Przerażający wysyp oskarżeń księży o pedofilię pokazuje jak niepewnie czuje się partia rządząca i jak bardzo potrzebuje obecnie zasłony dymnej z sensacji .
Oskarżony o pedofilię ksiądz Wojciech Gil powinien za podanie w mediach jego nazwiska, adresu i zdjęcia żądać wielomilionowego odszkodowania. Szczególnie, że oskarżenie jest najprawdopodobniej fałszywe, nie ma oficjalnego wniosku z Dominikany o ściganie księdza i trudno inaczej nazwać tę akcję niż linczem medialnym. Podobno ksiądz naraził się lokalnej mafii narkotykowej. Albo nie wykazał należytej ostrożności.
Nauczyciele akademiccy od dłuższego czasu egzaminują studentów przy drzwiach szeroko otwartych na korytarz. Nie chcą ryzykować oskarżenia o molestowanie przez studenta niezadowolonego z wyniku egzaminu. Wielu mężczyzn z tych samych przyczyn nie wsiada z nieznajomą kobietą do windy.
Fałszywe oskarżenia okazały się zmorą współczesnego świata. Wbrew pozorom lincz medialny jest teraz o wiele łatwiejszy niż w czasach gdy nie było tak wielu procesów o naruszenie dóbr osobistych.
Chętni bez trudu znajdą młodego człowieka, który za stosownym wynagrodzeniem opowie wszystko co u niego zamówimy. Bywa, że jest to młody człowiek, który handlował dotąd ciałem i nie ma żadnych oporów przed przehandlowaniem również swego wizerunku.
Przyjmijmy jednak, że faktycznie w miejscowości X ksiądz Y próbuje zaczepiać ministrantów i chórzystki. Mówię o zaczepianiu a nie o gwałcie bo ten jest przestępstwem kryminalnym niezależnie od jego okoliczności i osoby gwałciciela. Trudno mi uwierzyć, że osoba zaczepiana nie potrafi sobie poradzić. A przede wszystkim dlaczego, jeżeli postępowanie księdza ją razi, pojawia się ponownie w zakrystii pod nieobecność innych parafian, odwiedza księdza w domu, wyjeżdża z nim na wycieczki. Dlaczego przypomina sobie o swojej traumie dopiero po kilkudziesięciu latach i z lubością opowiada o niej przed kamerami?
Od dłuższego czasu w autobusie, tramwaju czy pociągu muszę pilnować wyłącznie torebki i jest to jeden z uroków mego wieku , ale w czasach dzieciństwa i młodości bez trudu radziłam sobie z niewczesnymi amantami. I nigdy nie przeżywałam w związku z tym żadnej traumy- co najwyżej zniecierpliwienie. Nie wyobrażam sobie również , żeby jakakolwiek siła zmusiła mnie do kontaktu z niestosownie zachowującym się księdzem, trenerem czy nauczycielem.
Kiedyś na wyścigach pewien starszawy dżokej zbyt gorliwie wsadzał mnie w boksie na konia.
„ Co robisz?”- zapytałam zniecierpliwiona.
„ Sorry, ręka mi się omskła” – odparł.
„Uważaj, bo jak mi się ręka omsknie, będziesz szukał protezy w gnoju” – wrzasnęłam na całą stajnię
„ Skąd wiesz, że mam protezę?”- tylko to go zabolało.
Chłopcy stajenni długo rechotali, a jeden z nich podarował mi w nagrodę za asertywność czekoladkę. Odtąd nigdy nie miałam z tym dżokejem kłopotów.
Natomiast pewna Marzenka załatwiła sobie z tym samym dżokejem (w znany od początku świata sposób) wyjazd na międzynarodowy meeting. Niewiele skorzystała – spadła z konia już na forkentrze i najadła się tylko wstydu. Ale nie opowiadała potem o traumie jaką przeżyła i nie oskarżała faceta o molestowanie. Zachowała się- moim zdaniem- honorowo.
