowiedź. Dlatego gdy Izajasz zobaczył Króla chwały, to jest Chrystusa, i ujrzał Go w jasnym widzeniu, że On właśnie jest Panem sabaoth, zapłakał nad tym, że jego wargi i wargi jego ludu nie są czyste, albowiem jak wyznanie Bóstwa Chrystusa rozjaśnia serce, oczyszcza usta i obmywa wargi, tak plami je zanegowanie majestatu Chrystusa.

2. Lecz posłuchajmy, w czym pomogło prorokowi to ubolewanie, gdy mówi: I zesłany został do mnie jeden z serafinów, i w ręku trzymał węgiel, który szczypcami wyjął z ołtarza, i dotknął moich ust, mówiąc: Oto to dotknęło twoich warg i usuwa nieprawości, i oczyściło wokół grzechy. Niewłaściwa to chwila, by powiedzieć, dlaczego posłany jest jeden i kim jest ten, który jest posłany, i jak wielki jest ten, który bez bojaźni tak trzyma w ręku węgiel niebiańskiego ognia, a nawet tak go swoim dotknięciem łagodzi, że oczyszcza wargi proroka, ale ich nie spala.

Lecz teraz my także wzbudźmy w sobie pełną skruchę serca i wyznajmy, że jesteśmy nieszczęśliwi w tej słabości ciała, pobożnie opłakujmy, że my również nieczyste mamy wargi, aby tamten jeden spośród serafinów, wziąwszy szczypce prawa i łaski z niebiańskiego ołtarza, przyniósł nam ognisty sakrament wiary i z taką łagodnością dotknął naszych delikatnych warg, aby usunął nieprawości, oczyścił z grzechów i tak nasze usta rozpalił do płomienia pełnego wyznania, aby to było spalenie zbawienia, a nie bólu. (…)

3. Wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego.

Słusznie wyznajecie dziś, że uwierzyliście w Boga, skoro cieszycie się, ze odeszliście od bogów i bogiń różnej płci, nieokreślonych liczbą, stanowiących popularny tłum, niskiego rodu, cieszących się bezwstydną opinią, największych pod względem bezbożności, pierwszych co do zbrodni, wyróżniających się przestępstwem, których oskarża nawet wygląd twarzy ich posągów. Cieszcie się, że ich porzuciliście, ponieważ oni mieli w was takich właśnie niewolników nędzy, bólu i nieszczęścia, a wy ich dotąd uważaliście za swoich panów. Cieszcie się, że przeszliście do jednego, żywego, prawdziwego, jedynego, ale nie samotnego Boga, gdy mówicie:

4. Wierzę w Boga Oica.

Już wyznaje Syna, kto wymienia Ojca, ponieważ ten, który chciał być nazwany Ojcem, określony jako Ojciec, łaskawie pokazuje, że ma Syna. Nie przyjął Go z czasu, nie zrodził w czasie, nie począł do czasu. Bóstwo ani nie bierze początku, ani nie przyjmuje końca, ani nie dopuszcza przyszłości, ono nie zna zachodu. Bóg nie rodzi Syna w holach, lecz ukazuje, że istnieje On dzięki przymiotom mocy. Nie rodzi, aby uczynić poza sobą coś, co jest z Niego, lecz rodzi, gdy ukazuje i objawia to, co jest w Nim. Z Ojca wyszedł Syn, nie oddalił się. Nie wyszedł z Ojca jako Ten, który ma nastąpić po Ojcu, lecz wyszedł jako Ten, który ma zawsze pozostać w Ojcu. Posłuchaj, co mówi Jan: Co było na początku. I w innym miejscu: Co istniało od początku. To, co istniało, nie doszło przecież. To, co było, ukazuje się jako coś, co się nie rozpoczęło. Ja jestem – mówi – pierwszy i ja jestem ostatni. Ten, kto jest pierwszy, nie jest tym, który jest po drugim; kto zaś jest ostatni, po sobie nie zostawia drugiego. Lecz gdy to mówi, nie wyklucza Ojca, ale wszystko zamyka w sobie i w Ojcu.

Podejdźmy jednak do tych zagadnień, które pojawiają się wcześniej!

5. I w Chrystusa Jezusa, jego jedynego Syna, naszego Pana.

Jak królowie są nazywani według nazw swoich tryumfów i przyjmują bardzo liczne przydomki według nazw podbitych ludów, tak Chrystus jest nazywany według określeń swoich przymiotów. On od krzyżma został nazwany Chrystusem. Jako święty lekarz wyniszczonym członkom śmiertelników wlewa olej Bóstwa. Jak od krzyżma Chrystusem, tak od dokonanego zbawienia został nazwany Jezusem, który po to nas obdarza Boskim olejem, aby zapewnić chorym zbawienie, a zagubionym przywrócić wieczyste zdrowie.

I w Chrystusa Jezusa, jego jedynego Syna. Ponieważ jeżeli są liczni synowie przez łaskę, ten jeden szczególny jest przez naturę.

Jedynego naszego Pana. Który nas, uwolnionych od tak okrutnych i strasznych panów, nie usiłował przywrócić do poprzedniej kondycji, lecz stara się nas wyzwolić do wieczystej wolności.

6. Który narodził się z Ducha Świętego.

Tak samo i równocześnie inaczej rodzi się dla ciebie Chrystus, gdy jako człowiek zmienia dla ciebie porządek urodzenia, aby dokonało się ze względu na ciebie nowe narodzenie w życiu, którego starodawny kres zawsze stanowiła śmierć.

Który narodził się z Ducha Świętego i Maryi Dziewicy.

Gdzie Duch rodzi, porodzi dziewica. Wszystko jest Boskie, a nic nie jest ludzkie. Nie ma także żadnego miejsca na słabość, gdzie moc zespala się z mocą. Zasnął Adam, aby z męża została wzięta dziewica; obecnie zdumiała się dziewica, aby mąż odrodził się z dziewicy. Cóż z tak wielkiego wydarzenia, cóż z takiego porodzenia będzie mogła dla siebie pozyskać natura? Gdy widzi, że zmienia się jej porządek, gdy dostrzega, że zmieniane są wszystkie jej prawa, rozumie i podziwia, że jej Stwórca przybył do swego ludu. Niech się to nawet przewrotnym wydaje czymś nieważnym, dla wierzących jest wielkim sakramentem1.

7. Który pod Poncjuszem Piłatem został ukrzyżowany i po¬grzebany.

Słyszysz imię sędziego, abyś poznał czas męki; słyszysz, że został ukrzyżowany, abyś poznał, że dla nas przez to, że On zginął, przywrócone zostało utracone wcześniej zbawienie; abyś widział, że tam właśnie głęboko tkwi życie wierzących, gdzie poprzednio tkwiła śmierć grzeszników. Słyszysz o tym, że był pochowany, aby nie sądzono, że Jego śmierć była pozorna. To jest znak Bożej mocy: gdy śmierć umiera śmiercią, twórca śmierci ginie od własnego miecza, rozbójnika porywa własny łup, piekło traci życie, gdy je pochłania.

8. Trzeciego dniapowstał z martwych.

Trzy dni swego pobytu w grobie Chrystus przeznaczyłna okazanie pomocy trzem miejscom pobytu: podziemiom, ziemi, niebu. Miał odnowić to, co jest na niebie, i naprawić to, co jest na ziemi; odkupić zaś to, co znajdowało się w otchłani. Łaskę Trójcy, udzieloną tajemnicy trzech dni, odsłonił dla zbawienia człowieka.

9. Wstąpił na niebiosa.

Wstąpił nie w tym celu, aby siebie przywrócić dla nieba, bo On zawsze był w niebie, lecz aby tam przenieść ciebie, którego uwolnił z więzów i zabrał z piekieł. Zrozum zatem, człowieku, dokąd zostałeś uniesiony przez Boga, abyś w niebiosach się umocnił, na ziemi bowiem zawsze byłeś chwiejny i niepewny.

10. Zasiada po prawicy Ojca.

To nie znaczy, że ma Ojca po swojej lewicy. Nasza wiara nie wskazuje na miejsce, jakie Bóg zajmuje, lecz na znaki mocy. Bóg nie zna miejsca. Bóstwo nie przyjmuje niczego, co mogłoby być po Jego lewicy.

11. Stamtąd ma nadejść, aby sądzić żywych i umarłych.

Niech będzie: „żywych”! Jak będzie mógł sądzić umarłych? Lecz żyją ci, którzy przez nas uznawani są za umarłych. A więc wierzcie, że zmar¬twychwstaną na sąd ci, o których niewierność mniema, że poginęli, aby i ci, którzy umarli, i ci, którzy znajdą się jako żywi, równocześnie zdali sprawę ze swoich czynów i życia.

12. Wierzę w Ducha Świętego.

Skoro wyznałeś prawdę o przyjęciu ciała, wypada, abyś złożył wyznanie wiary w Bóstwo Ducha, aby jedność Trójcy, równa dla Ojca, Syna i Ducha Świętego, przez wszystko i we wszystkim strzegła nieskażonej prawdy o mocy wiary i zachowała ją dla naszego wyznania.

13. W święty Kościół.

Ponieważ ani członki od głowy, ani oblubienica od oblubieńca nie jest oddzielona, lecz dopóki przez takie połączenie staje się jeden duch, Bóg staje się wszystkim i we wszystkim. A zatem ten wierzy w Boga, kto w Bogu wyznaje święty Kościół.

14. I w odpuszczenie grzechów.

Sam sobie daje przebaczenie ten, kto wyznaje, że przez Chrystusa mogą mu być darowane grzechy.

15. W ciała zmartwychwstanie.

Dobrze wierzy ten, że może powstać ze śmierci przez Boga, dla którego powstają zawsze od nowa pierwotne żywioły. Tak wiec czas z czasu, dzień po nocy, tak nasiona po ich wrzuceniu do ziemi. I ty nie będziesz mógł zginąć, ponieważ one powracają do życia. I nie jest to trudne dla Boga uczynić z ciebie jako starca to, co ty sam zawsze czynisz z nasieniem [wrzucanym do ziemi].

16. W życie wieczne.

Tej wiary, tej tajemnicy nie należy powierzać kartom, nie należy zapisywać literami, ponieważ karty i litery raczej wyrażają zabezpieczenie aniżeli głoszą łaskę. Natomiast tam gdzie łaska Boga, tam ma miejsce Boża darowizna, dla zawarcia umowy wystarcza wiara, wystarcza głębia serca dla [ukrycia] tajemnicy, aby ten symbol zbawienia, umowę życia poznał Boski sędzia, a nie znał jej fałszywy świadek. Przeżegnajcie się! Sam zaś Pan, nasz Bóg, niechaj strzeże waszych zmysłów i waszych serc i niech On sam stanie się dla was opiekunem w tym, o czym was pouczył.

http://www.liturgia.pl/artykuly/sw-Piotr-Chryzolog-II-Kazanie-o-Symbolu.html

Kazanie św. Piotra Chryzologa, biskupa
(Kazanie 43)

Post wyjedna to, o co prosi modlitwa, a miłosierdzie to otrzyma

 

Istnieją trzy rzeczy, bracia, na których stoi wiara, wspiera się pobożność i trwa cnota. Są to: modlitwa, post i uczynki miłosierdzia. To, o co kołata modlitwa, zjednywa post, a osiąga miłosierdzie. Modlitwa, uczynki miłosierdzia i post – te trzy rzeczy stanowią jedno i dają sobie wzajemnie życie.
Duszą bowiem modlitwy jest post, a życiem postu miłosierdzie. Niech ich nikt nie rozłącza, gdyż nie znają podziału. Jeśli ktoś ma tylko jedno z nich lub nie posiada wszystkich razem, ten nic nie ma. Kto się więc modli, niech pości, a kto pości, niech spełnia uczynki miłosierdzia, niech wysłucha proszącego, który chce być słyszany. W ten sposób otwiera dla siebie uszy Boga, który nigdy się nie zamyka na głos błagającego.
Niech rozumie post ten, kto pości. Niech dostrzega głodnego ten, kto pragnie, aby Bóg widział, że on też łaknie. Miłosierdzie okazuje ten, co sam spodziewa się miłosierdzia. Kto szuka życzliwości, niech ją sam praktykuje. Każdy, kto pragnie otrzymywać, niech sam daje. Bezwstydnym niegodziwcem jest ten, który innym odmawia tego, o co sam prosi dla siebie.
Człowieku, niechże miłosierdzie będzie twoją naturą! Wtedy i ty dostąpisz miłosierdzia tak, jak tego pragniesz, ile tylko pragniesz i tak szybko, jak tylko pragniesz. Bądźże w taki sam sposób miłosierny dla innych.
A więc modlitwa, uczynki miłosierdzia i post niech będą naszą jedyną obroną u Boga, jedynym wstawiennictwem, jedną trójpostaciową modlitwą.
To, co stracimy przez wykroczenia, starajmy się odzyskać postem, w którym składajmy w ofierze nasze dusze, ponieważ nic godniejszego Bogu ofiarować nie możemy, jak to potwierdza prorok, gdy mówi: “Ofiarą dla Boga jest duch skruszony. Sercem skruszonym i uniżonym Bóg nie wzgardzi”.
Człowiecze, złóż Bogu w ofierze swoją duszę i ofiaruj dar postu, aby był czystą żertwą i żywą ofiarą, która i tobie pozostaje, i Bogu jest oddana. Jeżeliby ktoś odmówił Panu tego daru, nie będzie usprawiedliwiony, ponieważ nikt nie może nie posiadać siebie jako daru do ofiarowania.
Żeby jednak modlitwa i post zostały przyjęte, muszą się do nich przyłączyć uczynki miłosierdzia. Post nie zaowocuje, jeżeli nie będzie użyźniony miłosierdziem. Posucha miłosierdzia powoduje uschnięcie postu. Czym dla ziemi jest deszcz, tym miłosierdzie dla postu. Chociaż bowiem post kształci serce, oczyszcza ciało, wykorzenia grzechy, zasiewa cnoty, to jednak gdy zabraknie orzeźwiających wód miłosierdzia, poszczący nie zbierze żadnych owoców.
Ty, który pościsz, pamiętaj, że gdy pości miłosierdzie, pości i twoja rola; jeżeli natomiast jesteś hojny w uczynkach miłosierdzia, twój spichlerz będzie obfitował. A zatem, człowieku, bacz, byś nie gubił oszczędzając, lecz zbieraj rozdzielając. Dając ubogiemu, daj samemu sobie, ponieważ czego nie zostawisz drugiemu, tego i sam nie będziesz miał.
http://brewiarz.pl/indeksy/pokaz.php3?id=6&nr=322
Kazanie św. Piotra Chryzologa, biskupa
(Kazanie 108)

Bądź kapłanem Boga i Jego ofiarą
“Proszę was przez miłosierdzie Boże”. Tak prosi Paweł, a raczej przez Pawła Bóg prosi, bo chce, by więcej Go miłowano, niż się Go lękano. Prosi Bóg, bo chce być Ojcem bardziej niż Panem. Prosi Bóg przez miłosierdzie, bo nie chce karać jak sędzia nieubłagany.
Posłuchajmy proszącego Pana: Patrzcie i zobaczcie we Mnie wasze ciało, wasze członki, wasze wnętrzności, wasze kości, waszą krew. A jeśli lękacie się tego, co jest boskie, czemu nie miłujecie tego, co jest ludzkie?
Jeśli uciekacie od Pana, to czemu nie zwracacie się do wam pokrewnego?
A może was trwoży straszliwy widok mojej męki, której wy jesteście przyczyną? Nie lękajcie się! Ten krzyż nie dla Mnie jest ościeniem, lecz dla śmierci. Te gwoździe nie przenikają Mnie bólem, lecz jeszcze większą miłością dla was. Te rany nie powodują moich jęków, lecz wprowadzają was coraz głębiej w moje wnętrzności. Moje ramiona rozwarte na krzyżu nie wzmagają moich cierpień, lecz rozpościerają się, aby was przygarnąć. Moja krew nie leje się na próżno, lecz jest dana jako zapłata za was.
Zbliżcie się więc, powróćcie i w tym przynajmniej poznajcie Ojca, że odpłaca dobrem za złe, miłością za zniewagi, tak wielkim zmiłowaniem za tak wielkie rany.
Posłuchajmy jednak, o co nas błaga Apostoł: “Proszę was usilnie, abyście dali ciała wasze”. Tak mówiąc Apostoł wszystkich ludzi podnosi do godności kapłańskiej: “Abyście dali ciała wasze na ofiarę żywą”.
O, zaiste, niesłychana to wielkość kapłańskiej służby chrześcijanina! Człowiek jest tu sam dla siebie ofiarą i kapłanem, nie szuka poza sobą tego, co by mógł złożyć Bogu, ale z sobą i w sobie przynosi Bogu to, co ma za siebie złożyć w ofierze. Taką samą pozostaje ofiara, takim samym kapłan. Ofiara zostaje zabita, lecz pozostaje żywą, bo kapłan nie może zabić siebie składającego ofiarę.
Zdumiewająca to ofiara, w której składa się ciało i krew, a jednak nie ma tu ciała martwego ani krwi rozlanej. “Proszę was, przez miłosierdzie Boże”, mówi Apostoł, “abyście dali ciała wasze na ofiarę żywą”.
Bracia, ta ofiara Chrystusa pochodzi od tej, w której złożył On swoje ciało w żywej ofierze za życie świata. Istotnie, ciało swoje złożył On jako żywą ofiarę, bo choć zgładzony, żyje.
W tej ofierze śmierć otrzymała swoją zapłatę, ofiara trwa i żyje, a śmierć została ukarana. Stąd i dla męczenników śmierć jest narodzeniem, koniec początkiem, a zgładzenie życiem, i ci jaśnieją w niebie, których na ziemi uważano za umarłych.
“Proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała wasze na ofiarę żywą i świętą”. To samo wyśpiewał Prorok: “Nie chciałeś ofiary i daru, ale utworzyłeś mi ciało”.
Bądź więc człowieku i ty ofiarą dla Boga i jej kapłanem. Nie zaprzepaszczaj tego, co Bóg w swej potędze dał ci i przyznał. Przyoblecz szatę świętości i przepasz się pasem czystości; osłoną twej głowy niech będzie Chrystus, krzyż na czole niech będzie ci obroną; twoją pierś niech okrywają tajemnice Bożej wiedzy; zawsze zapalaj wonne kadzidło modlitwy; chwyć miecz Ducha; uczyń swe serce ołtarzem. W ten sposób bez obawy składaj Bogu twe ciało w ofierze.

