Matka Madzi jest ofiarą, i to wielokrotną, a nie katem, jak próbują nam wmówić media.
Ofiarą TELEWIZJI – to przede wszystkim, bo mówimy o obecnej chwili, a nie o styczniu 2012 r., gdyż to TELEWIZJA uczyniła sobie z jej procesu już teraz festiwal przyciągający przed ekrany miliony tępych oglądaczy, którzy, niczego nie rozumiejąc z istoty zdarzeń, rechoczą z jej coraz to nowych fryzur, prób tańca na rurze i ucieczki z roli, w jaką życie wtłoczyło tę niedorosłą kobietę wbrew jej planom, woli i oczekiwaniom.
Ofiarą RUTKOWSKIEGO (choć jeszcze chyba i tak najmniej), który ponoć usiłował wyjeździć sobie na Waśniewskiej uprawnienia lokalnego oberdetektywa, coby długi pospłacać, podreperować budżet firmy i wreszcie w wieku pięćdziesięciu kilku lat wyjść na prostą.
Ofiarą niedorosłego MĘŻULKA Bartłomieja, który nie potrafił sprostać realiom, bo też i realia w Sosnowcu są takie, że młodzi dwudziestoletni z maturą i bliżej nieokreślonymi umiejętnościami, bez kapitału i znajomości, absolutnie nie są w stanie, nawet gdyby chcieli, sobie samodzielnie z życiem poradzić. Więc grał nasz Bartek, nieszczęścik, na komputerze, esemesował i stukał na gadu-gadu z innymi panienkami, uciekając przed przygniatającym brakiem perspektyw i wiecznie nieszczęśliwą dziewczyną – matką Madzi.
Ofiarą NAIWNOŚCI wciskanej jak Polska długa i szeroka tysiącom młodych ludzi przez nie mających najmniejszego pojęcia o życiu, tak samo naiwnych i wyszkolonych w serwowaniu makaronu na uszy kleryków lub młodych księży z gitarą, niepotrafiących dać bliźniemu jakiejkolwiek sensownej alternatywy poza wyuczonymi formułkami o tym, że “Pan Cię kocha” itp., suflowanych na oazowych spotkaniach, w wyniku czego potem taka Madzia z takim Bartkiem zaczynają wierzyć, że z bożą pomocą wszystko będzie dobrze. A tu – niestety – szybko okazuje się, że jednak wcale tak dobrze nie jest, jak na oazie obiecywano.
Ofiarą RODZICÓW, którzy sami zapracowani nie zauważyli, że pociecha (mówię tu o Katarzynie, nie o Madzi) ma ciut większe potrzeby życiowe, niż urodzenie dziecka w wieku 20 lat i zamieszkanie albo z teściami, albo w zagrzybionym poddaszu w starej kamienicy, bez wsparcia, pieniędzy i perspektyw.
Ofiarą PAŃSTWA, które mimo 20 lat nieprzerwanego pokoju i stabilnego rozwoju gospodarczego, jak mówią oficjalne statystyki, nie było w stanie stworzyć jakichkolwiek, choćby najmniejszych, systemowych ram wsparcia dla tego typu rodzin, ani choćby minimalnych programów wspomagających usamodzielnienie się i zdobycie pracy i środków do życia.
Madzi życia nie przywrócimy. Teraz możemy tylko pomóc Katarzynie, choćby powstrzymywaniem się od powierzchownych, tak łatwych do formułowania sądów moralnych. Nawet jeśli sprawdzała w internecie, ile kosztuje dziecięca trumienka, to dla mnie nie jest to okoliczność przemawiająca o jej winie. Ona już wcześniej została doprowadzona na samą krawędź. Przed nią była już tylko przepaść. To się nie mogło skończyć inaczej.
To jest prawdziwe wyzwanie dla Trybeusa – pomodlić się za Waśniewską.
Wszak z tych samych środowisk, co większość z nas się wywodzi.
Ciekawe spojrzenie na temat.
Niestety mnie nie przekonuje. Uważam się za człowieka dosyć tolerancyjnego, ale niektóre kwestie są dla mnie niemal dogmatem. Przykazanie, nie zabijaj, jest dla mnie nienaruszalnym. Może ze względu na nieodwracalność skutków.