Pani która – jak twierdzi- opłacała angaż w partii Samoobrona tą właśnie walutą, swoje perypetie rozrodcze i zdrowotne upubliczniła i uczyniła przedmiotem licznych rozpraw sądowych. Kuriozalnym było, że nie mogła sobie w sądzie przypomnieć kto z licznych członków zatrudniającej ją w sekretariacie partii, jest ojcem jej dziecka. Po drugiej pomyłce w tej drażliwej kwestii sad powinien jej pozew oddalić i ukarać ją za fałszywe zeznania. Zupełnie przy tym zapomniano o starożytnej zasadzie Volenti non fit iniuria.
Podobnie można oceniać historię ofiar słynnego dyrygenta Wojciecha Kroloppa. Jak wykazało dziennikarskie śledztwo wyczyny Kroloppa były publiczną tajemnicą, a rodzice poszkodowanych chłopców na ogół doskonale wiedzieli co się dzieje z ich dziećmi i traktowali to jako cenę kariery. Jeżeli dzieci przeżywały dramat – to przede wszystkim z winy ich rodziców.
Prawdziwy dramat był natomiast udziałem dzieci kierowanych przez sądy rodzinne na przymusowe leczenie do Andrzeja Samsona. Te dzieci – na ogół niepełnosprawne- nie potrafiły się bronić i nie umiały powiedzieć opiekunom o swoich przeżyciach.
Ciekawe jest, że tak zwane środowisko równie gorąco broniło Samsona jak teraz potępia księży, którym nic jeszcze nie udowodniono. Nikomu nie przyszło również wówczas do głowy, że ofiary Samsona mają otrzymać odszkodowania od „Polskiego stowarzyszenia psychologów i terapeutów” , albo jeszcze lepiej od „Stowarzyszenia psychologów sądowych” choć to sądy kierowały dzieci na przymusową terapię. Natomiast za udowodnione lub nie przewinienia księży ma finansowo odpowiadać kościół jako instytucja.
Nie twierdzę, że nie istnieją zjawiska takie jak lobbing, molestowanie seksualne, przemoc w rodzinie. Nie bronię ich sprawców ani nie lekceważę przeżyć ofiar. Tyle, że prawdziwe ofiary na ogół nie znajdują w naszym kraju wsparcia.
Wielokrotnie opisywałam sprawę dziewczyny, która musiała uciekać przed prześladującym ją gangsterem za granicę gdyż żadna z powołanych do tego instytucji, do których się zwracała nie udzieliła jej pomocy, choć wszyscy w jej miasteczku wiedzieli, że gangster zmuszał ją do współżycia od 14 roku życia. Więcej – sąd pierwszej instancji przyznał wielokrotnemu mordercy i gwałcicielowi prawa rodzicielskie do ich, będących owocem gwałtu, dzieci. Sprawę rozstrzygnęła się przypadkiem. Następna ofiara, wielokrotnie gwałcona przez gangstera ( nawet przy jej mężu) zaatakowała go tasakiem. Po rannego przyleciał helikopter sanitarny, ale nie udało się go uratować. ( Przypomnijmy tu sobie ilu dzieciom odmówiono ostatnio pomocy w izbie przyjęć szpitali.) Dziewczyna siedzi teraz w więzieniu oskarżona o morderstwo. Nikt się nad jej dramatem jakoś nie pochyla.
Zamiast tego media serwują nam medialne lincze księży, które służą rozbrajaniu i ogłupianiu społeczeństwa.
Szanowna Autorko,
w tym, co napiszę nie ma cienia złośliwości, ale:
1. Już w pierwszym akapicie tzw. problem pedofilii wśród księży sprowadza Pani do rangi narzędzia politycznego partii rządzącej. Gdyby kto inny był jego autorem, zaliczyłbym mu to jako błąd. W Pani przypadku nie wiem, jak to sklasyfikować, gdyż z pewnością – jako bystra obserwatorka życia – wie Pani, że mamy tu do czynienia z polskim etapem globalnej walki z Kościołem. Twierdzenie, że to Platforma Obywatelska porusza ten mechanizm, mocno mnie rozczarowuje, bo zaczernia obraz toczącej się wojny aksjologicznej.
2. Sugerowanie, że ofiary przemocy seksualnej świadomie nie korzystają z całego dostępnego im arsenału narzędzi obronnych, jest wodą na młyn coraz bardziej skutecznych środowisk lobbujących na rzecz legalności pedofilii.