Bóg szuka wiary, a nie śmierci; pragnie oddania, a nie rozlewu krwi; daje się przebłagać przez posłuszeństwo, a nie przez zabicie ofiary.

Kazanie św. Piotra Chryzologa, biskupa
(Kazanie 108)

Śmierć męczenników jest przejściem do życia
“Proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą”. Prosi nas święty Paweł, a raczej to Bóg sam prosi za pośrednictwem Apostoła, ponieważ bardziej pragnie być miłowany niż wzbudzać lęk, bardziej pragnie być Ojcem niż Panem. Tymi zaś słowami ukazuje Apostoł wszystkim ludziom najgłębszą istotę kapłaństwa: “Abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą”.
O niesłychana godności chrześcijańskiego kapłaństwa! Tutaj człowiek sam jest dla siebie ofiarą i kapłanem. Nie szuka poza sobą, co mógłby ofiarować Bogu. Sam w sobie i z sobą przynosi to, co winien za siebie złożyć Bogu w ofierze. Ofiara nie ulega zniszczeniu i kapłan pozostaje ten sam. Ofiara żyje nadal, a kapłan jej nie zabija.
“Proszę was, bracia – powiada Apostoł – przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą”. Bracia! Taka ofiara ma wzór w ofierze Chrystusa, który ciało swe wydał za życie świata, a przecież pozostał żywym. On to uczynił siebie żywą ofiarą, albowiem zabity, nie przestał żyć. W takiej ofierze śmierć odebrała swą należność, ale żertwa ofiarna żyje nie zniszczona, i dlatego śmierć doznaje klęski. Stąd to męczennicy rodzą się, gdy umierają, zaczynają życie, gdy je kończą, żyją, gdy są zabijani, jaśnieją na niebie, kiedy na ziemi ogłasza się ich koniec.
“Proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą i świętą”. O tym właśnie mówił Prorok: “Nie chciałeś ofiary i daru, lecz przygotowałeś mi ciało”.
Bądź przeto ofiarą i kapłanem Boga. Obyś nie zaprzepaścił tego, co dała ci i powierzyła moc Boża. Przywdziej szatę świętości. Przepasz się pasem czystości. Chrystus niech będzie osłoną twej głowy. Krzyż na twym czole niechaj broni cię zawsze. Strzeż w swoim sercu sakramentu Bożych pouczeń. Rozpal wonne kadzidło twojej modlitwy. Pochwyć miecz Ducha. Serce swe uczyń ołtarzem. W ten sposób z ufnością złóż swoje ciało na ofiarę dla Boga.
Bóg pragnie wiary, nie śmierci. Modlitwy żąda, nie krwi. Daje się przebłagać szczerością serca, nie śmiercią. Wskazał na to, gdy zażądał od Abrahama ofiary z syna. Cóż bowiem, jeśli nie siebie samego ofiarował Abraham w swoim synu. I czego, jeśli nie wiary wymagał od Abrahama Bóg, który jak ofiarować nakazał, tak nie dozwolił zabić. Nie może wszak umrzeć ten, kogo dosięgnie miecz przynoszący życie. Niechaj więc Bóg nasz, który jest “drogą, prawdą i życiem”, wybawi nas od śmierci i doprowadzi do życia wiecznego.
http://brewiarz.pl/indeksy/pokaz.php3?id=6&nr=088
Kazanie św. Piotra Chryzologa, biskupa
(Kazanie 160)

Ten, który zechciał się narodzić dla nas, nie chce być dla nas nieznany
Tajemnica Wcielenia Pańskiego już sama przez się jest oczywistym dowodem Jego Bóstwa, jednakże dzisiejsza uroczystość Jego Objawienia ukazuje nam z różnych stron i odsłania przyjście Boga w ludzkim ciele. Chodzi bowiem o to, aby człowiek zawsze narażony na błądzenie w ciemnościach niewiedzy, nie zatracił świadomości tak wielkiego daru, który otrzymał i posiadł przez łaskę.
Albowiem Ten, który dla nas zechciał się narodzić, nie chciał, abyśmy Go nie rozpoznali, i dlatego tak się ukazuje, by ten wielki sakrament dobroci Bożej nie stał się przyczyną wielkiego pobłądzenia.
Dzisiaj mędrcy w małości żłóbka znajdują kwilącego Tego, którego wielkości szukali przez gwiazdy. Dzisiaj własnymi oczami widzą owiniętego w pieluszki Tego, który tak długo uchylał się przed ich wzrokiem w przestworzach niebieskich.
Widok ten ogarnął mędrców wielkim zdumieniem: niebo na ziemi, ziemia w niebiosach, człowiek w Bogu, a Bóg w człowieku, i Ten, którego cały wszechświat pomieścić nie zdoła, zamknięty w dziecięcym ciałku. A kiedy ujrzeli, dowiedli swymi darami, że wierzą bez rozprawiania. Kadzidłem wyznają w Nim Boga, złotem – Króla, a mirrą wieszczą śmierć Jego.
Tak więc poganie, którzy byli ostatnimi, stali się pierwszymi, bo przez wiarę mędrców i wiara pogańskich narodów została stwierdzona.
Dzisiaj też Chrystus zstąpił w wody Jordanu, aby w nich obmyć grzech świata, bo w tym celu przyszedł na świat, jak to stwierdza Jan Chrzciciel: “Oto Baranek Boży, oto Ten, który gładzi grzech świata”. Dzisiaj sługa przyjmuje Pana, człowiek Boga, Jan Chrystusa; przyjmuje Tego, który przynosi mu przebaczenie niczym nie zasłużone.
Dzisiaj również dał się słyszeć “głos Pana ponad wodami”, głos mówiący: “Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”.
Dzisiaj Duch Święty w postaci gołębicy unosi się ponad wodami. Niegdyś gołębica obwieściła Noemu koniec potopu, obecnie zaś ten sam znak ukazuje ratunek dany tonącemu światu. Tamta gołębica przyniosła gałązkę oliwną, a dziś nowy Adam otrzymał nowe namaszczenie, aby wypełnił to, co było zapowiedziane: “Dlatego Bóg, twój Bóg, namaścił cię olejem radości hojniej niż równych ci losem”.
Dzisiaj Chrystus przemienia wodę w wino i przez to daje początek znaków z nieba. Albowiem woda miała się przemienić w tajemnicę krwi, a czyste wino z naczynia swego ciała miał Chrystus ofiarować pijącym, aby się spełniło to, co zostało powiedziane: “Kielich mój pełny po brzegi”.
http://brewiarz.pl/indeksy/pokaz.php3?id=6&nr=089
30 lipca
Błogosławieni męczennicy
Brauliusz Maria Corres i Fryderyk Rubio, prezbiterzy,
i Towarzysze
Błogosławieni męczennicy z zakonu bonifratrów

W czasie hiszpańskiej wojny domowej w 1936 r. zginęło 98 bonifratrów. Opiekowali się oni chorymi i opuszczonymi. Dla milicji wystarczyło, że byli zakonnikami i że nie chcieli wyrzec się swojej wiary, aby móc ich wymordować. Siedemdziesięciu jeden z nich beatyfikował św. Jan Paweł II w dniu 25 października 1992 r. (wraz z 51 innymi męczennikami z Barbastro).

Rankiem 25 lipca 1936 r. milicjanci wkroczyli do domu formacyjnego bonifratrów w Talavera de la Reina (w prowincji Toledo). Po południu rozstrzelali czterech zakonników, m.in. ojca Fryderyka (Karola) Rubio Alvareza, kapelana domu. Kilka dni później, 29 lipca, w Esplugentes pod Barceloną zginął kolejny zakonnik.
W Calafell (nieopodal Tarragony) bonifratrzy prowadzili szpital, mieli tam też swój nowicjat. 23 lipca 1936 r. wtargnęli tam milicjanci, którzy zmusili zakonników do zdjęcia habitów i zabronili im spełniania jakichkolwiek praktyk religijnych. Zapowiedzieli równocześnie, że 30 lipca darują im wolność. Zakonnicy od razu wyczuli, że w tym dniu czeka ich śmierć. I rzeczywiście tak się stało. Rankiem kapelan wspólnoty odprawił jeszcze potajemnie Mszę św. dla zakonników i nowicjuszy jako pokrzepienie na męczeństwo. Po południu wywieziono piętnastu z nich na peryferie i rozstrzelano. Zginął wtedy m.in. ojciec Brauliusz Maria (Paweł) Corres Diaz de Cerio, który od pięciu lat był w Calafell mistrzem nowicjuszy i kapelanem. 4 sierpnia 1936 r. zamordowany został brat Gonsalwus, który posługiwał w hospicjum św. Rafała w Madrycie.
W klasztorze w Ciempozueolos (prowincja madrycka) odbywało formację zakonną i zawodową także siedmiu bonifratrów z Kolumbii. Gdy rozgorzała wojna domowa, mieli z polecenia przełożonych wrócić do swego kraju. Z koniecznymi dokumentami wyruszyli z Madrytu do Barcelony, aby tam wsiąść na statek. Zostali jednak aresztowani i 9 sierpnia rozstrzelani w Barcelonie; są pierwszymi beatyfikowanymi Kolumbijczykami. W sierpniu zginęli jeszcze dwaj bonifratrzy w podmadryckiej miejscowości Valdemoro.
1 września rewolucyjni milicjanci aresztowali wszystkich dwunastu zakonników opiekujących się chorymi w Carabanchel Alto. Po kilku godzinach zamordowano ich pod Madrytem. Ginęli z okrzykiem: Niech żyje Chrystus Król!
W lipcu aresztowano zakonników posługujących w hospicjum psychiatrycznym w Ciempozuelos (Madryt). Osadzono ich w więzieniu San Anton i na różne sposoby dręczono. Gdy szli na rozstrzelanie, pozdrawiali się słowami: “Do zobaczenia w niebie”. Piętnastu z nich zginęło 28 listopada w podmadryckiej miejscowości Paracuellos del Jarama. Dwa dni później w tej samej miejscowości zginęło kolejnych sześciu bonifratrów. Ostatni z beatyfikowanych w 1992 r. zakonników z tego zakonu zginął w Barcelonie w dniu 14 grudnia 1396 r.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/07-30b.php3

Błogosławieni męczennicy hiszpańscy

Hiszpania lat trzydziestych XX wieku była miejscem prześladowań religijnych. Wielu ludzi poniosło śmierć w obronie wiary i Kościoła. Zginęli wtedy zakonnicy z siedmiu wspólnot bonifraterskich.

Męczeńską śmierć poniosło m.in. 24 zakonników ze wspólnoty Ciempozuelos, którzy prowadzili sanatorium psychiatryczne. Dwunastu braci ze wspólnoty w Carabanchel Alto, którzy prowadzili szpital dla epileptyków, rozstrzelano tylko za to, że wierzyli w Boga. Niektórych braci, jak tych ze wspólnoty Talavera de la Reina, przed zgładzeniem bestialsko męczono. Bonifratrzy dali dowód wyjątkowego bohaterstwa, wybierając śmierć, a nie rezygnację z posługi chorym. W 1992 r. Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił błogosławionymi 71 braci Męczenników.

Modlitwa wstawiennicza

O Jezu, Boski Samarytaninie i Męczenniku z Golgoty, stajemy przed Tobą, aby przedstawić Ci naszych Braci, Męczenników szpitalnictwa, Synów św. Jana Bożego. Ty przyrzekłeś przyznać się przed Ojcem Niebieskim do wszystkich, którzy wyznawali Ciebie przed ludźmi. Błogosławiony Braulio Maria Corres, i Fryderyk Rubio i ich 69 Towarzyszy złożyli świadectwo miłości względem Ciebie przez posługiwanie biednym i chorym, przez poświęcenie swego życia w apostolstwie szpitalnym, oraz oddanie życia za wiarę. Z pokorą i nadzieją, ufni Twoim słowom, prosimy Cię za wstawiennictwem tych błogosławionych Męczenników, o udzielenie tej łaski, o którą teraz Ciebie prosimy dla /…/. Uczyń to Panie dla swojej chwały i dla naszego zbawienia. Amen.

http://www.bonifratrzy.pl/index.php?option=18&action=articles_show&art_id=77%20&menu_id=110

Grzegorz Kucharczyk

Męczeństwo Kościoła hiszpańskiego

Data publikacji: 2012-03-07 10:00
Data aktualizacji: 2012-03-07 12:47:00
Męczeństwo Kościoła hiszpańskiego

Rok temu miała miejsce największa w historii Kościoła beatyfikacja. Błogosławionymi ogłoszono 498 męczenników – ofiar prześladowań religijnych w Hiszpanii w latach 1934-1937. Niedawno rzecznik episkopatu Hiszpanii, bp Antonio Martínez Camino poinformował, że wkrótce rozpocznie się nowy proces beatyfikacyjny – również około 500 męczenników z czasów wojny domowej 1936-1939 r.

 

Preludium do otwartej wojny, wypowiedzianej przez hiszpańską lewicę Kościołowi w 1936 roku, była polityka realizowana wobec katolicyzmu przez republikę powstałą w 1931 roku, po obaleniu monarchii. Wrogość do katolicyzmu w dużym stopniu tłumaczyć można tym, że republikańskie władze (zarówno na szczeblu centralnym, jak i prowincjonalnym) w swojej większości – zwłaszcza w organach decyzyjnych – opanowane były przez liberałów, jednocześnie aktywnych członków lóż masońskich.

 

W maju 1931 roku religia przestała być dla hiszpańskich uczniów przedmiotem obowiązkowym. Następnie, 17 marca 1932 r., katecheza została całkowicie usunięta ze szkół. 23 stycznia 1932 r. władze republikańskie zadekretowały wypędzenie Towarzystwa Jezusowego z Hiszpanii. Uwieńczeniem antykatolickiej polityki prowadzonej przez młodą republikę było uchwalenie 2 czerwca 1933 roku ustawy o wyznaniach i zgromadzeniach religijnych, która oznaczała de facto likwidację katolickich zakonów w całym kraju. Ustawa oddająca zgromadzenia duchowne pod całkowitą kontrolę państwa wrogiego Kościołowi została oficjalnie potępiona przez papieża Piusa XI.