Nie znajduję żadnego usprawiedliwienia dla tej kobiety. Jeżeli sobie nie radziła mogła oddać dziecko.
Oko za oko ,ząb za ząb.
Na morderstwo nie ma żadnego usprawiedliwienia. Socjologiczne bzdety o winie społeczeństwa za zbrodnie przestępców już dawno zostały naukowo zdezawuowane. Sytuacja gospodarcza uderza w nas wszystkich ale nie mordujemy dzieci z tego powodu. Możliwości zapewnienia dziecku przeżycia miała aż nadto.
a czego czepiać się kleryków z księżmi?
poza podsumowaniem i tym, że potencjalny sprawca bywa i ofiarą, nic tu takiego. prowokacja taka, byle pod prąd?
miliony ludzi mają gorzej, ależ też życie dało jej w kość aż wszyscy winni. a dzieciobójstwo jest szczególnie odrażające. powinno być typem kwalifikowanym zbrodni. w ‘spektaklu z Madzią’ nie uczestniczę.
Czaro, Ty certyfikatu katolickiej koszerności otrzymać na pewno nie masz szans! Tyś nawet jeszcze nie jest Starotestamentowcem, bo oni walczyli o prawo, a nie o równowagę zła, jak Hammurabi.
Uzasadnię to. W tym celu pozwolę sobie na wykład z mojej teokosmologii moralno-subiektywnej, bez aspiracji do certyfikatu KUL-u, he he:
“Oko za oko, ząb za ząb” to nawet nie Synaj i Mojżesz – to Hammurabi!!!
O ile mi wiadomo, katolicy wierzą w Chrystusa. A Chrystus przezwyciężył zło poprzez wybaczenie i naprawił je poprzez umiłowanie nieprzyjaciół.
To trudne – ale powiedzmy sobie szczerze – w tym znaczeniu katolikiem w naszym kraju to jest chyba tylko Michnik i Kuroń, którzy jako jedyni najpierw dostali w dupę (Kuroń to nawet dosłownie, bo go gwałcili w więzieniu), a potem “pokochali” byłych ciemiężycieli z PZPR i UB.
Michnika nie lubimy, bo przyjął akcje nE i stał się bogaty. A przecież w Ewangelii stoi, że można przez kasę zdobywać przyjaciół, czyż nie???
O Kuroniu zapomnieliśmy, ale to była piękna postać.
/Ich błędem było to, że odeszli od arystotelowskiej definicji Prawdy Obiektywnej w bliżej nieokreślone zamulanie PRL-u i rozmywanie win, a tego robić nie wolno, nawet wobec tych, którzy przyjęli naszą miłość nieprzyjaciół…. a przecież wystarczyło, by Michnik i Kuroń własne postępowanie oparli o Ewangelię. Myślę, że to byli po prostu chrześcijanie nieświadomi własnego chrześcijaństwa.
A cała reszta Polaków, którzy dziś są w opozycji do Systemu, w tym 99% Legionistów, to po prostu wyznawcy poglądów głoszonych przez Carcajou, Circ i Łazarza – odpłacenie pięknym za nadobne. Może Rebeliantka kuma nieco więcej, że trzeba jednak inaczej – prawem, a nie orężem. Póki co, my dziś to klasyczni Żydzi, powiedzmy to sobie raz a dobrze! (kult sprawiedliwości i kary ponad wszystko, nawet ponad nakaz miłosierdzia).
Czyli odrzucamy Chrystusa.
Powiem tak:
W megaskali nie da się inaczej. Trzeba przerobić etap elementarnej sprawiedliwości.
Teraz moja subiektywna tomistyczna hierarchia bytów:
Najniżej w hierarchii stoi dla mnie aktywny oprawca. To jasne. Najniższy poziom piekieł. Minus dwa.
Potem – oprawca czynnie żałujący, a więc świadomy popełnionego przez siebie zła (poziom minus jeden). Poziom piekło-czyśćca.
Potem wychodzimy już na powierzchnię, ale na bardzo krótko:
Kogo bowiem napotykamy?
Ano klasycznego polskiego katola, któremu wszystko wisi. Od nadmiaru piwa wisi mu nie tylko brzuch, ale także nieużywane przyrodzenie z powodu nieatrakcyjności spowodowanej u płci żeńskiej über-tuszą.