3. Nie można twierdzić, że problem pedofilii i homoseksualizmu w Kościele nie istnieje. On narasta. Komuś zależało, by tak się stało i teraz wykorzystuje ten grzech do walki z Kościołem. Wiem o kilku inicjatywach wiernych i księży, którzy przerażeni swoimi obserwacjami i doświadczeniami próbowali podjąć walkę z tymi grzechem poprzez “drogę służbową”. Bezskutecznie. Ktoś ucinał łeb takim inicjatywom. Ciągle pojawiają się te zaimki nieokreślone: ktoś, komuś… Na tę chwilę potrzeba “przewietrzenia” plebanii i zwarcia szeregów w obronie Kościoła przed żądaniami finansowymi.
I jeszcze jedno: takie teksty tylko pozornie bronią Kościół. Są tak naprawdę niedźwiedzią przysługą. Nie chciałbym, żeby “wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły”.
Słusznie. Jestem przekonany, że ludzie sterujący mediami znajdują się znacznie wyżej w hierarchii władzy niż jakaś Platforma czy inne SLD.
Walka z Kościołem nie skończy się z odejściem Tuska od władzy.
Ad. 2. – myślę, że jednak źle zrozumiał Pan intencje autorki. Te egzemplifikacje mają pokazać, że w wielu przypadkach świadectwa obciążające księży są po prostu fałszywe, że konstruowane dla mediów historie wyglądają sztucznie i nieprzekonywująco.
Co do ostatniego akapitu – stawianie tak uogólnionych oskarżeń też nie wydaje się służyć dobru Kościoła. Mówmy konkretami, albo wcale.
Pisząc w taki sposób, rzuca Pan cień na całą hierarchię kościelną. Mam nadzieję, że jednak niesłusznie.
Ja też twierdzę z wielu relacji, że homoseksualizm i w mniejszym stopniu pedofilia w Kościele istnieją i trzeba je wypalać gorącym żelazem. Problem w tym, że fakty te podnoszą wrogowie Kościoła, którym nie zależy na jego dobru, a na jego destrukcji, między innymi przez horrendalne odszkodowania. Jestem pewien-to jest gra na zniszczenie Kościoła i wtłoczenie społeczeństwu (nie bez sukcesów), że każdy ksiądz jest pedofilem.
Inna dziwna rzecz wynikająca z tych problemów to dwuznaczna postawa lewactwa wobec homoseksualizmu i pedofilii. Z jednej strony lewactwo z nieskrywaną sympatią odnosi się do homoseksualizmu, a z drugiej grzmi (czyżby z powodu swojej “zaściankowości” i “homofobii” :) ), że Watykanem rządzi homoseksualne lobby. Podobnie jest w sprawie pedofilii. Zachodnie lewactwo dąży do legalizacji pedofilii, podczas gdy to właśnie za pedofilię uderza w Kościół. Normalka, w końcu lewactwo to najbardziej sprzeczna wewnętrznie ideologia nienawiści.
@Asadow
To, co dzieje się w Kościele instytucjonalnym, ziemskim (dla jednych – wojującym, dla innych – pielgrzymującym), w bardzo dużym stopniu zależy od nas, ludzi. A że naturę mamy wcale nie wolną od grzechu, grzech pojawia się i w Kościele. Od problemu, który dziś poruszamy, Kościół wolny nie był nigdy, bo to niemożliwe. Radził sobie z nim jednak bardzo skutecznie za pomocą “drobnego sita” w seminariach oraz czujności specjalnych wewnętrznych organów, które nieopatrznie zlikwidowano.
Trzeba sobie szczerze powiedzieć prosto w oczy: kondycja Kościoła tu, na ziemi, najlepsza nie jest. A skoro tak, to muszą być tego jakieś przyczyny. Pora odpowiedzieć sobie na podstawowe pytanie: jak to jest, że mamy super-Biskupów, super-Prymasów i super-Papieży, a skutecznie skopano nam tyłki w całej Europie Zachodniej, obu Amerykach, a w Polsce kopią nam je coraz boleśniej?
@Migorr
Podpisuję się obiema rękami.