 

Rozstrzelać Serce Jezusa

Lewicowa propaganda podżegała również do czynnych napadów na duchowieństwo i wiernych świeckich. 10 maja 1931 roku tak podburzone lewicowe bojówki spaliły kilka kościołów w Madrycie. W ciągu kolejnych dni spłonęło w całej Hiszpanii około setki świątyń. Republikański rząd oficjalnie nie popierał tych napaści, ale też nic nie robił, by je powstrzymać i ująć sprawców, którzy ciągle pozostawali „nieznani”. Zasadę postępowania rządu w tej kwestii jasno wyraził jeden z liberalnych ministrów, Manuel Azana y Diaz, który stwierdził, że wszystkie kościoły Hiszpanii razem wzięte nie są warte życia nawet jednego republikanina.

 

Bardzo charakterystyczny epizod, znamienny dla antykatolickiej mentalności hiszpańskich republikanów, miał miejsce w 1933 roku w Bilbao. Oto bowiem magistrat tego baskijskiego miasta uchwalił zburzenie pomnika ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa. Miejscowym katolikom udało się jednak uzyskać sądowne uchylenie tej decyzji. Należy pamiętać, że władze wyasygnowały na zburzenie monumentu ku czci Chrystusa 10 tysięcy peset, w sytuacji, gdy w kasie miasta nie było pieniędzy na szkoły. Najwyraźniej jednak republikanie woleli „edukować” poprzez burzenie pomników wystawionych Bogu.

 

Prymas Hiszpanii, arcybiskup Toledo, kardynał Pedro Segura y Saenz, widząc narastający ucisk katolików w Hiszpanii, napisał w swoim liście pasterskim z 6 V 1931 te słowa: Jeśli pozostaniemy „cisi i bezczynni”, jeśli pozwolimy poddać się „apatii i strachowi”… to nie będziemy mieli prawa lamentować, gdy gorzka rzeczywistość pokaże nam, że zwycięstwo należało do nas, lecz nie wiedzieliśmy, co to znaczy walczyć jak dzielni rycerze gotowi na śmierć w chwale.

 

Począwszy od 1936 r. te słowa prymasa zyskały swoją dramatyczną aktualność. Przypomnijmy jednak, że słowa te odnosiły się do rzeczywistości jeszcze sprzed objęcia władzy w 1936 roku przez lewicowy Front Ludowy, w którym pierwsze skrzypce grali komuniści i anarchiści.

 

Jak w Rosji sowieckiej

17 lutego 1936 r. odbyły się w Hiszpanii wybory parlamentarne, które minimalnie wygrał Front Ludowy szybko zdominowany przez komunistów. Zwycięska lewica nie kryła się zbytnio ze swoimi zamierzeniami. Otwarcie nawoływano do powtórzenia w Hiszpanii „osiągnięć” rosyjskiej rewolucji bolszewickiej z 1917 roku (czyli masowej eksterminacji chrześcijan). Już 9 lutego 1936 r. gazeta „El Socialista” pisała: Jesteśmy zdecydowani zrobić w Hiszpanii to, co dokonało się w Rosji. Plan hiszpańskiego socjalizmu i rosyjskiego komunizmu jest taki sam.

Wkrótce okazało się jednak, że dla hiszpańskiej lewicy bolszewicy byli zbyt łagodni. Jedna z socjalistycznych posłanek do Cortezów stwierdziła publicznie: Chcemy rewolucji, ale rosyjska rewolucja nie może służyć nam za model dlatego, że u nas musi wybuchnąć ogromnym płomieniem pożar, który dostrzegą na całym świecie. Kraj muszą zalać fale krwi, która zabarwi morze czer­wienią.

 

Słowa szybko zamieniono w czyny. Już 8 marca 1936 r. spalono w Kadyksie szkołę katolicką, dom zakonny i pięć świątyń. 4 maja zanotowano przypadki mordowania księży i działaczy katolickich w Madrycie. 13 lipca lewicowe bojówki porwały z domu, a następnie zamordowały Josego Calvo Sotelo, przywódcę centroprawicowej opozycji parlamentarnej.

 

Pierwsze tygodnie rządów Frontu Ludowego w Hiszpanii były krwawe: spalono 170 kościołów, zamordowano 330 osób (w większości księży oraz politycznych oponentów lewicy). Wydarzenia te udowadniają, że to lewica jako pierwsza odrzucała demokratyczne reguły gry i parlamentarną logikę toczenia sporów politycznych. Poświadczają, że mitem jest twierdzenie obrońców (dawnych i obecnych) polityki Frontu Ludowego, iż przemoc i wojna domowa zaczęła się wraz ze zbrojnym wystąpieniem gen. Francisca Franco w lipcu 1936 r. Przemoc i faktyczna wojna domowa trwała jeszcze przed początkiem jego powstania. Była to zorganizowana przemoc stosowana przez lewicowy rząd Frontu Ludowego wobec Kościoła i przeciwników politycznych.

 

Zniszczenia i profanacje

W 1937 roku znany polski pisarz Ksawery Pruszyński opublikował książkę W czerwonej Hiszpanii. Jest ona zapisem jego wrażeń i przeżyć z podróży po ogarniętej rewolucją Hiszpanii. Między innymi opisuje on swoją wizytę w ­jednej z andaluzyjskich miejscowości: Podeszliśmy najpierw do kościoła. W głównej nawie, wysokiej i wielkiej, paliło się pod filarami kilka dużych ognisk. Rozsiedli się tu żołnierze, grając w karty, potłuszczone i wymięte, przyglądając się, jak inni z aluminiowego wojskowego kubka wyrzucali, także grając, duże sześciany kości. W bocznej nawie zupełnie ciemnej – bo światła z ognisk pełzały nisko po ziemi, ginąc w olbrzymim gmachu – tuliły się jakieś postaci. Stanęliśmy w miejscu. Od środka kościoła dolatywał gwar rozmów, przerywanych jakimś okrzykiem, trzask dopalających się polan, suchy stukot wyrzucanych na posadzkę kości. (W tym miejscu następuje naturalistyczny opis barbarzyńskich zachowań rewolucjonistów, którzy z kościoła urządzili dom publiczny). Wrażenie, jakie pozostawało, było to wrażenie potrzeby, zwierzęcej i pierwotnej, wyżywającej się żywiołowo, męcząco i ciężko.

 

Ten opis bluźnierczego przemianowania przez rewolucjonistów świątyni na dom schadzek jest nie tylko rzeczywistym, ale i symbolicznym opisem tego, co czynili z Kościołem na opanowanych przez siebie terenach hiszpańscy „wyzwoliciele człowieka”. Był to przedsmak tego, co czekało Kościół w całej Hiszpanii, gdyby powstanie wojsk gen. Franco nie powstrzymało antychrześcijańskiego szaleństwa. Dość wspomnieć, że na terenach opanowanych przez rewolucjonistów („strona rządowa”) zniszczyli oni ok. 22 tysiące kościołów, a więc niemal połowę świątyń istniejących wówczas w Hiszpanii.

 

Dla rewolucjonistów nie było nic świętego, a zezwierzęcenie sięgnęło niewyobrażalnych rozmiarów. Wymyślili nawet specjalny „taniec z trupami” polegający na wywlekaniu ciał z grobów i „tańczeniu” z nimi. W mieście Huesca wyciągnięte z grobów trupy układano „ku zabawie” w pozycjach kopulacyjnych (por. „małżeństwa rewolucyjne” podczas rewolucji francuskiej). Najczęściej profanowano groby księży, a szczególnie zakonnic. Nieraz wywlekano zabalsamowane ciała zakonnic na ulice, by tam ku uciesze tłumu bestialsko je profanować. W jednym z madryckich kościołów (pod wezwaniem św. Antoniego de Floridad) lewicowcy urządzili sobie „mecz piłki nożnej”. Kopano wydobytą z relikwiarza czaszkę świętego.

 

Martyrologium Kościoła

Podczas wojny domowej w Hiszpanii (1936–1939) lewica – głównie komuniści i anarchiści wspierający siły rządowe – wymordowała ok. 7 tysięcy księży, zakonników i zakonnic. Liczba ta (jeden z hiszpańskich historyków podaje informację o dokładnie 6832 osobach) stanowiła 12 procent kleru całego kraju. Z rąk rewolucjonistów zginęło wówczas także kilku biskupów. Katolickie duchowieństwo nie padało ofiarą jakiś przypadkowych zamieszek i bandyckich napaści. To była systematyczna, zorganizowana akcja, której celem była całkowita eksterminacja.

 

Co było powodem tej zbrodniczej inicjatywy? Najlepiej wyjaśnił to jeden z czerwonych oprawców, którzy w sierpniu 1936 roku mordowali misjonarzy klaretynów: My nie nienawidzimy was, ale waszego stanu i stroju, jaki nosicie. Zrzućcie te sutanny, a staniecie się tacy sami, jak my i wtedy was uwolnimy.

 

Nie chodziło więc o rzekome indywidualne „winy” księży i zakonników. Powodem, zasługującym w oczach lewicy na skazanie ich na śmierć była ich szczególna, kapłańska służba Chrystusowi. Przyczyną męczeństwa stała się przynależność do Kościoła (śmierć odium fidei, tzn. z nienawiści oprawców do wiary).

To martyrologium Kościoła podczas rozpętanej przez lewicę wojny domowej było przez lata celowo przemilczane przez media i historyków. Dopiero dokonane przez Jana Pawła II beatyfikacje hiszpańskich męczenników przywracały szerokiej opinii publicznej pamięć o heroicznym świadectwie chrześcijan wiernych do końca.

 

Potęga nienawiści i miłości

Tak było w przypadku pewnego proboszcza z Navolmorales, który przy aresztowaniu powiedział do swych oprawców: Chcę cierpieć dla Chrystusa. Oni odparli: A tak? No to umrzesz tak, jak Chrystus. Następnie milicjanci poddali księdza okrutnemu biczowaniu, przywiązali mu drewnianą belkę do pleców, napoili octem i ukoronowali go koroną z cierni. Dowódca oprawców powiedział do księdza: Bluźnij, a przebaczymy ci. Torturowany kapłan odparł: To ja wam przebaczam i błogosławię. Milicjanci po dyskusji zrezygnowali z pierwotnego zamiaru ukrzyżowania księdza. Zginął rozstrzelany. Przed śmiercią jego ostatnim życzeniem było stanąć odwróconym twarzą do plutonu egzekucyjnego, by móc błogosławić swoim prześladowcom.

 

Inne świadectwo pozostawił kleryk Salvador Pigem, który wraz z innymi 50 współbraćmi ze zgromadzenia klaretynów został rozstrzelany przez rewolucjonistów 2 sierpnia 1936 roku w Barbastro. W 1952 r. ekshumowano jego ciało. Znaleziono przy nim kalendarzyk, w którym tuż przed śmiercią zanotował następujące słowa, swój testament: Zabijają nas z nienawiści do religii. Panie, przebacz im. Nie stawialiśmy żadnego oporu, a nasze zachowanie było bez zarzutu. Niech żyje Niepokalane Serce Maryi! Zastrzelą nas, ponieważ jesteśmy zakonnikami. Nie płaczcie nade mną. Jestem męczennikiem Jezusa Chrystusa. Kochana mamo, nie płacz. Jezus chce mojej krwi i ja ją przeleję z miłości do Niego. Będę męczennikiem! Pójdę do nieba. Tam na ciebie poczekam.

 

Heroiczna odwaga

Pierwszy Cygan wyniesiony na ołtarze to beatyfikowany przez Jana Pawła II 4 maja 1997 r. Zefiryn Gimenez Malla. Został zamordowany 2 sierpnia 1936 roku w Barbastro, gdy stanął w obronie aresztowanego młodego księdza. Podczas rewizji znaleziono u bł. Zefiryna „dowód obciążający” w postaci różańca. Znajomy milicjant namawiał go, by potajemnie oddał mu różaniec, a tym samym ocalił życie. Zefiryn nie wyparł się Wiary. Został rozstrzelany. Umierał z różańcem w ręku i okrzykiem: Niech żyje Chrystus Król!

 

25 października 1992 roku, w homilii wygłoszonej podczas jednej z Mszy św. beatyfikacyjnych hiszpańskich męczenników (71 bonifratrów oraz 51 misjonarzy klaretynów), Ojciec Święty Jan Paweł II powiedział: W dniu dzisiejszym dziękujemy za tę moc, która stała się udziałem męczenników na ziemi hiszpańskiej. Moc wiary, nadziei i miłości, która okazała się potężniejsza od przemocy. Zwyciężyła okrucieństwo egzekucyjnych plutonów i całego systemu zorganizowanej nienawiści.

 

Jak wspomnieliśmy, nie była to jedyna beatyfikacja hiszpańskich męczenników dokonana przez Jana Pawła II:

– 27 września 1992 r. miała miejsce beatyfikacja s. Nazarii Ignacii March Mesa – założycielki Misjonarek Krucjaty Kościoła, zamordowanej przez rewolucjonistów w 1936 r.

– 10 października 1993 r. – 11 hiszpańskich męczenników; w tym dwóch biskupów: bp. Diega Ventaja Milan z Almerii oraz bp. Manuela Mediny Olmosa z Guadix.

– 1 października 1995 r. – 45 kapłanów i ludzi świeckich, zamordowanych przez lewicowców w II połowie 1936 roku. Byli to m.in. bp Anzelm Polanco Fontecha z Teruel, ks. Dionizy Pamplona (uciekł z więzienia do swojego kościoła, by tam spożyć konsekrowane hostie i tym samym uchronić je przed profanacją; krótko po tym ponownie uwięziony i rozstrzelany) i Fidel Fuidio Rodriguez – świecki, wybitny archeolog (został aresztowany za publiczne noszenie krucyfiksu na szyi).

– 4 maja 1997 r. – beatyfikacja biskupa Florentyna Asensio Barroso oraz Zefiryna Gimeneza Malla, zamordowanych przez lewicowców w sierpniu 1936 r. Bp Barroso był poddany torturom podczas przesłuchania. Podczas ich trwania jeden z oprawców rzekł do niego drwiąco: Nie bój się. Jeśli to, co mówisz jest prawdą, wkrótce będziesz w raju. Bł. bp Barroso odpowiedział: Tak, tam będę się za was modlił.

– 10 maja 1998 r. – s. Marii Sagrario od św. Alojzego Gonzagi (karmelitanki), s. Rity Dolores Pujalte Sanchez i s. Franciszki Aldea Araujo ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia Najświętszego Serca Jezusa oraz s. Marii Gabrieli de Hinojosa i jej sześciu towarzyszek z Zakonu Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Madrycie. Zakonnice te zostały zamordowane przez rewolucjonistów w okresie od lipca do listopada 1936 r. Lewicowy reżim uznał je za „bardzo niebezpieczne”, choć bł. s. Rita w dniu swego rozstrzelania miała 83 lata i była niewidoma.

– 7 marca 1999 r. – beatyfikacja ks. Emanuela Sierra i o. Wincentego Solera z jego sześcioma towarzyszami z zakonu augustianów, zamordowanymi przez rewolucjonistów w lipcu i sierpniu 1936 r.

– 11 marca 2001 r. – beatyfikacja 233 męczenników hiszpańskich (świeckich i duchownych), zamordowanych na polecenie lewicowego rządu hiszpańskiej republiki; najliczniejsza do tego czasu beatyfikacja w dziejach Kościoła.

 

Zastępy męczenników

Sens ofiary hiszpańskich męczenników najpełniej podsumowują słowa Jana Pawła II, wypowiedziane podczas uroczystości beatyfikacyjnej w dniu 7 marca 1999 roku: – Nie umarli w imię jakiejś ideologii, ale dobrowolnie ofiarowali swoje życie za Kogoś, kto pierwszy umarł za nich. W ten sposób oddali Chrystusowi dar, który od Niego otrzymali.