Tacy katole w Polsce występuje w milionach takich samych absolutnie przewidywalnych egzemplarzy: katole jest może i sympatyczny, ugrzeczniony, łagodny i ceniący sobie święty spokój, a kiedy trzeba to nawet sąsiadce wymieni koło w aucie, ale przy tym jest OSOBĄ BIERNĄ, która godzi się na ZŁO dotykające innych – osoby mu trzecie. Gdy tak się dzieje i zostaje skonfrontowany z koniecznością działania, z reguły wymięka. I wtedy taki Katole spada na poziom minus 1.
Dopóki brak jest konfrontacji ze Złem, te polskie BeeMWiaki (im wsio rawno) sobie chodzą po powierzchni Gai – Matki Ziemi, która stworzyła sama siebie z Chaosu, w złudzeniu, że na nią zasługują.
Otóż nie zasługują.
Otóż Złu trzeba dać odpór. Każdy, kto daje odpór Złu, staje się godzien własnego człowieczeństwa. I to dopiero z tą chwilą, w której aktywnie temu złu się sprzeciwi, staje się godzien miana Człowieka.
Pełnym człowiekiem stajemy się bowiem poprzez aktywne sprzeciwienie się Złu, i to nie tylko złu dotykającemu nas samych, lecz innych – nam obcych. Akt, gdy po raz pierwszy mówimy NIE, jest równorzędny ze starotestamentowym obrzezaniem. Wtedy stajemy się ŻYDAMI, czyli osobami walczącymi ze Złem tymi samym środkami, co Żydzi walczą od kilku tysięcy lat.
ŻYD stoi w hierarchii bytów znacznie wyżej nad polskim kato-obojętniakiem, bo DZIAŁA. Bo nie pozwala się zaszlachtować bezkarnie, to po pierwsze, a po drugie i nie pozwala, by bezkarnie szlachtowano innych.
ŻYDEM w tym rozumieniu był każdy akowiec, AL-owiec czy komunista walczący z okupantem. Nie byli nimi natomiast ci biedni pejsaci chałaciarze, którzy całymi rodzinami w naiwnej wierze w swojego Jahwe i potęgę niemieckiej kultury (wierzyli, że idą pod prysznic) do ostatniej chwili mieli nadzieję i liczyli na to, że albo dostaną nowe paszporty, albo ich Jahwe ich wyzwoli. Nie wyzwolił. Albo jeśli tak, to my o tym nie wiemy.
Natomiast jeśli sprzeciwimy się ZŁU i z woli Boga jakoś to przeżyjemy (nie zawsze się tak dzieje, ostrzegam – wielu dobrowolnie wybiera degradację do poziomu minus jeden), aspirujemy do człowieczeństwa. Wg mnie przed sprawnym mężczyzną nie ma innej drogi stania się człowiekiem, niż męskie (rzymskie) sprzeciwienie się ZŁU. Być może kobiety, dzieci i starcy mogą ten etap przeskoczyć i od razu awansować do najwyższego stopnia bytu – chrześcijanina – nie wiem. Prawdopodobnie tak – po to chrzci się dzieci, by biedna Madzia od razu trafiła na łąki Pana. Mnie jednak interesuje Dorosły Osobnik Płci Męskiej.
Bo ja jestem mężczyzną i chcę przejść pełną drogę do chrześcijaństwa: a więc także pokonując mozolny etap starotestamentowy.
Jeśli już go pokonamy (kiedy???), stajemy się ŻYDEM, a więc osobą godną szacunku, bo walczącą ze złem. Wtedy dopiero jesteśmy KIMŚ.
Przed ŻYDEM stoją później dwie drogi: droga ODWETU i droga WYBACZENIA. Jeśli wybierzemy tę pierwszą, łatwiejszą (niebieska pigułka), stajemy się ŻYDEM DEFINITYWNYM i na tym etapie poprzestajemy. Stajemy się żmiją, która kąsa złoczyńców, a w ten sposób gwarantem sprawiedliwości. Jest nam dobrze, bo nic nam nie grozi. Każdy nas się boi. Oczywiście musimy uważać, by raz zdobytych przymiotów nie stracić… ale to inna sprawa.
