Myśl dnia
Konfucjusz
Cytat dnia
Stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych. Stworzenie bowiem zostało poddane marności nie z własnej chęci, ale ze względu na tego, który je poddał, w nadziei że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych.
Św. Paweł, Apostoł
Odmień znowu nasz los, Panie, *
jak odmieniasz strumienie na Południu.
Ci, którzy we łzach sieją, *
żąć będą w radości.
____________________________________________________________
Słowo Boże
____________________________________________________________
WTOREK XXX TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK II
PIERWSZE CZYTANIE (Rz 8, 18-25)
Stworzenie oczekuje objawienia się synów Bożych
Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Rzymian.
Sądzę, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić. Bo stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych. Stworzenie bowiem zostało poddane marności nie z własnej chęci, ale ze względu na tego, który je poddał, w nadziei że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych.
Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia.
Lecz nie tylko ono, ale i my sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha, i my również całą istotą swoją wzdychamy oczekując przybrania za synów, odkupienia naszego ciała.
W nadziei bowiem już jesteśmy zbawieni. Nadzieja zaś, której spełnienie już się ogląda, nie jest nadzieją, bo jak można się jeszcze spodziewać tego, co się już ogląda? Jeżeli jednak, nie oglądając, spodziewamy się czegoś, to z wytrwałością tego oczekujemy.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 126 (125), 1-2ab. 2cd-3. 4-5. 6)
Refren: Pan Bóg uczynił wielkie rzeczy dla nas.
Gdy Pan odmienił los Syjonu, *
wydawało się nam, że śnimy.
Usta nasze były pełne śmiechu, *
a język śpiewał z radości.
Mówiono wtedy między poganami: *
«Wielkie rzeczy im Pan uczynił».
Pan uczynił nam wielkie rzeczy *
i ogarnęła nas radość.
Odmień znowu nasz los, Panie, *
jak odmieniasz strumienie na Południu.
Ci, którzy we łzach sieją, *
żąć będą w radości.
Idą i płaczą *
niosąc ziarno na zasiew,
lecz powrócą z radością *
niosąc swoje snopy.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Mt 11, 25)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi,
że tajemnice królestwa objawiłeś prostaczkom.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (Łk 13, 18-21)
Przypowieści o ziarnku gorczycy i o zaczynie
Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.
I mówił dalej: «Z czym mam porównać królestwo Boże? Podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż wszystko się zakwasiło».
Oto słowo Pańskie.
KOMENTARZ
Królestwo Boże na ziemi
Syn Boży przyrównuje Królestwo Boże do drzewa, w którego gałęziach ptaki zakładają gniazda. Drzewo jest na tyle rozłożyste i stabilne, że daje schronienie i poczucie bezpieczeństwa. Ptaki to wyczuwają i zakładają gniazda, w których wychowują pisklęta. Dla nas, chrześcijan, zapowiedziom Królestwa Bożego tutaj na ziemi jest wspólnota Kościoła. To ona jest miejscem, gdzie możemy znaleźć Chrystusa. To w Kościele jesteśmy karmieni Jego Ciałem i Krwią oraz otrzymujemy odpuszczenie grzechów. Kościół jest instytucją Bosko-ludzką, dlatego nie jest wolny od niedoskonałości jego członków. Każdy z nas jest odpowiedzialny za tę wspólnotę. Tworzymy ją, żyjąc w jedności z Chrystusem i naszymi braćmi i siostrami w wierze.
Panie, modlę się za Kościół. Jest on moim duchowym domem. Ochraniaj go od podziałów i grzechów. Niech będzie dla ludzi widzialnym znakiem Twojej obecności.
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
#Ewangelia: moc królestwa Bożego tkwi w Miłości
Mieczysław Łusiak
Łk 13, 18-21
Komentarz do Ewangelii
Królestwo Boże nie imponuje swoją wielkością. Ono imponuje mocą. Jest małe, ale niesamowicie silne. Tak silne, że poradzi sobie z każdym złem. Ono ma moc nawet największego grzesznika doprowadzić do Nieba. A Niebo jest owym “wielkim drzewem”, dającym schronienie “ptakom powietrznym”.
Owa moc królestwa Bożego zasadza się na Miłości. Miłość jest siłą, jest wszechmocna. Jest przecież większa, jak powiedział św. Paweł, od nadziei i od wiary, która “góry przenosi”.
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2621,ewangelia-moc-krolestwa-bozego-tkwi-w-milosci.html
________________________
Na dobranoc i dzień dobry – Łk 13, 18-21
Mariusz Han SJ
Królestwo Boże jest wśród nas…
Przypowieść o ziarnku gorczycy i o zaczynie
Jezus mówił: Do czego podobne jest królestwo Boże i z czym mam je porównać?
Podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posadził w swoim ogrodzie. Wyrosło i stało się wielkim drzewem, tak że ptaki powietrzne gnieździły się na jego gałęziach.
I mówił dalej: Z czym mam porównać królestwo Boże? Podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż wszystko się zakwasiło.
Opowiadanie pt. “Plan pokoju dla wszystkich”
Po zakończeniu pierwszej wojny światowej, pewien Amerykanin ustalił nagrodę w wysokości miliona dolarów dla tego, kto opracuje plan uniwersalnego pokoju. Zgłoszono ponad 22000 planów i propozycji!
Sąd konkursowy długo i nadzwyczaj wnikliwie oceniał każdą ze zgłoszonych propozycji, w końcu jednak odnalazł plan najkrótszy, najbardziej lapidarnie sformułowany i jednocześnie najbardziej przekonywujący. Składał się on tylko z dwu słów: “Przyjmijcie Jezusa”.
Refleksja
Nie możemy się przerażać ilością pracy, która nam została powierzona, aby czynić dobro na ziemi. Dobro, to “towar deficytowy” w dzisiejszych czasach, stąd warto o niego zadbać. Wszystko po to, aby pojawił się w naszym życiu, ale także sercach innych ludzi. Zasiane dobro będzie stale się rozwijać i promieniować na innych jeśli będziemy o nie wciąż dbać. Musimy mieć stale tę świadomość, że tworzenie dobra na ziemi to za mało, trzeba je wciąż “podlewać” i chronić…
Jezus uczy nas, że Królestwo dobra jest w nas jak drzewo, które trzeba wpierw zasadzić, pielęgnować, podlewać i wciąż o nie dbać. Bez naszej opieki i pielęgnacji nie ma najmniejszych szans, aby dobro rozwijało się w około nas i wśród innych ludzi. Swoim “wachlarzem” życzliwości powinniśmy ogarniać nie tylko naszych przyjaciół, ale także i tych, którzy nam źle życzą…
3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Jak przyczyniać się do tworzenia dobra?
2. Jak dbać o siebie i innych?
3. Dlaczego życzliwość “popłaca”?
I tak na koniec…
Dla każdego mam życzliwość, staram się wywoływać uśmiech u ludzi smutnych i rozweselić ich. Chcę mieć dobry wpływ na ludzi i pomagać im. Chcę służyć Bogu i kochać Go (Antoni Scheur)
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,429,na-dobranoc-i-dzien-dobry-lk-13-18-21.html
**********
Dzień powszedni
Łk 13,18-21
Jezus mówił: «Do czego podobne jest królestwo Boże i z czym mam je porównać? Podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posadził w swoim ogrodzie. Wyrosło i stało się wielkim drzewem, tak że ptaki powietrzne gnieździły się na jego gałęziach». I mówił dalej: «Z czym mam porównać królestwo Boże? Podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż wszystko się zakwasiło».Niewątpliwie znasz wielu ludzi, którzy mogliby się w niezliczonych kwestiach poprawić. Dzieci, małżonkowie, koledzy, rodzice, przyjaciele, kuzyni – często wpływamy jedni na drugich, aby stawali się lepsi. Jak często próbujesz dokonać w nich tego? W jaki sposób i z jakim skutkiem?Przypomnij sobie te dwie przypowieści Jezusa. Aby rozwinęło się w kimś dobro, nie potrzeba wiele wysiłku – raczej jest to kwestia czasu. Rzeczy codzienne, jak ziarno gorczycy czy zakwas w cieście, ale dobre, mają nadzwyczajną zdolność do rozrastania się. Wystarczy więc być dobrym dla kogoś w codzienności, a już się zasiało odpowiednią roślinę w jego sercu. Czy dobroć to twoja cecha? Jeśli tak, to czegóż chcesz więcej?Kwestia małych, zwykłych aktów dobroci, które przemieniają serce, dotyczy też ciebie. Także ty polepszasz się przede wszystkim, przyjmując dobro od innych ludzi w normalnych, codziennych warunkach. O ile oczywiście potrafisz przyjmować… Potrafisz?