 

Największa grupa hiszpańskich męczenników została wyniesiona na ołtarze za pontyfikatu Benedykta XVI. 27 października 2007 r., podczas najliczniejszej (jak dotychczas) beatyfikacji w dziejach Kościoła, do chwały ołtarzy zostało wyniesionych 498 męczenników, zamordowanych in odium fidei przez republikanów podczas wojny domowej. Wśród nich było dwóch biskupów, wielu księży i zakonników oraz osoby świeckie: a zatem przedstawiciele wszystkich stanów Kościoła. Między nimi znalazła się 51-letnia dominikanka, Józefina Sauleda Paulis. Pojmana przez republikanów w sierpniu 1936 roku w Barcelonie nie wydała swoich ukrywających się sióstr i kapelana. Błogosławiony Reginaldo Hernandez Ramirez w chwili śmierci (13 sierpnia 1936 r.) miał 27 lat. Był Meksykaninem, któremu laicka republika odmówiła prawa studiowania w seminarium duchownym w Guadalajarze. Święcenia przyjął w 1933 roku w Hiszpanii (był dominikaninem). Z chwilą rozpoczęcia prześladowań Kościoła przez republikę ojciec Ramirez próbował szukać schronienia w meksykańskiej ambasadzie w Madrycie. Dyplomaci odmówili jednak pomocy swojemu rodakowi dlatego, że był księdzem. Został aresztowany 13 sierpnia 1936 roku. Do aresztujących go bojówkarzy powiedział: Jestem meksykańskim duchownym, którego szu­kacie.

 

„Ktokolwiek umiera za Chrystusa, umiera patrząc przed siebie”

Najmłodszym z grona 498 beatyfikowanych męczenników był 22-letni Bartolome Blanco Marquez – uczeń szkoły salezjańskiej w Pozoblanco, następnie katecheta i działacz Akcji Katolickiej. Został rozstrzelany 2 października 1936 roku. Pozostała po nim korespondencja, którą prowadził z więzienia (od sierpnia tego samego oku) z krewnymi i ze swoją narzeczoną. Do niej pisał: Pamięć o Tobie zabiorę do grobu. Jak długo będzie bić moje serce, bić będzie miłością do Ciebie. Bóg chciał jednak uszlachetnić te ziemskie uczucia, gdy miłujemy się w Nim. Dlatego też, chociaż w moich ostatnich dniach Bóg jest mym światłem i moim pragnieniem, nie oznacza to, że pamięć o osobie, którą najbardziej kochałem, nie towarzyszy mi aż do godziny mojej śmierci. A gdy ona nadeszła, Bartolomeo wyszedł ze swojej celi bez butów, bo – jak wyjaśnił strażnikom – Chrystus na Golgotę szedł boso. Nie chciał, by uśmiercono go strzałem w tył głowy. Ktokolwiek umiera za Chrystusa, umiera stojąc prosto i patrząc przed siebie. Niech żyje Chrystus Król!

 

W jednym z listów pisanych przez bł. Bartolomea do swoich krewnych znalazły się i takie słowa: Niech to będzie moją ostatnią wolą: przebaczenie, przebaczenie, przebaczenie… Proszę, byście pomścili mnie zemstą chrześcijanina: czyniąc dobro tym, którzy usiłowali uczynić mi zło.

 

Grzegorz Kucharczyk

 

Tekst ukazał się w nr. 5 dwumiesięcznika “Polonia Christiana”

Prześladowania Kościoła w Hiszpanii

2013-08-13 12:39

Ks. Waldemar Kulbat

Dzieje Kościoła w XX wieku obfitują w niezwykłe prześladowania i cierpienia. Największe z nich płynęły ze strony systemów totalitarnych, które usiłowały zniszczyć wiarę w Boga, uderzając w ludzi. Obok prześladowań Kościoła w Meksyku, Związku Sowieckim oraz w Niemczech hitlerowskich, warto przypomnieć prześladowania Kościoła w Hiszpanii. Okres rządów republikańskich w Hiszpanii przypadł na dziesięciolecie najsilniejszego wpływu nazistowskiego i marksistowskiego pogaństwa. Obie te ideologie pragnęły zniszczyć chrześcijaństwo i same stać się nowym rodzajem totalitarnej religii. Jak pisał Jan Paweł II w Liście apostolskim z okazji 50. rocznicy wybuchu II wojny światowej, obie te ideologie „dążyły na długo przed 1939 r. do wymazania Boga i jego obrazu ze świadomości człowieka”. 18 lipca 1936 r. w Hiszpanii, po wyborach przeprowadzonych w lutym tego samego roku, rozpoczęła się wojna domowa. Wybory doprowadziły do władzy Front Ludowy, składający się z socjalistów, komunistów i anarchistów. Chociaż Kościół początkowo nie przeciwstawiał się nowej władzy, nie zdołał uniknąć szeroko rozlewającej się fali prześladowań.

Oszczerstwa i eksterminacja

Republika przypuściła atak na monarchię, zmierzając także do całkowitego wykorzenienia chrześcijaństwa. Zapominano, że większość społeczeństwa to katolicy, że katolicyzm stanowił zasadę tożsamości i jedności narodowej. Kościół przez wieki dawał narodowi stabilność, dzięki tej samej wierze, językowi, kulturze. Niestety, nowi przywódcy nie chcieli zaakceptować wolności religijnej, otwarcia na Boga jako fundamentu i gwaranta prawa i wolności. Obok problemów politycznych, niesprawiedliwości społecznej, ogromną rolę w podżeganiu do nienawiści odegrała antykościelna propaganda. Duch buntu był podsycany przez czasopisma, spektakle teatralne, różne druki, przepojone atmosferą wulgarności, prostactwa i fałszu. Kampanie zniesławiania Kościoła przyczyniały się do upowszechnienia obrazu Kościoła bogatego i skorumpowanego, nieprzyjaznego republice i ludowi. Oskarżenia przenikały do świadomości zaślepionych antyklerykalizmem ludzi. W rzeczywistości bogactwem Kościoła były skarby sztuki zgromadzone w kościołach, bibliotekach. Natomiast księża żyli często bardzo skromnie lub w biedzie. Mimo to, głoszone kłamstwa były przez wielu przyjmowane. Obok komunistycznych działaczy i bojowników nasłanych ze Związku Sowieckiego fatalną rolę w antykatolickich kampaniach propagandowych odgrywały organizacje antyreligijne jak masoneria. Dla przeprowadzenia totalnej dechrystianizacji nie cofano się przed stosowaniem przemocy i morderstw. Na terenie całego kraju zostały zakazane jakiekolwiek praktyki religijne. Kościoły były burzone lub zamieniane na magazyny, hale targowe czy garaże. Już od 1931 r. na terenie całego kraju szerzono systematycznie propagandę antyreligijną. Hiszpania stała się terenem wielkich prześladowań a później bratobójczej niezwykle zaciętej walki.

Okrucieństwa i terror

Wszystko, co miało jakikolwiek związek z Kościołem, było burzone, podpalane i łupione: kościoły, klasztory, seminaria duchowne, siedziby stowarzyszeń katolickich. Zamordowano 13 biskupów, 4184 kapłanów i kleryków, 2365 zakonników, 283 siostry zakonne oraz kilkaset tysięcy wiernych świeckich. Wszystkie te osoby zginęły męczeńską śmiercią za wiarę. Już w maju 1931 r. rozpoczęto podpalanie kościołów i klasztorów. W październiku 1934 r. w Asturii doszło do burzenia kościołów oraz zabójstw 34 księży i zakonników. Natomiast od lutego 1936 r. po zwycięstwie w wyborach narasta fala ataków na parafie, klasztory, księży. Od 18 lipca 1936 r. aż do końca września bezprawnie usunięto z parafii tysiące księży diecezjalnych i zakonników oraz wielu świeckich katolików. Zarówno ci mordowani, jak i uwięzieni byli okrutnie torturowani. Sam fakt bycia księdzem wystarczał, aby przed ludowym trybunałem otrzymać wyrok śmierci, wykonywany przez rewolucyjnych katów. Zabijano zarówno starców, jak i ludzi bardzo młodych, kobiety i mężczyzn. Z wypuszczonych z więzień przestępców i mętów społecznych, w atmosferze anarchii formowano bojówki ogarnięte nienawiścią do Kościoła i religii. Często jedynym powodem mordowania nawet bardzo młodych chrześcijan była ich wiara lub odmowa zaparcia się wiary nawet w obliczu śmierci. Ci, którzy ginęli, oddawali życie w wyniku nienawiści, jaką ich oprawcy żywili do wiary chrześcijańskiej, Boga i Kościoła. Wyroki śmierci obejmowały także kleryków seminariów duchownych. Nie cofano się przed profanacjami grobów księży i zakonnic. Ekshumowano zwłoki zmarłych duchownych, a później wystawiano je na szyderstwa i pośmiewisko. Dochodziło do świętokradczych profanacji. Np. organizowano pochody, których uczestnicy ubrani w szaty liturgiczne starali się przedrzeźniać religijne obrzędy, kobiety lekkich obyczajów parodiowały procesje itp. Zakaz kultu religijnego został rozciągnięty na obrazy i przedmioty kultu, takie jak krzyżyki czy mszaliki. Milicja rewolucyjna szukała ich podczas rewizji w prywatnych domach oraz dokonywała aresztowań w wypadku znalezienia. Niszczono także wszelkie oznaki i napisy o treści religijnej na cmentarnych grobach. Zniszczeniu uległy ogromne skarby historycznego dziedzictwa, sztuki sakralnej, ogrom przechowywanych przez wieki w kościelnych archiwach, muzeach, bibliotekach, kościołach i klasztorach: ksiąg, obrazów, dzieł sztuki. Na skutek prześladowań i wywołanej przez prześladowania wojny domowej zginęła ogromna rzesza ludzi. Obie strony walczyły z wielką zaciekłością. Do tej pory tragedia prześladowań oraz wojny domowej kładzie się ponurym cieniem na życie społeczeństwa.

Edycja łódzka 33/2013 , str. 8E-mail: redakcja@archidiecezja.lodz.pl
Adres: ul. Ks. I. Skorupki 3, 90-458 Łódź
Tel.: (42) 664-87-52

http://niedziela.pl/artykul/107517/nd/Przesladowania-Kosciola-w-Hiszpanii

 

Imieniny 30 Lipiec

Abdon

Abdon imieniny obchodzi: 30 lipca

Jest to imię pochodzenia hebrajskiego. Wywodzi się od wyrazu pospolitego ebed ‘sługa, niewolnik’. Jest więc imieniem synonimicznym do Abdiasz i Abdasz.

W Polsce poświadczone jest w dokumentach mazowieckich z XIII w. w formie Hebdo(n).

Odpowiedniki obcojęz.: łac. Abdo, ros. Awdon.

Abdon i Sennen to męczennicy rzymscy, czczeni 30 lipca. Kiedy zginęli, za Decjusza, Waleriana czy Dioklecjana, nie wiadomo. Późne legendarne Acta (BHL 6) chciały z nich uczynić perskich subreguli, sprowadzonych przez Decjusza do Rzymu i umęczonych spektakularnie w amfiteatrze. Bardziej prawdopodobne, że byli niewolnikami lub wyzwoleńcami. Ich ciała złożono na cmentarzu Poncjana przy drodze prowadzącej do Porto. Wspominają ich Depositio martyrum (354) oraz wczesne księgi liturgiczne, stąd też upowszechnienie ich kultu. Grzegorz IV przeniósł ich relikwie do rzymskiego San Marco. Potem zawędrowały także do Arles-sur-Tech w Pirenejach (BHL 8) i dlatego męczennicy stali się patronami diecezji Perpignan. Jako domniemanych książąt perskich przedstawiano ich z atrybutami odpowiadającymi tym godnościom (z koronami, wschodnimi nakryciami głowy itp.).

Julia

Julia imieniny obchodzi: 16 kwietnia, 22 maja, 27 lipca, 30 lipca, 10 grudnia oraz 11 grudnia

Imię łacińskie, wywodzące się z nomen gentilicium Julia, które Liwiusz wyprowadza od imienia syna Eneasza, Jula, rzekomego założyciela tego rodu. Niektórzy uczeni uważają je za imię celtyckie. W rodzinach cesarskich w Rzymie imię to występowało dość często tak w formie żeńskiej, jak i męskiej.

W Polsce imię Julia występuje od XVIII w. pod wpływem literatury, m.in. takich utworów jak Nowa Heloiza Rousseau oraz Romeo i Julia Szekspira (na scenie polskiej w 1799). Formy zdrobniałe: Julcia, Julka.

Odpowiedniki obcojęz.: łac. Julia, ang. Jule, fr. Julie, niem. Julie, wł. Giulia.

Święte i błogosławione, które nosiły to starożytne imię, są dość liczne. Martyrologium Rzymskie wymienia osiem, natomiast Bibliotheca Sanctorum dodaje do tej liczby cztery dalsze postacie. Tu ograniczymy się do przedstawienia dwóch:

Julia, męczennica z Korsyki. W Martyrologium Rzymskim występuje pod dniem 22 maja. Wzmianka opiera się na późnej Passio, która nie zasłużyła sobie na uznanie krytyki historycznej. Wedle tej Pasji miała pochodzić z Kartaginy, gdzie ją jako niewolnicę sprzedano jakiemuś kupcowi z Syrii. W drodze do Galii wylądował on na Korsyce i tam to zarządzono, aby złożyli ofiarę pogańskim bogom. Gdy Julia odmówiła, skazano ją na ukrzyżowanie. Przypuszczają niektórzy, że należy ją utożsamiać z Julią, męczennicą kartagińską, wspominaną 15 lipca; jej relikwie przywieziono może na Korsykę w czasie najazdu Wandali. W Monza czczą ją jednak jako świętą miejscową, i to bardzo uroczyście. Uchodzi za patronkę całej wyspy.

Julia Billiart. Urodziła się 12 lipca 1751 roku w Cuvilly, w Pikardii (Francja). Gdy miała lat 16, rodzice, którzy posiadali trochę ziemi i prowadzili interes handlowy, popadli w kłopoty materialne, co zmusiło Julię do podjęcia pracy na roli. Nieco później wskutek paraliżu została przykuta na długie lata do łoża boleści. Miała wówczas lat 31. W 1789 r. przeniosła się do Amiens, następnie zaś do Bettencour. Tam poznała ks. Varin, który dostrzegł w niej szczególne uzdolnienia do pracy katechetycznej. W roku 1803 powróciła do Amiens i za jego namową założyła sierociniec. Zjednała sobie współpracownice i w rok później złożyła wraz z nimi ślub czystości. Odtąd zaczęły się nazywać Siostrami od Najśw. Panny (Notre-Dame). W 1804 r. w czasie nowenny do Najśw. Serca Jezusowego poczuła się uzdrowioną. Wkrótce potem objęła rządy nad rozrastającą się społecznością zakonną, dla której ks. Varin zredagował regułę. Niestety, rychło doszło do nieporozumień z biskupem Amiens, który w końcu polecił nowemu zgromadzeniu opuścić diecezję. Gościnę znalazło wówczas w Namur. Tam to Julia, obdarzona łaskami mistycznymi, zmarła dnia 8 kwietnia 1816 r. Beatyfikował ją Pius X (1906), natomiast kanonizował w r. 1969 Paweł VI.

Julita (Julitta)

Julita (Julitta) imieniny obchodzi: 30 lipca

Łacińskie imię Julitta to z pochodzenia cognomen, aczkolwiek etymologia rzadkiego w imionach łacińskich przyrostka -itt (znanego tylko z imion żeńskich, np. Bonitta, Domnitta, Livilitta) nie została wyjaśniona. We współczesnych językach europejskich (angielskim, francuskim) uchodzi za zdrobnienie od imienia JULIA.

Odpowiedniki obcojęz.: łac. Iulitta, ang. Juliet, Julietta, fr. Juliette, Julita.

Święte, które nosiły to imię, nie są liczne. Historycy wymieniają trzy, przy czym dwie należą do grup, jakie tworzą z innymi świętymi, współuczestniczkami męczeństwa. Tutaj krótko o trzeciej.