Pewne grzechy są w Kościele “hodowane”, by w odpowiednim czasie nadszedł czas żniw.
Aby osądzić, czy nasi przewodnicy są super, czy – nie-super, trzeba wziąć pod uwagę jak zacięta jest kampania zewnętrznych wrogów Kościoła na rzecz jego zdyskredytowania i osłabienia.
Okaże się zapewne, że nie jest beznadziejnie, ale też nie – idealnie.
Że są duchowni wspaniali oraz tacy, którzy bardziej szkodzą niż pomagają.
Czy mamy więc domagać się doskonałości od naszych wszystkich pasterzy?
Tak, musimy to robić – w trosce o doskonałość Kościoła.
Nie możemy popadać w samozadowolenie ani oszukiwać się, że jest lepiej, niż to ma miejsce w rzeczywistosci.
Oznacza to jednak wstąpienie na bardzo niebezpieczny grunt, bo Chrystus każe nam skupiać się na własnych grzechach, na doskonaleniu samego siebie. Aby wyjmować źdźbła z oczu naszych bliźnich musimy najpierw wyjąć belki z własnych.
Wydaje mi się, że nie ma innej drogi: wymagać najpierw od siebie, aby mieć prawo wymagać od innych.
Zgoda. Grunt jest niebezpieczny, ale pamiętajmy choćby o Katarzynie Sieneńskiej. Przypowieść o źdźble i belce jest często celowo nadużywana, ma działać obezwładniająco. Pamiętajmy też, że wymagania stawiane przed pasterzami mają inną naturę i kaliber.
Zgoda i z mojej strony. Pasterze Kościoła powinni być zawodowcami od wyciągania belek i źdźbeł owieczkom, także tym, które na skutek dopustu Bożego stały się możnymi tego świata.
Aby mogli wypełniać swoją funkcję muszą być poza podejrzeniem.
Nie problem pedofilii lecz tylko eksplozję oskarżeń widzę jako działanie partii rządzącej. Niezależnie od walki o rząd dusz, od wojny cywilizacyjnej, od wojny dobra ze złem istnieje coś takiego jak standardy prawne. Bezkarny lincz medialny na księdzu powinien zakończyć się sprawą sądową. Ja nie wypowiadam się na temat jego winy czy braku winy. Protestuję przeciwko ujawnianiu jego wizerunku i adresu pomimo braku formalnego oskarżenia.
Następną sprawą jest problem wiktymologiczny. Udział ofiar w przestępstwie. Nie rozumiem dlaczego dziecko niezadowolone z zachowań księdza czy nauczyciela nadal przychodzi na plebanię, zostaje z księdzem sam na sam, odwiedza go w domu. A potem przeżywa traumę o której przypomina sobie nota bene po wielu latach. To chyba kwestia złego wychowania. Dziecko powinno wyrazić- nawet brutalnie- swoją dezaprobatę i nigdy więcej nie pojawić się na plebanii. Swego czasu zostałam wezwana do szkoły gdyż syn powiedział publicznie do nauczyciela; ” zabieraj łapy pedale”. Okazało się , że nauczyciel zdejmował mu ” rzęskę” z policzka. Powiedziałam dyrektorce, że moim zdaniem to ona ma problem i faktycznie nauczyciel zmienił pracę. Syn nie przeżywał żadnej traumy, śmiał się z “żałosnego idioty”. Nie bardzo interesuje mnie co jest wodą na czyj młyn. Interesuje mnie prawda. To, że złodzieje świadomie kradną nie jest argumentem na rzecz legalizacji kradzieży. Również to, że niektóre panie świadomie pozwalają się okraść oszustom matrymonialnym nie jest argumentem na rzecz legalizacji oszustw. Podobnie świadomy udział niektórych ofiar czy pseudo- ofiar w akcie pedofilskim nie jest i nie może być argumentem na rzecz jej legalizacji.
Szanowna Pani,
w swoim komentarzu odniosłem się do tego co Pani napisała w tekście głównym.