Taka postawa przeważa w protestanckich krajach Europy Zachodniej.
Jeśli wybierzemy tę drugą, bardziej karkołomną (czerwona pigułka), otrzymujemy szansę stania się chrześcijaninem, a więc kimś, kto wierzy w Zmartwychwstanie, czyli pokonanie grzechu. Chrystus pokonał grzech nie poprzez oręż, lecz poprzez Miłość.
Tej drogi trzeba szukać wśród prawosławnych mnichów i niektórych katolików przez duże K, jak np. u x. Natanka. Także u Ratzingera.
Ta droga jest bolesna, bo uświadamia nam, że niekoniecznie najmądrzej postępowaliśmy, działając uprzednio jak ŻYDZI. Że można było mądrzej. No ale chyba inaczej się nie da. Tę świadomość zyskujemy dopiero po tym, gdy zażyjemy tę czerwoną pigułkę. Kto nie oglądał Matrixa, musi tę lekcję koniecznie odrobić, jeden z najmądrzejszych filmów z całej historii kinematografii. /No może Siekierezada jest ładniejsza, ale niekoniecznie mądrzejsza./
Tak więc katolikami stajemy się dopiero poprzez CHRZEST, a więc wybaczenie komuś jego przewiny wobec nas (zmycie z kogoś innego jego obiektywnie uzasadnionej winy, jego grzechu). Bo woda to przecież zmycie krwi – zmycie namacalnego śladu winy.
A z kim mamy do czynienia dziś tutaj, w Polsce?
Po lewicy sami oportuniści uśmiechający się głupio do Michnika i UE.
Po prawej sami pałający żądzą odwetu katoliccy starotestamentowcy.
A pośrodku Ziemkiewicz biorący kasę za niegłupie teksty i Łysiak robiący karierę głównego autora napędzającego młyn starotestanemtowemu katolicyzmowi.
Uff, rzekłem.
Ja wiem, że ten wykład nie jest dogmatycznie spójny. Że on może śmieszyć. Ale tak się sprawy mają.
Tak to się mniej więcej przedstawia.
“Katolicki” w powszechnym mniemaniu znaczy starotestamentowy, ponieważ katolik dziś chce “na koń i bolszewika goń goń goń”. To nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem.
Dojrzałość cywilizacyjna i jednostki, i narodu prowadzi wg mnie przez przejście etapu starotestamentowego (zapewnienie elementarnej sprawiedliwości). Inaczej się nie da albo będzie to droga bardzo mozolna i bardzo niewielu się w nią uda.
To że sobie z całej sprawy media zrobiły Big Brothera z darmo – to jedna sprawa.
Jak to śpiewał Kleiff ;
Świeże groby zawsze wzruszą –
Obojętnie, gdzie kopane,
Jak porosną, wyjdzie na jaw,
Kto szczuł i co było grane.
Natomiast zrzucanie winy za morderstwo na cały świat przy jednoczesnym wybielaniu morderczyni – przypomina mi dominującą obecnie w mediach moralność więzienną – gdzie jak wiadomo -siedzą sami niewinni;)
Dla unaocznienia moich wywodów:
Gdyby Waśniewska żyła w czasach Hammurabiego, poddana zostałaby najpierw testowi kocyka (musiałby być wystarczająco śliski), a potem testowi ukamieniowania na mrozie. Jak znam życie, nie przeżyłaby tego.
Gdyby Waśniewska żyła w czasach prawa żydowskiego, zostałaby w nieco bardziej cywilizowany sposób ukrócona o głowę (jeśli działała z rozmysłem) lub zostałaby skazana na dożywotnie zmienianie pieluch dzieciakom w kibucu (gdyby faktycznie to była wina tylko śliskiego kocyka), bez prawa wyjazdu poza jego granice.
Gdyby Waśniewska żyła natomiast wśród chrześcijan, musiałaby zostać poddana zostałaby jakiejś karze (bo kara działa wychowawczo), jednak byłaby to kara niewspółmierna do winy (a więc nieproporcjonalnie niska), natomiast otrzymałaby równocześnie pomocną dłoń – wsparcie pozwalające jej jak na skrzydłach aspirować z poziomu minus dwa do minus jeden, a potem do poziomu zero.