Julitta, wdowa i męczennica z Cezarei Kapadockiej. Znamy ją nieco z homilii św. Bazylego Wielkiego. Pewien dostojnik pragnął ograbić ją z majątku. Gdy odwołała się do sądu, oskarżono ją, iż jest chrześcijanką. Stało się to wkrótce po wydaniu edyktu prześladowczego (303). Julitta zginęła za wiarę na stosie. Wspominają ją także synaksaria. W Martyrologium Rzymskim wspomnienie o niej czytamy 30 lipca.

Ludmiła

Ludmiła imieniny obchodzi: 20 lutego, 7 maja, 30 lipca oraz 26 października

Jest to rodzime dwuczłonowe imię słowiańskie z pierwszym członem rzeczownikowym lud- / ludi- / ludo- ‘lud, ludzie’ i drugim członem przymiotnikowym –miła. W dokumentach poświadczone od czasów średniowiecznych (1228) w formach: Ludzimiła, Ludźmiła, Ludmiła. Większą popularność imię zyskało w XIX wieku pod wpływem literatury. W 1819 r. w Tygodniku Polskim wydrukowano romans pt. Żelisław i Ludomiła. Także B. Zaleski publikuje utwór pt. Ludmiła, duma z pieśni ukraińskiej. W Rosji zaś A. Puszkin wydaje w 1820 r. poemat pt. Rusłan i Ludmiła. Formą spieszczoną jest dziś Ludka. Czasem imię to bywa utożsamiane z germańskim imieniem Ludwina, które znaczeniowo jest bliskie formie słowiańskiej (przyjaciółka ludu).

Odpowiedniki obcojęz.: łac. Ludomila, Ludmila, Ludmilla, Lidimilla, fr. Ludmila, Ludmille, niem. Ludmilla, Ludmille, Liudmila, wł. Ludmilla, ros. Ljudmiła.

Święta, która jako jedyna imie to wprowadziła do wykazów hagiograficznych, niejednokrotnie nazywana jest także Ludmiłą Czeską. W rzeczy samej na scenie dziejowej pojawia się u samego zarania narodowego bytu naszego południowego sąsiada. Ale jak wszystko, co wiąże się z tym wczesnym okresem dziejów Czech – źródła do jego poznania, chronologia wydarzeń, główni ich aktorzy – także jej dzieje nie znalazły dotąd w hagiografii pełnego oświetlenia i ciągle jeszcze są przedmiotem dyskusji. Wedle hipotetycznych dociekań urodziła się ok. r. 860. Była córką księcia Sławibora z Milska w Górnych Łużycach – mówią jedni. Powołując się na Kosmasa i bardzo kontrowersyjną Kronikę Krystiana, przeczą temu inni, twierdząc, że pochodziła z Pšowa w północnych Czechach i że tam była siedziba jej ojca, czeskiego wielmoży. Chrześcijaństwo przyjęła w domu rodzinnym – przypuszczają tamci, ale drudzy, powołując się na te same kwestionowane źródła utrzymują, iż ochrzcił ją dopiero po zamążpójściu św. Metody. Stwarza to problemy w ustaleniu chronologii. Nie wiemy też, kiedy poślubił ją książę Czech Borzywój I (+894), protoplasta dynastii Przemyślidów. Miała z nim dwóch synów: Spitygniewa i Wratysława. Zginęli oni młodo walcząc z najeźdźcami madziarskimi, prawdopodobnie w r. 915 i 920. Czy syn Wratysława, św. Wacław, był już podówczas zdolny do przejęcia rządów, czy też raczej nastał w Czechach okres regencji- Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Kroniki wspominają tylko, iż Wacława wychowywała babka, a więc interesująca nas tu Ludmiła. Jest też rzeczą nie podlegającą wątpliwości, iż wówczas to między nią a synową Drahomirą ze Stodor, wdową po Wratysławie, doszło do jakiegoś konfliktu. Był to może konflikt o wpływy w państwie i dobra księżnych wdów. Zdaniem niektórych, miał on przede wszystkim podłoże religijne: Ludmiła reprezentowała dążności do dalszej chrystianizacji Czech, podczas gdy Drahomira związała się z pogańską reakcją. Jakkolwiek by było, z wszystkich pisemnych przekazów wynika, że Ludmiła rezygnując z aspiracji politycznych ustapiła i opuściwszy Pragę usunęła sie do grodu Tetin, który stanowił może jej wdowie zaopatrzenie. Mimo to Drahomira, bojąc się jej wpływów, posłała za nią siepaczy, którzy zadali jej śmierć przez uduszenie. Miało to nastąpić 16 września 920 lub 921 r., przy czym daty te są znów przedmiotem kontrowersji. Umęczoną w ten sposób księżnę otoczono rychło spontaniczną czcią. Aby zapobiec temu rodzącemu się kultowi, Drahomira kazała ponoć przebudować dom Ludmiły na kościół pod wezwaniem św. Michała. Na niewiele się to zdało. W r. 925 św. Wacław dokonał translacji i babkę pochował w praskim kościele Św. Jerzego. Tam to ześrodkował się jej kult, który był już podobno żywy w w. XI, ale wzmógł się przede wszystkim w XII w. (wedle Kolandry dopiero w XIV w.).

Maryna

Maryna imieniny obchodzi: 3 Marca oraz 30 lipca

Imię pochodzenia łacińskiego, żeński odpowiednik męskiego MARYN.

W Polsce poświadczone jest od 1413 r., ale było i jest do dziś jako nacechowany stylistycznie derywat od imienia Maria. Znamy to imię z naszej historii. Nosiła je Maryna Mniszchówna, żona Dymitra Samozwańca.

Odpowiedniki obcojęz.: łac., ang., niem. Marina, fr. Marine, ukr. Maryna, wł. Marina.

W zapisach hagiograficznych imię spotkać można czterokrotnie. Jest w tej czwórce także Maryna, którą należy utożsamić z Małgorzatą Antiocheńską. Tu wystarczy poprzestać na dwóch prezentacjach.

Maryna-Maryn jest bohaterką głośnej i budującej opowieści. Istnieją liczne jej wersje: grecka, koptyjska, arabska, syryjska, etiopska i łacińska. Maryna była w niej córką bogobojnego Eugeniusza z Bitynii. Chcąc godnie dopełnić swych dni, Eugeniusz wstąpił w starości do klasztoru. Maryna postanowiła pójść w ślady ojca. By być przyjętą, przebrała się jednak w strój męski, stąd też męska odmiana jej imienia. Żyła cnotliwie, mimo to córka jakiegoś karczmarza, chcąc ukryć własny występek, oskarżyła ją o uwiedzenie. Marynę-Maryna wyrzucono wówczas z klasztoru. Nie przyznając się do niczego, żyła wówczas jak żebrak. Po kilku latach przyjęto ją z powrotem, ale dopiero po jej śmierci jej niewinność wyszła na jaw. Opowieść dostała się do Vitae Patrum. Sądzono, że zrodziła się u maronitów Libanu, ale ostatnio badacze skłaniają się raczej do tego, by dopatrywać się w niej rozwiniętego epizodu z żywota Małgorzaty Antiocheńskiej. Bohaterkę opowieści wprowadzono do martyrologiów: do Hieronimiańskiego pod dniem 18 czerwca; do innych pod dniami 17 lipca i 12 lutego. Dodajmy, że motyw zwany Monachoparthenos znajduje się także w legendach innych świętych: Eugenii Rzymskiej, Eufrozyny, Pelagii, a nawet Hildegundy z Schönau.

Maryna z Orense. Była patronką wielu kościołów w diecezjach Galicii i Astorgi, a także w Sewilli i Kordobie. Nic jednak o niej nie wiemy. Aby umniejszyć tę ignorancję, próbowali niektórzy utożsamiać świętą z Małgorzatą Antiocheńską. Wspomnienie obchodzono 18 lipca.

Piotr

Piotr imieniny obchodzi: 3 stycznia, 18 stycznia, 28 stycznia, 31 stycznia, 5 lutego, 8 lutego, 21 lutego, 22 lutego, 23 lutego, 24 lutego, 2 Marca, 23 Marca, 27 kwietnia, 29 kwietnia, 8 maja, 13 maja, 19 maja, 2 czerwca, 23 czerwca, 29 czerwca, 2 lipca, 7 lipca, 12 lipca, 30 lipca, 1 sierpnia, 12 sierpnia, 19 sierpnia, 9 września, 12 września, 25 września, 19 października, 16 listopada, 21 listopada, 4 grudnia, 21 grudnia oraz 25 grudnia

Chrześcijańskie imię greckie (Pétros), pochodzące od rzeczownika pospolitego pétra ‘skała, opoka’. Jest odpowiednikiem aramejskiego wyrazu kefas ‘skała, opoka’, użytego w funkcji przydomka. Należy do najwcześniejszych imion chrześcijańskich.

W Polsce jest to bardzo popularne imię męskie od najdawniejszych czasów. Znane są liczne formy pochodne: Pietruś, Pietrek, Piotrasz, Peszko, Pecho, Pietrzyk. Od imienia tego pochodzą nazwiska: Piotrowiak, Piotrowicz, Piotrowski, Pietrzak, Pietrzyk, Pietrkiewicz, Pietrzykowski, Pietras, Pietruszek, Pietraszko, Pietraszkiewicz, Pietracki, Pietrus, Pietrucha, Pietraszewicz, Pietruszewicz, Pietruszyński, Petrażycki, Petrulewicz, Piech, Piechowicz, Piechowski, Pietroń, Pietraszek, a także nazwy miejscowe, np. Piotrowice, Pietrzykowice, Piotrków itp.

Odpowiedniki obcojęz.: łac. Petrus, ang. Peter, Pierse, Piers, fr. Pierre, Pernet, Pernot, Peronet, Perotin, Perron, Pierret, Pierrot, Prinet, Pé, Pey, Pére, hiszp. Pedro, niem. Petrus, Peter, ros. Piotr, Pietia, Pietruszka, ukr. Petro, wł. Pietro, Piero, Pier, Pierino, Pierotto, Petrillo, Petruccio.

Święci, którzy w literaturze hagiograficznej reprezentują to biblijne imię, są szczególnie liczni. W samym Martyrologium Rzymskim jest ich czterdziestu sześciu. W obszerniejszych repertoriach można się doliczyć blisko stu pięćdziesięciu. Pomijając tych, którzy pośród męczeńskich grup stanowią purum nomen – imię pozbawione jakichkolwiek wiadomości o osobie, oraz postacie mało znane i prawie nigdzie nie otaczane żywszym kultem – tu ograniczymy się do przedstawienia mniej więcej połowy z tej imponującej liczby. Takie ograniczenie, jak sądzimy, nie naruszy przybliżonej kompletności naszego repertorium.

Piotr, apostoł. Charakter i znaczenie żadnego z apostołów – poza św. Pawłem – nie rysuje się w Nowym Testamencie tak wyraźnie, jak charakter i znaczenie Piotra. Zwał się pierwotnie Szymonem (Symeonem). Był synem Jony z Betsaidy, a bratem Andrzeja. Obaj trudnili się rybołówstwem. W czasie swego ostatecznego powołania do grona uczniów Jezusa (Mk 1, 16-18) mieszkał w Kafarnaum (1, 29). Dzięki swej rzutkości, impulsywności i usłużności rychło zaczął przewodzić gromadce uczniów i stał się ich rzecznikiem. Jezus uznał tę jego przodującą rolę, potem ją wyraźnie wzmocnił, nadając mu nowe imię Kefasa-Opoki. Nie wiemy, kiedy nazwał go tak po raz pierwszy, chyba wtedy, gdy imię zaopatrzył w wyjaśniającą je obietnicę (Mt 16, 18-19); w każdym razie obietnica tak dalece harmonizuje z traktowaniem Piotra w przyszłości, że przypisywanie nowego imienia późniejszej inwencji uchodzić musi za pomysł chybiony. Piotr wyróżniany był stale. Stał się więc świadkiem cudów o szczególnym znaczeniu, był obecny na Taborze, słyszał zapowiedź męki. Dopuszczony został potem do śledzenia cierpierń w Ogrójcu, a w końcu wyróżniony objawieniem Zmartwychwstałego i szczególnym dialogiem przekazanym nam przez św. Jana (21, 15-19). Jego własne, równie pochopne co tchórzliwe zachowanie się u bramy Ogrójca oraz na podwórzu arcykapłana, zostało przez ten dialog anulowane. Piotr nadal zachował prerogatywę pierwszeństwa, które ukształtowało się niemal naturalnie, choć nie bez wyraźnego udziału Mistrza. Jest też zupełnie zrozumiałe, że po Wniebowstąpieniu Piotr bez sprzeciwu objął stanowisko naczelne i jako głowa maleńkiej społeczności przewodniczył w podejmowaniu decyzji i kierowaniu jej losami. Dla nieuprzedzonego czytelnika Dziejów jest to zupełnie oczywiste. Mniej jasne są natomiast te losy Piotra, których nam Dzieje nie opisały. Z nich samych wiemy jeszcze, że na Piotrze, który dla ludzi stojących z zewnątrz uchodził widocznie za przywódcę – skoncentrowało się pierwsze groźne prześladowanie, kierowane przez Heroda Agryppę (12, 1-17). Cudownie uwolniony z więzienia, Piotr zmuszony był ujść z Jerozolimy. Łukasz mówi o tym wyraźnie, ale nie zaznacza, dokąd Piotr się udał i gdzie następnie przebywał. Trudno tedy ustalić Piotrowe itinerarium oraz dalszą chronologię jego życia. Z Listu do Galatów (2, 11-14) wiemy, że przebywał w Antiochii, gdzie między apostołami doszło do ostrej wymiany zdań. Niektórzy przypuszczają, że Piotr przebywał tam stosunkowo krótko, a następnie udał się do Koryntu (por. 1 Kor 1, 12), a w drodze zatrzymał się może w rozmaitych miejscowościach Azji Mniejszej (1 P 1, 1). Potem na dłuższy czas osiadł w Rzymie (5, 13). Wiadomo jednak, że wziął udział w soborze apostolskim, który odbył się między r. 48 a 50. Wolno więc przypuszczać, że po krótkim pobycie w Antiochii (41-42) i równie krótkiej działalności w Azji Mniejszej Piotr zatrzymał się w Koryncie, a pod koniec r. 42 przybył do Rzymu. Po śmierci Heroda (44 r.) wrócił do Jerozolimy i przebywał w niej do r. 49. Wówczas może po raz wtóry udał się do Antiochii i dopiero wtedy odbył zasadniczą rozmowę z Pawłem, o której ten ostatni pisze do Galatów. Po r. 56 wyjechał z Antiochii do Rzymu, dokąd przybył za rządów Nerona (58 r.). W dziewięć lat później, tzn. w r. 67, poniósł tam męczeńską śmierć na krzyżu. Jakkolwiek by zresztą miało być z tymi szczegółami – nie są to rzeczy ustalone i dostatecznie pewne – znacznie pewniejszą i jaśniejszą jest dominująca rola, jaką Piotr odgrywał w młodym Kościele; uznaje ją ogół badaczy, także badacze protestanccy i racjonalności. Tę rolę wyznaczył mu niewątpliwie Chrystus, który na rozmaity sposób przygotował dlań przewodniczenie, już to udzielając pod Cezareą Filipową doniosłej obietnicy, już to powierzając mu klucze, ten symbol władzy, już też nazywając go pasterzem owiec. Z Dziejów apostolskich widać też zupełnie wyraźnie, że młody Kościół uznał tę wyjątkową rolę bez sprzeciwu. Piotr jest głową pierwotnej gminy jerozolimskiej, reprezentuje Dwunastu przed władzami, przed tłumem i wewnątrz społeczności. Autorytetem ustępuje mu nawet sędziwy Jakub, który z czasem obejmie kierownictwo apostołowania wśród Żydów. Sam sprzeciw Pawła w sprawie zachowania się wobec chrześcijan wywodzących się lub nie wywodzących z pogaństwa, jest zrozumiały w pełni dopiero wtedy, gdy zakładamy autorytet Piotra. Nie tu miejsce na rozważanie wszystkich teologicznych i historycznych konsekwencji tego stanowiska, należy jednak podkreślić, że w losach Piotra i jego pozycji widać dostatecznie wyraźnie budowę jedności, opartej na skale, i to budowę -o nieograniczonej przyszłości- (Cullmann). Męczeńską śmierć Piotra w Rzymie, jego ostatniej wybranej stolicy, potwierdzają wczesne świadectwa pozabiblijne (Klemens Rzymski, Ignacy Antiocheński, Polikarp i inni). Pisarze II stulecia (Ireneusz, Tertulian, Klemens Aleksandryjski itd.) mówią o tym jako o rzeczy wiadomej i nie ulegającej wątpliwości. Świadectwa późniejsze, wyrażające tę samą niewzruszoną tradycję historyczną, są już niemal niezliczone. Kult Piotra skupił się w kościele wzniesionym nad jego grobem tuż po r. 320. Budowla ta okryła w przeważającej części pogańską nekropolę przy Via Cornelia. Mocno wzrośnięta we Wzgórze Watykańskie, świątynia ma swą długą i bogatą historię, której tu kreślić nie możemy. Ostatnio w jej podziemiach dokonano badań archeologicznych, które zdają się w pełni potwierdzać tradycję pierwszych wieków i symbolizować znaczenie Piotra-Skały dla Chrystusowego Kościoła. O głównym święcie apostoła (29 czerwca) mówiliśmy już omawiając św. Pawła. Wspominaliśmy wówczas także o pamiątce poświęcenia bazyliki na Watykanie (18 listopada). Ponadto obchodzimy 22 lutego pamiątkę objęcia władzy biskupiej (katedry) w Rzymie; pamiątkę tę poświadczają już pomniki z połowy IV wieku. W niektórych martyrologiach mylnie wiązano ją z Antiochią, natomiast -katedrę rzymską- wspominano wówczas 18 stycznia. Inne wspominane w martyrologiach święta apostoła (1 sierpnia: św. Piotra w Okowach; 18 stycznia: Katedry św. Piotra w Rzymie) zostały ostatnio (1969 r.) pominięte. Kończąc wspomnijmy jeszcze rzecz wielkiej doniosłości: że Piotr zostawił nam dwa listy, które weszły do kanonu Nowego Testamentu. Istnieje ponadto pięć pism apokryficznych podszywających się pod jego imię.