Prawdę mówiąc, jako pedagog z wykształcenia i nauczyciel-praktyk, zszokowany jestem przykładem, którym łaskawa była Pani się pochwalić. Najpierw protestuje Pani – skądinąd słusznie – “przeciwko ujawnianiu jego wizerunku i adresu pomimo braku formalnego oskarżenia”, by za chwilę za wzór postawić własnego syna, który – również publicznie – nazwał nauczyciela “pedałem” a chwilę później śmiał się z „żałosnego idioty.” Ciarki przechodzą po plecach.
Szanowna Pani,
z przykrością stwierdzam, że Pani wypowiedzi co do udziału ofiar w przestępstwie korespondują z wczorajszymi nieszczęsnymi słowami abp. Michalika. Dzięki Bogu Przewodniczący KEP szybko zareagował i przeprosił za – jak to nazwał – lapsus językowy. Proponuję, by Pani uczyniła to samo.
Uważam, że abp. Michalik padł ofiarą politycznej poprawności. Przeprosił- widać uważa, że ma coś do stracenia. Na przykład stanowisko. Ja nie mam stanowiska i nie mam zamiaru nikogo przepraszać za poglądy, które uważam za słuszne. Nie ujawniłam nazwiska nauczyciela, który faktycznie należał do tej wspaniałej mniejszości seksualnej.( teraz mówię poprawnie, prawda?) Wychowanie syna , w braku poszanowania do fałszywych autorytetów pozwoliło mu obronić się przed publicznym molestowaniem. Bo pan profesor publicznie głaskał go po twarzy, czego sobie nie życzył. Czy byłoby lepiej gdyby syn po 20 latach lał krokodyle łzy przed dziennikarzem, opowiadając jaką to traumę przeżył? I gdyby może oskarżał nauczyciela? Nauczyciel zachował się jak idiota pozwalając sobie na publiczne ujawnianie swojej słabości i dostał to na co zasłużył. Gdyby ofiary księży były równie asertywne nie uczestniczylibyśmy obecnie w tych ohydnych, żałosnych spektaklach. A może chodzi Panu o tego “pedała” ? Zapomniałam przecież , że to słowo jest obecnie karane. Było to jednak 17 lat temu. Uspokoję Pana- to przestępstwo przedawniło się.
To są już szczyty bezczelności, to co Pan tu uprawia. Sam się Pan “przewietrz”, zamiast napadać na Bogu ducha winnych ludzi, lub sugerować “przewietrzanie” plebanii.
Jeżeli już jakieś środowisko należałoby “przewietrzyć”, to raczej celebrycką Warszawkę ze szczególnym uwzględnieniem środowiska aktorskiego. Tam mamy prawdziwą nadreprezentację homoseksualistów.
Na 1000 homoseksualistów – 400 jest pedofilami. Ale na tych 400 pedofili tylko jeden jest księdzem.
Gdyby rzeczywiście komukolwiek zależało na chronieniu dzieci przed pedofilami – zastosowano by przymusowe leczenie homoseksualizmu, ostry monitoring tego środowiska i listę zawodów, do których nie powinni mieć dostępu.
Ale przecież chodzi tylko o to, żeby dokopać Kościołowi.
Abp.Michalik miał rację. I rzeczywiście żal tylko, że uległ przymusowi poprawności.
“wymagać najpierw od siebie, aby mieć prawo wymagać od innych”. O, to to;)
Twierdzenie jakoby homoseksualizm ogarniał coraz większe rzesze ludzi jest błędem wynikającym z propagandy tegoż lobby.
Tak jak zawsze populacja ma około 2% homoseksualistów. Tyle tylko, że w drodze szantażu udało im się wykreślić homoseksualizm z listy chorób.
Natomiast oskarżenie o pedofilię czy molestowanie obecnie jest ulubionym narzędziem zemsty: na egzaminatorze za niezdany egzamin, podczas rozprawy rozwodowej na współmałżonku, żeby wyrwać mu dziecko, na pracodawcy, który nam podpadł.
Podobnie jak w Dominikanie poszerza sie też środowisko niezamożne, które z prostytucji dziecięcej zrobiło sobie środek utrzymania. I tu wszystkie chwyty są dozwolone.
Ponieważ eksportujemy księży na cały świat – zamiast ich “przewietrzać”,raczej należałoby udostępnić im jakieś szkolenia na ten temat, bo zapewne metoda “wrabiania” nieszczęśnika w pedofilię jest zawsze ta sama.