Jezus mówił: «Do czego podobne jest królestwo Boże i z czym mam je porównać? Podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posadził w swoim ogrodzie. Wyrosło i stało się wielkim drzewem, tak że ptaki powietrzne gnieździły się na jego gałęziach». I mówił dalej: «Z czym mam porównać królestwo Boże? Podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż wszystko się zakwasiło».
Kończąc, poproś może dobrego Ojca, aby wrzucił dziś to ziarno gorczycy w serce twoje i wszystkich twoich bliskich…
Gorczyca i zakwas
Wprowadzenie do modlitwy na wtorek, 27 października
Proś o łaskę współdziałania z przemieniającą łaską Boga.
Tekst: Łk 13, 18-21
Krótki fragment Ewangelii na dzisiaj przedstawia dwie wymowne przypowieści: o ziarnku gorczycy i zakwasie chlebowym. Jezus pragnąc przybliżyć prawdę o Królestwie Bożym posłużył się obrazami zaczerpniętymi z codziennego życia. Ojcowie Kościoła interpretując te fragmenty zwracali uwagę na różne aspekty. Św. Hieronim porównuje małość ziarenka gorczycy do początkowej nieatrakcyjności nauki Ewangelii, która nie jaśnieje tak, jak nauki ówczesnych filozofów. Wydaje się śmieszna, niedorzeczna, czy nawet skandaliczna. Św. Ambroży mówi, że ziarno gorczycy początkowo wydaje się zwykłym. Dopiero jak się je zetrze, czyli skonfrontuję siłę nauki z przeciwnościami, zaczyna roztaczać swoją woń, czyli pokazywać swoją prawdziwą siłę i znaczenie.
Jedno z opowiadań zasłyszanych w Ameryce Południowej opowiada o rosnącym drzewku gorczycy, które bardzo niepokoiło się o swój rozwój. Nie było jak inne drzewa – nie dawało owoców. Ciągle czekało i zastanawiało się nad sensem swojego istnienia. Stawało się coraz bardziej nieszczęśliwe i sfrustrowane, aż pewnego dnia usłyszało głos: „Twoim zadaniem jest rosnąć”. Uwierzyło temu przesłaniu i skoncentrowała na tym wszystkie swoje siły. A gdy urosło stało się ostoją dla ptaków i innej zwierzyny. Mogło obserwować rodzące się pisklęta, które stawały się coraz bardziej samodzielne. Drzewo było dla nich domem i ostoją bezpieczeństwa.
Opowieść o drzewie mówi o szukaniu swojego powołania osobistego, o niecierpliwości i o chęci działania. Można zestawić je z Jezusem, który przez 30 lat prowadził życie ukryte, przez 3 lata nauczał, a tego, co było najważniejsze, dokonał w 3 dni.
Kolejna przypowieść o zakwasie, który przemienia mąkę w ciasto na chleb, zainspirowała małżeństwo Gajdów do wytłumaczenia wzajemnej relacji pomiędzy duchowością a psychologią, i sposobu, w jaki działa w nas łaska. Trzy miary mąki symbolizują trzy poziomy człowieka: ciało, psychika i dusza. Łaska jest mocą od Boga, która jednoczy i przemienia te trzy elementy i uzdalnia do relacji z Bogiem. Św. Jan Chryzostom mówi o tym, że działanie kwasu nie niszczy lecz przemienia. Ważne w naszym życiu jest to, co było i co jest w teraźniejszości, bo łaska bazuje na naturze.
Która z przypowieści przemawia do Ciebie bardziej? Na co Bóg pragnie zwrócić dziś Twoją uwagę?
http://e-dr.jezuici.pl/gorczyca-i-zakwas/
___________________
Św. Maksym z Turynu (? – ok. 420), biskup
Kazanie 26
Co to tego, o czym mówi Ewangelia: „ktoś wziął i posadził w swoim ogrodzie”, kim jest ten człowiek, waszym zdaniem, który zasiał otrzymane ziarenko w swoim małym ogrodzie? Moim zdaniem to ten, o którym mówi Ewangelia: „Był tam człowiek dobry i sprawiedliwy, imieniem Józef, członek Wysokiej Rady. … z miasta żydowskiego Arymatei,… On to udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Zdjął je z krzyża, owinął w płótno i złożył w grobie, wykutym w skale, w którym nikt jeszcze nie był pochowany” (Łk 23, 50-53). To dlatego Pismo mówi: „Ktoś wziął i posadził w swoim ogrodzie”. W ogrodzie Józefa mieszały się zapachy różnych kwiatów, ale podobne ziarno nie zostało złożone. Ogród duchowy jego duszy pachniał zapachem jego cnót, ale natarty wonnościami Chrystus jeszcze tam nie zajął miejsca. Składając Pana do grobu w swoim ogrodzie, Józef przyjął go głębiej do swojego serca.
__________________
Jesteśmy pyłkiem wobec Wszechświata (27 października 2015)
- przez PSPO
- 26 października 2015
Sądzę, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić (Rz 8,18).
Bardzo często pojawiają się pretensje do Pana Boga o to, że świat jest zły, a On jako jego stwórca ponosi za to odpowiedzialność: „Jak mógł dopuścić do tego, że jest tyle i takiego zła, które cierpią niewinni”. Taki bunt przeciw Bogu, który czasem prowadzi do niewiary, jest o tyle trudny do przezwyciężenia, że jego motywem jest sprzeciw moralny wobec zła wyraźnie uchwytnego. Te zarzuty w odniesieniu do Boga można stawiać jedynie wówczas, gdy patrzy się na życie z perspektywy, której horyzontem jest życie ziemskie. Jednak bez spojrzenia w perspektywie sięgającej poza śmierć nie można prawdziwie odpowiedzieć na te zarzuty. Niewątpliwie nasze życie jest punktem wyjścia naszego rozumienia i oceny, jednak nie jest kryterium ostatecznym. Bóg, znając nasze ograniczone widzenie, daje nam odpowiedź w tym wymiarze: posyła Syna, który bierze cały ciężar ziemskiego zła i idzie na śmierć krzyżową. Jest to jedyna możliwa odpowiedź w tej perspektywie, ale jest to odpowiedź trudna i dopiero doświadczenie zmartwychwstania, czyli spojrzenie poza granicę śmierci, nadaje jej przejrzysty charakter. Jeżeli nie doświadczamy rzeczywistości zmartwychwstania, ta odpowiedź pozostaje dla nas jakimś rozpaczliwym apelem.
Dzisiejsze czytania liturgiczne: Rz 8, 18-25; Łk 13, 18-21
Święty Paweł w Liście do Rzymian podaje taką odpowiedź w postaci teologicznej wizji życia w perspektywie wiecznej: wszelkie cierpienia dzisiejsze nie mają się w żaden sposób do wielkości chwały, jaką otrzymujemy w Chrystusie. Tę perspektywę dało mu spotkanie ze Zmartwychwstałym. Ono otwarło przed nim zupełnie nowe widzenie swojego życia i sensu całego istnienia. Chrystus zmartwychwstały jest Panem Wszechświata, a my mamy w Nim udział.
Bo stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych. Stworzenie bowiem zostało poddane marności – nie z własnej chęci, ale ze względu na Tego, który je poddał – w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych (Rz 8,18–21).