A w Polsce dziś Waśniewska ma gorzej, niż za Hammurabiego, bo się Polacy pastwią nad nią publicznie od roku, jak Lipce Reymontowskie nad Bogu ducha winną Jagusią.
Hammurabi dbał o rychłość kary.
A my robimy spektakl medialny z cudzego nieszczęścia, rozwleczony na długie miesiące… Czyż nie dobija się koni?
Jeśli tak, to dlaczego tak poniewieramy człowieka?
Nie ma nic gorszego, niż pastwienie się nad taką tragedią w świetle kamer…. A 3/4 Polaków (proszę poczytać onet) pojękuje z wygodnej kanapy, jaka to wyrodna matka była.
Ja również pozwolę się nie zgodzić z tezą, jakoby matka Madzi była ofiarą. Jestem też przeciwnikiem okoliczności łagodzących w wyrokach polegających na wywodzeniu się pozwanego z patologicznego środowiska rodzinnego.
Na świecie bowiem istnieje o wiele więcej ludzi skrzywdzonych, o wiele więcej ludzi jest ofiarą dzisiejszego świata, własnych rodzin. Ale też znakomita część tych ludzi nie dokonuje z tego powodu przestępstw. Zwalanie winy na środowisko przestępcy to taki kolejny element lewackiej ideologii politycznej poprawności.
To polityczna poprawność, a nie “patriarchalny ucisk” rodziny doprowadza do większości moprderstw na dzieciach. Świetnie się wczoraj wypowiedział poseł Girzyński. Usłyszeliśmy coś takiego: Skoro mama Madzi bez przerwy słyszy w telewizorze, że zlikwidowanie dziecka w fazie ciąży nie jest niczym złym, że jest wręcz aktem odwagi, to dlaczego miałaby pomyśleć, że z likwidacją dziecka po urodzeniu jest inaczej?
Ludzie powinni być równi wobec prawa, czy jesteś biedny, czy bogaty, czy jesteś krzywdzony, czy nie jesteś. Moje zdanie jest takie: za udowodnione, podstępne zabicie drugiej osoby, dokonane z premedytacją, powinno się karać najwyższym wymiarem kary. A czy to będzie śmierć, dożywocie, czy ciężka praca w kamieniołomach to jest rzecz do dyskusji.
Sigma, toż proces nawet się nie rozpoczął.
Czyż nie obowiązuje nas elementarne domniemanie niewinności do czasu wydania wyroku???
A jeśli się okaże, że ta kobieta od 3 miesięcy spała po 2-3 godziny, bo Bartuś sobie pogrywał na automatach, a Madzia płakała bez przerwy, to co? Jeżeli się okaże, że Waśniewskiej ręce się trzęsły z nerwów, że nie ma za co kupić pieluch, i dlatego nie dopilnowała jak należy, to co?
Dalej będziemy w nią rzucać kamieniami?
Zapoznajmy się choćby z tym, co ta biedna dziewczyna ma do powiedzenia na swą obronę, jeżeli już ten proces ma być transmitowany.
Niewykluczone, że to potwór moralny.
Ale niewykluczone, że to zupełnie niewinna ofiara splotu niekorzystnych okoliczności.
Oczywiście dzieciobójstwo jest czynem moralnie nagannym zawsze i wszędzie – tu się zgadzam.
Ale jeszcze tego jej nie udowodniono.
Paweł to, że Polacy pastwią się na matce Madzi publicznie, jest czymś dobrym. Zresztą ona sama jest temu winna, kreując swoją celebrycką pozycję.
Nie więzienie, nie jakieś tortury, ale ostracyzm społeczny powinien być najbardziej odstraszający dla potencjalnych przestępców.
Bo być może druga taka, jak będzie chciała zabić swoje dziecko się nad tym poważnie zastanowi, że może nie warto być poniewieranym przez media czy przez współtowarzyszy z więziennych cel.
Paweł
Długo mętnie i nie wiem o czym.
Ja nie zamierzam przekonywać nikogo do swojego stanowiska.
Rodzic, mordujący własne dziecko dla korzyści zasługuje na śmierć. Koniec kropka
Jeżeli będę się za to smażył w piekle to mój problem.