Piotr Balsamos – Apselamos. Martyrologium Rzymskie wspomina Piotra Balsamosa pod dniem 3 stycznia, a jego męczeństwo umiejscawia w Aulana, w Samarii. Mówi też, że został ukrzyżowany. Wielu uważa jednak, iż męczennika należy utożsamiać z Piotrem Apselamosem, o którym Euzebiusz wyraża się tymi słowami: -Pierwszego zaś dnia miesiąca audinajos, to znaczy dnia 3 przed idami styczniowymi, w tej samej Cezarei, Piotr asceta, zwany także Apselamos, a pochodzący z osady Aneas, w okolicy Eleuteropolis, przeszedł przez próbę ognia, jak złoto najczystsze, i wspaniałym swym postępowaniem Chrystusowi bożemu wiary złożył dowód. Sędzia wraz z całym otoczeniem błagali go nieprzeliczone razy, by miał litość nad samym sobą, by oszczędził swą młodość i pełen swój rozkwit. On jednak na to nie zważał, ale nad wszystko i nad samo życie przełożył nadzieję w Bogu wszech rzeczy-. Nie wszyscy przyjmują wspomnianą tożsamość. W wypadku jej odrzucenia uwzględnić należy drugie wspomnienie pod dniem 11 stycznia.

Piotr z Lampsaku. Wedle łacińskiej Passio, bardzo zwięzłej, wyposażonej jedynie w retoryczną ornamentykę, pochodził z Lampsaku, a zginął za Decjusza razem z Dionizym, Chrystianą i Pawłem. W synaksariach Chrystianę zastąpiła Dionizja, a ponadto pojawił się Andrzej. Inne są też terminy wspomnienia: 17 lub 18 maja, gdy zaś Martyrologium Rzymskie przyjęło 15 maja. Zginąć mieli za prokonsula Optyma. Najpierw łamani byli kołem, potem pościnano im głowy lub ukamienowano.

Piotr I, biskup Aleksandrii. Był najpierw kierownikiem szkoły katechetycznej. Około r. 300 został następcą biskupa Teonasa. W czasie prześladowania zrazu ratował się ucieczką na pustynię, a upadłych traktował z wielką łagodnością. Gorszyła ta łagodność wielu, w końcu doprowadziła do schizmy, znanej od imienia Melecjusza z Lykopolis. Mimo to Euzebiusz prezentuje go jako wzór biskupa i wychwala jego znajomość Pisma Św. Piotr poniósł śmierć przez ścięcie za Maksymina Dai (311 r.). W aktach soboru efeskiego, a także u Leoncjusza z Bizancjum i u Jana Damasceńskiego zachowały się fragmenty jego pism. Wedle Leoncjusza, napisał m.in. traktat O duszy. W tym i innych pismach występował przeciw orygenizmowi. Natomiast mało wiarogodne są różnojęzyczne recenzje pasji, którą zawdzięczamy Metafrastesowi. Wspomnienie obchodzono 25 lub – z uwagi na wspomnienie Katarzyny Aleksandryjskiej – 26 listopada.

Piotr II, biskup aleksandryjski. Był uczniem Atanazego, i Atanazy wyświęcił go też na kapłana. Na pięć dni przed śmiercią wielki doktor naznaczył go ponadto na swego następcę (maj 373 r.). Jako takiego uznał go papież Damazy, ale arianie i ich elekt Lukianos zmusili go do opuszczenia Aleksandrii. Jak świadczy o tym Teodoret, pisał potem list okólny z Rzymu do kolegów na stolicach biskupich. W Wiecznym Mieście wziął też w r. 377 udział w synodzie, zwołanym przeciw apolinaryzmowi. Występował ponadto przeciw Melecjuszowi z Antiochii. Zachował się fragment jego listu, skierowanego do wygnanych biskupów egipskich. W r. 378 mógł wrócić do swego biskupiego miasta. Maksyma Kynikosa popierał przeciw Grzegorzowi z Nazjanzu, gdy ten ostatni obejmował stolicę biskupią w Konstantynopolu. Piotr zmarł 14 lutego 381 r. W Kościele koptyjskim wspominano go w dniu 15 lutego.

Piotr II, biskup Sebaste. Był najmłodszym synem świętych rodziców: Bazylego i Emalii, a bratem Bazylego z Cezarei i Grzegorza z Nazjanzu. Urodził się około r. 319. Wychowywała go siostra Makryna. Wcześnie wstąpił do klasztoru, którego przełożonym był do r. 364 jego brat Bazyli. Potem został jego następcą. W r. 370 udzielił mu Bazyli święceń kapłańskich. W dziewięć lat później został biskupem Sebaste. Jako taki wziął udział w soborze konstantynopolitańskim II. Na jego to prośbę Grzegorz z Nazjanzu ukończył dziełko Contra Eunomium. Kiedy zmarł, nie wiemy. Na Wschodzie jego wspomnienia nie obchodzono. Myląc tego Piotra z Piotrem I, o którym wspominał Grzegorz z Nazjanzu i który w Martyrologium Hieronimiańskim widniał pod 26 marca – Baroniusz umieścił go w Martyrologium Rzymskim pod dniem 9 stycznia.

Piotr Galata, eremita. Urodził się około r. 340 w Ancyrze, w Galacji. Już w ósmym roku życia miał podobno oddawać się ascezie. Po odbyciu pielgrzymki do Ziemi Świętej osiadł jako pustelnik w pustej jamie grobowej na zboczu góry Silpios pod Antiochią Syryjską. Zmarł około r. 430, znany szeroko jako cudotwórca. Jego żywot napisał Teodoret z Cyru, którego rodzice przyjaźnili się z Piotrem. Wspomnienie święcono w dniu 1 lutego.

Piotr Chryzolog. Urodził się około r. 380 w Forum Cornelii (dziś Imola, we Włoszech). Wychował go i do stanu duchownego przyjął tamtejszy biskup Korneliusz. Jeszcze przed r. 431 został sam biskupem Rawenny, która wówczas pozbawiona była większego znaczenia. Ale z uwagi na wzrastający prestiż miasta, ważnego ośrodka administracyjnego, a może także z uwagi na zmniejszające się znaczenie Mediolanu, za rządów Piotra Rawenna zaczęła nabierać coraz to większej powagi, a potem także przewodniczyć całej prowincji kościelnej. Z tym wzrastającym znaczeniem stolicy biskupiej szła w parze wzrastająca sława Piotra, który był nie tylko sprawnym dyplomatą i świetnym budowniczym wielu kościołów, ale także wybitnym kaznodzieją. Pozostawił po sobie wiele mów, które też zjednały mu później przydomek Chryzologa. Niejednokrotnie w określeniu tym dopatrywano się jakby zachodniego odwetu za wielkość Jana Chryzostoma. W rzeczywistości kaznodziejstwo Piotra wymowie tego ostatniego nie dorównało. Było zbyt retoryczne i przeładowane. Ale oznaczało się oryginalnością i głębią myśli. Było również stosunkowo łatwo dostępne i miało charakter bardziej mobilizujący aniżeli spekulatywny. Chryzolog pozostawił po sobie także list do archimandryty Eutychesa, świadectwo zarówno powagi, jaką cieszył się w chrześcijańskim świecie nadawca, jak też zdecydowanego uznania dla prerogatyw stolicy rzymskiej. Piotr zmarł w Imoli 31 lipca 450 r. Życiorys napisany przez opata Agnellusa w IX w. mało jest wiarygodny, choćby dlatego, że błędnie identyfikuje kilku biskupów raweńskich. Kazania Chryzologa zebrał natomiast około r. 715 biskup Feliks (Collectio Feliciana). Benedykt XIII ogłosił Piotra Doktorem Kościoła w r. 1729. Wtedy też pamiątkę jego zaczęto w liturgii obchodzić w dniu 4 grudnia, podczas gdy w martyrologium widniał 2 grudnia. Obecnie przeniesiono to wspomnienie na 30 lipca, a więc w najbliższe sąsiedztwo dnia, w którym pierwotnie wspominano Piotra (31 lipca). Czy jest to jednak Piotr Chryzolog- Może raczej Piotr II (+ 520), w Rawennie także czczony jako święty- Dodajmy tu jeszcze, że w tamtejszej hagiografii występuje ponadto Piotr III (+ 578), wspominany 17 sierpnia. O dwóch ostatnich mówić tu nie będziemy.

Piotr Diakon. Do benedyktynów na Monte Celio wstąpił, gdy klasztorem zarządzał przyszły papież Grzegorz Wielki. Był jeszcze subdiakonem, gdy ten mianował go -obrońcą- Kościoła rzymskiego w Rawennie, zarządcą patrimonium św. Piotra i papieskim wikariuszem na Sycylii i w Kampanii. W lecie 593 r. Grzegorz wezwał go do Rzymu. Był teraz sekretarzem papieża i jako taki stał się głównym rozmówcą w jego Dialogach. Po zgonie Grzegorza, kiedy na skutek głodu powstały w mieście niepokoje, bronił pamięci wielkiego papieża. Sam zmarł wkrótce potem, 30 kwietnia 605 r. Nie wiemy, kiedy jego szczątki przeniesiono najpierw do Castello Cesariano, a potem do Salassola, gdzie mu dedykowano kościół, który stał się ośrodkiem jego kultu. U benedyktynów wspominano go w dniu 12 marca.

Piotr z Capitolias, męczennik. Z uwagi na bliskie terminy wspomnień mylono go często z Piotrem z Majumy lub z Piotrem, metropolitą Damaszku. Dzięki Janowi Damasceńskiemu lub komuś z jego otoczenia wiemy, że był kapłanem w Capitolias, małej miejscowości, położonej na południowy wschód od Tyberiady (Palestyna). Gdy już był w podeszłym wieku, a nie mógł się doczekać upragnionego męczeństwa, wezwał muzułmańskich notabli i wobec nich naurągał Mahometowi. Zaprowadzony do kalifa, skazany został na śmierć. Męczono go przez trzy dni. Stało się to przed 715 r. W Martyrologium Rzymskim tego męczennika wspominano 21 lutego; na Wschodzie wymieniany bywa także w innych dniach.

Piotr, biskup Pawii. Urodził się pod koniec VII stulecia, w rodzinie spokrewnionej z panującymi w państwie Longobardów. Za Arriberta II przebywał na wygnaniu. Król Liutprand wezwał go do powrotu. W r. 730 zasiadł na starożytnej stolicy biskupiej. Wielce przyczynił się do rozwoju biblioteki przy szkole katedralnej, założonej przez Ennodiusza. Zmarł 7 maja 743 r. Zachowało się epitafium, złożone z trzydziestu wierszy.

Piotr, pustelnik z Athosu. W żywocie, skomponowanym później przez Grzegorza Palamasa, brak jakichkolwiek uchwytnych danych historycznych. Zdołano jednak wydać żywot wcześniejszy. Piotr przez jakiś czas przebywał w niewoli muzułmańskiej. Zdołał się z niej wydostać. Mnisi habit miał przyjąć w samym Rzymie z rąk papieża. Za natchnieniem Matki Najśw. osiadł potem na Athosie i przez pięćdziesiąt lat wiódł tam życie eremickie. W każdym razie jego pobyt przypadał na przełom VIII i IX w. Kult w Tracji szerzył się już w w. X. Piotra wspominano 12 czerwca.

Piotr, metropolita Nicei (w Bitynii). Okazywał wielką gorliwość w odnawianiu kościołów. W obronie czci obrazów był chwilowo chwiejny, ale ponieważ rychło stał się obrońcą kultu, Leon V skazał go na wygnanie. Utrzymywał przyjazne kontakty z Teodorem Studytą, z którym też korespondował. Zmarł 11 września 826 r. Jego imię znalazło się w synodikonie na -Niedzielę Prawowierności-.

Piotr z Atroa. Urodził się pod koniec 773 r. w Elaia, w pobliżu Efezu. Na chrzcie otrzymał imię Teofilakt. W dwunastym roku życia miejscowy biskup udzielił mu tonsury. Gdy miał lat osiemnaście, na górze Olimp przyjął habit mnisi i wtedy to otrzymał imię Piotr. Nadał mu je pustelnik Paweł, który też później wysłał go do patriarchy Tarazjusza dla otrzymania święceń kapłańskich. Potem razem ze swym mistrzem osiedlił się w Atroa, u stóp góry. Z czasem powstała tam pod patronatem św. Zachariasza wspólnota, której Piotr po śmierci Pawła przewodniczył. Gdy nasilały się prześladowania, wywołane obrazoburstwem, rozpuszczał wspólnotę, a sam zaś wiódł życie wędrowne, odwiedzając różne ośrodki. Pozakładał też w tym czasie nowe wspólnoty, w tym wspólnotę żeńską. Nowe klasztory związał w federację na wzór studyckich. Zmarł 1 stycznia 837 r. w Balea, gdy miał 65 lat. Czczono go jako wielkiego cudotwórcę. Około r. 847 mnich Saba, uczeń Piotra, sporządził dwie wersje żywota mistrza. W synaksariach bizantyńskich wspominano go na ogół 2 lub 3 stycznia, ale też 13 i 15 września.

Piotr, Walabonsus, Sabinian, Wistremund, Habencjusz i Jeremiasz, męczennicy. Pierwszy był kapłanem, drugi diakonem, a pozostali mnichami. Pochodzili z Kordoby lub z okolic. Spełniali rozmaite posługi w okolicznych klasztorach. Śmierć za wiarę ponieśli przez ścięcie. Potem ich szczątki spalono i wrzucono do Gwadalkiwiru. Stało się to dnia 7 czerwca 851 r. Męczeństwo opisał św. Eulogiusz.

Piotr, Andrzej, Jan i Antoni(n), męczennicy afrykańscy. W dniu 21 marca 878 r. Arabowie zajęli Syrakuzy. Uprowadzili wówczas do Afryki wielu mieszkańców, w tym wyżej wymienionych. Piotr i Antoni(n) byli synami Jana. Stracono ich potem, a ciała spalono. Mówiła o tym grecka Passio, której streszczenie czytał Baroniusz. Do Martyrologium Rzymskiego wprowadził ich pod tym samym dniem 23 września, pod którym widnieli w synaksariach bizantyńskich.