W nas i przez nas dokonuje się odnowienie Wszechświata. Człowiek jest Chrystusem Wszechświata. Podobnie jak On cierpiał na krzyżu, tak i my cierpimy dla zbawienia świata. Jeżeli nie dotykamy tajemnicy zmartwychwstania, ciągle tego nie rozumiemy, bo nie mamy właściwej perspektywy patrzenia. Święty Paweł pisze dalej:
I my sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha, i my również całą istotą swoją wzdychamy, oczekując – odkupienia naszego ciała. W nadziei bowiem już jesteśmy zbawieni (Rz 8,23n).
Chrystus nie przyszedł jedynie wyciągnąć nas z tego upadłego świata, ale pragnie odkupienia naszego ciała, co oznacza, że pragnie odkupienia świata, którego nasze ciało jest uczestnikiem. Zmartwychwstanie odnosi się do ciała, a tym samym do całego stworzenia. W naszym myśleniu, wydaje się, ciągle koncentrujemy się na sobie i dobru naszego życia, a przecież stworzeni zostaliśmy dla zarządzania całym stworzeniem. Kapłaństwo najlepiej oddaje sens naszego istnienia. I jako kapłani mamy uczestniczyć w zbawieniu całego kosmosu. W tej perspektywie całkowicie przerastającej nasze wyobrażenia widać małostkowość myśli koncentrującej się na zagadnieniu cierpienia.
Ewangelia dzisiejsza pokazuje w dwóch obrazach, jak się ma nasza obecna kondycja i nasze horyzonty do pełni naszego powołania, która się zrealizuje w królestwie Bożym. Zarówno ziarnko gorczycy jest czymś znikomym w porównaniu do wyrastającej z niego rośliny, jak i odrobina zaczynu wielkości ziarnka pozostawionego z poprzedniego dnia jest czymś znikomym w stosunku do całej misy ciasta, którą zakwasza. Oba te obrazy wzajemnie się uzupełniają. Pierwszy mówi o wielkości ukrytej w czymś znikomo małym. Ziarno jest przecież tożsame z rośliną, tyle że jeszcze nie wyrosłą i dojrzałą. „Już, choć jeszcze nie”, jak to określi św. Jan w swoim liście (zob. 1 J 3,2). Drugi natomiast mówi o zdumiewającej ekspansji czegoś małego na całość. Tak jest z nami: jesteśmy pyłkiem wobec Wszechświata, a nasze zbawienie stanie się udziałem tego ogromnego świata!
Właściwe widzenie jest kluczem do rozumienia siebie, naszej więzi z Bogiem i sensu naszego życia.
Włodzimierz Zatorski OSB
http://ps-po.pl/2015/10/26/jestesmy-pylkiem-wobec-wszechswiata-27-pazdziernika-2015/
_______________________________________________________________________________________________________
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
27 PAŹDZIERNIKA
__________
Sabina, Wincenty i Chrestyna
Zobacz także:
|
Według starego przekazu Sabina była siostrą Wincentego i Chrestyny. Wincenty przybył z siostrami do Avili z Saragossy. Wszyscy troje byli chrześcijanami. Według przekazów mieli zginąć jako ofiary prześladowań w Avili w czasie panowania rzymskiego cesarza Dioklecjana, najprawdopodobniej w roku 303. Przed śmiercią byli torturowani – być może łamano im kości, a potem kamienowano. Następnie prawdopodobnie odcięto im głowy. Ich porzucone ciała zostały odnalezione po kilku latach. Nad grobem męczenników wzniesiono kościół. Obecnie w Avili, w bazylice św. Wincentego (San Vincente) można zobaczyć monumentalny grobowiec świętych Wincentego, Sabiny i Chrestyny, dzieło mistrza Fruchela. Grób umieszczony jest pod baldachimem wykonanym w orientalnym stylu.
Męczenników wspominają stare martyrologia oraz liturgia mozarabska, co świadczy o ich wczesnym kulcie. |
Lęk – opis i konsekwencje
Tak jak smutek i gniew – lęk ma podwójne znaczenie: jest lęk „dobry”, jako cnota (u nas mówi się bardziej bojaźń), której celem była obrona naszego „ja” za pomocą mechanizmów przeżycia, dzięki którym jesteśmy zjednoczeni z życiem i odrzucamy wszystko, co jest życiu przeciwne (szczególnie lęk przed śmiercią). Ten lęk wyraża się szczególnie w określeniu „bojaźń Boża”, którego formą niższą jest lęk przez karą Bożą, a formą wyższą – lęk przed byciem odłączonym od Boga, który jest Życiem.
Lęk jako pasja (choroba) powstaje z idei lub odczucia utraty jakichś dóbr (rzeczywistych lub zmyślonych), których posiadanie daje nam pewną radość zmysłową i w istocie okrywa nasze skrępowanie tymi dobrami. Zarówno lęk dobry jak i chorobowy mają to samo źródło – ich cel jest jednak różny i wykluczający się.
Charakterystyka choroby
- Lęk prowadzi do relacji patologicznej z Bogiem. Człowiek oddala się od Niego a w centrum swojej troski kładzie dobra zmysłowe, które zmieniają się w ten sposób w absolutne, włącznie z tym, że wierzy się bardziej w te rzeczy; można nawet zanegować i odrzucić Boga.
- W swych formach niepokoju i strapienia lęk prowadzi do utraty lub zmniejszenia wszystkiego, co ma wspólnego z rozumem. Lęk, poprzez wyobraźnię (z którą jest bardzo związany), potrafi zdeformować rzeczywistość, przypisując jej właściwości, których nie posiada; także pojawianie się jako możliwych wydarzeń, które nie zdarzają się i modyfikując postrzeganie obiektywne przez silną subiektywność. Przez to nie tylko nie omija się niebezpieczeństw, od których się ucieka, ale się je zaostrza, przez wprawienie w ruch elementów emocjonalnych dodanych. Stąd lęk porusza się w sferze nieświadomej, co utrudnia jego poznanie i kontrolę.
- W swoim rozwoju i narodzeniu, lęk ma szczególnie do czynienia z pychą[1].
- Formą osobliwą lęku jest małoduszność (dosł. słaba dusza), którą można określić jako lęk przez działaniem. Jest ona mieszaniną braku woli, nieśmiałości i słabości charakteru. Prowadzi to do pewnej patologii na polu ludzkiego działania, jako przeciwne temu, do czego zostaliśmy stworzeni[2].
Brak wiary i nadmierna przewaga wyobraźni to zwyczajowe źródła tej choroby, gdzie rzeczywistość jawi się jako zdeformowana, jako coś trudnego lub niemożliwego do zrealizowania, otoczona na dodatek jakimiś nieistniejącymi niebezpieczeństwami [3].
[1] „Polegająca na sobie butna dusza jest niewolnicą tchórzostwa i boi się hałasu stworzeń, a nawet cienia”, Jan Klimak, Drabina raju, 21, 4.
[2] „Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy….” 2 Tm 1, 7. Siła byłaby jednym z darów Ducha, który pozwala nam stawać się obrazem Boga, na podobieństwo Jezusa Chrystusa.
[3] „Tchórzliwość (…) jest odwróceniem się od wiary w oczekiwaniu niespodziewanego”, Jan Klimak, Drabina raju, 21, 2.