“z przykrością stwierdzam, że Pani wypowiedzi co do udziału ofiar w przestępstwie korespondują z wczorajszymi nieszczęsnymi słowami abp. Michalika. Dzięki Bogu Przewodniczący KEP szybko zareagował i przeprosił za – jak to nazwał – lapsus językowy. Proponuję, by Pani uczyniła to samo.”
Wie Pan, że powiela Szanowny Pan obyczaje z czasów Peerelu, kiedy to do ulubionego rytuału należała złożenie samokrytyki oraz obietnica poprawy?
Trzeba umieć reagować tam, gdzie to jest potrzebne,
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,11456429,_Michalik_to_cham___Jest_donos_na_Palikota.html
http://gosc.pl/doc/1150055.Bez-scigania-Palikota-za-zniewazenie-abp-Michalika
a nie tylko stukać w klawiaturę.
Proszę wklejać ze zrozumieniem; nie widzę związku.
Proszę jeszcze nad tym popracować.
Proszę okazać męstwo spełniając prośbę kobiety…
Pani Izo, ja z treścią Pani notki i jej przesłaniem zgadzam się, za wyjątkiem tej dumy ze słów swojego syna. Trochę się Pani jednak zagalopowała w odpowiedzi do p. Krzysztofa i chyba nie zrozumiała dobrze jego wypowiedzi.
Otwarcie Pani pisze, że przeprosiny z Pani strony są uzależnione od tego, czy Pani posiada jakieś stanowisko. To oznacza, że słowo przepraszam traktuje Pani bardzo instrumentalnie. Takie samo instrumentalne traktowanie słowa “przepraszam” zarzuca Pani abp. Michalikowi, jakby siedziała Pani w jego głowie i znała jego intencje w tej sprawie, w co wątpię. Ponadto, zarzucanie komuś tego, co samemu się robi z czystym sumieniem, jest stosowaniem innej miary w stosunku do siebie i innych.
Przecież panu Krzysztofowi nie chodziło o to, że to Pani ujawnia personalia nauczyciela, tylko o to, że to Pani syn publicznie nazwał go pedałem w szkole, a w tej szkole chyba personalia i wizerunek tego nauczyciela były wszystkim znane. Jest zatem niekonsekwencja, bo w notce twierdzi Pani, że za publiczne oskarżenie o pedofilię należy się wielomilionowe odszkodowanie, a z publicznego oskarżenia swojego syna na podstawie dotykania policzka jest Pani dumna.
Mnie słowa Pani syna też się nie podobają, bo czym różnią się jego słowa “zabieraj łapy pedale” od słów skierowanych do księdza na lekcji religii “spadaj pedofilu”? Nie widzę zasadniczej różnicy, dlatego nie wiem, dlaczego mam podziwiać Pani syna za asertywność, a krytykować niektóre palikocięta w gimnazjach za ich język i aroganckie zwracanie się do nauczycieli.
Osobnika z Biłgoraja stracił dla mnie nazwisko dość dawno. Jest bezimienny. Na pewno nie będę się nim i jego wypowiedziami zajmować. To tak jakby jadąc za szambowozem skarżyć się na niemiły zapach. GW też nie czytam. Polemizowanie z tym środowiskiem oznacza przyjęcie ich standardów. Zupełnie mnie nie interesują. Oznacza również przyznanie, że to oni te standardy wyznaczają. Tak się stało w sprawie ” niefortunnej ” wypowiedzi abp Michalika. Już jest w pasach,ubezwłasnowolniony, unieruchomiony. Będzie śpiewał w chórze – tak jak mu zgrają.Szczerze mu współczuję ale to jego decyzja.
“czym różnią się jego słowa „zabieraj łapy pedale” od słów skierowanych do księdza na lekcji religii „spadaj pedofilu”? ”
Tym się różnią, że w przypadku syna Izy – bronił się przed molestowaniem prawdziwego pedała.
