No i kolejna afera, tym razem Lubinie. Otóż Szkoła Podstawowa nr 51 w tymże mieście pozwoliła sobie na wywieszenie tablicy z „zasadami kulturalnego spożywania posiłków” godząc we wszelkich chamów którym z kulturą, savoir-vivre’m nie po drodze. Mało tego! Pierwszy punkt listy przypomina o modlitwie przed i po posiłku. Nie twierdzę oczywiście, że pozostałe zasady w Lubelskiej szkole nie są kuriozalne – one też mogą razić uczucia dzieci. Przypomnienia o myciu rąk, nakaz spokojnego zachowywania się podczas posiłków to nic innego jak dyskryminacja. Trudno się dziwić, że w obliczu tak ewidentnego łamania PRAW CZŁOWIEKA interweniować musiała Fundacja Helsińska. No i tutaj dopiero zaczyna się prawdziwy problem… Ministerstwo Edukacji Narodowej nie zamierza w tej sprawie interweniować. Nie wiem, czy zdają sobie Państwo sprawę z powagi sytuacji. Otóż MEN nie zamierza interweniować pomimo żądań Fundacji Helsińskiej, a co więcej Gazety Wyborczej i radia Tok FM. Z tych ostatnich mediów podam nawet cytaty: „(…)W sprawie interweniowała Fundacja Helsińska, jednak Ministerstwo Edukacji Narodowej problemu najwyraźniej nie dostrzega i stwierdza, że… ingerencja w treści zapisane na tablicy miałaby znamiona cenzury.”
A teraz już na poważnie, bo i do śmiechu nie będzie, kiedy zapoznają się Państwo z cytatem drugim: „Dyrektorka placówki tłumaczyła, że tablice wiszą od lat i nikomu nie przeszkadzały. Rodzice twierdzili zaś zupełnie coś innego, jednak zgodnie przyznawali, że wolą nie interweniować w tej sprawie z obawy o dobro swoich dzieci.” Kpina. Ale to dziwić nie może, socjalistom brakuje już grup do oswobadzania i ratowania spod jarzma kapitalistycznego, katolickiego czy też… a, choćby i z okowów męskiego szowinizmu. Ale „emancypacja” nastąpiła już taka, że nawet politycy by dostać się do sejmu zmieniają płeć na tę piękniejszą… ze skutkiem marnym, kapitalizmu też już nie ma, do zwalczenia zostali tylko Katolicy.
Wracając jednak to opisanej wcześniej sytuacji z Lubelskiej szkoły, oczywiście sytuacja ta w normalnym państwie byłaby prosta do rozwiązania. Istniałyby tylko prywatne szkoły i każda z nich decydowałaby o własnych zasadach i regulaminach. Powstałyby więc szkoły katolickie, „mieszane”, a pewnie i placówki dla muzułmanów, prawosławnych czy ateistów. I nic w tym złego by nie było! Każda interwencja fundacji bądź innych wykolejeńców skutkowałaby natychmiastową kontr-interwencją szkolnej ochrony. Na dodatek w razie niezadowolenia rodzice, jako bezpośrednio finansujący szkołę mieliby możliwość wpływu na szkołę. Kto płaci ten w końcu może i wymagać! W chwili obecnej rodzice nie mają zwyczajnie świadomości że państwowe pieniądze idące na szkolnictwo to ich własność zagrabiona przez państwo.
Gwarantuję też Państwu dwie rzeczy. 1. Ludzi byłoby stać na prywatne szkoły – ceny zgodnie z zasadą popytu i podaży dostosowują się do potrzeb klientów, a najbiedniejsi dostawaliby stypendia z prywatnych fundacji. 2. Poziom w takich szkołach byłby o niebo wyższy niż obecnie. Panuje przesąd, że szkoły prywatne są dla bogatych i przeciętnych lub całkiem słabych dzieci. Faktycznie, w przypadku powszechnej edukacji, gdy obowiązkiem każdego rodzica jest posłanie dziecka do szkoły często zdarza się tak, że ten kto ma pieniądze posyła dzieci kompletnie nie nadające się do jakiejkolwiek szkoły do placówki płatnej. Sensu w tym nie ma, ale państwowy prikaz owszem. Poza tym istniałaby konkurencja. Słabsza szkoła upada, gorszy nauczyciel wylatuje z pracy. To naturalne a wręcz pożądane.
Na koniec – uważam także, że Fundacja Helsińska powinna w tej sprawie skonsultować się z Wami – Czytelnikami i ze mną. W końcu płaconymi podatkami utrzymujemy publiczne (czyli teoretycznie także nasze) własności jakimi są szkoły. Dlaczego totalitaryści z Fundacji Helisińskiej (nawiasem mówiąc banda wariatów od tzw. praw człowieka i innych socjalistycznych wymysłów) chcą zarządzać naszymi pieniędzmi?
Zapraszam na stronę JUNTA.pl
Dodaj komentarz