_______________
Lęk – środki lecznicze
Jedyną możliwością uleczenia lęku jest zaufanie i położenie całej nadziei w Bogu. Gdy źródłem lęku jest obawa o dobra materialne, trzeba przyjrzeć się nieuporządkowanemu przywiązaniu do nich. Bóg obiecuje, że sam będzie zabiegał o nie dla nas, bo przecież wie, że ich potrzebujemy (por. Łk 12,22-31). „Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo” (Łk 12,32). Tu potrzebujemy wiele się modlić, gdyż modlitwa odnawia nasze zaufanie Bogu i temu, że On rzeczywiście troszczy się o nas. Gdy źródłem lęku jest pycha, czyli sytuacja, w której człowiek pokłada nadzieję w sobie samym, należy rozpoznać swoje ograniczenia i przyjąć z pokorą moc Boga. Lęk znika, gdy pojawia się miłość (por. 1 J 4,18). Wolność i miłość przezwyciężają lęk . Również trwanie w bojaźni Bożej prowadzi do zaniknięcia chorobowego lęku. Można powiedzieć, że lęk chorobliwy ma się przemienić w bojaźń Bożą jako cnotę sobie przeciwną. Bojaźń Boża ma dwie formy: pierwsza z nich, dotykająca początkujących w życiu duchowym, polega na tym, że człowiek lęka się odrzucenia przez Boga z powodu np. grzechów. Ta forma lęku Bożego potrzebuje być przekroczona, jednak ma swój walor pedagogiczny – pomaga człowiekowi unikać różnych niebezpieczeństw duchowych, walczyć z pokusami, itp. Druga forma bojaźni Bożej rodzi się z miłości do Boga – człowiek boi się być odłączonym od Boga i Jego miłości. Człowiek zachowuje się wtedy jak przyjaciel, który z pieczołowitością dba o relację z osobą ukochaną. Jeśli Chrystus prawdziwie pokonał władcę tego świata swoją śmiercią i zmartwychwstaniem, to faktycznie Adam został uwolniony ze swej nagości – może nie krępować swego działania lękiem i otworzyć się w wolności na wielkie czyny miłości.
http://ginter.sj.deon.pl/lek-srodki-lecznicze/
__________________
Wiedza o tej chorobie duchowej pogłębiona na sposób modlitewny
Tekst: J 12,27.31-33.35-36
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Ależ właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę. Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie wyrzucony precz. A ja gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie. To mówił zaznaczając jaką śmiercią miał umrzeć. (…) Jeszcze przez krótki czas jest wśród was światłość. Chodźcie, dopóki macie światłość, aby was ciemność nie ogarnęła. A kto chodzi w ciemności, nie wie, dokąd idzie. Dopóki światłość macie, wierzcie w światłość, abyście byli synami światłości.
I. Na początku modlitwy uświadom sobie, że stajesz przed Bogiem i chcesz z Nim rozmawiać. On jest zawsze obecny przy Tobie. Po uczynieniu znaku krzyża poproś Go o łaskę skupienia na modlitwie, a także tego, by to Duch Święty tę modlitwę prowadził i usuwał wszelkie przeszkody, wszelkie zakłócenia w niej oraz by Twoje myśli, zamiary i decyzje oczyszczał i kierował ku większej chwale Boga.
II. Wchodząc w modlitwę przypomnij sobie tekst, który będziesz rozważał (możesz go jeszcze raz przeczytać), a następnie zaangażuj wyobraźnię. Wejdź w daną scenę wyobraźnią, zobacz osoby biorące w niej udział, zobacz, co robią, posłuchaj, o czym rozmawiają. Zobacz w danej scenie również siebie – kim tam jesteś? Co mówisz? Co robisz? Jeśli scena jest mało wyobrażeniowa, to wyobraź sobie Boga Ojca lub Jezusa, przed którym siedzisz i który z Tobą rozmawia o tym, o czym mówi tekst.
III. Poproś teraz Pana o szczególny owoc tej modlitwy. Dziś poproś szczególnie o łaskę wolności wewnętrznej.
1. ”Teraz dusza moja doznała lęku” – Lęk nie jest odczuciem jednorodnym. Jako naturalny mechanizm obronny uaktywnia się w sytuacji zagrożenia życia. Chroni przed niebezpieczeństwem. Ten lęk w odniesieniu do sfery ducha określa się mianem ”bojaźni Bożej”, którego mniej doskonałą formą jest lęk przed karą Bożą z powodu grzechów, a wyższą – wyraz zatroskania o trwanie w łączności z Bogiem, źródlem Życia, a od którego grzech oddziela. Lęk jako pasja (choroba) powstaje z idei lub odczucia utraty jakichś dóbr (rzeczywistych lub zmyślonych), których posiadanie daje pewną radość zmysłową, i co do których człowiek jest przywiązany, by nie powiedzieć związany czyli zniewolony. Zarówno lęk dobry jak i chorobowy mają to samo źródło – ich cel jest jednak różny i wykluczający się. Lęk jest chorobą, która w znaczącym stopniu upośledza i wykrzywia działanie człowieka. Z jednej strony człowiek zalękniony nie podejmuje pewnych czynności, z drugiej zaś tak organizuje przestrzeń, żeby zapewnić sobie poczucie bezpieczeństwa. Człowiek zalękniony karłowacieje psychicznie i duchowo, staje się niewolnikiem swoich własnych ograniczeń i wyobrażeń o rzeczywistości. Szczególną formą lęku jest małoduszność (dosł. słaba dusza). Jest ona mieszaniną braku woli, nieśmiałości i słabości charakteru. Objawia się ona w nieumiejętności przełożenia większego dobra nad mniejsze – szczególnie, gdy dobro większe jest trudniejsze i zagraża „pomyślności życiowej”.
2. „władca tego świata zostanie wyrzucony precz” – Lęk towarzyszy człowiekowi od zarania dziejów. Pierwszy raz spotykamy się z nim na katrach Pisma tuż po grzechu pierwszych rodziców. Wtedy to Ewa i Adam usłyszawszy kroki przechadzającego się Boga, skryli się przed Nim w krzakach. Bóg pyta: „Adamie, gdzie jesteś”. Adam odpowiada: „Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się” (por. Rdz 3,8-10). Adam przestraszył się, bo był nagi. Przypatrz się swoim lękom – o jakiej Twojej „nagości” one mówią? Adam przestraszył się Boga – Doskonałej Miłości. Wąż zaszczepił w sercu człowieka lęk przed samym Bogie. Panowanie szatana nad światem polega na terroryzowaniu człowieka lękiem przed miłością – ma to swoje konsekwencje w relacjiach do Boga, samego siebie i bliźniego. Człowiek po grzechu jest poraniony, nie potrafi poradzić sobie z własną nagością. Bóg lituje się nad nim i daje mu odzienie ze skóry, które zakrywa nagość, lecz jej nie niweluje.
3. „zostanę nad ziemię wywyższony” – Uleczenie zranionej natury człowieka mogło dokonać się tylko mocą Boga. On stając się człowiekiem, przeżył w swoim ciele skutek ludzkich grzechów i zwyciężył panowanie szatana. Jezus otwarcie mówi, że jest świadomy okrucieństwa śmierci, jaka Go czeka. Jego nieskażona miłość pozwala Mu być w pełni wolnym od lęku. Bycie wolnym od lęku prowadzi Go na krzyż. Jezus zawisł na krzyżu goły. Nie miał niczego, co mogło by okryć Jego nagość. Uleczenie nagości Adama dokonało się w nagości Jezusa. Wyobrażenie trudności krzyża nie powstrzymało Jezusa przed podjęciem działania. Krzyż nie był tylko trudnością czy cierpieniem, był narzędziem zbawienia, miejscem objawienia się chwały, największym zwycięstwem.
4. „wierzcie w światłość” – Jedyną możliwością uleczenia lęku jest zaufanie i położenie całej nadziei w Bogu. Gdy źródłem lęku jest obawa o dobra materialne, trzeba przyjrzeć się nieuporządkowanemu przywiązaniu do nich. Bóg obiecuje, że sam będzie zabiegał o nie dla nas, bo przecież wie, że ich potrzebujemy (por. Łk 12,22-31). „Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo” (Łk 12,32). Gdy źródłem lęku jest pycha, czyli sytuacja, w której człowiek pokłada nadzieję w sobie samym, należy rozpoznać swoje ograniczenia i przyjąć z pokorą moc Boga. Lęk znika, gdy pojawia się miłość (por. 1 J 4,18). Wolność i Miłość przezwyciężają lęk . Również trwanie w bojaźni Bożej prowadzi do zaniknięcia chorobowego lęku. Jeśli Chrystus prawdziwie pokonał władcę tego świata Swoją śmiercią i zmartwychwstaniem, to faktycznie Adam został uwolniony ze swej nagości – może nie krępować swego działania lękiem i otworzyć się w wolności na wielkie czyny miłości.