Piotr Galata, mnich. Wywodził się z możnej rodziny, zamieszkałej w Galacji. Cesarz mianował go komesem. Jako taki przez pewien czas przebywał w szeregach armii. Potem w klasztorze Dafnenon przyjął habit mnicha. Przeniósł się następnie do klasztoru na Olimpie, w Bitynii. Podróżował jeszcze do Ziemi Świętej, do Laodycei i Attalei. Gdy wrócił na Olimp, cesarz Bazyli I Macedończyk wezwał go do stolicy. Osiadł wówczas w klasztorze Fokasa. Zmarł tam około 887 r. Jego wspomnienie obchodzono 9 października.

Piotr, biskup Argos. Pochodził z zamożnej rodziny konstantynopolitańskiej. W stolicy wstąpił też, jak niemal całe jego rodzeństwo, do klasztoru. Potem przynaglono go, by na Peloponezie objął osieroconą stolicę biskupią. Działał na niej nie tylko jako gorliwy pasterz, w tym także pasterz przenikających na południe przybyszów z północy, ale również parał się pisarstwem. Tworzył przede wszystkim enkomia na cześć świętych, a w nich zawarł wiele cennych informacji o współczesnych wydarzeniach i obyczajach. Wspominał także o najazdach Scytów, których dziś identyfikuje się na ogół z oddziałami słowiańskimi, będącymi na służbie u cara Bułgarów, Symeona. Piotr zmarł po r. 920, a przed r. 924. Jego żywot napisał Teodor, biskup Nicei. Włączył do niego wiele z pism swego bohatera. Synaksaria wspominają Piotra w dniu 3 maja.

Piotr, car Bułgarii. Był synem cara Symeona z drugiego małżeństwa. Urodził się około r. 904. Po raz pierwszy pojawił się w r. 913 pod Konstantynopolem u boku ojca. Potem opiekował się nim wuj, Jerzy Sursubul. Na tron po ojcu, którego nie przypominał, wstąpił w 927 r. W tym samym roku zawarł też pokój z Bizancjum, utwierdzony małżeństwem z Marią, wnuczką cesarza Romana Lakapenosa. Bizancjum uznało w nim cara, a Kościół bułgarski traktowało odtąd jako autokefaliczny. Ale wpływy bizantyńskie, którym Piotr umożliwił swobodny dostęp do kraju, wywoływały niezadowolenie wielu. Buntownicy zamierzali osadzić nawet na tronie jednego z jego braci, Jana lub Michała. Wszystko to osłabiło spoistość państwa i jego bezpieczeństwo. W r. 930 odpadła od Bułgarii Serbia. Potem kraj nękały najazdy Madziarów i Pieczyngów. W kraju pojawiło się bogumilstwo. Na jego to temat Piotr korespondował z patriarchą Teofilaktem, może także z Pawłem z góry Latro. W 963 r. zmarła żona Piotra, Maria. Wkrótce też stosunki bułgarsko-bizantyńskie uległy pogorszeniu. Bizancjum odmówiło czynnego wystąpienia przeciw Węgrom i nie wpłaciło przyobiecanego trybutu. Potem intrygi dworu cesarskiego sprowadziły na Bułgarów najazd księcia ruskiego, Światosława Igorowicza (968). Najazd powtórzył się w roku następnym. Umierając 30 stycznia 969 r., Piotr zostawił kraj w położeniu trudnym, wystawiony na rozliczne niebezpieczeństwa. Mówiono potem, że uciekł przed najazdem i zmarł na wygnaniu w Rzymie, ale ta późna legenda nie znajduje najmniejszego potwierdzenia w źródłach. W r. 1211 synod biskupów bułgarskich ogłosił Piotra świętym. Jego wspomnienie obchodzono na Słowiańszczyźnie 30 stycznia i 25 listopada.

Piotr Orseolo, doża Wenecji. Urodził się w 928 r. w Wenecji, w patrycjuszowskiej rodzinie bogacącego się miasta. W 948 r. został komendantem floty operującej przeciw piratom. Kiedy w 976 r. lud Wenecji zbuntował się przeciw doży Piotrowi IV Candiano, a potem wśród rozruchów i pożarów dożę zamordował, Piotr prawdopodobnie zachowywał neutralność. Obrany na miejsce zamordowanego, przywrócił w mieście ład i pokój, z własnych zasobów rozpoczął odbudowę zniszczonego pożarem kościoła Św. Marka oraz Pałacu Dożów, zakładał szpitale i rozwijał działalność charytatywną. Niespodziewanie 1 września 978 r. opuścił jednak potajemnie miasto i z kilku towarzyszami, wśród których znalazł się św. Romuald oraz Jan, przyszły męczennik z Międzyrzecza, udał się do opactwa Cuxa pod Perpignanem. Żył tam pod kierownictwem opata Gwaryna, oddając się surowym praktykom ascetycznym. Następnie w pobliżu klasztoru zamknął się w rekluzji. Zmarł w niej 10 stycznia 987 r. Czterdzieści lat później dokonano elewacji jego relikwii. Znalazły się potem w kościele parafialnym w Prades oraz w rodzinnej Wenecji. Wspomnienie obchodzono 10 lub 14 stycznia. Kult zaaprobowano w 1731 r.

Piotr, biskup Composteli. Urodził się około 930 r. Wcześnie wstąpił do opactwa w Mezonzo. Tam też otrzymał święcenia kapłańskie. Zajmował się następnie klasztorem w Sobrado, gdzie w 966 r. został opatem. To samo stanowisko zajmował potem w opactwie w Antealtares, ufundowanym przy rzekomym grobie św. Jakuba. W r. 985 powołano go na stolicę biskupią. W dwanaście lat później organizował walkę z nadciągającym Al Manzorem. Zmarł w r. 1003, może w dniu 10 września. Czcią świadczoną świętym go nie otoczono; dopiero znacznie później – może myląc go z Piotrem z Tarentaise – wprowadzono do martyrologiów. Pod dniem 10 września umieścił go też w Martyrologium Rzymskim Baroniusz. Piotr pozostawił po sobie nieco pism i on to miał się przyczynić do powstania hymnu Salve Regina.

Piotr eremita, patron Trevi. Nie był pustelnikiem w ścisłym tego słowa znaczeniu. Zajmował się kaznodziejstwem, ale trzymał się stale na uboczu. Wędrował z miejsca na miejsce, przy czym do tego wędrownego kaznodziejstwa upoważnił go biskup Grzegorz z Tivoli. Zmarł w Trevi 30 sierpnia 1052 r. Na ołtarze wyniósł go biskup z Agnani w r. 1215. W tym też mniej więcej czasie napisano jego żywot wedle tego, co przekazała tradycja ustna. W 1701 r. wpisano go do Martyrologium Rzymskiego.

Piotr Damiani. Urodził się w r. 1007 w Rawennie, w licznej i niezamożnej rodzinie. Wykształcenie, a poniekąd także wychowanie zawdzięczał swemu starszemu bratu. Uczył się w rodzinnym mieście, a także w Faenzy i Parmie. Potem sam przez jakiś czas nauczał w Rawennie, gdzie też otrzymał święcenia kapłańskie. Zniechęciwszy się do świata, którego zepsucie dostrzegał w bliskim otoczeniu, wstąpił w r. 1035 do klasztoru benedyktynów-eremitów w Fonte Avellana. Uznanie dla jego wyrobienia duchowego i niepospolitych zdolności sprawiło, że stosunkowo rychło wybrano go tam przeorem (1043 r.). Wcześnie też został doradcą wielu klasztorów i duchowym kierownikiem wielu mnichów. Wtedy też w jego działalności uwidoczniły się starania o zreformowanie podupadającego życia zakonnego. Z początku zajął się tylko eremitami i dążył do stworzenia dostatecznie silnej więzi organizacyjnej i podania norm dla ich surowego życia. Równocześnie przejmował go smutny stan ówczesnego Kościoła. Ale zdawał sobie sprawę z tego, że w dziele ogólnej reformy nie wskóra wiele, jeśli nie znajdzie sprzymierzeńców u dwóch potęg ówczesnego świata. Toteż niebawem nawiązał kontakt z kurią rzymską i z dworem cesarskim. Początki współpracy przypadają na pontyfikat Grzegorza VI, ale do bliższych kontaktów z kurią dochodzi dopiero za pontyfikatu Klemensa II. Cesarz Henryk III, który w czasie pobytu w Rzymie (1046 r.) poznał i nauczył się cenić Piotra, prosił go, aby wspierał słabego papieża. Święty wielokrotnie to czynił. Tak więc w r. 1047 uczestniczył w synodzie laterańskim, który uchwalił kilka dekretów przeciw symonii. Kiedy zaś dostrzegł słabość papieża, zdecydował się napisać do niego bardzo surowy list. Papież zmarł w październiku tego samego roku i po krótkim pontyfikacie Damazego II na tron wstąpił Leon IX, który natychmiast mianował kardynałem Hildebranda. Był to dla Piotra znak, że nadszedł czas energicznego działania. Żeby je przyśpieszyć i podtrzymać, Piotr napisał wówczas dwa najbardziej bezkompromisowe ze swych pism: Liber Gratissimus oraz Liber Gomorrhianus, zaś w nich odmalował najciemniejszymi barwami stan kleru pogrążonego w symonii i nieobyczajności. Papież uznał widocznie ten obraz za przesadny i zaczął też okazywać Piotrowi chłód. Autor odczuł to do tego stopnia, że począł się obawiać potępienia papieskiego. Odtąd też nie wywierał już wpływu na poczynania kurii, a tym samym nie uczestniczył w kontrowersjach między Kościołem wschodnim i zachodnim. Sytuacja ulega zmianie już za krótkich rządów Wiktora II (1055-1057). Jego następca, Stefan IX, chcąc mieć w Piotrze współpracownika, mianował go kardynałem i biskupem Ostii (1057 r.). Święty bronił się przed tą godnością i przyjął ją dopiero wówczas, gdy papież zagroził mu ekskomuniką. Ale i tym razem pontyfikat trwał niezmiernie krótko. W marcu 1058 r. umarł Stefan IX i Piotr stanął wobec niesłychanych trudności: powstał zamęt, nielegalnie wybrano papieżem Benedykta X, kardynałowie uciekli. Po powrocie Hildebranda z Niemiec opowiedział się zdecydowanie za Mikołajem II, który niebawem powierzy mu trudne legacje. Tak więc w maju 1059 r. widzimy Piotra w Mediolanie, gdzie starał się do właściwych proporcji sprowadzić prerogatywy Kościoła miejscowego oraz przywrócić pokój, zburzony nadużyciami i reakcją reformistycznego ruchu zwanego patarią. Niebawem wybuchły nowe niepokoje w samym Rzymie. Na tron papieski wstąpił Aleksander II, ale równocześnie doszło do wyboru kontrkandydata, którym był biskup Parmy, Kadulus, występujący odtąd pod imieniem Honoriusza II. Piotr napisał wówczas do niego surowy list, potem ułożył memoriał na sejm w Augsburgu (1062 r.). By uprawomocnić wybór Aleksandra II, napisał też Disceptatio synodalis, dialog między mężem Kościoła a przedstawicielem króla. Gdy zaś na synodzie rzymskim z r. 1063 Hugo z Cluny przedstawił swój spór z biskupem z Mâcon, Piotr podjął się nowej legacji i wyruszył do Francji. Zażegnawszy z powodzeniem zatarg, wrócił do Italii, gdzie nie ustał jeszcze spór o obsadzenie tronu papieskiego. Znużony pracami, Piotr usunął się teraz do Fonte Avellana i oddał się tam życiu kontemplacyjnemu oraz tak charakterystycznym dla jego duchowości surowym umartwieniom. Aleksandra II wspierał teraz drogą korespondencji. Ale w marcu 1066 r., wezwany przez opata, pojechał jednak na Monte Cassino. Potem udał się do Florencji, by uśmierzyć spór między biskupem a mnichami z Vallombrosy. Wreszcie, zawsze wierny swej bezkompromisowości oraz konsekwencji, udał się do Frankfurtu, by rozpatrzyć sprawę rozwodową Henryka IV. Wróciwszy do Italii, wziął jeszcze udział w poświęceniu odnowionej bazyliki na Monte Cassino (1071 r.), potem odbył swą ostatnią legację, która poniekąd ukoronowała trudy poniesione przezeń w służbie papiestwa: pojechał godzić z nim swe rodzinne miasto, które do niedawna uparcie opowiadało się za antypapieżem. Wracając, zapadł w Faenzy na gorączkę i zmarł w nocy z 22 na 23 lutego 1072 r. Jego pamięć bez zwłoki otoczono czcią należną świętym. Kilkakrotnie dokonywano także translacji, nigdy go jednak formalnie nie kanonizowano. Kult usankcjonował dopiero Leon XII, który w r. 1821 ogłosił go Doktorem Kościoła. Ten ostatni tytuł Piotr wysłużył sobie m.in. swą bogatą spuścizną literacką. Składa się na nią 170 listów, 2 traktaty, 53 kazania, 7 życiorysów świętych oraz około 240 utworów poetyckich. Piotr był wielkim znawcą Biblii i Ojców Kościoła oraz znakomitym prawnikiem, kanonistą i latynistą. Długo jeszcze oddziaływał na ruchy reformatorskie w Kościele, czego dowodem jest m. in. poczesne miejsce, jakie Dante zapewnił mu w Boskiej Komedii (Raj, Pieśń 21). Wspomnienie świętego obchodzono dawniej 23 lutego, obecnie (od r. 1969) 21 lutego.

Piotr z Chavanon. Informuje nas o nim żywot, skreślony w czterdzieści lat po jego śmierci przez kanonika z Pébrac. Wiemy więc, że Piotr urodził się w pierwszych latach XI stulecia w Langeac, w Owernii, na terenie diecezji Saint-Flour, w licznej rodzinie rycerskiej. U początków swej kariery kościelnej obsługiwał zakonnice w Saint-Pierre-les-Chases (Haute-Loire). Tam to miała go jakaś zakonnica namawiać do grzechu: sanctimonialis femina quae potius daemonialis dicenda est – mówi o niej biograf. Zrezygnowawszy z archiprezbiteratu w Langeac, Piotr założył potem dom kanoników reguły św. Augustyna w Pébrac. Stało się to chyba w r. 1060. Kanoników wyposażono niebawem w liczne darowizny. Piotr zmarł 8 września między r. 1080 a 1085. Jego wspomnienie obchodzono na ogół w dniu następnym. U grobu świętego wypraszano sobie uzdrowienia z febry i w tym celu praktykowano tam inkubacje.

Piotr zwany Ogniowym (Igneus). Pochodził z Florencji. W Vallombrosie przywdział habit mnisi. Dla poparcia oskarżenia, wytoczonego przeciw biskupowi florenckiemu, Piotrowi z Pawii, któremu to zarzucano symonię, w 1068 r. przeszedł nietknięty próbę ognia. Stąd właśnie przydomek, który mu nadano. Wkrótce potem został przeorem w Passignano, a następnie opatem w Fucecchio. W 1074 r. Grzegorz VII mianował go kardynałem i biskupem w Albano, a następnie posługiwał się nim w rozmaitych legacjach na terenie Italii, Francji i Niemiec. Wiele zdziałał wtedy dla odnowienia dyscypliny kościelnej. Zmarł 8 stycznia po 1088 r. Wspomnienie obchodzono jednak w dniu 8 lutego. Jego kult zaaprobowany został w 1673 r.

Piotr I, biskup Anagni. Urodził się w Salerno, w rodzinie książęcej. Bardzo wcześnie wstąpił tam do klasztoru Św. Benedykta. Tam także odbył studia. Musiał się wyróżniać, bo zauważył go papież Aleksander II i mianował biskupem Anagni. Piotr przyłożył się wówczas do wprowadzania reform gregoriańskich. Na tym polu osiągnął wiele, ale też przysporzył sobie zawziętych wrogów. Zmarł 3 sierpnia 1105 r. Jego żywot sporządził wybitny teolog, Bruno z Segni. Przyczynił się ten żywot do rychłej kanonizacji. Dokonano jej już w 1110 r. Kult przetrwał do dnia dzisiejszego. Piotr pozostał patronem miasta i diecezji.