Iza, nie daj sie zwariować. Podziwiam Twoją umiejętność wychowania tak asertywnych dzieci. I uważam, że dziecko/dorosły atakowany przez pedofila/homoseksualistę ma prawo się bronić skutecznie – a skutecznie w przypadku zboczeńców oznacza wyłącznie natychmiastowe nagłośnienie, bo inaczej będzie dalej próbował. To niewiarygodne, że słyszę głosy oburzenia co do użytych słów! Przypomina mi się Kopaczowa, która zabroniła p.Kai Godek używać zwrotu “zabijanie dzieci” na zabijanie dzieci.
Palikotem proszę zajmować się samemu.
Nie chcę być nieuprzejma, ale wykazuje Pan wszystkie elementy choroby zawodowej pedagogów, a przede wszystkim przekonanie o własnej wyższości intelektualnej.
Chyba zostawię Pana na tych wyżynach.
Bez odbioru.
Wiem, że internetowe dyskusje mają swoje prawa, ale nie zawsze stanowią one o jego sile. Mam tu na myśli choćby wymianę zdań między osobami występującymi publicznie pod swoimi prawdziwymi nazwiskami a kryjącymi się pod piktogramami. Tym bardziej, gdy anonim – w tym przypadku “sigma” – rzuca: „wymagać najpierw od siebie, aby mieć prawo wymagać od innych”. Niczego o “sigmie” nie wiem i nie mam szans, by się dowiedzieć, czego wymaga ona od siebie i czego dokonała. Przypomniałem dwa linki dotyczące mojego zaangażowania w obronę dobrego imienia abp. Michalika po to, by przekonać interlokutorkę, że dobra należy bronić, a zło rugować.
Ponadto:
1. Z PRL-em nic mnie nie wiąże, oprócz trzymanego na półce stosu bibuł endeckich, które powstały dzięki mojemu pióru a zachowały się dzięki szybkim nogom.
2. Samokrytyka to złe słowo, nacechowane negatywnie. Wolę sformułowanie: “publiczne naprawianie zła”.
3. “Przewietrzenie plebanii” to nie “bezczelność”, to konieczność. Przywołam tu choćby casus x.x. Lemańskiego i Stasiaka.
4. Co do środowiska aktorskiego – pełna zgoda.
5. Nie mam zwyczaju nikomu “dokopywać”. Jeśli nazywam po imieniu złe zjawisko w moim Kościele, czynię to w poczuciu głębokiej troski i odpowiedzialności (zapodane linki – pierwsze z brzegu – o tym świadczą).
6. Abp. Michalik miał rację co do rozwodów. Ostatnia część jego wypowiedzi (dziecko “lgnie, ono szuka. I zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga”) otwierała szereg nieprawdziwych pól semantycznych związanych z przypadkami pedofilii.
7. Nie napisałem, że “homoseksualizm ogarnia coraz większe rzesze ludzi”. To Pani nadinterpretacja. Napisałem, że problem pedofilii i homoseksualizmu w Kościele narasta. To duża różnica.
8. Żadne szkolenia dla księży, ale gęste sito i kontrola. Skuteczność tych metod została udowodniona przez całe stulecia rozwoju Kościoła. Ciekawostka; jeden z księży katolickich przekonywał na FB, że w seminariach pewne stanowiska powinny piastować kobiety, bo one łatwiej wyłowią kleryków ze złym potencjałem. I jak tu nie przewietrzać???
Widzę, że dzisiaj jesteś w bojowym nastroju ;-) No dobrze, nie wiem, jak wyglądała sytuacja w tej szkole, a Ty może wiesz coś więcej na ten temat od pani Izy. Próbuję to jeszcze zrozumieć i zastanawiam się, skąd jej syn wiedział, że to prawdziwy pedał. Moja wiedza ogranicza się do tego, co zostało napisane w komentarzu, że nauczyciel chciał mu zdjąć rzęskę z policzka, a syn zareagował asertywnie “zabieraj łapy pedale”. Przyznaję, że nie mam takiej przenikliwości, aby na podstawie opisu tego dotknięcia policzka stwierdzić, że dotykał jak prawdziwy pedał. Wyobraźmy sobie, że każdy uczeń na dotknięcie nauczyciela (policzek, ramię, ręka, głowa) mówi do niego per ty “zabieraj łapy pedale”, albo “zabieraj łapy lezbo”. Z postawy asertywnej szybko możemy wylądować w bezczelnym traktowaniu nauczycieli przez uczniów i niszczeniu autorytetu nauczyciela, ze szkodą dla tych uczniów. Asertywność to jest chyba coś innego niż bezczelność.