Na koniec porozmawiaj z Jezusem o tym wszystkim, co zrodziło się w Twoim sercu pod wpływem dzisiejszej modlitwy. Wypowiedz przed Nim swoje uczucia – radości, pokoju, bezpieczeństwa, ale również smutku, obawy, lęku. Bądź szczery przed Panem. Możesz Mu podziękować za to, co odkryłeś, lub poprosić Go o coś, czego bardzo potrzebujesz. Porozmawiaj z Nim przez chwilę serdecznie – jak przyjaciel z przyjacielem.
Na zakończenie pomódl się słowami: Ojcze nasz…
Zachęcamy, byś zapisał sobie refleksje po modlitwie, jakieś szczególne poruszenia czy myśli, które będą takim swoistym dziennikiem duchowym z tych rekolekcji. Te zapiski mogą Ci pomóc zobaczyć drogę, po której Pan Cię prowadzi, ścieżki, po których On idzie z Tobą przez życie.
http://e-dr.jezuici.pl/lk-poniedziaek-2-kwietnia/
___________________
Zarozumiałość – opis i konsekwencje
Zwana również próżną chwałą może pojawić się w różnych formach, ale Ojcowie rozróżniają dwa najważniejsze: dotycząca dóbr materialnych, oraz dotykająca dóbr duchowych[1].
Charakterystyka choroby
Pierwsza forma jest prostsza i dotyka człowieka bardziej bezpośrednio i zwyczajnie. Przejawia się w zarozumiałości z powodu posiadanych dóbr (lub tych, które chce się mieć), lub pragnieniu bycia chwalonym przez innych z powody tych dóbr. To może dotyczyć posiadania pieniędzy, wyglądu fizycznego, ubioru lub ozdób ciała, włącznie z różnymi talentami, umiejętnościami manualnymi, wiedzy jaką się posiada. Odmianą tej formy próżnej chwały jest poszukiwanie wysokiej pozycji lub rangi społecznej. Jest ona wtedy złączona z pożądliwością, zwaną przez Ojców filargía – tzn. pragnienie władzy lub duch dominacji, ponieważ osoba zarozumiała, aby być chwaloną i podziwianą, czyni wysiłki aby zachować swoją władzę, z powodu korzyści, jakie z niej ma.
Druga forma dotyczy osób, które przekroczyły pierwszy stopień wzrostu duchowego i odrywają się powoli od dóbr materialnych. Przejawia się w byciu podziwianym za cnoty, jakie się posiada lub też szuka się tego podziwu od innych. Ten rodzaj zarozumiałości ma wielką moc z uwagi na bardziej subtelny sposób atakowania – może się bowiem ubierać w różne formy, jak o tym pisze św. Jan Klimak w swojej Drabinie raju (22, 5)[2].
Próżna chwała jest perwersją lub dewiacją zdolności, w którą Bóg wyposażył człowieka – szukanie we wszystkim chwały Bożej. Człowiek, szukając tej chwały, jednoczy się z Bogiem poprzez zjednoczenie z Chrystusem. To jedyny sposób, by człowiek mógł odpowiedzieć na wielkość i wspaniałość Boga. Oddalając się jednak od Boga przez grzech pierworodny, człowiek zamienił tę chwałę Bożą na „chwałę według ciała”, albo „chwałę światową”, która kieruje go ku rzeczom zmysłowym. Człowiek w ten sposób chce kompensować sobie brak w nim chwały Bożej. Te dwie chwały – Boża i ludzka, są ze sobą w takiej zależności, że kiedy jedna wzrasta, ta druga w sposób naturalny staje się uboższa czyli maleje – jedna wyklucza drugą.
Konsekwencje (efekty patologiczne) próżnej chwały
a) Szaleństwo – ignorancja prawdziwego sensu rzeczy (próżność nadaje rzeczom sens, którego nie mają, dając im często wartość absolutną), ignorancja jedynego absolutu – chwały Bożej.
b) Pyszałkowate „poznanie” siebie samego – pokazywanie siebie innym, niż się jest w rzeczywistości, przypisywanie sobie tego, co de facto pochodzi od Boga (dary, talenty, inne…), aż do ubóstwiania siebie samego, przypisując sobie chwałę, której się nie ma.
c) Niszczy pokój wewnętrzny – człowiek zaczyna się obsesyjnie troszczyć o siebie, swoją chwałę, którą chce uzyskać od innych. To produkuje w nim smutek i niezadowolenie, gdyż to, co inni o nim sądzą nie jest tym, czego się spodziewał – spotyka się z obojętnością, a czasem nawet wrogością. Prowokuje to w nim gniew, rodzi się krytyka i szyderstwa (niszczy więc przez to również pewną harmonię społeczną).
d) Utrata autonomii przez człowieka próżnego – staje się zależny od innych osób i tego, co o nim mówią, myślą.
e) Niszczy wszystkie inne cnoty, które człowiek mógł zdobyć, gdyż przestają nam one już służyć do oddania chwały Bogu, przeciwnie – do uwielbienia samego siebie, wytwarzając w człowieku ogromne cierpienie, niezadowolenie i pustkę. W ten sposób próżność pozwala powrócić innym pożądliwościom. Ojcowie traktują ją jako jedną z trzech chorób fundamentalnych, tzn. źródeł innych chorób. Jest prekursorem pychy i innych namiętności powiązanych z nią: duch panowania, zatwardziałość serca, gniew, oszustwo, itp. Osobę duchową próżność atakuje szczególnie w momentach modlitwy.
[1] „Kiedy próżna chwała jest wyobrażeniem cielesnym, popycha nas wtedy ku nieczystości; przeciwnie, kiedy jest wyobrażeniem psychicznym, sprawia, że wzrasta w nas wrzód pychy. Ta pierwsza działa posługując się pochwałami ciała, ta druga natomiast, posługując się zaletami postępowania lub poznania (Izaak z Niniwy, Dar pokory).
[2] „Słońce świeci hojnie dla wszystkich i z wszystkich praktykujących cnotę złośliwie cieszy się próżność. To tylko mówię: poszczę – chełpię się, przestaję pościć, żeby nie być wychwalanym – znowu się chełpię, jako roztropny. Odzieję się wystawnie – jestem przez nią pokonany, a zmienię odzież na lichą – znowu jestem próżny; w gadulstwie jej ulegam, a gdy zamilknę, znowu ponoszę porażkę.”
___________________________
Pycha – opis i konsekwencje
Pierwsza forma – człowiek czyni siebie wyższym od innych ludzi, lub od niektórych , albo też szuka tej wyższości. Druga forma – dla Ojców jest najgorszą z pożądliwości, może się objawiać jako negacja lub odrzucenie Boga, ale zazwyczaj prezentuje się jako pyszałkowate zaufanie we własne siły i odrzucenie Bożej pomocy, widząc siebie jako źródło wszystkich cnót i w pełni autonomiczny do ich realizacji (1 Kor 4, 7).
Charakterystyka choroby
- Pierwsza forma – Motywy są podobne jak w próżnej chwale (zalety fizyczne, intelektualne, pozycja społeczna, bogactwo…), chociaż człowiek, pyszniąc się, pomniejsza bliźniego, patrzy na niego z góry, poniża go, traktując jak powietrze. Podstawą tego typu pychy jest to wszystko, co nas odróżnia od innych. Modelem tego jest faryzeusz z Ewangelii (Łk 18, 11). Tu wypływa potrzeba porównywania siebie i ustanawiania hierarchii. Człowiek osądza bliźniego w sposób niekorzystny, krytykuje systematycznie jego sposób życia i myślenia. Tu rodzi się arogancja i absolutna pewność siebie samego, roszczenie sobie pretensji do wiedzy o wszystkim i posiadania zawsze racji, mania samo-usprawiedliwiania się, chęć nauczania i nakazywania innym. Jednocześnie pojawia się ślepota wobec swoich braków i odrzucenie wszelkiej krytyki, niezdolność do posłuszeństwa, pewien stopień agresywności, który objawia się, między innymi, w ironii, szybkiej odprawie krytykujących go, czasami reakcją na atak jest milczenie. Sednem sprawy tutaj, tak naprawdę, jest nadymanie się „ja” – coś na kształt duchowego nowotworu.