Tematem Madzi już rzygam, tylko to spowodowało, że w ogóle zabrałem głos w tym żenującym spektaklu
Analogia do procesu Gorgonowej jest aż nadto czytelna:
Rita Gorgonowa – tak twierdzi dziś wielu analityków tego procesu, którzy znają jego przebieg z relacji z lat 30-tych – wzięła po prostu na siebie winę po to, by ocalić dobrą sławę nieżyjącej córki – Lusi, to po pierwsze, a po drugie by nie bruździć publicznie na temat zepsucia moralnego, jakie się po dworach panoszyło.
Prawdopodobnie po prostu Lusia-paniusia pozwalała sobie na mniej lub bardziej niewinne igraszki z ukraińskim ogrodnikiem, i gdy miała wyjechać do Lwowa, ten ogrodnik (rozkochany w niej do szaleństwa wiejski prostak) nie zdzierżył, udał się do jej sypialni i nie otrzymawszy tego, co chciał otrzymać w ostatnią noc, ją brutalnie zabił.
Gorgonowa najprawdopodobniej wzięła na siebie całą winę w celu uratowania tego prostego ukraińskiego nieletniego młodzieńca, który działał w afekcie rozbuchanych uczuć, przekraczających jego zdolność pojmowania spraw. Niczym Iza Skorupco i Bochun, który gdy już zobaczył atrakcyjną lechicką białogłowę, to na miłość chorą zapadł… i chciał cały świat podpalić.
Wciąż bardzo mało wiemy na temat relacji Bartek – Kasia – rodzina.
Mirror:
“Paweł, to, że Polacy pastwią się na matce Madzi publicznie, jest czymś dobrym.”
Nie. To nie ma nic wspólnego z dobrem.
To jest przykład niskiego, tępego, charakterystycznego dla nierozwiniętych i słabo empatycznych społeczeństw, szukania kozła ofiarnego.
Bartuś dalej chodzi w glorii. Cała wina i cała nienawiść telewizyjnej tłuszczy spadła na Waśniewską.
Gdzie on był i co robił, do jasnej cholery, gdy ona miała deprechę???
Ta dziewczyna miała dopiero 20 LAT!!!
Ona po prostu nie podołała wyzwaniu. Okazała się za słaba. I za to ją kamieniujemy???
Żygamy tematem, bo to nie jest łatwa tematyka, zgadzam się. Ale równocześnie nie potrafimy głębiej spojrzeć na tę sprawę i dotrzeć do korzeni, do sedna zdarzeń. Do esencji motywacji bohaterów.
Miesiąc wcześniej (XII 2011 r.) w Gdańsku skwitowaliśmy utopienie córki jednym słowem: psychiczna była.
Otóż co najmniej połowa polskich kobiet cierpi na baby blue, bo pękły więzi międzypokoleniowe, a młodzi tatusiowie są zabracowani i zarabiają za mało, by starczyło na opiekunkę.
Tragedia Waśniewskiej to jest właśnie esencja bylejakości III RP.
Paweł, bardzo doceniam za obronę własnego zdania. Ja z kolei nadal pozostanę przy swoim. Pomyślmy nad takim problemem.
Czy kłamstwo jest czymś dobrym? Nie, kłamstwo to grzech. Ale czy w kontekście pewnej sytuacji życiowej nie jest tak, że kłamstwo jest dobrem? Do polskiego domu podczas wojny wchodzą niemieccy żołnierze. Pytają się dzieci, czy przypadkiem ich rodzice nie ukrywają Żydów. Dzieci skłamały mówiąc, że nie ma ich tam. W rezultacie życiu Żydów nic nie groziło. Dzieci popełniły grzech, czy dokonały aktu miłości?
Inna sytuacja. Czy kara cielesna wobec dziecka jest aktem nienawiści, czy miłości? Moim zdaniem miłości.
Czy jeżeli napiętnowanie Waśniewskiej odstraszy inne potencjalne dzieciobójczyni, nie będzie ono aktem miłości wobec innych niewinnych dzieci?
Weźmy tez pod uwagę, że ostracyzm społeczny wobec Waśniewskiej, wyjątkowy, nawet jak na dzieciobójczyni nie wziął się znikąd. Waśniewska wielokrotnie oszukała społeczeństwo, odgrywała rolę ofiary, świetnie czuła się w mediach, promowała się wręcz.