>Ostatnia część jego wypowiedzi (dziecko „lgnie, ono szuka. I zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga”) otwierała szereg nieprawdziwych pól semantycznych związanych z przypadkami pedofilii.
Nie rozumiem tej części Pańskiej wypowiedzi. Czy może Pan ją mi objaśnić, proszę?
>8gęste sito i kontrola. Skuteczność tych metod została udowodniona przez całe stulecia rozwoju Kościoła.
Gówno prawda.
Do stu tysięcy beczek zjełczałego rumu! DelfInnie, jaka jest prawda? No chyba nie te kobitki w seminariach sprawdzające prawidłową orientację kleryków. Tak czy owak pozostaje sito.
Zgadzam się ze stwierdzeniem “żadne szkolenia dla księży”, ale nie zgadzam się z uzasadnieniem historycznym gęstego sita. Fakty temu przeczą. Tej historyczności tego sita. Nie wolno rozumować życzeniowo. To jest marzycielstwo. To nie ma nic wspólnego z prawidłowym wychowywaniem osoby. Hm… OSOBY!.. na osobę. Mnie jest strasznie trudno pisac wiec przepraszam za brak jasnej komunikacji. Ale po prostu na pewne ontyczne niespojnosci nie sposob nie reagowwac… Hm… Pewnie potrzebna modlitwa! :)
1) Nauczyciel bezczelnie zaczepia publicznie chłopca gładząc go po policzku z obleśnym tekstem” O rzęska ci wypadła”. Nauczyciel znany ze swych preferencji. Czy nie rozumie Pan, że jest to pocałunek śmierci? Czy nigdy nie był Pan w męskiej klasie? Brak reakcji oznaczałby przyzwolenie, akceptację. W ten sposób syn zadeklarowałby się w oczach klasy jako homoseksualista bierny. To stygmatyzacja. A poza tym syn nie życzył sobie absolutnie męskich karesów i miał prawo zareagować tak jak to zrobił. Nauczyciel powinien trzymać ręce przy sobie i panować trochę nad sobą. Dyrekcja też wolała nie wyjaśniać tej sprawy. Gdyby ksiądz publicznie dobierał się do ucznia na lekcji religii powinien usłyszeć to samo. Natomiast czym innym jest medialna nagonka na księdza gdy nie znamy faktów.To co podają nam media może być zmyślone.
2) Dziwię się, że nie widać ironii w określeniu motywów moich ewentualnych przeprosin. Jak widać – lepiej nie żartować. Mogę natomiast przeprosić abp Michalika za przypisywanie mu motywów których nie znam.
Teraz rozumiem, bo ujawnia Pani nowe okoliczności, które Pani znała, a ja nie. W komentarzu do p. Krzysztofa napisała Pani tylko o reakcji “zabieraj łapy pedale” na zdejmowanie rzęski z policzka. Proszę też zrozumieć czytelnika, który ceni fakty, że dotknięcie policzka nie świadczy jeszcze o pederastii lub pedofilii, więc nie widać w tym pojedynczym incydencie uzasadnienia dla tak ostrej i bezczelnej odzywki do nauczyciela. Publiczne oskarżenie kogokolwiek też nie jest żadnym dowodem. Ono musi mieć jakieś podstawy. Pani twierdzi w notce, że x.Gil bezpodstawnie oskarżony publicznie ma prawo do odszkodowania, i słusznie, więc chyba zgodzi się Pani, że te podstawy do oskarżenia muszą być. Skoro nauczyciel był znany ze swych preferencji i było wiadomo w szkole z jakichś jego wcześniejszych działań, że jest pedałem i pedofilem, ostra obrona Pani syna przed nim jest uzasadniona. Nie rozumiem jednak, dlaczego wobec takiej wiedzy o preferencjach tego nauczyciela, dyrekcja szkoły i rodzice nie działali wcześniej, aby odizolować go od dzieci.
Żartować trzeba, ale tego żartu nie wychwyciłem, przepraszam.