- Druga forma – pojawia się u osób, które posiadają jakieś dary duchowe, cnoty, a z większą siłą u tych, którzy więcej swoich wad się pozbyli. Wtedy przychodzi pycha, która zajmuje miejsce tych wyrzuconych wcześniej pożądliwości (wad). Osoba zazwyczaj nie jest tego świadoma, ponieważ „wierzyć, że się nie jest pysznym jest jednym z najjaśniejszych przejawów, że się takim jest” (św. Jan Klimak, Drabina raju).
- Te dwie formy należy rozpatrywać razem – są jak dwie strony tej samej monety. Stając się bowiem kimś wyższym od innych człowiek czyni z siebie jakby małego boga, stając w miejsce jedynego i prawdziwego Boga. Taka osoba jest pusta w środku (bez Boga), za to pełna siebie samej. Człowiek pyszny, zamiast stać się tym, kim Bóg zapragnął go uczynić, sam staje się bogiem bez Boga, sam z siebie i o własnych siłach i to go prowadzi do postawienia się ponad innych ludzi.
Konsekwencje (efekty patologiczne) pychy
Diabelski krąg, który tworzy się w osobie pysznej – niezdolna do zwrócenia się ku Bogu (powrotu do Niego) i otwarcia się na bliźniego, osoba wycofuje się, kręci się wokół siebie samej, zamykając się w świecie swojego biednego „ja”, które przemienia się w centrum i wierzchołek rzeczywistości.
- Utrata zmysłów (szaleństwo) lub progresywna utrata rozumu. Człowiek widzi siebie i swoją wolę jako absolut. To sprawia cierpienie, ponieważ jest różnica pomiędzy tym, kim chciałby być, a tym, co rzeczywiście jest.
- Aby zamanifestować swoją wyższość, pyszny czyni to często „dodając” sobie różne cechy i właściwości, albo poniżając innych ludzi i ich dobre strony.
- Kiedy jest mocno kontestowany, człowiek pyszny może stać się przewrażliwiony na swoim punkcie. Nie widzi swoich błędów, nie potrafi przepraszać, prosić o wybaczenie.
- Fałszywe widzenie rzeczywistości: Bóg jest ignorowany, a poznanie siebie jest iluzoryczne.
Stąd pycha otwiera drzwi dla wszystkich innych chorób, szczególnie: gniewu, zatwardziałości serca, smutku, zazdrości, miłości pieniądza i przede wszystkim próżnej chwały. Reszta chorób niszczy cnoty sobie przeciwne, pycha niszczy je wszystkie, bo w pewien sposób zawiera w sobie wszystkie choroby. Osoba pyszna więc wydaje się wolna od chorób duchowych, oprócz właśnie pychy, która nie może być zastąpiona przez żadną z nich.
http://ginter.sj.deon.pl/pycha-opis-i-konsekwencje/
_______________
Zarozumiałość i pycha – środki lecznicze
Jakkolwiek próżną chwałę (zarozumiałość) i pychę omówiliśmy osobno to jednak remedium na obie jest to samo – pokora. Obie te choroby są ustawione na koniec wszystkich chorób, ponieważ są bardzo trudne do wykrycia, i przede wszystkim do wyleczenia. Z drugiej zaś strony są chorobami, które atakują najbardziej osoby zaawansowane w życiu duchowym. Pozostałe choroby mają charakter bardziej widzialny i „materialny”, a w związku z tym koncentrują się na aspektach bardzie peryferyjnych człowieka – tak te dwie choroby dotykają samego centrum człowieka, jego „sedna”, wnętrza – i w nim mają swoje źródło – stąd są źródłem i fundamentem wszystkich innych chorób. Pokora jest w tym wypadku nie tylko lekarstwem na te dwie choroby, ale także na wszystkie pozostałe.
Próżna chwała (zarozumiałość)
Leczenie tej choroby jest skomplikowane i dość wyczerpujące, jej właściwością bowiem jest to, że im więcej się z nią walczy, tym bardziej „podnosi głowę”, tylko że w coraz to nowych formach. Stąd potrzebne są następujące środki, by rozpocząć terapię: nieustanne czuwanie, zdolność do rozeznawania duchowego i przede wszystkim poznanie szczegółowe tej choroby (jej wielu źródeł, środków i oszustw). To wszystko po to, by nie stracić tego, co uzyskaliśmy w naszych walkach z poprzednimi chorobami.
Przy tej chorobie trzeba pamiętać o radykalnej przepaści, jaka istnieje między chwałą Bożą a chwałą ludzką (próżną). Poszukiwanie jednej z nich prowadzi do porzucenia lub pomniejszania drugiej. Stąd terapia rozpoczyna się od rozpoznania pustki ludzkiej chwały, odkrywając jej niewystarczalność i kruchość. Do tego dochodzi rozpoznanie naszej kondycji jako osób śmiertelnych oraz małości i niemocy rzeczy materialnych (w których tak często pokładamy zbyt wielką nadzieję).
Ponieważ zarozumiałość często bazuje na ludzkich honorach i zaszczytach, to leczenie polega na zrzeczeniu się wszelkich okazji, by takie honory otrzymać i mieć je za nic, jeśli nie możemy się pozbyć takich funkcji czy obowiązków, z którymi zaszczyty się wiążą. Terapia w tym wypadku polega również na tym, by czynić wszelkie dobro w ukryciu, a także by nie ukrywać przed innymi różnych naszych braków i niedociągnięć. Kolejna rzecz to modlitwa oraz przyjmowanie różnych upokorzeń, których inni nam dostarczają – to bardzo skuteczny środek przeciwko zarozumiałości (i bardzo trudny przez nas do przyjęcia). Mało tego – ojcowie Kościoła zapraszają do tego, by osobę upokarzającą nas widzieć jako „lekarza naszej duszy”.
W rzeczywistości widocznym znakiem wyleczenia z zarozumialstwa jest to, że nie mamy żadnej przykrości z powodu bycia upokorzonymi publicznie (bardzo trudna rzecz), ani nie odczuwamy żadnego żalu w stosunku do osoby, która nas obraziła, ani nie życzymy jej żadnego zła – mało tego, uważamy taką osobę za naszego dobroczyńcę, za co Bogu i jej dziękujemy.
Jeśli chcesz wiedzę o tej chorobie duchowej pogłębić na sposób modlitewny:
Tekst: Syr 11, 1-6
Mądrość biednego podniesie mu głowę i posadzi go między możnymi. Nie wychwalaj męża z powodu jego pięknej postawy ani się nie brzydź człowiekiem z powodu jego wyglądu. Mała jest pszczoła wśród latających stworzeń, lecz owoc jej ma pierwszeństwo pośród słodyczy. Nie chlub się ubraniem, które cię okrywa, a w dniu twej chwały nie bądź zarozumiały: zdumiewające są bowiem dzieła Pana i zakryte sprawy Jego przed ludźmi. Wielu poniżonych zasiadło na tronie, i ten, o którym nikt nie myślał, nosił koronę. Wielu panujących bardzo zelżono i władców wydano w ręce obcych.
I. Na początku modlitwy uświadom sobie, że stajesz przed Bogiem i chcesz z Nim rozmawiać. On jest zawsze obecny przy Tobie. Po uczynieniu znaku krzyża poproś Go o łaskę skupienia na modlitwie, a także tego, by to Duch Święty tę modlitwę prowadził i usuwał wszelkie przeszkody, wszelkie zakłócenia w niej oraz by Twoje myśli, zamiary i decyzje oczyszczał i kierował ku większej chwale Boga.
II. Wchodząc w modlitwę przypomnij sobie tekst, który będziesz rozważał (możesz go jeszcze raz przeczytać), a następnie zaangażuj wyobraźnię. Wejdź w daną scenę wyobraźnią, zobacz osoby biorące w niej udział, zobacz, co robią, posłuchaj, o czym rozmawiają. Zobacz w danej scenie również siebie – kim tam jesteś? Co mówisz? Co robisz? Jeśli scena jest mało wyobrażeniowa, to wyobraź sobie Boga Ojca lub Jezusa, przed którym siedzisz i który z Tobą rozmawia o tym, o czym mówi tekst.