Piotr Eremita. Pochodził z Amiens. Przez długi czas żył jak pustelnik, a ubierał się jak mnich. Kiedy w 1095 r. Urban II wezwał Zachód do krucjaty, razem z wieloma innymi ruszył w drogę, nawołując wszędzie do podjęcia papieskiego apelu. Okazało się wtedy, że doskonale panuje nad tłumami. Dzięki temu w 1096 r. w Kolonii znalazł się na czele piętnastu tysięcy pielgrzymów. Tłum ruszył w drogę. Na Węgrzech, w Serbii i na terenie cesarstwa bizantyńskiego dopuszczono się wielu aktów bezprawia. Nie dorównano w tym względzie innym rzeszom, które w Nadrenii dopuściły się okrucieństw wobec Żydów. Cesarz Aleksy I Komnen przyjął Piotra i radził mu czekać na armię rycerzy. Kiedy rzesza znów dopuściła się bezprawia, cesarz pozwolił jednak przeprawić się na brzeg azjatycki. Nierozwaga wojowników improwizatorów sprawiła, że w październiku 1096 r. zostali rozbici na grupy i ponieśli olbrzymie straty. Resztki pielgrzymów Bizantyńczycy przyprowadzili na powrót do Konstantynopola. Odtąd Piotr trzymał się na uboczu, zajmując nieraz stanowisko nieco dwuznaczne. Uczestniczył w zdobywaniu Antiochii i Jerozolimy. Pod koniec 1099 r. opuścił Święte Miasto, jakby -dla zaznaczenia kresu spodziewań eschatologicznych-. Miał potem powrócić w okolice Li-ge. Mówiono, że osiadł w Huy i że w Neufmoustier założył klasztor. Podobno w 1115 r. zakończył w nim życie. Gdzieniegdzie wspominano go jako świętego w dniu 8 lipca. Przede wszystkim otoczyły go jednak bogate legendy, które często wyolbrzymiały jego rolę.

Piotr Pappacarbone. Urodził się w 1038 w możnej rodzinie, spokrewnionej z longobardzkimi książętami na Salerno. Był bliskim krewnym św. Alferiusza, założyciela opactwa w Cava. Do tego też opactwa wcześnie wstąpił. Czynił tam szybkie postępy w życiu duchowym i zakonnym, do czego przyczyniło się m.in. kierownictwo opata Leona, bezpośredniego następcy św. Alferiusza. Tęskniąc za życiem w odosobnieniu, przebywał potem w pustelni na sąsiedniej Górze Św. Eliasza, a następnie udał się do Cluny. Gdy po pięciu latach wrócił na południe, Gizulf II, książę na Salerno, zaproponował go na biskupstwo w Policastro. Na stolicy tej długo nie zasiadał. Po dwóch latach powrócił do Cava, gdzie został koadiutorem opata. W ośrodku atmosfera była napięta. Mnisi sprzeciwiali się zwyczajom kluniackim, które zaprowadzano w opactwie. Piotr opuścił wtedy swój posterunek i przez jakiś czas przebywał w klasztorze Św. Archanioła w Cilento. Gdy w 1079 r. zmarł opat Leon, jednogłośnie obrano go jego następcą. Rądził mądrze i stanowczo. W czasie tych rządów opactwo wzrosło w liczbę i znaczenie, stało się też znane w szerokich kręgach kościelnych. Zdobyło sobie zarazem niezależność od ingerencji biskupich i książęcych. Miało również swój cenny udział w szerzeniu reform gregoriańskich. W 1012 r. przyjmowało w swych murach Urbana II oraz liczny zastęp kardynałów, biskupów i panów świeckich. Papież konsekrował wówczas kościół opacki i obdarzył go cennymi przywilejami. Piotr zmarł w podeszłym wieku, 4 marca 1123 r. W pamięci mnichów zapisał się przede wszystkim jako constructor et institutor. Kult zaaprobowano w 1893 r.

Piotr I, biskup Tarentaise. Nic nie wiemy o jego młodości. Zrazu był może mnichem benedyktyńskim w Molesme. Razem z innymi zakładał potem w lasach pod Cîteaux nowy ośrodek. Stamtąd to w 1113 r. wyruszył na nową fundację do Ferté, gdzie był najpierw przeorem i gdzie około 1120 r. został opatem. Następnie przewodził ekipie zakładającej opactwo w Tiglieto, po drugiej stronie Alp. Podobnie w 1124 r. działał w piemonckim Locedio. Dzięki tym czynnościom znalazł się też w dolinie Tarentaise, na terenie osieroconej diecezji. Poznawszy jego zalety, tamtejszy kler i wierni zażądali, aby objął u nich rządy jako biskup. W 1125 r. zasiadał już na tej stolicy. Razem z hrabią Amadeuszem III starał się potem o założenie opactwa cysterskiego w Tamié, na terenie diecezji Vienne. Interweniował w sporze między kanonikami z Agaune a seniorami z Allinges. Wtedy też kanoników regularnych wprowadził do swej diecezji. Zmarł w 1140 r. Cystersi wspominali go w swych menologiach pod dniem 29 czerwca.

Piotr Czcigodny (Venerabilis). Urodził się około 1094 r. w Owernii. Zwał się zrazu Maurycym de Montboissier. Rodzice powierzyli go jako oblata przeoratowi benedyktynów w Sauxillanges. W 1109 r. złożył profesję zakonną. Był potem przeorem w Vézelay i w Dom-ne. W sierpniu 1122 r. obrano go opatem w Cluny. Był nim do swej śmierci, która nastąpiła 25 grudnia 1156 r. W czasie swych długoletnich rządów przystosował upadającą gospodarkę do zmieniających się warunków. Śledził pilnie rozwój zakonu, w czym pomocnymi były mu podróże do Anglii, Italii i Niemiec. Jego poglądy na monastycyzm stały się okazją do polemiki z Bernardem z Clairvaux. Był osobowością pociągającą i wrażliwą, mężem modlitwy i wielkiego serca. On to w Cluny przygarnął Piotra Abelarda. Pozostawił po sobie kilka dziełek apologetycznych: Tractatus adversus Petrobrusianos haereticos, Summula quaedam brevis contra haereses et sectam diabolicae fraudis Saracenorum oraz Tractatus adversus Iudaeoreum inveteratam duritiem. To ostatnie było najlepszym dziełkiem epoki w określonej materii. W De miraculis pozostawił interesujące świadectwo średniowiecznego pojmowania świętości. Kazał przetłumaczyć na łacinę Koran. Z dziełka, napisanego na temat Księgi islamu, ostały się tylko dwa rozdziały. Ułożył też kilka hymnów liturgicznych i innych utworów poetyckich. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze jego obfita korespondencja. Był umysłem oryginalnym, zawsze nastawionym ugodowo, można śmiało powiedzieć – ekumenicznym. Jego żywot wkrótce po 1156 r. napisał Rudolf, mnich z Cluny. U benedyktynów wspomina się go razem z innymi świętymi opatami tego ośrodka w dniu 11 maja.

Piotr II, biskup Tarentaise. Urodził się w 1102 r. w Saint-Maurice-de-l’Exil, w Delfinacie. Już jako młodzieniec wyróżniał się pobożnością i pilnością w nauce. Habit cysterski przyjął w Bonnevaux, w opactwie, które dopiero co założono na prośbę Wita z Burgundii, arcybiskupa Vienne, późniejszego papieża Kaliksta II. W opactwie Piotr spotkał jako przełożonego Jana, przyszłego biskupa w Valence, a także Amadeusza z Clermont, jego syna Amadeusza, który zostanie opatem w Hautecombe i biskupem Lozanny, oraz innych. Wkrótce po nim do klasztornej furty zapukali też jego ojciec i brat, podczas gdy matka i siostra przyjęły welon u cysterek w opactwie Św. Pawła. W 1132 r. on sam został opatem nowej fundacji w Tamié. Gdy zmarł Piotr I, biskup Tarentaise, a jego następca Izdrael okazał się niedołężny, obrano go na tę stolicę. Rychło wprowadził do katedry kanoników regularnych i razem z nimi recytował codzienne oficjum. Kiedy jednak zaczęto go czcić jak świętego, uszedł i schronił się w opactwie w Lucelle. Żył tam jak najskromniejszy mnich. Odnaleziony, ustanowił u siebie tzw. jałmużnę majowego chleba, która przetrwa do rewolucji francuskiej: ktokolwiek by zapukał w maju do biskupiego domu, otrzymywał chleb i talerz zupy. Wiele utrudził się przy godzeniu zwaśnionych: biskupa Sion z hrabią Sabaudii, biskupa Maurienne z seniorami z La Chambre, kanoników z Saint- -Maurice z cystersami z Haucr-t, biskupa Genewy z hrabią Sabaudii itd. Mniej powodzenia miał w zażegnywaniu schizmy po śmierci papieża Hadriana IV. Obrano wtedy Aleksandra III, ale Fryderyk Barbarossa narzucił kardynała Oktawiana jako Wiktora IV. Piotr nadaremnie przekonywał wtedy cesarza, przy czym w tych zabiegach był niemal osamotniony. Potem Fryderyk Barbarossa kazał obrać Paschalisa III i dopiero w 1177 r. zgodził się uznać Aleksandra III. Potem jeszcze Piotr jednał hrabiego Sabaudii z hrabią Tuluzy, kanoników z Lyonu z hrabią Forez, kanoników z Saint-Maurice z hrabią Sabaudii, nawet Henryka II, króla Anglii, z Ludwikiem VII francuskim. W 1174 r. papież wysłał go do cystersów w Bellevaux. Tam zmarł 14 września tegoż roku. Kanonizowano go w r. 1191. Jest jednym z trzech świętych cystersów, o których kanonizację wystarano się.

Piotr Jednooki (Monoculus). Urodził się na zamklu Marlac, w pobliżu Cluny, w rodzinie spokrewnionej z panującymi. Habit przywdział w Igny, w opactwie, które św. Bernard założył w 1126 r. W 1155 r. został tam przeorem. Potem obrano go opatem w Valroy. Tam to zachorował, na skutek czego postradał oko. Wtedy to przylgnął doń przydomek Jednookiego. W 1169 r. został opatem w macierzystym Igny. W osiem lat później zamordowano Gerarda z Clairvaux za to, że zganił zakonnika, który prowadził gorszące życie. W dwa lata później obrano Piotra następcą Gerarda i Henryka, mianowanego kardynałem i biskupem Ostii. Nie czuł się na tym stanowisku dobrze, ale gdy chciał zgłosić rezygnację, Ludwik VII przynaglił go do pozostania na urzędzie. W 1185 r. papież Lucjusz III obarczył go misją zreformowania kongregacji z Granmont, w której konwersi podnieśli bunt. Potem papież wezwał go do Rzymu, i właśnie Piotr udzielił mu ostatnich sakramentów. W 1186 r., w towarzystwie dwóch innych opatów, zaczął wizytację opactw afiliowanych do Clairvaux. Zanim przybył do Foigny, zachorował. Zmarł 29 października 1186 r. Pochowano go w Clairvaux. Cystersi wspominali go 18 maja.

Piotr z Parenzo. Stał się w 1199 r. ofiarą walk, jakie w tym czasie rozdzierały miasta północnej Italii. Był w Orvieto podestą i jako taki zwalczał członków patarii. Dlatego został skrycie zamordowany. Uznano to za męczeństwo i jego szczątki złożono w katedrze. Wspomnienie obchodzono tam 21 maja.

Piotr z Castelnau. Urodził się w pobliżu Montpellier. W 1182 r. został kanonikiem, a w 1199 r. archidiakonem w Maguelonne. Innocenty III powierzał mu wówczas rozmaite zadania. W 1201 r. Piotr wstąpił do cystersów. W dwa lata później papież wysłał go razem z drugim cystersem do albigensów. Miała to być -misja wiary i pokoju-. Legaci stali się wtedy wędrownymi kaznodziejami i podejmowali dyskusję z predykantami nowego wyznania. Potem pod wpływem św. Dominika zaczęli wieść życie bardziej surowe. Ale zakwestionowali też lojalność niektórych biskupów, a od panów świeckich domagali się wparcia, tzw. brachium saeculare. Na tym tle pojawiły się konflikty. Piotr obłożył potem hrabiego Tuluzy ekskomuniką i interdyktem. W Saint-Gilles doszło do rozmowy z opornym hrabią. Toczyła się burzliwie. Wkrótce po niej, rankiem 15 stycznia 1208 r., jeden z zauszników hrabiego zabił legata. Zbrodnia stała się bezpośrednią przyczyną ogłoszenia krucjaty przeciw albigensom (marzec 1208 r.) W czerwcu 1209 r. Rajmund VI, hrabia Tuluzy, odbył pokutę, a na grobie Piotra złożył dla jego uczczenia sowitą jałmużnę. Szczątki męczennika hugenoci spalili w 1592 r. Jego kult zaaprobował Pius IX. Cystersi i południowe diecezje Francji wspominają go w dniu 15 stycznia.

Piotr Ordyński i Febronia (Fewronia) Muromscy (z Muromy, na wschód od Moskwy). Piotr był synem Jerzego Włodzimierskiego. Razem z żoną, która słynęła z daru cudów i przewidywania przyszłości, wiódł życie bardzo bogobojne. Pod koniec swych dni miał także przywdziać habit i przyjąć zakonne imię Dawid. Febronia postąpiła podobnie i przyjęła imię Eufrozyna. Piotr zmarł w 1228 r. Razem z żoną pochowany został w katedrze. Kult świętych małżonków zaaprobował synod moskiewski z 1547 r. Ich wspomnienie nakazano wówczas obchodzić w dniu 25 czerwca. Żywot, który im poświęcono, zawiera najwidoczniej motywy legendarne.

Piotr González. W Hiszpanii nazywano go też San Elmo lub San Telmo. Urodził się przed 1190 r. w Astordze, w starej kastylijskiej rodzinie szlacheckiej. Był najpierw kanonikiem w Palencji, potem wstąpił do dominikanów. Głosił kazania nawołujące do krucjaty przeciw Maurom. Był spowiednikiem Ferdynanda III Kastylijskiego. Zmarł w 1246 r. w Tuy (Pontevedra, Galicia). Już w 1254 r. pozwolono na jego kult w Hiszpanii. Uchodził potem za patrona żeglarzy i jako San Elmo często mylony był z Erazmem. W sztukach plastycznych występuje ze statkiem w ręku, ale też z ogniem lub rozżarzonymi węglami. Szczątki spoczywają w katedrze w Tuy. Wspomnienie przypada 14 lub 15 kwietnia.

Piotr z Werony. Urodził się w Weronie pod koniec XII stulecia, w rodzinie dotkniętej wpływami katarów. Studiując w Bolonii, zetknął się z zakonem dominikańskim, do którego wstąpił może jeszcze za życia założyciela. Jako dominikański kaznodzieja działał później w Mediolanie (1232-1234), Vercelli (1238), Rzymie (1244), Florencji (1245). W tej ostatniej kontaktował się z siedmioma założycielami serwitów. Konfraternie mariańskie z Mediolanu, Florencji i Perugii także uważały, że był ich założycielem. Głosząc kazania przeciw innowiercom, działał następnie w Mantui, Pawii, Cesenie i Bergamo. W 1236 r. był przeorem w Como. Podobne urzędy piastował w Asti (1248-1249) i Piacenzy (1249-1250). Gdy przebywał w Asti, zajmował się zakładaniem klasztoru dominikanek w Mediolanie. W czerwcu 1251 r. Innocenty IV, przebywając w Lombardii, roztoczył przed nim ogrom zagrożenia herezją i mianował go inkwizytorem dla okręgów Mediolanu i Como. Jako taki nigdy nie uczestniczył w procesach. Ale w Niedzielę Palmową 1252 r. obwieścił publicznie, że podejrzani o herezję mają w określonym czasie wyraźnie zadeklarować swe posłuszeństwo wobec Kościoła. Był wtedy świadom tworzącego się przeciw niemu spisku

http://www.deon.pl/imieniny/

 

 

O autorze: Judyta