Morderca jest godzien potępienia.
Kasieńka zachowała się jak klasyczny bandzior – zabiła dziecko nie mogące się w żaden sposób obronić. To ona podjęła taka decyzje a nie społeczeństwo czy Bartuś. Przykazanie jest jednoznaczne, nic tam nie pisze o depresji czy oziębłym mężu. Natomiast dalej napisane jest “jeśliby kto umyślnie przeciw bliźniemu swemu zasadziwszy się zdradą zabił go, i od ołtarza mego weźmiesz go i zabijesz!”. Ewidentna zdrada najbliższej osoby.
Czy my tu na Legionie tez będziemy zajmować sie tą piekielną mamą Madzi??? Lodówkę się boję otworzyć;(
Nie wiem , czy to inscenizacja służb specjalnych, czy nie, lecz wiem, że dużo rzeczy było zasłoniętych w Polsce tematem “matki” W. pomodlić się mogę w jej intencji, lecz larmo o panią W. mnie juz dobija …zastanówmy się ile dzieci codziennie jest zabijanych w łonach matek, a to jest totalny Armagedon ..jaka jest różnica zabić dziecko miesiąc przed urodzeniem i miesiąc po urodzeniu ? co jest straszniejsze? , a ja wam mówie z całą stanowczośćią NIE MA ŻADNEJ RÓŻNICY TE MATKI SĄ ZABÓJCZYNIAMI SWOICH DZIECI…dlatego temat “matki” W. mnie nie obchodzi…prawdziwa matka dałaby się pociąć za swoje dziecko …
Sigma:
Nie wiem jak Wy, sigma, ale MY, Paweł, będziemy się zajmować matką Madzi.
Bo to temat, który znacznie bardziej zajmuje szarego Polaka, niż nowenny do Matki Boskiej Nieustającej Pomocy tu stale odprawiane.
Poza tym, czyżby Asadow narzucał tematykę pisania notek, tzn. co wolno, a co nie?
Panie Szawle,
ja Jane, nie jestem , nie staje sie i nie bede “Zydem”, wedlug papierow jestem Amerykanka, wedlug urodzenia Polka, wedlug serca katoliczka.
Ta “siec ekspiacji” zarzucona przez Pana utkana jest przeciwko ludziom wierzacym, ktorzy nie nadazaja z nadstawianiem policzka.
Tymczasem sprawa jest bardzo jasna, ta kobieta (jakos trudno mi uzyc slowa matka)zasluguje na kare najwyzsza za spowodowanie(umyslne czy nieumyslne) smierci dziecka, istoty zupelnie bezbronnej.
Pana zaangazowanie emocjonalne i Pana namietna retoryka sklania mnie do postawienia Panu kilku pytan zwiaznych ze sprawa. Niech sie Pan dowie KTO pomaga tej kobiecie w autokreacji, KTO instruuje ja w sprawie zachowania, ubioru? KTO i DLACZEGO rezyseruje caly ten spektakl od samego poczatku?
No Panie Pawle, licze na Pana zaangazowanie.
Big Brothel w stanie czystym. LUUU….DZIE, dajcie spokój. Proponuję następne fascynujące tematy. Karolina Wajda jako ofiara zabitego przez nią nożem Bartka Frykowskiego. Czy Karolina Wajda umyła nóż zanim siadła do kolacji? Czy trzęsły się jej ręce gdy wbijała nóż?
I proszę nie korygować mi angielskiego.
Raskolnikowa pamiętamy? też ofiara, potrafił uzasadnić zabicie staruszki siekierą.
zawiodła jako człowiek i matka, nie w naszej gestii wybaczenie. z samych powodów społecznych lekceważenie ludzkiego życia powinno być piętnowane. niech pracuje ciężko w izolacji do końca życia z myślą, jakie zło wyrządziła a nie że odpęka parę lat i karta czysta, bo spłaciła dług społeczeństwu. mamy prawo do opinii zwłaszcza słusznej w temacie etyki chrześcijańskiej. jeszcze trochę a usłyszymy, że już dość się nacierpiała a to ludzie są źli albo to wina Polski.