III. Poproś teraz Pana o szczególny owoc tej modlitwy. Dziś poproś szczególnie o łaskę wolności wewnętrznej.
1. „w dniu twej chwały nie bądź zarozumiały…” – nie ma w Biblii wielu tekstów mówiących wprost o zarozumiałości, czy próżnej chwale lecz jest wiele tekstów ukazujących taką właśnie postawę. Na czym ona polega? Ma dwie formy: mniej subtelna dotyczyc dóbr materialnych, bardziej subtelna – dóbr duchowych. Polega ona na zarozumiałości z powodu posiadanych dóbr (lub tych, które chce się posiadać) oraz na byciu chwalonym z powodu tych dóbr. Od razu warto zaznaczyć, że choroba ta nie polega na tym, że inni mnie chwalą za dobro, które czynię. Chodzi o to, że człowiek sam szuka tej chwały, o nią zabiega w swoim sercu i to motywuje jego działania. Powodami do chluby mogą być: pieniądze, rzeczy materialne, wygląd fizyczny, ubiór, talenty, umiejętności, wiedza, itp. Zarozumiałość w formie bardziej subtelnej dotyczy cnót, jakie człowiek posiada i za jakie pragnie być podziwiany.
2. Czym jest zarozumiałość? – można ją nazwać perwersją lub dewiacją zdolności, w jaką Bóg wyposażył człowieka – do szukania we wszystkim chwały Bożej. Człowiek zamienia jednak tę chwałę na „chwałę cielesną” albo „chwałę światową”, która kieruje się tylko ku rzeczom zmysłowym. W ten sposób człowiek chce sobie kompensować brak w nim chwały Bożej. Te dwie chwały – boska i ludzka, są w takie zależności od siebie, że wzrost jednej powoduje automatycznie pomniejszanie się drugiej.
3. W jaki sposób zarozumiałość pustoszy wnętrze człowieka? Daje mu fałszywe poczucie sensu rzeczy (próżność nadaje różnym rzeczom znaczenie, jakiego nie mają), pyszałkowate „poznanie” siebie samego (człowiek ukazuje siebie innego – lepszego, niż jest w rzeczywistości), przypisywanie sobie tego, co de facto pochodzi od Boga (w ekstremalnych wypadkach dochodzi do takiego ubóstwienia siebie, prowadzącego aż do pogardy Boga). Zarozumiałość niszczy w człowieku pokój wewnętrzny (człowiek troszczy się obsesyjnie o siebie i o rzeczy, które mogą mu przynieść większą chwałę), a kiedy jego starania nie przynoszą efektu, to pojawia się w nim gniew, złość, a także szyderstwo czy krytyka (względem ludzi, którzy „nie poznali” się na jego „wspaniałej” osobie). Próżność niszczy wszystkie inne cnoty, bo przestają one służyć człowiekowi do oddania chwały Bogu, a stają się źródłem próżnej chwały w nim.
4. Terapia zarozumiałości – nie jest rzeczą łatwą, ponieważ choroba ta ubiera się w bardzo różne ubrania, jak to trafnie zauważył św. Jan Klimak: „To tylko mówię: poszczę – chełpię się, przestaję pościć, żeby nie być wychwalanym – znowu się chełpię, jako roztropny. Odzieję się wystawnie – jestem przez nią pokonany, a zmienię odzież na lichą – znowu jestem próżny; w gadulstwie jej ulegam, a gdy zamilknę, znowu ponoszę porażkę.” (Drabina raju 22, 5). Leczenie należy rozpocząć od rozpoznania tego, jak kiepskim fundamentem jest wszelka chwała ludzka (która dziś jest, a jutro jej nie ma). Należy uświadomić sobie jej małość i słabość – zobaczyć i uznać słabość ludzką i to, że rzeczy materialne (którymi tak często się chlubimy) nie zapewniają nam ani szczęścia, ani bezpieczeństwa. Skoro próżność karmi się honorami i opinią ludzką o nas, to należy odrzucić wszelką okazję i źródło tychże honorów i prestiżu. Kiedy próżność się pojawia mając swoje źródło w cnotach czy innych duchowych właściwościach, to terapią tutaj jest pokora, która pozwala człowiekowi stanąć w prawdzie przed samym sobą i innymi. Ojcowie zwracają uwagę, że pewnym znakiem wyleczenia z próżnej chwały jest np. zdolność przyjmowania upokorzeń od innych i to publicznie, nie chowając przy tym do nikogo urazy. Leczy to nas z wydumanego i wyolbrzymionego ego, które w nas siedzi i mocno dba o naszą chwałę, godność, itp. cechy, które tak często są skierowane przeciwko innym (można dbając o własną godność zupełnie nie szanować godności bliźniego).
Na koniec porozmawiaj z Jezusem o tym wszystkim, co zrodziło się w Twoim sercu pod wpływem dzisiejszej modlitwy. Wypowiedz przed Nim swoje uczucia – radości, pokoju, bezpieczeństwa, ale również smutku, obawy, lęku. Bądź szczery przed Panem. Możesz Mu podziękować za to, co odkryłeś, lub poprosić Go o coś, czego bardzo potrzebujesz. Porozmawiaj z Nim przez chwilę serdecznie – jak przyjaciel z przyjacielem.
Na zakończenie pomódl się słowami: Ojcze nasz…
Zachęcamy, byś zapisał sobie refleksje po modlitwie, jakieś szczególne poruszenia czy myśli, które będą takim swoistym dziennikiem duchowym z tych rekolekcji. Te zapiski mogą Ci pomóc zobaczyć drogę, po której Pan Cię prowadzi, ścieżki, po których On idzie z Tobą przez życie.
Pycha
Terapia musi się rozpocząć od dokładnego poznania choroby, jej źródeł, przyczyn i sposobu działania. Jest to potrzebne, ponieważ pycha – podobnie jak próżna chwała – niszczy wszystkie cnoty, które zdobyliśmy wcześniej i więcej: w pozytywnym i duchowym świetle pokazuje coś, co de facto jest zwykłym kultem własnego ego. Każda rzecz może być przez pychę dotknięta, włącznie z tymi najbardziej świętymi i szanownymi – wszystkim może być wykorzystane przez osobę pyszną jako dokarmianie własnej pychy. Do terapii więc pychy zaliczymy:
a) nawrócenie serca, które nie wchodzi w ciągłe myślenie o sobie, nie zatrzymuje się na tym, co inni o nim myślą i mówią. To nawrócenie ma dotknąć naszego sposobu patrzenia i słuchania.
b) Podobnie ma się rzecz, jeśli chodzi o rzeczy: widzenie przelotności (nietrwałości) bogactw i władzy, słabość człowieka podległego chorobom, starości i śmierci, niestabilność wszystkiego, co ludzkie…
c) Pychę, która widzi siebie lepszą od drugiego człowieka leczy się przez to, że zaczyna się patrzeć na drugiego, jako na kogoś lepszego od siebie, odkrywając coraz bardziej jego zalety (choćby najmniejsze), a pomijając upadki czy słabości. W tym może nam pomóc również patrzenie na swoje upadki i grzechy, trzeba tu jednak uważać, by zbytnio nie koncentrować się na swojej małości – bo z tego również rodzi się pycha (czy jestem najlepszy ze wszystkich, czy też najgorszy – zawsze ja jestem naj, zawsze w centrum uwagi). To spojrzenie na swoje grzechy i słabości ma nas otworzyć na skruchę i ból – który nie skoncentruje nas na sobie samych, lecz pozwoli nam wydać się w ręce kochającego i miłosiernego Boga, który jest prawdziwym centrum naszego życia.
d) Inną terapią jest przybliżanie się do życia świętych lub innych osób, które żyją pokornie, poszukiwanie stylu życia prostego i pokornego (w przestrzeniach, miejscach czy obowiązkach mniej widzialnych i mniej wartościowych). To szczególnie wtedy, gdy pycha objawia się jako arogancja, wszystko-wiedzący, upodobanie w sobie samym, samo-usprawiedliwianie się (wszędzie i zawsze), pragnienie by rządzić, „mam zawsze rację”, odrzucanie wszelkiego posłuszeństwa. Terapia tu polega na czynieni dokładnie odwrotnie.
e) Rozpoznanie, że wszystko, co we mnie jest dobre pochodzi od Boga i że Jemu potrzebujemy być wdzięczni i Jemu przypisywać nasze sukcesy.
Pycha jest tak głęboko w człowieku ukryta, że potrzeba oprócz tego skorzystania z pomocy towarzysza duchowego (kierownika) i oczywiście modlitwy. Zwłaszcza potrzebujemy tu dużo modlitwy prośby – która pomaga wyleczyć naszą samowystarczalność, oraz wdzięczności za wszystko i przypisywanie wszystkiego Bogu.
Jeśli chcesz wiedzę o tej chorobie duchowej pogłębić na sposób modlitewny:
Tekst: Łk 18, 9-14
Powiedział też do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść: „Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam”. Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!” Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony”.
I. Na początku modlitwy uświadom sobie, że stajesz przed Bogiem i chcesz z Nim rozmawiać. On jest zawsze obecny przy Tobie. Po uczynieniu znaku krzyża poproś Go o łaskę skupienia na modlitwie, a także tego, by to Duch Święty tę modlitwę prowadził i usuwał wszelkie przeszkody, wszelkie zakłócenia w niej oraz by Twoje myśli, zamiary i decyzje oczyszczał i kierował ku większej chwale Boga.
II. Wchodząc w modlitwę przypomnij sobie tekst, który będziesz rozważał (możesz go jeszcze raz przeczytać), a następnie zaangażuj wyobraźnię. Wejdź w daną scenę wyobraźnią, zobacz osoby biorące w niej udział, zobacz, co robią, posłuchaj, o czym rozmawiają. Zobacz w danej scenie również siebie – kim tam jesteś? Co mówisz? Co robisz? Jeśli scena jest mało wyobrażeniowa, to wyobraź sobie Boga Ojca lub Jezusa, przed którym siedzisz i który z Tobą rozmawia o tym, o czym mówi tekst.
III. Poproś teraz Pana o szczególny owoc tej modlitwy. Dziś poproś szczególnie o łaskę wolności wewnętrznej.
1. Pycha została zdefiniowana w pierwszym zdaniu dzisiejszego tekstu, a jej obrazem jest faryzeusz, który przychodzi przed Boga chyba głównie po to, aby się pochwalić, powiedzieć niczym królowa z bajki „lustereczko, powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie?”. Jaka dokładnie jest postawa faryzeusza? Przede wszystkim człowiek ten nadmiernie ufa sobie, święcie wierzy, że jest kimś sprawiedliwym, więcej – że jest źródłem swej sprawiedliwości. Niestety, takie przeświadczenie prowadzi go do pogardy dla innych. Człowiek pyszny uważa, że jest lepszy od tych, z którymi się co dzień styka (nie mówiąc już o innych, anonimowych). Stan pychy to stan arogancji i absolutnej pewności siebie samego, roszczenie sobie pretensji do wiedzy o wszystkim i posiadania zawsze racji, mania samo-usprawiedliwiania się, chęć nauczania i nakazywania innym. Jednocześnie pojawia się ślepota wobec swoich braków i odrzucenie wszelkiej krytyki, niezdolność do posłuszeństwa, pewien stopień agresywności, który objawia się, między innymi, w ironii, szybkiej odprawie krytykujących go. Można zapytać siebie: w jaki sposób ja reaguję na krytykę? Czy zauważam swoją słabość, czy dopuszczam do świadomości, że jestem człowiekiem grzesznym, który przed Bogiem jest i będzie biedakiem? Czy charakteryzuje mnie któryś z w mienionych symptomów pychy?
2. Inny rodzaj pychy zagraża tym, którzy zdobyli już pewne cnoty, pozbyli się już jakichś wad. Jednak na ich miejsce wchodzi właśnie pycha, która sprawia, ze zaczynają się wywyższać nad innych. Tej postawie również towarzyszy ślepota – bo pycha polega właśnie na tym, że oczy duszy są zamknięte na wady i grzechy. Niestety, pycha otwiera drzwi dla wszystkich innych chorób duchowych, a szczególnie dla gniewu, zatwardziałości serca, smutku, zazdrości, miłości pieniądza i przede wszystkim próżnej chwały. Zapytaj siebie, jak zachowujesz się, jeśli uda Ci się zdobyć jakąś umiejętność, wyrobić w sobie, przy łasce Boga, jakąś cnotę? Jak to przyjmujesz? Z radością i prostotą, czy może ze „stroszeniem piórek”? Czy wraz z Twoim postępem duchowym wzrasta Twoja samoświadomość i pokora – czyli poznanie prawdy o sobie?
3. Jak leczyć pychę? Jest tak samo trudno jak zarozumiałość, bo nie ma takiej świętości, która nie może być wykorzystana przez tę chorobę do pysznienia się. Stąd zawsze trzeba rozpoczynać od poznania źródła, przyczyn i sposobu działania tej choroby. Potrzeba również strzec swojego wzroku, słuchu i serca – mówiąc inaczej – potrzebujemy nawrócenia naszego wnętrza, by umieć z odpowiednim nastawieniem przyjmować wszystko, co przychodzi do nas ze świata, a co może przemienić się w powód do pychy. Lekarstwem, podobnie jak przy próżnej chwale, jest pokora, która stawia człowieka we właściwym świetle i właściwych proporcjach względem Boga, siebie samego i innych. Aby wyleczyć pychę należy pójść dalej i – zgodnie z tym, co mówi nam Jezus – widzieć siebie niżej od innych. Do tego prowadzi nas pamięć o naszych grzechach i tych sytuacjach, które nie są powodem do chluby i być może chcielibyśmy o nich zapomnieć (stają się ciemną plamą na naszej „nieskazitelności”). Jednak i w tym należy być roztropnym, bo zbytnie koncentrowanie się na swoich grzechach i mówienie innym o swojej małości znów stawia nas „w centrum” (tylko od strony negatywnej) i staje się pokarmem dla pychy. Dlatego np. poniżanie siebie, kompleksy są rodzajem pychy, która stawia człowieka w centrum zainteresowania innych – właśnie od strony jego cech negatywnych. U niektórych ludzi działa to na zasadzie „czy dobrze, czy źle – byle o mnie mówili” (ilu tzw. celebrytów działa według tej zasady?). Dla osób, u których ta choroba przejawia się w postaci arogancja, samousprawiedliwiania się, wszechwiedzy, pragnienia rozkazywania innym, odrzucenie wszelkiego posłuszeństwa, itp. ważne będzie obracanie się wśród osób i w miejscach, które są ubogie, o prostym i pokornym stylu życia – by nauczyć się tego, czym jest prawdziwe życie, a także przyglądanie się życiu świętych, którzy taki przykład dawali i ciągle dają.
Na koniec porozmawiaj z Jezusem o tym wszystkim, co zrodziło się w Twoim sercu pod wpływem dzisiejszej modlitwy. Wypowiedz przed Nim swoje uczucia – radości, pokoju, bezpieczeństwa, ale również smutku, obawy, lęku. Bądź szczery przed Panem. Możesz Mu podziękować za to, co odkryłeś, lub poprosić Go o coś, czego bardzo potrzebujesz. Porozmawiaj z Nim przez chwilę serdecznie – jak przyjaciel z przyjacielem.
Na zakończenie pomódl się słowami: Ojcze nasz…
Zachęcamy, byś zapisał sobie refleksje po modlitwie, jakieś szczególne poruszenia czy myśli, które będą takim swoistym dziennikiem duchowym z tych rekolekcji. Te zapiski mogą Ci pomóc zobaczyć drogę, po której Pan Cię prowadzi, ścieżki, po których On idzie z Tobą przez życie.
http://ginter.sj.deon.pl/zarozumialosc-i-pycha-srodki-lecznicze/
__________________
Dodaj komentarz